Oszukali czy...

Prywatyzować chcą szpitale. Zapowiadali to przed kampanią wyborczą, potem się z tego wycofali a teraz już bez osłonek powiadają, że tak. Chcą je zatem prywatyzować wbrew swojej wyborczej obietnicy i komuniści wszelakich odmian, czerwonej i czarnej zapienili się z furii. Prywatnie powiem, że najlepiej tu wypada mój krajan. Nie dość, że pianę dosłownie toczy to oczy zabawnie w górę obraca. I lśni dostojnym a obfitym oburzeniem. Świętym.

Bo też Platforma się oto porwała na rzecz świętą. Będzie prywatyzować. W wyniku tego zaś właścicielem szpitala może zostać posiadacz ubojni. I z łakomstwa oraz dobrobytu zażywny zwykle poseł, w wyniku oczywistej pomyłki takiego właściciela, może z normalnymi objawami paranoi nie tam, gdzie prostują a tam gdzie wędzą trafić. Po podzieleniu na połcie, oczywiście. Albo szpitale po wykupieniu za psie pieniądze zostaną w lunapary obrócone. Wiadomo, Sawicka już znowu pewnie utyła i znowu jest przykładną kurą domową ale objawiła była światu, przygotowywany w jej wtedy odchudzonym i wyzwolonym umyśle, szatański plan. Lody chciała kręcić.

Te wszystkie idiotyczne zarzuty, odbierające ich autorom pozory zdrowego rozsądku, są powodowane tym, że rzecz się uda. Oto oddłużone szpitale nie będą się mogły na powrót zadłużyć. Bo prezes spółki prawa handlowego odpowiada swoim całym majątkiem za działanie na jej szkodę. A kretyńskie zadłużanie łatwo pod coś takiego podciągnąć. Także zresztą kodeks karny przewiduje dla bezmyślnie zadłużających szpital idiotów odpowiednią kurację. Nie da się już zatem wprowadzić politycznie umotywowanego łapiducha na stołek dyrektora. Ten nie będzie już mógł na stanowiskach sprzątaczek z bajecznymi pensjami pozatrudniać żon i matek swoich mocodawców. Ba, aby pozyskać odpowiednią liczbę kontraktów, będzie musiał dbać o fachowy personel. Aby zaś nie ponosić kosztów będzie musiał się troszczyć o pełne wykorzystanie posiadanego, drogiego na ogół sprzętu. Wszystko więc rokuje sukces. I budzi furię ortodoksów.

Nie podoba mi się pomysł aby szpitale przedtem pooddłużać. W dodatku za pożyczone pieniądze. Powinno się je posprzedawać za cenę pozostałą po odliczeniu długów. Zadłużone ponad miarę zaś zwyczajnie zlikwidować. Są świadectwem opanowania miejscowej społeczności przez szczególnie zajadłych szkodników. Niechże więc owa społeczność się leczy gdzie indziej. Od tego się bardzo mądrzeje. Nie mam żadnej ochoty na spłacanie takich długów z moich podatków.

Ale trudno. Nie można przecież sięgać do najlepszych rozwiązań. Z politycznych, oczywiście, przyczyn. Mamy przecież w kraju całe rzesze ludzi omamionych przez cynicznych, politycznych graczy. Mogliby dostać zbiorowego zawału. I tak tego rodzaju kuracja będzie skuteczna i doprowadzi w pierwszym rzędzie do uszczelnienia systemu przed wyciekami pieniędzy do śwagrów. I to zarówno potencjalnych śwagrów jak i ich mocodawców doprowadza teraz do furii.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Szukałem tej obietnicy

Nie znalazłem. Zanlazłem za to całkiem prawdziwe zapowiedzi tego, co teraz próbują przeprowadzić. Poutykane między kampanijnym bełkotem, ale jednak.

Wygląda więc na to, że nie oszukali…

A program naprawy z prywatyzacją (i likwidacją) części placówek w perspektywie wygląda faktycznie sensownie.


Odys

Zdaje się, że zapowiedź komercjalizacji służby zdrowia jest w ich programie, ogłoszonym jeszcze przed wyborami.
Potem, podczas wyborów twierdzili, że nie będa prywatyzować a nie że nie będa komercjalizować.
Teraz, kiedy chcą komercjalizowac komuniści przypinają im prywatyzację.
Uważam, że prywatyzacja jest lekarstwem na wiele bolączek i dlatego, prowokacyjnie dość, piszę o prywatyzacji.
I wygląda to sensownie. Masz rację.

Pozdrawiam.


Panowie Odysie i Stary!

