Warszawo ma...

Nie zamierzam się wpisywać w żadne partyjne porachunki pomiędzy nienawistnikami oszalałymi z powodu Kaczorów ani łże-Polakami odmawiającymi inaczej myślącym bycia Polakami.

Dla mnie Powstanie jest kwintesencją polskości. Tej durnej, dumnej, chmurnej & romantycznej.

Zamyka pewien obszar czasowy. Na dodatek schyłkowy.
Nie wiem, jak go nazwać?
Przecinkiem, czy memento?
W polskiej, naszej historii.
Coś się skończyło i zaczęło jednocześnie.

Można je (PW) krytykować albo czcić, świętować, (albo) można wspominać, nie wolno mu uwłaczać.
Szczególnie jego bezbronnym ofiarom, szwabskiego ludobójstwa i romantycznym porywom młodzieży i żołnierzy. Cierpieniu i ofierze ludności cywilnej.
Jeszcze raz przerobić decyzje wojskowo-polityczne Komendy Głównej Armii Krajowej, Rządu w Londynie.
Wszystko można.

Poniżej wkleję 2 (swoje) txty, stare ( z ’07r.) i chyba dobre?
Pierwszy będzie jakby z innej beczki. Ale to on otwiera ten punkt w historii.
Też sierpniowy, tyle że pięć lat wcześniejszy.( z ’39r.)
Dla mnie one się łączą, to były: początek i koniec końca dawnej Rzeczpospolitej, tej oddychającej jeszcze powietrzem w końskich chrapach chorągwi husarskich, petyhorskich,kazaczych, tatarskich czy ułańskich, pod komendą Wielkich Hetmanów: Tarnowskiego, Żółkiewskiego, Sahajdacznego, Chodkiewicza, Sobieskiego…
/W starych pamiętnikach wyczytałem, że na wojnę w ’39r szli jeszcze oficerowie z bułatami pamiętającymi tamte czasy/.
Ot, tak jak szli ich ojce, od zawsze.
Na wojnę, czy do powstania.
Ten świat już nie istnieje.
I już nie wróci.
Pozostaje pamięć.
Tej nie należy ruszaty.
———————————————————————————————————————————————
Przez cmentarz idę.....
polski, muzułmański, normalny cmentarz.
(Wcześniej tablicę nagrobną trzech zabitych w Powstaniu chłopaków z Parasola na rogu Ostroroga i Tatarskiej mijam, ze skinieniem głowy)
Przy ulicy Tatarskiej w Warszawie, cmentarz.
Idę (oni idą ze mną, słyszę jak cicho brzękają ostrogi).
Do grobu rotmistrza Aleksandra Jeljaszewicza, ostatniego dowódcy jazdy tatarskiej w Polsce. Idę ( rżenie koni słyszę, z daleka ale słyszę). Bo to cmentarz polsko – litewskich Tatarów jest – Lipków. Idę( skrzyp żurawi studziennych słyszę).
Trwa noc z 28 na 29 sierpnia 1939r. Pierwsza wściekła, burząca pokój w setkach tysięcy domów w Polsce noc, wielkiej wojennej mobilizacji. Idę ( świst koniuchów pędzących tabun po stepie słyszę). Idę ( płomyki lamp naftowych w tatarskich zaściankach Wileńszczyzny i Podlasia mi przyświecają). Idę.
A zaczęło się od pierwszej tatarskiej osady, w której Wielki Xiąże Litewski Witold pojmanych ordyńców osadził – Sorok Tatary ( czterdziestu Tatarów) dzisiaj dzielnicy Wilna w ostatnich latach XIV wieku. To od rodu jednego z nich, Ułana, wzięli nazwę nasi ułani.
Mieli służyć zbrojnie i konno Wielkim Książętom i Królom Polskim. Służyć Rzeczpospolitej. Za nadania ziemskie, wolność osobistą i wolność wyznania. Służyli i służą. W dzisiejszych granicach Polski nadal trwają dwa tatarskie zaścianki i meczety. W Kruszynianach i Bohonikach. Z nadania XVII wiecznego dla zasłużonych żołnierzów, przez króla Jana III Sobieskiego osadzonych z nadaniami ziemskimi na Podlasiu uczynione. Kiedy ostatnio byłem w Kruszynianach ino trzy rodziny tatarskie we wsi żyły. Nadal trwają tatarskie zaścianki na dzisiejszej Litwie i Białorusi.
