Pazurkiem, czyli bezalternatywność

Co jest przekleństwem polskiej przestrzeni publicznej?

Bezalternatywność.

Z jednej strony te same od kilkunastu lat gęby polityków z drugiej te same gęby publicystów, dziennikarzy i młodych, zdolnych reporterek.

Jak sobie to złożymy razem do kupy to wychodzi – Pudelek.

Człowiek otwiera rano oczy a tu Wildstein, Ziemkiewicz, Michnik, Czuchnowski, Czech, Rolicki, Lizut, Kolendo-Zalewska, Lis, Żakowski. Etc, etc…
Codziennie te same twarze, zdania, osobiste przekonania do których każdą tezę da się nagiąć i te same, banały & złote myśli.
Głównie środowiskowe porachunki oraz rytualne zaklinanie rzeczywistości z puentą aby dokopać staremu, dobrze znanemu przeciwnikowi z konkurencyjnej redakcji.
Ci sami w każdej gazecie, radiu & telewizorni. Na zmianę.

Z drugiej te same, bezalternatywne twarze polityków. Tusk, Kaczyński 1 i 2, Kwaśniewski ( dlaczego ciągle Paradowska pyta o wszystko Kwaśniewskiego ?), w TVN program o polityce zagranicznej – wiadomo ichni, własny, poseł o nazwisku Zalewski wytłumaczy, jak zinterpretować fakty aby następnego dnia takie dziennikarskie zero, jak Kuźniar z TVN24, potrafił to przerobić na bełkot dla pudelków-odbiorców. Aby ci wiedzieli, jak reagować zgodnie z odruchem Pawłowa.

I dla młodych, zdolnych dziennikarek, które kładą na biurkach swoich szefów, różnych redaktorów, wyciąg/prasówkę z mediów, z ostatnich 24h.
Oczywiście przepuszczone przez ich kurze rozumki.
Nie wiem skąd bierze się ta przysłowiowa kategoria polskiego dziennikarstwa ( młoda, zdolna reporterka) ale na pewno nie wymyślił jej Kaczmarek ze słynnego Studio 202.

Potem czytam sobie, że alternatywą dla obecnie funkcjonującego, zabetonowanego układu politycznego jest, no kto?
Ano pan Ujazdowski do spółki z panem Dutkiewiczem lub zgrany wszędzie biznesmen Piskorski. Wszyscy tak samo drętwi i pozbawieni pomysłów na zmiany polityczne, jak nie przymierzając red. Osiecki usiłujący napisać coś w poprawnej polszczyźnie w Salon24 albo Kolendo-Zalewska do spółki z Olejnikową usiłujące swoje pierdoły sprzedawać, jako analizy polskiej polityki..

Skąd się to bierze, że tak jest?
Że jakaś aktorska mitomanka Cugier-Kotka staje się obiektem zainteresowania różnych podobnych mitomanów z rynku medialno/politycznego?
Kopnął ją w dupę jakiś chuligan, czy nie kopnął?
A jeżeli kopnął, to czy był to kop polityczny, czy przypadkowy?

Przeskoczmy do innego przykładu.

Skąd wzięła się wielka awantura pomiędzy znaną blogerką Kataryną a najlepszą polską gazetą – Dziennikiem, a właściwie jego byłymi rednaczami?

Czy to jakiś spisek?
Czy może to jest jakaś przypadłość działania polskich mediów i polityków, wynikająca z odcięcia od wiedzy?

Stawiam na te drugie.
Bo np ja nie mogę ok godz. 11-12 kupić owego Dziennika w kiosku, warszawskim, na pętli Górczewska, a do mojego osiedlowego sklepiku przychodzi tylko jeden, a pani sklepowa odpowiada, że tak jej dystrybutor przydziela, tego pewnie ogłupione ważnym, światowymi sprawami redaktory naczelne nigdy nie wiedziały? Ani się o to nie pytały.

Otóż pieprzenie głupot przez Kaczyńskiego o niemieckich mediach, tak samo jak i sztucznie wykreowany spór pomiędzy Kataryną i Michalskim&Krasowskim wynika z obstawienia ich wszystkich przez różne pudelki które przerabiają rzeczywistość skrobiąc ją swoim pazurkiem.
A z ich głupoty wynika tylko to co, te różne gniewne panny & asystenci wykształceni na Wikipedii i googlach są w stanie położyć na biurkach swoich szefów.
I nic więcej.
Nic.