W pierwszym rzędzie proponuję skończyć z fikcją bezpłatnej służby zdrowia (lekarze, pielęgniarki i cała reszta bierze pensje). Następnie proponuję znieść monopol ubezpieczeń „zdrowotnych”, a potem można zacząć martwić się jak wrócić do normalności, gdzie szpital jest dla chorego, a nie dla chorej kasy.

Pozdrawiam


Panie Jerzy

Oczywista, nie ma nic darmowego.

Rzecz jasna, większość ludzi w to nie wierzy i nie uwierzy.

Jestem za liberalizacją wielu dziedzin życia, w tym — za likwidacją tzw. powszechnych ubezpieczeń emerytalnych.

Jestem jednak za utrzymaniem publicznego finansowania podstawowej edukacji oraz serwisu medycznego. Uważam, że to opłaca się wszystkim.


Panie Odysie!

To powinno opłacać się, ale nie opłaca się.

Oświata, za którą trzeba płacić lub wykazać się wynikami powoduje podniesienie poziomu i eliminację marnotrawstwa funduszy. Uczą się ci, którzy chcą się uczyć lub są zmuszani przez zamożnych rodziców. Reszta jest szczęśliwa, a do łopaty matura jest zbędna.

Pogotowie powinno być służbą policyjną i ratować każdego. Ale dotyczy to tylko ofiar wypadków, zdarzeń losowych itp. Natomiast składanie się na leczenie ludzi którzy nie chcą się leczyć nie służy niczemu dobremuvpoza nabijaniem kabzy urzędnikom.

Proszę mnie odwiedzić w salonie (http://wdugastrone.salon24.pl), przeczytać pierwszych 40 kilka notek, a potem możemy powymieniać argumenty.

Pozdrawiam


Panie Jerzy

Mam już zanotowane w głowie, by Pana poczytać i potem oddać się dyskusji, ale to większe przedsięwzięcie i musi poczekać.

Póki co, odniosę się na szybko do dwóch punktów, zdając sobie sprawę, że nie zgłębimy teraz tematu.

do łopaty matura jest zbędna.

Obecnie niezbyt potrzebni są pracownicy typu do łopaty.
Przywykliśmy do powszechnej umiejętności czytania i pisania.
Myślę, że to dość dobre przyzwyczajenie, warte niewydolnej i drogiej edukacji powszechnej.

składanie się na leczenie ludzi którzy nie chcą się leczyć nie służy niczemu dobremu

U mojej rocznej siostrzenicy wykryto małopłytkowość. Ta choroba krwi nie powstaje wskutek zaniedbania. Nie jest zbyt dobrze znana, a leczenie jest bardzo kosztowne. Bardzo. Choć jest rzadka, może się okazać, że jutro to Pana krewny na nią zachoruje.
Do tego służy publiczny serwis medyczny.
Ratownictwo medyczne nie wystarczy.


Panie Odysie!

W wielkiej Brytanii dzieci uczy się do 16. roku życia. Teoretycznie powinny umieć czytać, pisać i liczyć. Proszę mi wierzyć, że jest to tylko teoria. Powszechne w ogłoszeniach o pracę jest wymaganie umiejętności czytania/pisania i liczenia. Czy sądzi Pan, że trzeba by to zaznaczać gdyby wszyscy umieli czytać?

Od zdarzeń losowych można się ubezpieczyć. Do tego służą ubezpieczenia. Natomiast służba zdrowia płacona z podatków czy składek o charakterze podatków jest zawsze droższa od prywatnej płaconej z kieszeni pacjenta bądź z jego dobrowolnego ubezpieczenia. (Oczywiste jest, że każdy absolwent medycyny ma prawo wykonywania zawodu, zaś medycynę może studiować każdy, na dowolnej uczelni.)

Pozdrawiam


...

...


Pani Magio!

Ja mówię o sytuacji idealnej. Ja wiem, że korporacje zawodowe powstają po to, żeby pod płaszczykiem dbałości o klienta móc go lepiej łupić. Tyle tylko, że uważam to za szkodliwe i ustosunkowałem się do tego zagadnienia na moim blogu. Proponuję zajrzeć. (A sędzia w ogóle nie musi być prawnikiem…)

Pozdrawiam


Panie Jerzy

W kwestii korporacji zawodowych zgadzam się w pełni.
To może być jednak skutek punktu siedzenia.
Ja zawód wykonuję nie tylko nie mając uprawnień, ale i dyplomu…

W kwestii ubezpieczenia zdrowotnego. Otóż jestem właśnie przeciw dobrowolności. Podobnie jak z OC.
Acz należy istniejące rozwiązania zmienić. Także te dotyczące OC.