W tę ciemną, letnią noc, przed 68 laty mobilizował się szwadron tatarski, pod buńczukiem w składzie 13 Pułku Ułanów Wileńskich z Nowej Wilejki, z Wileńskiej Brygady Kawalerii. Mobilizowała się cała Polska, pełna wiary w swoją moc i nadziei w sojusze. Potem rozjechana przez niemieckie i sowieckie kolumny. Broniąca się do ostatka i na koniec zdradzona przez łże-sojuszników.
Potem był tragiczny Wrzesień. Bili się Tatary z 13 Pułku Ułanów z niemieckimi czołgami pod Piotrkowem Trybunalskim. Dobrze się bili, płonęły dziesiątki szwabskich tanków podpalonych przez polskie przeciwpancerne boforsy i “prawosławne” 75tki. Z rozbitą Armią Prusy cofali się ku Wiśle. Zgodnie z tradycjami przodków przeprawili się przez nią wpław, płynąc za końskim ogonem. Bili się na przyczółku mostowym pod historycznymi Maciejowicami, resztki nadal w zwartym oddziale w GO “Polesie” gen. Kleeberga. Ukryli sztandar, nieodnaleziony do dzisiaj. Bili się potem w Armii Andersa i w oddziałach AK okręg Wilno i Nowogródek, bili się w Puszczy Kampinoskiej. Kładli głowę w Katyniu.
Tatary. Dobrzy żołnierze Rzeczpospolitej. Muzułmanie. Nasi współobywatele i towarzysze broni od 600 lat. Idę w tę mobilizacyjną noc przez polski, muzułmański cmentarz w Warszawie (i ten w Kruszynianach i Bohonikach i w Oszmianie i Sorok Tatarach) i jeszcze słyszę śpiew i rżenie koni, szczęk szabel słyszę, brzęk janczarów.
I jak mi kto na blogu napisze, że Polska tylko dla Polaków-katolików jest, to…
Idę.
Murzie Tatarowi ( z którym się pod Kleckiem i nie tylko, my Kazaki, ścinaliśmy a teraz wodę na szable polaliśmy ), blogerowi naszemu salonowemu, dedykuję w tę mobilizacyjną, sierpniową noc. Idzie tragiczna rocznica Września.
Oby nigdy więcej tragicznych rocznic…
Fragment większej całości, którą może kiedyś, gdzieś napiszę?nie napiszę, bo nie warto (..).
—————————————————————————————————————————————————
—————————————————————————————————————————————————

To stary text jest.
Dla mnie ważny.
I nic w nim nie zmieniam.
Bo i po co?
..........................................................................................................

Tramwajem jadę na wojnę

z pętli Górczewską jadę. Przejeżdżam obok wolskiej reduty Generała Sowińskiego a potem obok Cmentarza Bohaterów Warszawy.

Moje myśli są moja modlitwą.

Bo tej reduty bronił żołnierz, zawodowiec, który przybity bagnetami Moskali do armaty, tak już pozostał w mojej pamięci, a jego autograf (z odręcznym podpisem z 1828r) mam codzień przed oczami. On swojej przysięgi dotrzymał, placówki powierzonej nie opuścił, inwalida bez nogi, którą podczas szturmu Smoleńska w 1812r stracił. Ale jego ofiara nie poszła na marne. Dowódcy resztę wojsk z Warszawy wyprowadzili, do rzezi miasta nie dopuścili, znali swoje miejsce i czuli odpowiedzialność. Choć Powstanie (Listopadowe) przegrane już było.

