Powrót

Dziadek postawił dom. Duży. Pół wsi się podśmiewało, że dworu mu się zachciało. Ganek na tych terenach był zjawiskiem częstym, ale duże, trzyskrzydłowe okna i drewniana podłoga w całym domu – już nie. To – choć grubo po wojnie – były jeszcze czasy strzechy, polepy i wody ze studni. Choć prąd już doprowadzono.

Dużo by opowiadać – dość że dziadka i babcię pamiętam w ich blokowych mieszkaniach w nieodległym mieście. Oddzielnych. Dziadek dojeżdzał, póki miał siły, gospodarki doglądać. Coś siał, coś zbierał. A dom stał pusty.

Trzeba było, by dziadek zmarł, aby do nigdy nie zamieszkałego domu ojciec zaczął przywozić nas na wakacje. Działka zarosła już nie zielskiem, lecz lasem niemal. Wodę trza było nosić ze starej studni, dość daleko, bo jeszcze za zagrzebanymi w zielsku kamieniami węgielnymi po starej chałupie pradziadka. Kuchnia nie była wykończona – więc gotowanie, zmywanie w warunkach polowych. Potem doprowadzono wodąciąg, ojciec zrobił instalację wodną, ogrzewanie. Szambo i ja kopałem. Przez lata wykarczowaliśmy leszczynowy gąszcz, dosadziliśmy nowych drzew. Wieś wie, że my nie tyle miastowi, co swoi, tylko tak na zimę znikamy. Jak bociany. Dom jednak ożywa jedynie na trzy ciepłe miesiące w roku.

Niby nic. Płasko. Pola. Las na horyzoncie. Droga do lokalnego przejścia granicznego. W nocy ciemno. Widać gwiazdy. Droga Mleczna rzeczywiście jak rozlane mleko wygląda. I ten wiatr. Ten wiatr! Jak on szumi w brzozach… Śni mi się czasem. A dom w środku wciąż pachnie żywicznym drewnem.

W tym roku przyjechaliśmy na święta. Sami. Bez moich rodziców.
Ubraliśmy choinkę. Zastawiliśmy uroczysty stół. Łamaliśmy opłatek.
Przyjęliśmy proboszcza. Kto wie, kiedy ostatnio była w tym domu kolęda.

Ojciec opowiadał, że dziadek rozmarzał się czasem: że będzie siadał na ławeczce przed domem, pykał fajeczkę, a przed nim wnuki będą baraszkować. Wnuków tak nie ujrzał. Ale może prawnuki, widziane z niebiańskiej laweczki na przyzbie, cieszą go przez to jeszcze bardziej.

To bardzo smutny obraz: opuszczony dom w Boże Narodzenie.
W tym roku życzenia wesołych świąt miały głębszy sens.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Jak widać

idzie ku lepszemu.
Zazdroszczę, jak na razie moje powroty nie były udane.
Nadal próbuję.
Może kto doceni?

Groby to nie wszystko.
Trza żywej chałupy.
:^)

Igła – Kozak wolny


Piękne

Uwielbiam takie klimaty jak ten wiatr grający w znajomych brzozach.

Dobrze, ze trud dziadka nie poszedł na zatracenie.


Piękny opis,

czuje się ten klima…
Pozdrawiam.


Trzeba sprawdzić,

jak wygląda dom mojej Babci. Na granicy lasów, z brzeziną niemal na wyciągnięcie ręki i krzewem dzikiej róży, przy której rozkładało się koc, by zjeść rosół z metalowej miski…

Kolędy już tam raczej nikt nie przyjmie, bo i dom nie jest mój i nie będzie – przynajmniej w dokumentach.

Pozdrawiam.


