Myślenie nie boli

Z ulic Torunia znikają znaki drogowe [Dziennik]. Są tam usuwane przez administrację wzorującą się w tym na wielu europejskich miastach. Skutek, mniejsza liczba wypadków i mniejsza ich szkodliwość. Ludzie jeżdżą wolniej. Liczba wypadków zmalała o 30% a na najbardziej niebezpiecznym skrzyżowaniu nie odnotowano od czasu zdjęcia znaków żadnego.

Analogie daje się wywieść bardzo daleko. Gospodarka jest znacznie bezpieczniejsza, kiedy jej nie utrudniają dodatkowe przepisy ustalające preferencje dla określonych działań, zakupów czy nabywców. Bezpieczniejsza w tym znaczeniu, że pozbawiona pułapek prawnych. Posuwająca się w ustalonych torach, według niezmiennych, jasnych reguł.

System podatkowy, jasny, przejrzysty, prosty. Bez licznych zwolnień, odpisów i rzekomych ułatwień. Niezmienny latami.

Potrzebne są jednak drogi, na których powinniśmy mieć możność szybkiego przemieszczania się. To prawda. I te drogi muszą być bezkolizyjne. Bo wyznaczanie uprzywilejowanych szlaków szybkiego ruchu poprzez obstawianie zwykłych dróg tablicami ujawniającymi intencję administratora jest zwykłym półśrodkiem. Wyznaczona tylko poprzez zakazy i nakazy droga nie uzyskuje rzeczywistego statusu uprzywilejowanej. Taki można osiągnąć wyłącznie poprzez szczególną właściwość. Bezkolizyjność. Czyli mosty, objazdy, wiadukty. To kosztuje. To trzeba zaprojektować, przemyśleć.

Podobnie z przepisami. Istnieją sytuacje, w których pewne rzeczy czy działania a także ludzie muszą być wolni od normalnych ograniczeń. I to trzeba przeprowadzić bez ograniczania innym możliwości normalnego gospodarowania. To także wymaga szczególnych przemyśleń, uregulowań i infrastruktury. I nakładów finansowych.

I zarówno drogi szybkiego ruchu jak i specjalne regulacje prawne tylko wtedy mają sens, jak się poniesione na nie nakłady zwracają w rozsądnym czasie.

Rzecz jest ordynarnie prosta. A to, że dla nas niedostępna dokumentujemy zawiłym prawem i mnogością kolorowych tablic na drogach. Krzyżujących się z innymi, równie dziurawymi ale podporządkowanymi. O czym czasem przesądza chwilowy kaprys urzędnika.

Ot. Jaki umysł, takie drogi. I gospodarka.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Z tymi znakami drogowymi, Szanowny Panie Stary,

to moim zdaniem jest tak: oto istniej cos takiego, jak zasada ograniczonego zaufania, o ktorej zapominamy widzą te setki znaków. Bo wydaje nam się, że jak wszystko jest formalnie uregulowane to i praktycznie także, czyli że wszyscy będą tych przepisów przestrzegać. Pomijając fakt, że nie wszystko da sie przecież nakazami/zakazami uregulować.

Gdy znaki znikają większośc (a może każdy kierowca?) zaczyna się zastanawiać, co mu może grozic ze strony innych uczestników ruchu. I zaczyna bardziej uważać, jeździć wolniej etc. No i trochę dobrej woli i uprzejmości potrzeba.

W Krakowie wyłączono światła na dwóch głównych skrzyżowaniach. I co sie okazało: ruch stał się płynniejszy, wypadków niemal żadnych.

Mam jednak świadomość, że takie wydarzenia ze znakami jak w Toruniu czy ze światłami – jak w Krakowie – pewnie nie mogą rzutować na inne zagadnienia, o których Pan wspomniał. Np. prostotę przepisów i ich zmniejszenie, bo na to sie po prostu biurokracja nie zgodzi.

Nb. komisja Szejnfelda zdecydowała się, mimo oporu biurokracji i ponad 6oo zastrzeżeń (o czym niedawno pisałem w wieściach z frontu), skierować projekt usprawnienia przepisów o działalności gospodarczej pod obrady rządu. To już jest sukces.

Pozdrawiam serdecznie


Lorenzo

I tu jest sedno. Biurokracja. Czyli głębokie przekonanie, że normalny człowiek bez wskazówek od urzędu zginie w nowoczesnym świecie jak dziecię we mgle po pijanemu.

I za tym idzie cały szereg uregulowań. Im bardziej na wschód, tym bardziej szczegółowych. Kapuściński, opisując Moskwę podkreślał biurka, tłoczące sie w lokalach dawnych, przedrewolucyjnych sklepów. Pozakrywanych papierami, poobsiadanych przez namaszczonych czynowników którzy regulowali, regulowali, regulowali.

Aż strach pomyśleć, jak to w Chinach wygląda.

Ale my, to ostatecznie Zachód.

Pozdrawiam serdecznie.


No właśnie, Panie Stary,

może Pan Wojciech nam coś napisze, jak to w Chinach wygląga? W końcu jest tam naszym przedstawicielem:-))

Ukłony


Subskrybuj zawartość