I dlatego, jak drewniany Ziobro zjada sobie obiad z pozbawionym znaczenia Dornem, to znaczy tylko tyle, że zjedli obiad.
A kiedy Sikorski twierdzi, że Patrioty w Polsce będą, to oznacza tylko, że zapłacimy za nie 2 razy więcej niż Korea Południowa. Bo Jankesi za kiwnięcie palcem w naszym kierunku, tak sobie każą zapłacić.
O tym różne gniewne pazurki nie wiedzą, bo i skąd a różne nasze tevałeny wolą milczeć i promować prawiących po redakcjach i studiach, oczywiste komunały Zalewskich, Kaliszów czy Cymańskich. Bo tylko ich widzą, tak jak pytane o blogosferę pudelki odpowiadały – Kataryna.
I nic więcej.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

My tu gadu gadu,

gdzie indziej pierdu pierdu, a tymczasem Dell sprzedał na Twitterze regenerowany złom komputerowy za 3 miliony USD.

Polska podróbka Twittera czyli Blip ma taką “popularność”, że posiadanie na nim ponad 300 obserwujących/czytelników oznacza ponoć bycie w “elicie”.

TXT ma ponad 300 obserwujących/czytelników na Twitterze (po wycięciu ponad 200 spamerów/trolli) zaledwie po pierwszych 4 tygodniach używania, dzięki zainwestowaniu jedynie kilkunastu godzin pracy jednego człowieka.

Ale elita na Twitterze zaczyna się powyżej 100.000 obserwujących/czytelników.

Dalej mam tłumaczyć o co biega i na czym polega różnica pomiędzy Blogosferą a Pierdolnikiem oraz co z tym zrobić, czy już kaman?


Eeee...

Idę se posłuchać kozackich pieśni.
Akurat nikogo w domu nie ma.

A co do Twittera..
Znowu ten sam świat.
Tylko po cholerę go promujesz?

To już lepiej, może, na S24 wdać się w jakąś napierdalankę?


Igło,

ileż razy będziem powtarzać, że prawdziwym polskim zaściankiem jest ta wielokrotnie opisywana warszafka, operująca na terenie o promieniu powiedzmy kursu taksówką za paręnaście zł spod Centralnego?

Promuję Twittera bo jest on dobrym przykładem wyjścia poza zaściankowe opłotki właśnie.

Może jak to samo napiszę po chińsku, będzie bardziej czytelne?

Już Ci to mówiłem wiele razy: za dużo pseudogazet i pseudotelewizji, nadawanych z owego zaścianka warszafki przyswajasz i świata poza tym nie widzisz – stąd złudne i mylne wrażenie bezalternatywności.

Każdemu monopolowi zależy na tym, by uchodzić za bezalternatywny.

Granica pomiędzy krytycznym obserwatorem a ofiarą medialnej perswazji jest cienka.

Oczywiście najwyższy stopień zaściankowego wtajemniczenia reprezentują tacy, którym się zdaje, że polska blogosfera zaczyna się na Azraelu i kończy na Katarynie (tu patrz pismaki z Dziennika i nie tylko), ewentualnie uzależnieni bywalcy takich miejsc jak S24 czy TXT lub dowolnej innej blogerskiej sekty.


To spojrzyj Serg

w lustro.
I co ?
Może widzisz, przypadkiem, jeszcze większe getto?
Co raz mniejszy salon może widzisz?

To dobrze widzisz.

Bo tu chodzi o znalezienie sposobu aby jakaś Olejnikowa nie uchodziła z dziennikarkę polityczną a jakiś Kuźniar był określony jako szczwacz a nie nagradzany jako dziennikarz.

Aż tyle.
I tyle.


Igło,

weź Ty może czasem nie tylko gadaj, ale też słuchaj – ze zrozumieniem, dodam, co?

O sposobie ja cały czas piszę, ale być może po chińsku, skoro mało kto kuma?

A może na ten towar (sposób) zwyczajnie nie ma popytu, co? No to trzeba ten popyt stworzyć. Tak jak w podręcznikach o tym stoi napisane, zresztą.


Ależ proszę bardzo

twórzmy.
Są niewątpliwie tacy co to czytają.
I potem z tego korzyść mają.

A ty łapę do ssania.
Pogadaj z Leskim.

Pudelki nie wiedzą kim jest a ci co rozdają karty już go prawie zaszczuli różnymi Kuźniarami.


No to spalić im te karty

albo butaprenem wysmarować, niech wtenczas spróbują dalej rozdawać ;)

Być może nie mamy kart, ale może mamy butapren?


Heh

Właśnie mi na tym całym twiterze przyszło, z Krytyki politycznej, że geje są jak carscy chłopi.
Jeszcze jeden pudelek, który myśli, że chłopów pańszczyźnianych było tylu co gejów w warszawce a dzień spędzali pijąc w karczmie gorzałkę.