Mam Visa w kieszeni, grubymi słowy strzelać będę, bo to osobisty tekst jest.

Tak, to osobisty tekst jest, bo to jedyne święto, które obchodzę, które mnie wzrusza i porusza. Jedyne, kiedy ja, stary chłop płaczę.

Bo w te święto jestem na Wojskowych Powązkach, tam płaczę. Bo w te święto niosłem dzieci na karku, jak były małe, coby pod pomnikiem Zgrupowania Kampinos i na grobie Rudego świeczkę zapaliły. Bo w te święto ( i nie tylko) słuchały opowieści, jak ich babka, jako mała dziewczynka, wisząc na płocie obserwowała, jak niemieckim kurwom leśni ( kampinoska wioska) głowy na pałę golili, za co pół wsi żandarmi spalili.
Drugi raz.
Pierwszy raz wieś paliła się we Wrześniu. Słuchają opowieści, jak ich cioteczna babka, 17letnia, ostatni list z Pawiaka przysłała, za ulotki wzięta, a mogiła jej nieznana do tej pory jest. Słuchają o kuzynie, który ze Zgrupowaniem Stołpeckim “Doliny” spod Naliboków, kilkaset kilometrów miedzy frontami się przedzierał, po to aby w masakrze, podczas szturmu lotniska na Bielanach zginąć. Słuchają o Wujku, który do Powstania poszedł w Zgrupowaniu Kampinos i ranny w nocnej bitwie z pociągiem pancernym został, na który to, zdrajca cały oddział wyprowadził. I wtedy trzeci raz ta kampinoska wioska się spaliła. Słuchają opowieści, jak ich prababka, żeby dzieci wykarmić, uciekając przed żandarmami, spod Zakroczymia, gdzie granica GG była, do Warszawy na plecach pół świniaka przyniosła na piechotę, 40 kilometrów. Słuchają, jak ich dziadek 3 lata w Prusach na roboty wywieziony tyrał. A jego ciotka, dziś 102 ( 103 teraz ) lata mająca razem z nim. I na bosaka w marcu ’45r do Warszawy wróciła. A minister Parys kazał jej świadków niewolniczej męki przedstawić.
Mimo że dokumenty miała, żeby jej 800 zl z niemieckiej łaski wypłacić. O drugim dziadku, który jako 14latek nie miał siły taczki przy kopaniu okopów dźwignąć, za co bykowcem był bity i o pradziadku, który najpierw z niemieckiego transportu uciekł a potem z sowieckiego. I o 2 babce, której kulturalny oficer z Hamburga, na kwaterze stojący od paru miesięcy, lalkę z rąk wyrwał, żeby swojej córce na gwiazdkę wysłać.
Mama wtedy na szkarlatynę chora, wahała się pomiędzy życiem i śmiercią, 10 lat miała ( mam nadzieję, że się spopieliła, ta lalka razem z cała tą szwabską rodziną, podczas alianckich nalotów). Ja tego szkopom nie daruję. Do końca moich dni. A to zwykłe rodziny były, wcale nie jakieś bohaterskie.

Ale czy moje dzieci i ich pokolenie też? One pokoju chcą i Europy.
Nie wojny.
I słuchać już nie za bardzo tych wspominek

Ale, jak jadę wzdłuż cmentarzy wolskich, to mi się dzwon Monter, z Parku Wolności odzywa i w uszach dzwoni. Fałszywie.(?)

Bo gen. Sowiński swoje życie na szali kładł i żołnierzów powierzonych, a nie całego bezbronnego, umęczonego miasta. Bo w Parku Wolności na marmurowej ścianie, kilka tysięcy nazwisk widnieje, a na Woli 50 tys. ludzi tylko w trzy dni wymordowano i spalono miotaczami (ognia) na podwórkach i w piwnicach. Ino popiół po nich pozostał. Potem dołączyło do nich kolejnych 150 tys Warszawiaków. Ale Monter i Bór, nie.

