Oferta


 

W “Teraz My” wystąpiła wczoraj pani Wanda Łyżwińska. Jej adwersarzem była znana dziennikarka, feministka, Kazimiera Szczuka. Obie panie różni wszystko. Na przeciw skromnej, wiejskiej kobiety zasiadła efektowna, obyta, wykształcona i błyskotliwa komentatorka życia politycznego, literatury. Autorka poczytnych publikacji, felietonów.

Pani Łyżwińska ma przeciwko sobie wszystko. Swoją własną szarość, odstręczającą przeszłość polityczną, rzekomą mężowską rozwiązłość, jego współpracę z SB. Jej mąż, przebywający obecnie w więzieniu, były poseł partii tworzącej wespół z PiSem rząd, był niegdyś polityczną gwiazdą. Brylował w TV jako przedstawiciel i wiceprzewodniczący swojej partii. Zapraszany do programów publicystycznych wygłaszał, pouczał, tłumaczył i łajał. Robił to ze swadą, bez wątpliwości, w sposób charakterystyczny dla zadufanych w sobie ignorantów.

Przedmiotem rozmowy obu pań był postępek pani Anety K. Oskarżywszy męża pani Łyżwińskiej o płatną protekcję doprowadziła do jego procesu. Ponieważ pan Łyżwiński jest podejrzewany o chęć mataczenia, przebywa w areszcie.

Pani Łyżwińska utrzymuje, że Aneta K. to nicpotem, osoba rozwiązła i niewiarygodna, która wabiła mężczyzn dla uzyskiwania korzyści. Dlatego nie zasługując na wiarę, nie jest także godna ochrony. Sama sobie swój los zgotowała. A kalając siebie jako kobietę, zasługuje także na potępienie feministek. Pani Łyżwińska znajduje w pierwszej części swego wywodu poparcie zwolenników dawnej koalicji rządowej. Aneta K. bowiem zdecydowanie odbiega od stereotypu prawicowej kobiety. Drugi zaś wywód, o feministkach, kieruje do współczesnych admiratorów dawnej koalicji. Do lewicy. Gdyby się jej udało pozyskać feministki a potem lewicę, byłaby zdolna stworzyć wspólny front wsparcia dla swego małżonka. Stworzony z socjalistycznej części opinii publicznej. A zjednoczona lewica znalazłaby wspólny powód do walki i zawiązania braterstwa krwi. We wspólnym boju o wyzwolenie Stanisława Łyżwińskiego.

Pani Szczuka z pogardą ofertę odrzuciła. Małżonek pani Wandy jest dla niej obleśny, nieczysty w niektórych fragmentach anatomii i nie do przyjęcia są jakiekolwiek alianse wokół jego osoby zawiązywane. Wypowiadała się emocjonalnie, co odbierało siłę wielu jej argumentom.

Szacunek natomiast wzbudza niewzruszona konsekwencja pani Wandy. Niezależnie od tego, że brak jej atutów, że wszystko się przeciw jej mężowi sprzysięgło, walczy. Nie szukała nigdy rozgłosu, nie ubierała się wzorem swych samoobronnych koleżanek w jakieś komiczne matury, rosyjskie magisteria z okultystyki, nie udawała kogoś innego. Jest sobą, wierna swoim zasadom, niezmiennie demonstruje pewność siebie. I ma niezłomny charakter.

A rzecz nie rozbija się o moralność Anety K. a o płatną protekcję. O to, że nie wolno publicznymi pieniędzmi płacić za swoje osobiste uciechy. Nawet najbardziej rozwiązłym i piszącym najbardziej perwersyjne bileciki paniom.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Bez przesady...

...z tym szacunkiem dla Łyżwińskiej! I jej konsekwencją. Początkowo przecież chełpiła się samczą siłą swego chłopa a później zaświadczała o jego impotencji. W umysłową – to mogę uwierzyć...

Pozdrowienia i powodzenia
:)


Jotesz

Wiele żon by popadło w rozpacz. Wiele by szukało współczucia, rozwodząc się, czy robiąc takie rzeczy. Ona nie jest wzorcem intelektu. Ale charakter ma niezłomny.

Pozdrawiam serdecznie.


nie szkoda mi ani Łyżwinskiej

ani tym bardziej Łyżwińskiego. szkoda tylko że Leppera nie zamknęli

“charakter ma niezłomny”

taa jasne … pomnik jej postawmy

“Kto pyta wielbłądzi”


O co właściwie walczy Łyżwińska?

Przyzwoity człowiek na jej miejscu powiedziałby coś w rodzaju:

“Mój mąż zbłądził. Uległ pokusie. Przeprosił i ja mu wybaczyłam. Przepraszamy razem tych, których zawiedliśmy”.

A ona mówi coś w rodzaju:

“Stasiu jest dusza człowiek, krynica uczciwości (małżeńskiej również), a ta taka owaka go omotała. To jej wina. Na stos z nią nierządnicą”.

I za takie postawienie sprawy szacunku z mojej strony nie uzyska. Abstrahując od kontekstu wypowiedzi, Szczuki itp.

Cały czas gdzieś tam w tle pojawia się pytanie:
Kto toto wpuścił na salony?


Docencie

Masz rację. Ale wierność jest zaletą. Nawet u nikczemnika.


Można stwierdzić,

że Łyżwińska jest twarda, bo pewnie jest, ale od razu szacunek?
Nie wiem w sumie za co, choc w jakis niewielkim procencie może trafiasz w sedno.
Ale mieszane uczucia mam, zresztą jej początkowe rekacje w tej sprawie były raczej obrzydliwe.


Oszust 1

To jest właśnie problem. Kto ich na salony wpuścił. Mam nieodparte wrażenie, że to jednak my. A zwalanie tego na Kaczorów jest zwykłą ucieczką od stwierdzenia, że ich też niepotrzebnie wpuściliśmy.


Kochani

Znikam. Obowiązki.


Stary

wierność ma swoje granice. po ich przekroczeniu zostaje już tylko coś w rodzaju mentalnego niewolnictwa, uzależnienia od drugiej osoby.

“Kto pyta wielbłądzi”


Subskrybuj zawartość