Więc ja ci mówię, żebyś tak samo nie myślał jak ten pacan z Krytyki.
I dlatego ja piszę i mówię językiem z prowincji a nie po angielsku.


Drogi Igło!

Niech się Szanowny Pan na pana Sergiusza nie obraża. Może rozwiązaniem byłoby zastanowienie się co można skutecznie zrobić, by przeciwstawić się temu burdelowi w mediach i nie tylko. Ja właśnie jestem po tekście Magii i jakoś mi to koresponduje z tym o czym Panowie dyskutują.

Pozdrawiam


Panie Sergiuszu!

Ja nadal nie kumam do czego ten twiter służy. Dlaczego miałoby mi się lepiej żyć używając jego?

Pozdrawiam


Igła,

no widzisz, mało Ci sieczki pudelkowej z polskich gazet i polskiego telewizora, to jeszcze polskiej lewicy klubowej słuchasz. Nie dziwne, że alternatyw nie widzisz, jak Ci się chce czytać tylko po polsku, do tego prosto z zaścianka tej całej warszafki.

Dobre bo polskie? Akurat nie w tym temacie.


Tylko dziwnym trafem

rzuciło mnie nad Wkrę a nie do Ontario.

Mnie anglosaskie problemy niewiele wkurzają/interesują, no może takie, żeby od nich dobrą broń i technologię za ćwierć ceny kupić a nie to czy jeszcze Beckham jakąś pannę dmucha.


Panie Jerzy,

ten Twitter to akurat nie służy do lepszego życia, raczej do innych rzeczy, o których już trochę pisałem po polsku, ale większość materiału jest po angielsku, linkowana w kilkudziesięciu moich tweetach na http://twitter.com/tekstowisko – za dużo tego, żeby streszczać w jednym komentarzu.

Pozdrawiam.


Igła,

Tobie się język z geografią myli!


Już ci pisałem,

że kozackich pieśni słucham.
A że czub mam podcięty, to i lepiej mi wchodzą..

Ja żyję tu i teraz, na emigracje już za późno.


Aha

rzeczywistość masz jak na stole we wczorajszym wywiadzie Kataryny.
Z jednej strony zmanipulowany, świetnie opłacony dziennikarz biorący za dobrą monetę korporacyjne pierdoły o wolnych mediach, z drugiej inteligentną babkę, też z górnej półki, która mimo wszystko uwierzyła, że media patrzą na ręke politykom.
Tym samy, z którymi musiała prywatnie wchodzić w biznesy.
Usiłowała ich obejść.
Wtedy stworzono kolejną rolę, bo taki Michalski, mimo jego wad, też w coś wierzył, noto ozostał wpuszczony.

I tak dla różnych pacanów-pudelków-Kuźniarów podtrzymana legendę o wolnych mediach a z drugiej dla różnych pudelków-blogerów stworzono przestrzeń, że oni coś znaczą.

I tak zmanipulowano po raz kolejny przestrzeń publiczną stwarzając pozór wolności.
I jeżeli ty mi karzesz, w związku z tym iść sie uczyć angielskiego, to ja cię wysyłam do lustra bo mnie kolejne getto nie rajcuje.

Bo takim gettem sa np polecane przez ciebie blogi.
Ot frustraci, siedzący za okopami własnej eurydycji, jak w oblężonych stanicach.
Nikomu i niczemu nie służący, oprócz ich miłości własnej, zamknięci we własnym świecie i języku.
A czym on się różnią od pieprzącego, odciętego od zwykłego świata Kaczora lub karierowicza Nitrasa?
Niczym.

Jaka przestrzeń do dyskusji stwarzają?
Ano taką jak Cymański i Kolendo-Zalewska.


Nie chodzi o żadną emigrację,

jedynie o wyjście poza granice zaścianka warszafki. Dzięki temu, że jest Internet oraz cały obecny w necie świat komunikuje się po angielsku, nie trzeba emigrować fizycznie ani mentalnie, żeby zaatakować warszafkę skutecznie spoza jej terytorium wpływów. Kto ma uszy, niechaj kuma. Tym bardziej Wolny Kozak, prawda.


Igło,

odczep się od moich polecanych, to po pierwsze, a po drugie, zacznę do Ciebie pisać po chińsku i dopiero się doigrasz, zakuta kozacka… nooo… ;)


Jasne

właśnie jadę do Sochaczewa, tam przemówię do kuzynów po angielsku a za tydzień to samo zrobię w Kaliszu.

Na zdar.


Po jakiemu to "Na zdar"?

skoro mamy gadać tylko po polsku, co?