Jeszcze nie wiem, co tu napisać,

ale dziadek na niebieskiej przyzbie bardzo mi do wyobraźni przemawia.


piękne

i smutne zarazem…


Dom wielopokoleniowy

To moje marzenie, by taki zbudować i prowadzić. Ten tekst przypomniał mi smutną historię mojej rodziny, w wyniku której, nie mam takiego domu, do którego mogłabym sie udać na Boże Narodzenie. Kilka lat myślałam, że już mi sie udało. Też były duże drewniane okna ze szprosami od górali, choć wiatr przez nie wpadał, i drewniana podłoga…
pozdrawiam autora


Odysie

a w strone której granicy to droga, że tak zapytam jeśli można?
pozdrawiam
Prezes , Traktor, Redaktor


która granica

max

a w strone której granicy to droga, że tak zapytam jeśli można?
pozdrawiam
Prezes , Traktor, Redaktor

W stronę tej, co ją nam pierwszy narysował rzekomo brytyjski lord, a w życie wprowadził pewien Gruzin uprzednio porozumiawszy się z pewnym Austriakiem.

Mój pradziad, przeczuwając rewolucję, przeniósł się na właściwą, jak historia pokazała, stronę właściwej rzeki. Reszta zaścianka smakuje najlepszego ustroju świata do dziś...

odys: W drodze


o dokumentach...

Agnieszka

Kolędy już tam raczej nikt nie przyjmie, bo i dom nie jest mój i nie będzie – przynajmniej w dokumentach.

W dokumentach to wciąż dom mojego dziadka. Rachunki przychodzą na jego nazwisko (imię raczej, nazwisko mamy to samo).
Skomplikowane życie owocuje komplikacjami w papierach.

Ale ksiądz po kolędzie dokumentów nie sprawdza. ;)

odys: W drodze


Wszyscy

Dziękuję za ciepłe słowa, szczególnie przytakując Igle i Sajonarze, którzy ładne pointy dali.

Pozdrawiam

odys: W drodze


Ale już nie był smutny.

odys

To bardzo smutny obraz: opuszczony dom w Boże Narodzenie.
W tym roku życzenia wesołych świąt miały głębszy sens.

Ale już nie był smutny.

Kiedy przeczytałem ten wpis, sama zaczęła mi grac w głowie stara piosenka Budki Suflera:

Budka Suflera – Jest taki samotny dom

Uderzył deszcz, wybuchła noc,
Przy drodze pusty dwór,
W katedrach drzew, w przyłbicach gór,
Wagnerowski ton.

Za witraża dziwnym szkłem,
Pustych komnat chłód,
W szary pył rozbity czas,
Martwy, pusty dwór.

Dorzucam drew, bo ogień zgasł,
Ciągle burza trwa,
Nagle feria barw i mnóstwo świec,
Ktoś na skrzypcach gra,
Gotyckie odrzwia chylą się
I skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich
W brylantowej mgle.

Zawirował z nami dwór,
Rudych włosów płomień,
Nad górami lecę, lecę z nią,
Różę trzyma w dłoni.

A po nocy przychodzi dzień,
A po burzy spokój,
Nagle ptaki budzą mnie
Tłukąc się do okien
A po nocy przychodzi dzień,
A po burzy spokój,
Nagle ptaki budzą mnie
Tłukąc się do okien

Znowu szary, pusty dom,
Gdzie schroniłem się
I najmilsza z wszystkich, z wszystkich mi
Na witraża szkle,
Znowu w drogę, w drogę trzeba iść,
W życie się zanurzyć,
Chociaż w ręce jeszcze tkwi
Lekko zwiędła róża…

A po nocy przychodzi dzień,
A po burzy spokój,
Nagle ptaki budzą mnie
Tłukąc się do okien
A po nocy przychodzi dzień,
A po burzy spokój,
Nagle ptaki budzą mnie
Tłukąc się do okien

Może dom z twojego tekstu nie ma gotyckich odrzwi, ale nastrój jest bardzo podobny. Szczególnie pasuje do pierwszej zwrotki.

Po prostu piękny tekst napisałeś, Odysie. Aż się człowiekowi ciepło na sercu robi.


Kluczniku

Dziękuję.
Miło cię widzieć na tekstowisku.
Słuszna linie ma nasza władza w kwestii komentowania.

odys: W drodze


Darmowa linia = dobra linia

odys

Słuszna linie ma nasza władza w kwestii komentowania.

Każda bezpłatna linia jest dobra.


Opis jak opis

Przybyłam. Przeczytałam. Skomentowałam.


Subskrybuj zawartość