Bo on miał wszystkie dane wywiadu Armii Krajowej na stole. On i Bór-Komorowski, kawalerzysta. Co w przedwojennej armii szyderą było.
Być kawalerzystą.

Bo oni doskonale wiedzieli, czym skończyło się powstanie w ramach planu Burza we Wilnie i we Lwowie. Doskonale wiedzieli jaką cenę zapłaciła Sowietom i Niemcom 27 Wołyńska Dywizja AK, w lutym ’44 roku.

Oni to wiedzieli, bo wywiad Armii Krajowej, tak jak i teraz ( polski ) był najlepszy na świcie. Ale to oni karmili młodzież kłamstwami, że polskie dywizjony RAF wylądują na polowych lotniskach w Kampinosie, to oni myśleli, że Brygada Spadochronowa Sosabowskiego spadnie z nieba na pomoc Warszawie. To oni na kilka tygodni przed godziną “W” opróżnili magazyny (z) broni, wysyłając ją na wschód.

Młodzieży nie wysłali. Dlaczego?

Długo o tym rozmawiałem z szefem sztabu Okręgu Warszawskiego AK, Czyli PW. Dożywał swoich dni w moim rodzinnym miasteczku, po dziesięcioleciach emigracji.

Major dyplomowany Stanisław Weber – Chirurg.

Kończył rozmowę pytaniem – czy nie zginąłbyś za dom, za matkę, za Ojczyznę?

Pewnie, że tak, ale nie w beznadziei. (???)

To fataliści byli, nie stratedzy.

Zabili Stolicę.

Zabili Pokolenie, które miało objąć w Polsce władzę.

Otworzyli wrota komunie, a jej władza co najmniej, 10 lat dłużej, dzięki temu trwała.

Pozbawili Polskę jednej z 4 stolic.

Bo 4 były polskie stolice. LWÓW i WILNO sprzedali alianci Stalinowi w Teheranie. Polski wywiad to wiedział, Warszawę oddaliśmy sami na żer niemieckim i sowieckim sępom. Został tylko Kraków. Dlatego jest taki magiczny.

Czy Warszawa – obecnie miasto wyścigu szczurów, gierkowskich blokowisk i psich kup rozmazanych po trawnikach, jest ostoją polskiego ducha i magicznym miejscem, stolicą?

Śmiem wątpić.

Chwała Powstańcom Warszawy.

Oby nigdy więcej takiej ofiary.

P.S. Dwa ( trzy) lata temu gościliśmy w domu Powstańca. Walczył najpierw na Mokotowie a potem na Czerniakowie.

Na pożegnanie tak nam powiedział – we wrześniu przyszły nam na pomoc oddziały Zgrupowania Radosław, resztki Zośki, Parasola, Pięści, Czaty49 ze Starego Miasta.

- Panie, jakie tam piękne dziewczyny były, jacy oni uzbrojeni, pełne mundury ze Stawek
mieli. Po kilku dniach my i ludność baliśmy się ich bardziej od Niemców. Taki mógł zastrzelić człowieka i nawet nie splunął. Wojna z nich zwierzęta zrobiła. Nie wierz pan tym łzawym opowieściom o wspaniałej młodzieży. Nie warto.

Tak. Żadnych powstań więcej, z romantyczną młodzieżą przeciw czołgom. I ginącymi, bezbronnymi cywilami w piwnicach.

Nigdy.

...................................................................................

Jednak zmienię/dopiszę.

Dla takiej jednej pani z Ochoty, co lubi stare podwórka.