Angielski nie jest potrzebny, żeby się dogadać z kuzynem w Sochaczewie. Jest potrzebny, że znaleźć i dogadać się z ludźmi poza polskim grajdołkiem, który tak świetnie i dosadnie opisujesz. Zatrzymywanie się na opisie, nawet najcelniejszym, prowadzi tylko do frustracji, dopóki nie docierasz z takim opisem dalej niż do granic opisywanej rzeczywistości. To jest właśnie kręcenie się w kółko. Cóż z tego, że czasem efektowne?


Jasne

Jak ktoś cie przeczyta w Buenos Aires albo w Filadelfii to wiele zmieni.

Tak naprawdę, to ja nie potrzebuję tłumacza.
Mnie jest potrzebny rynek.
Bo narzędzia tez mam.

A rynku nie zamierzam budować z Olejnikową ( bo tę spotkasz właśnie w Bostonie na kolacji z takimi samymi jak ona ), bo ona jest tylko ofiarą zbiegu okoliczności chociaż nawet tego nie wie.


Owszem, zmieni

bo widzisz, mnie nie interesują zagraniczne odpowiedniki polskich dziennikarskich celebrytów (bo to przecież nie dziennikarze), więc pudło. Nie sztuka nie wierzyć, że poznanie ludzi z Bostonu, LA czy Londynu coś da, skoro się tego nie spróbowało. A następnie narzekać, że tkwimy w rzeczywistości bez alternatyw. Zawsze to powtarzam, że z góry i z daleka widać więcej. O ile się chce zobaczyć, prawda.


Ok

Oddaje ci pole.
Skoro wyznaczasz je dla polsko-polskich geszeftów w np Adelajdzie, to ciekaw jestem co z tego wyniknie?
Ja se robię swoje.


Igło,

mam wrażenie, że dalej nie kumasz, co ja mówię, znaczy tłumaczysz wspak. Nie szkodzi. Róbmy zatem swoje, prawda.

Pozdrów kuzynów :)


Ja wiem co ty mówisz

i trochę sie dziwię.
Bo tam, dokąd sam sie kierujesz siedzi już taki patafian jak Kobosko, rednacz Nusweeka, którego inteligentny, i mający trochę szacunku do siebie, czytelnik do ręki nie weźmie.
On właśnie stamtąd jest.

To ja już wolę zgubić z Michalskim, niż znaleźć z …

I jeszcze ci raz powtarzam, klucz leży w Sochaczewie.

Idę robić swoje.
Znaczy kolacje.


Drogi Igło!

Na prawdę ma Pan kłopot z rynkiem? To można rozwiązać. :)

Pozdrawiam


Hm,

chciałem skomentowac tekst, ale wciągnęła mie dyskusja wasza i zpaomniałem co chciałem skomentować:)

Więc najpierw komentuję dyskusję, znaczy jak dla mnie rację ma bardziej Sergiusz niż Igła, acz bardziej myślę jak Igła:)

No,a wracając do tekstu, to piękne jest to:

“Kopnął ją w dupę jakiś chuligan, czy nie kopnął?
A jeżeli kopnął, to czy był to kop polityczny, czy przypadkowy”

rozbroiło mnie to całkowicie:)

A i jeszcze jedno, czy aby ta bezalternatywność nie jest też esencją blogosfery (przynajmniej polskiej), bo wtsyd przyznac, ale blogi obce czytuję rzadko bardzo, znaczy niemieckie jedyniue mi się zdarzało.

I nie chodzi tu, że S24 czy TXT są nudne czy wtórne, bo szczerze mówiąc inne miejsca czy blogi jeszcze bardziej getta często przypominają.
I gadanie przekonanych z przekonanymi lub kiszenie się we własnym soeie.
Brak energi, brak życia, brak jakiegoś fermentu no
:)


Panie Grzesiu!

Jak za napisanie kilku słów prawdy dostaje się żółtą kartkę, to co się Pan dziwi, że ludzie się robią ostrożni i ferment znika?

A tekst swoją drogą niezły.

Pozdrawiam


Panie Jerzy,

prawde kazdy ma swoją i to stąd pewnie wynika:)

A brak fermentu, to moim zdaniem ma inne przyczyny, zresztą tego fermentu nie widzę i w innych miejscach internetu też.

A może znuzony/znudzony jestem?


Panie Grzesiu!

Pan ma swoją prawdę ja swoją. Tyle, że prawda nie leży po środku tylko tam gdzie leży i nie należy jej ruszać, jak mawiał Józef ksiądz, profesor Tischner.

Pan może nie dostrzegać związku pomiędzy zjawiskiem opisywanym przeze mnie, a tym na co Pan narzeka. Ja widzę.

Pozdrawiam


Subskrybuj zawartość