(...)ynki

Uprzejmie donoszę, że dziś w kościelnym kalendarzu imieniny bardzo znane. Imieniny, czyli wspomnienie świętego, obchodzimy zwyczajowo w rocznicę jego śmierci. W Polsce wspomnienia świętych są hucznie obchodzone przez ich imienników i tradycyjnie pełnią funkcję podobną do obchodzonych w innych krajach Europy urodzin. Ten święty jednak, nie zwykłą popularnością swego imienia tego jest sławny.

Znacie? Znamy. To posłuchajcie.

Święty urodził się w znacznym mieście, tysiąc sto osiemdziesiąt lat temu. Na chrzcie dano mu Konstanty, lecz nie pod tym przecież imieniem go znamy. Chłopak był zdolny, a i rodzina nie byle jaka (oficerska), więc studia na stołecznej akademii, pod kierunkiem znanych uczonych, poszły mu nieźle. Rozkręcającą się karierę bibliotekarza i wykładowcy akademickiego przerwała skutecznie misja rozjemcza u sąsiadów, zlecona mu przez MSZ. Nim zabrał się na wysuniętą placówkę wraz ze starszym bratem, Michałem, nie tylko zapoznał się szczegółowo z wiedzą o kulturach, które miał godzić, ale nauczył się także ich języków: hebrajskiego i syryjskiego.

Powierzone zadanie zostało dobrze wypełnione, a nasz bohater, wraz z bratem, przesunięty na inny odcinek działań zagranicznych. Tu z pomocą przyszła znajomość języka matki, imigrantki z krajów rozwijających się. Język został wysiłkiem naszego świętego zaopatrzony w alfabet, oparty na znakach języka wiodącej w tej części świata kultury.

Działania naszego bohatera, oraz jego brata, odniosły znaczący sukces. W metropolii spotkały ich za to szykany, a wręcz prześladowania. Największe oburzenie wywołała kwestia alfabetyzacji prymitywnego języka, zamiast powszechnie uważanej za jedynie słuszny kierunek, edukacji rozwijających się narodów w językach dominujących na świecie.

Krytycy akcentowali, iż pozorna nobilitacja języka dzikich niesie szereg zagrożeń.
Przede wszystkim utrudnia im pełną integrację z rozwiniętymi społeczeństwami.
Dalej, zamiast ułatwiać, dodatkowo utrudnia czytelny przepływ najważniejszych informacji, o których nie wiadomo, czy podczas tłumaczenia nie ulegają przekłamaniom. A takim przekłamaniom winny jest tłumacz, czyli nasz bohater.
Wreszcie, posiadanie własnego alfabetu mogło dzikie ludy wbić w godną potępienia pychę, zagrażając wiodącej roli imperium.

Mimo kontrowersji dzieło Konstantego zyskało jednak aprobatę największych autorytetów epoki, a sam uczony dyplomata, oczyszczony z zarzutów.

Po tej epopei Konstanty postanowił wstąpić do zakonu, gdzie przyjął imię zakonne, pod którym znamy go do dziś. Nie nacieszył się zasłużonym odpoczynkiem, bowiem niebawem udał się na odpoczynek wieczny. 14 lutego 869 roku zmarł na ramionach brata, który wspólne dzieło kontynuował jeszcze przez szesnaście lat.

Pisząc te słowa używam jednak alfabetu innej wiodącej cywilizacji, nieco gorzej przystosowanego do słowiańskiej dzikiej mowy. Nie mam jednak wątpliwosci, że gdyby nie tak hucznie dziś fetowany patron, znacznie mniejsze szanse miałby na przetrwanie i język polski.

Pierwsze na świecie ruchome czcionki tamtego alfabetu zostały wykonane (i użyte w druku) ok. 1485 w mieście Krakowie. Dwadzieścia lat przed narodzeniem Mikołaja Reja.

PS. Patron nie ma nic wspólnego z dużo mniej znanym, na wpół mitycznym orędownikiem podczas ciężkich chorób, zwłaszcza nerwowych i epilepsji. Ten mało popularny święty z III wieku o którym wiadomo bardzo niewiele prócz tego, że wołano go Valentinus, słusznie popada w zapomnienie w XXI wieku, gdy zabobony i przesądy ostatecznie ustępują cywilizacji opartej na wiedzy.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Cyryl jak Cyryl, ale te jego Metody ;)

Tak nieco bardziej serio.
Dla mnie to są zdumiewająco sympatyczne postacie.
Szkoda, że siła rażenia w stosunku do np. takiego Św. Walentego nawet się nie umywa.

Dobranocnie pozdrawiam.


jako że mamy (kiedyś) mieć tutaj

drugą Irlandię to patronem trzeba zrobić św Patryka … zielone piwo :P


Docencie

U nas (katoli) Patryka fetujemy 17 marca.
Ale prawosławni świętują jego dzień za 3 dni (plus przesunięcie kalendarza).

Natomiast Polacy nie gęsich, lecz swoich patronów mają, z Patrykiem w konkury stawać mogących. Jeden z nich jest i moim patronem imieninowym.


ale zielone piwo

jest nie do przebicia


Odysie,

to je pikne. Jak ja lubię, kiedy ludzie się swą erudycją dzielą w taki sposób :)

A robiąc na chwilę dygresję komercyjną, te tam tynki udaly mi się w tym roku nadzwyczajnie i bez żadnych kolacji przy świecach, tylko normalnie, w ciągu dnia wystawny obiad rodzinny, dosyć pururu, lącznie z tym, że moje posagowe sztućce na stól wyjechaly i czyścilam je pracowicie jakąś pastą, wieczorem w pracy byl recital udany nadzwyczajnie, a potem imprezka z winem i jakimś stosem cukierków, co by bylo slodko tudzież kiczowato. :P

Docent – oh yeah. 17 marca to jest dzień, na który zawsze czekam. A latem mieszkalam w Skerries, gdzie ten caly Patryk na wyspę zlądowal i źli pogańscy Irlandczycy zjedli jego kozę...


Pino

большо́е спаси́бо, taki komplement, ach i och.
Wrodzona & nabyta prawdomówność każe mi jednak wyznać, że w tym przypadku erudycja sprowadzała się do wiedzy gdzie sprawdzić.

U mnie, jak widzisz szanowna Pino, wieczór cyrylynek upłynął zupełnie nieromantycznie: mianowicie siedziałem przed monitorem i klepałem w klawiaturkie.

Za to na zaprzyjaźnionym portalu mój tekst spotkał się z odzewem może nielicznym, ale jakże pełnym zrozumienia. ;) Było warto.


Subskrybuj zawartość