Jest taka miejscowość pod Warszawą – Michałowice, na trasie kolejki WKD
W trzecim dniu Powstania, z braku szans na powodzenie, dowództwo Ochoty postanowiło, że uzbrojeni powstańcy przedrą się do Śródmieścia, reszta, bez broni przedrze się do lasów skierniewickich, do mobilizujących się oddziałów AK
To byli chłopcy i dziewczęta z Parasola
Postanowili jechać kolejką WKD
Wysiedli w Regułach, miejscowa placówka AK ich ostrzegła, że szkopy szykują zasadzkę.
Uderzyli w kierunku Michałowic.
Praktycznie bezbronni.
Większość poległa w ogniu karabinów maszynowych.
Kilkudziesięciu wzięli do niewoli
Mniejszość się przebiła
Ci wzięci do niewoli zostali zamordowani w majątku Michałowice
Tam leżą.
Młodzi.
Jeden ocalał, ukryty w piecu chlebowym.
I opowiedział.
Stąd wiem.

I nie zapomnę.
I nie daruję.
———————————————————————————————-

Igła

Średnia ocena
(głosy: 5)

komentarze

Igło,

“Fragment większej całości, którą może kiedyś, gdzieś napiszę?nie napiszę, bo nie warto (..).”

Warto, warto, warto pisać takie teksty.

I młodzi słuchają i czytają.

Dzięki, oba przecież znam, ale kopią chyba jeszcze bardziej niż kiedyś.

Dzięki żę piszesz tak jak piszesz.


Panie Grzesiu..

Nie warto.
TVN24 kupić se warto.
I oglądać.


Panie Igło, gupoty pan gada

i tyle.


Igło, ja nie npiszę w tym

Igło,

ja nie npiszę w tym roku tekstu okolicznoścowego, ani nie wkleję starych.
Coś się zmieniło. Na naszych oczach powstaje Przedsiębiorstwo Powstanie.

Ludzie sztuki i i interesu dwoją się i troją, żeby zjeść kawałek tortu. Jedni komponują dzwonki do komórek, żeby Pałacyk Michla umilał życie abonentom sieci GSM, a inni zaczajają się na grube miliony z państwowej kasy aby stworzyć film w konwencji gry komputerowej (lepszy od Lary Croft, oczywiście), bo, jak argumentują, z innym do młodego pokolenia nie dotrą.

Nie podoba mi się to.

Pozdrawiam Ciebie, tę kobitę z Ochoty i chyba Banana, bo pamiętam, że jego tekst z okolic zeszłorocznej rocznicy mnie wzruszył...


Dobrze gadasz Merlocie

a ja se słucham naturlszczyków. I starych chórów.

Bo to jest pieśń zapomniałej chwały którą teraz celebryci, dziennikarze, politycy do rowu przydrożnego wrzucą.
Za parę złotych. jak wspomniałeś.


Igła

Można je (PW) krytykować albo czcić, świętować, (albo) można wspominać,
nie wolno mu uwłaczać.
Szczególnie jego bezbronnym ofiarom, szwabskiego ludobójstwa i romantycznym porywom młodzieży i żołnierzy. Cierpieniu i ofierze ludności cywilnej.

Otóż właśnie. Nie wolno Powstaniu uwłaczać.

Dziękuję.


Panie Igło

Ten pierwszy tekst przeczytałam po raz pierwszy. Ten drugi… sam Pan wie.

Nie wiem, co mam pisać. To strasznie trudne, bo i dotykające ludzi, których kiedyś znałam i kochałam. Ludzi, którzy nigdy nie zmyli z siebie smrodu kanałów; którym nigdy nie zagoiły się (wewnętrznie) oparzeliny po ogniu z miotacza.

Pisze Pan, że PW to moment, w którym coś się skończyło i coś się zaczęło.
Dla jednego z powstańców nic się nie zaczęło. Dla niego nawet 45 lat po powstaniu nic się nie zmieniło. Pamiętam go, staruszka Nieważne.


Każdy widzi, tak jak zapamietał

Pani Magio..

Mnie te nieszczęście ominęło, co nie znaczy, że nie pamiętam.
Bo to trauma narodowa jest.


