Głosowanie


 

Pamiętam program z niemieckiej telewizji. Z lat dziewięćdziesiątych. Składał się z dwóch części. Pierwszą nagrano w Rostocku, w osiedlu zamieszkanym przez rodziny krasnoarmiejców stacjonujących w byłej już wówczas NRD. Młoda kobieta, żona jednego z oficerów, pokazywała swoje mieszkanie, meble, opowiadała o warunkach. Znacznie się po upadku berlińskiego muru polepszyły. Sklepy stały się bogate a ona otrzymywała pensję, swoją i mężowską w markach. W walucie. Dzieci uczęszczały do rosyjskiego przedszkola gdzie się też uczyły mówić po niemiecku. Ich tutejsze zarobki nie odbiegały od przeciętnych w NRD a pobory rosyjskie otrzymywali niezależnie od niemieckich. Armia gromadziła je na specjalnym koncie bankowym.

Drugą część programu nagrano w głębi Rosji, gdzieś na Syberii, gdzie męża przeniesiono po wycofaniu Sowietów z Niemiec. Meble były stłoczone w namiocie (sic!), w którym tej rodzinie teraz przyszło mieszkać. O zakupie mieszkania nie było mowy, nie ma w tajdze prywatnych kamienic. W ogóle w ówczesnej Rosji. A latami gromadzone konto bankowe wskutek inflacji miało teraz symboliczną wartość. O otrzymaniu mieszkania w ciągu najbliższych kilkudziesięciu lat nie mogła marzyć. Armia od dawna nie budowała. Siedziała w jasnej, miejskiej sukience, zabawnie kontrastującej z kufajkami pokazanych przedtem sąsiadów, bez płci i wieku. Na kolanach trzymała zachowany z Niemiec prospekt domu wysyłkowego Otto. Płakała.

Przecież mogli w Niemczech pozostać – mówiła. Nikomu tam według niej nie przeszkadzali a stanowili gwarancję. Nie bardzo potrafiła wyjaśnić czego ta gwarancja. Miała poczucie głębokiej krzywdy, jakiej doznała ona, jaj mąż ale przede wszystkim dzieci. Które nie tylko już się niemieckiego nie uczyły ale do przedszkola w ogóle nie chodziły. Ona zresztą też nie pracowała. Klęskę swoich życiowych aspiracji przypisywała im. Tym, którzy zupełnie nieczuli na problem, jaki spowodują, zaordynowali wyjazd Rosjan z Niemiec. Tym, którzy się na to zgodzili, zapewne nie bezinteresownie.

A w naszej telewizji pokazywano wówczas popegeerowskie osiedla. I rozmawiano z kobietami, za grosze utrzymującymi dom. Obarczonymi obowiązkiem zapewnienia dzieciom warunków do nauki. Jedyne miejsce pracy ich mężów a także ich samych, pegeer, zlikwidowano. Nie stworzono innych możliwości i mieszkańcy, pozostawieni sami sobie są zmuszeni do wegetacji. Na granicy przeżycia. W miejscowym sklepiku króluje zeszyt, stanowiący coś w rodzaju zbiorowego weksla. Wieś jest w całości zadłużona.

I także te kobiety mówiły o tym, że niepotrzebnie zlikwidowano ich źródła utrzymania. Że przedtem było lepiej. Że dzieci miały opiekę a one pracę.

Niemożliwe jest wytłumaczenie uwikłanym w gospodarcze przemiany ludziom, utrzymywanym niegdyś przez państwo, że się nie da dłużej zachować stanu, w którym pobierają pensję za niepotrzebne czynności. Nikt się bowiem nie godzi ze stwierdzeniem, że wykonywał lub wykonuje niepotrzebną pracę. Możliwe jest jednak a nawet łatwe sugerowanie im, że ich materialny upadek spowodowali jacyś tam złodzieje. Rozkradłszy narodowy majątek uniemożliwili im zażywanie poprzedniego statusu materialnego. Przypisywanie zawsze występującym, ewidentnym przypadkom złodziejstwa znamion powszechności jest już tylko niewielkim ogniwem w łańcuchu kłamstw, jakimi się karmi tych ludzi. Dawanie im zaś w zamian za polityczne poparcie nadziei, że się ów stan zmieni przywracając poprzednie warunki bytowania, jest najobrzydliwszym okradaniem tak pozyskanych zwolenników. Bo ci, zamiast zabiegać o dochody, czekają bezczynnie. Popadając w coraz głębszą nędzę. Z tych właśnie dochodów są okradani. I to jest złodziejstwo ewidentne.