W kwestii umiejętności pisania i czytania nabytej w szkole.
W Polsce jednak tego w szkole publicznej uczą skutecznie. Przynajmniej.

Czy rzeczone ogłoszenia i ich treść nie mają jakiegoś związku z imigrantami z krajów gdzie analfabetyzm jest dość powszechny? Pytam, bo nie znam się na obcych krajach…


Panie Odysie!

W przypadku psychologów, to znam takie osoby, które nigdy nie powinny wykonywać zawodu psychologa, pomimo że mają dyplom i do odpowiedniego towarzystwa należą, a może nie do jednego. Równocześnie znałem pewną katechetkę po teologii na KUL-u, która była rewelacyjną psycholożką. Zatem moje zdanie o korporacjach zawodowych i ich dbaniu o interes klienta jest oczywiste.

W kwestii ubezpieczeń, to stawki OC są tak księżycowo wysokie, bo są podatkiem. Trzeba je płacić. Ja jestem za dobrowolnym ubezpieczaniem się od następstw nieszczęśliwych wypadków, jeśli chcę być pewny, że na pewno dostanę odszkodowanie gdy coś mi się stanie, i od odpowiedzialności cywilnej, gdy nie chcę utrzymywać od końca życia ofiar ewentualnych wypadków zawinionych przeze mnie. Ja jestem liberałem i wolność cenię ponad prawie wszystko.

W Polsce też zdarzają się analfabeci w końcowych klasach szkoły podstawowej czy gimnazjum, aczkolwiek znacznie rzadziej. Natomiast w Wielkiej Brytanii zastrzeżenia o podstawowych umiejętnościach literowych i numerowych kierowane są do NED-ów. Not educated, którzy mając 16 lat idą do pracy, pracują za minimalną stawkę, mnożą się jak króliki i garściami czerpią z funduszy zapomogowych.

Obcokrajowcy są z reguły lepiej wykształceni niż tutejsi.

Pozdrawiam


Stary

Od zawsze, czyli do czasów gdy słowo prywatyzacja się pojawiło byłem zwolennikiem zmiany własnościowej tworu, który zwie się opieką zdrowotną. Źle było 25 lat temu, źle 15, źle 5 i tragicznie dziś. Pompowanie kasy, uszczelnianie systemu, zatykanie pojawiających się dziur i oddłużanie po wsze czasy na nic się zda. Napisałem zresztą na prędce dziś popołudniu o tym u siebie z ciekawości co usłyszę w tej materii na Niezależnym Forum Publicystycznym S24. Jazda bez trzymanki, ideologia i jak zawsze inwekciarstwo w najwyższej postaci i znamienitej formie.

Coś z tym zrobić trzeba, brać za klapy sprawdzające się przykłady, jak zwał tak zwał, jakie są takie są, niestety nie są to przykłady opieki publicznej a właśnie tej z udziałem prywatnego inwestora.

Pozdrawiam


Mireks

Nie wiem jak się skończy pomysł PO. Jeżeli bedzie musiał być przeprowadzony przy pomocy ustawy, to go pewno prezydent uwali a SLD za jakiś ochłap w pisowskiej TV poprze. Ale przełamano psychologiczną barierę. I to jest zasługa PO.

Pozdrawiam serdecznie.


Panie Jerzy

Ja również cenię wolność ponad prawie wszystko, ale moje prawie jest szersze niż pańskie.

Całkiem lubię świadomość, że w kalkulowaniu ryzyka mojej wolności mogę odjąć spory margines cudzej brawury. I spory margines zdarzeń losowych — rozłożonych na całe społeczeństwo.
Idąc chodnikiem mogę być spokojny, że nie rozjedzie mnie samochód. Chociaż to ogranicza i moją wolność chodzenia po jezdni i wolność jeżdżenia po chodnikach.

Dlatego liberałem się nie nazywam.


Panie Odysie!

Oczywiście ulega Pan typowemu złudzeniu, że na chodniku jest Pan bezpieczny. Pamiętam takie wydarzenie z roku 1981., gdy w ludzi stojących na przystanku tramwajowym wjechała ciężarówka. Oni też byli pewni, że nic im się nie stanie.

Dziecko znajomych zostało rozjechane przez pijanego kierowcę na chodniku (też kilka lat temu). Zatem Pańska wiara w bezpieczeństwo dzięki przepisom jest iluzoryczna, co nie znaczy, że jestem przeciw przepisom regulującym ruch drogowy. Nie mam ochoty domyślać się po której stronie drogi będzie pędzić ciężarówka. Niemniej zgadzam si z Panem, że najwyraźniej nie jest Pan liberałem.

Szkoda.

Pozdrawiam


Subskrybuj zawartość