@merlot

A ja napiszę. Właśnie dlatego, że jakieś kmioty próbują się podłączyć – i jeszcze dlatego, że skoro udało mi się w zeszłym roku, to może i w tym zdołam komuś coś w ten sposób dać. I dzięki za dobre slowo tak w ogóle.

A filmu (bo o “Hardkor 44” chodzi, jak sądzę) to jednak bym się nie czepiał. Patrząc co Bagiński zrobił z “Katedrą” Dukaja i z “Fallen art” – jestem spokojny. Skomlenia o dotacje też sobie nie przypominam – i Bagiński i Wajda byli nominowani do Oskara, a co do ich postawy jako twórców… Ech.


Teksty Igły

Dla mnie najlepsze jakie napisano w necie o Powstaniu.
Tak dobre, że odbierają chęć by pisać na ten temat, ale trza będzie. Merlot napisał o powstającym przemyśle, celebrytach itp. To jedna racja, a druga to błyszczenie nonkonformizmem negującym wartość walki. Też łatwo się dostać do mediów.
Poskakać po grobach. Miller, jakiś pajac ze Starachowic i gadacze pouczający innych na czym trza budować tożsamość narodową.
Machalica z Krytyki Politycznej, a będzie ich więcej.
Mit Powstania już jest. Trzeba go zacząć rozmontowywać.
Rok trwa 365 dni ( przeważnie) i jest masa czasu by snuć rozważania nad jego sensem, błędami. Cały pieprzony rok na ważenie racji.
Ludkowie, którzy wyjeżdżają z tym w przeddzień są w większości skurwysynami udającymi niezależność. Przypominam, że taka niezależność obowiązywała przez kilkadziesiąt lat.

Wspólny blog I & J


Panie Igło

Pisz pan może to ktoś przeczyta może ktoś zrozumie kropla skałę drąży.A jakiej twardośći to skała .Granit chyba albo bazalt.Bo granit ma wszystko w d..e a bazalt znowu dzieli sie na taki co mu sie zdaje że jakby on w Powstaniu to on by dopiero pokazał jedna butelka z benzyna trzy Tygrysy a szwaby wiały by na sam jego widok.A gdyby polec przyszło to z samej sceny śmierci najlepszy melodramat czy opera by sie nie powstydziły.A drugi bazlt to znowu taki że głupio bo przcież wiadomo ze Stalin i Hitler a przynajmniej oni to wiedza wiec o co chodzi.No wiec pisz pan panie Igło.


@Bananie

Film obejrzymy, to pogadamy.
Już jeden sukin-yn chciał nakręcić coś o Westerplatte.
Ale co do tego to mam wrażenie, że się nie mylisz?


@Jarecczak

Do kogo ta mowa?
Najlepsze?
Daj se chłopie spokój, kto to czyta?


Igła

Ja.

Masz tu do swojego Mitu Wizny i kpt. Reginisa taką ciekawostkę.
Znana piosenka “40-1” w wersji koncertowej z festiwalu rockowego w niemieckim Wacen

Wspólny blog I & J


Po 20 minutach

Smentarz, prochy żołnierzów oddano im oraz Warszawiakom.
I dobrze.
Niech nauka nie idzie w las.


Jarecczak

Dzięki, choć wolę wersję klasyczną.
Wprost nawiązującą do Mitu Westerplatte.
W doskonałej oprawie blogera Crosadenra


@Dreptak

Myślisz pan, ze choćby dla jedneho warto pisaty?


Panie Igło

Warto pisać nawet dla jednego albo i czort wie dla ilu.Ja pański tekst o powstaniu dałem do przeczytania jednj takiej co to i ładna i mądra i zalewajkę dobra z grzybami ugotuje ale naczytała sie za dużo GW i cosik jej to poszkodziło na swiata postrzeganie.I teraz jakaś taka znośniejsza nieco i nawet lać baby nie musiałem.Masz pan talent bo mało kto potrafi tak zeby od razu przemocy domowej samym dobrym słowem zapobiec.Pisz pan panie Igło pisz pan.:-)


Subskrybuj zawartość