Dlatego wyniki dzisiejszego głosowania na Podkarpaciu są ze wszech miar interesujące. Bo dadzą odpowiedź na to, jak się dalece jeszcze dają okłamywać mieszkańcy Polski B.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Słuchaj Stary

Nareszcie, w kanikule, wróciłeś z urlopu.
Czołem. Nareszcie…
:)


Igła

Niestety. Dopiero się wybieram.


Stary daj spokój

ostatni akapit mnie rozłożył. Do wyborów pójdzie 5% niech nawet 15%, więc co to za miernik. Większość ma w dupie, bo te wybory są zupełnie nieważne. Obchodzą tylko partyjnych macherów i ciebie:)


Sajonara

I to właśnie będzie znak. Ludzie przestają wierzyć. Nawet ci, których dotychczas się stosunkowo łatwo nabierało.


No ale były też problemy systemowe

Nie ukrywajmy, że w pierwszej fazie prywatyzacji nie przywiązywano wiele wagi do staranności w wyborze inwestora. Naprawdę dość powszechne było zjawisko, które polegało na grabieży mienia przez nową kadrę menedżerską na zasadzie sprzedaży zapasów magazynowych i urządzeń do ad-hoc tworzonych spółek. Tak “wyssany” zakład upadał, załoga zostawała na lodzie i zostawały jedynie mury z dziurami po oknach.

Ja rozumiem, że na ogół rachunek ekonomiczny wręcz prowokował takie działania, gdyż zakład pierwotny był zupełnie nierentowny a menedżer lub nowy właściciel nie mógł zwolnić załogi, bo tak miał w kontrakcie, więc obejście problemu “przez upadłość” było najprostszym skutecznym rozwiązaniem, ale smród pozostał i czuć go aż do dziś. Naprawdę dla wielu tak zrobinych na szaro ludzi prywatyzacja kojarzy się wyłącznie ze złodziejstwem “w białych kołnierzykach”.


Zbigniew

Pozostaje sobie odpowiedzieć ile kosztuje nierentowny zakład. Taki więc, który generuje ujemny dochód. W sytuacji, kiedy pięcioletni zysk, który jest częścią dochodu, powinien pokryć koszta inwestycji. Czyli wydatków na zakup takiego zakładu. I jezeli ktoś w takiej sytuacji jeszcze coś za taki zakład państwu płacił, czy je okradał, czy nie.


@Stary

Ja to rozumiem, ale ludziom w zakładach nikt niczego nie tłumaczył, nie próbował niczego naprawiać. Ich potraktowano jak zbyteczne przedmioty, które wyrzucono z dnia na dzień na śmietnik po 40 latach przekonywania ich, że są właściwie właścicielami fabryki.

To o ten moment (psychologiczny) chodzi. Z ich punktu widzenia przyjechał kolo z miasta i wszystko ukradł za przyzwoleniem nowej władzy, po fabryce została kupa gruzu i nawet nie ma komu się poskarżyć.

Być może to była konieczna cena transformacji, lecz uważam, że można to było zrobić lepiej, nie doprowadzając do takiej akumulacji społecznej frustracji. Na niej właśnie do dzisiaj Kaczyńscy zbijają polityczny kapitał argumentując, że Polskę rozkradli dawni aparatczycy, bo akurat oni mieli wszędzie chody i potrafili się ustawić. Tak to jest.


Zbigniew

Masz rację. Nie przeprowadzono tego politycznie. Dlatego też trzeba bardzo wysoko ocenić ówczesną świadomość społeczną Polaków, którzy to wytrzymali bez specjalnych protestów. I bardzo nisko oceniać trzeba demagogów, którzy na szkodę państwa ten stan rzeczy wykorzystali.


Wygrał Zając

Co to znaczy? Komedię, bo teraz będą miętolić te wyniki na kilkadziesiąt sposobów. Już dzisiaj w oglądając regionalną turlałem sie po ziemi jakie to madrości prawią.
Do wyborów poszło 12 procent. reszta wybrała wyjazd nad San lub drzemkę w sadzie.
Co to znaczy?

Że te wybory nie mają żadnego znaczenia i prosty chłop o tym wiedział więc został pod czereśnią zamiast lecieć do urny. Ale można też stawiać polityczne taroty. Proszę bardzo, nie bedę psuł zabawy. Postoję, popatrzę, pośmieję.


Panie Sajonaro

Pan się śmiejesz z Zająca?
Z Pisiaków?
Ze Starego, któren taki sam odjazd ma?
Czy z chłopa pod czereśnią?

A może z całokształtu, że tak powiem?


z tych odjechanych

Z chłopem pod czereśnia pogadam o ważniejszych sprawach.
np jak pozbierać te wiśnie w sadzie gdy miejscowe wolą pić wino za GOPSowe pieniądze, a wizy dla braciaszków ukraińskich cholernie wolno wydają. czy zdążą?


Subskrybuj zawartość