Blogosfera czy Pierdolnik - zdecydujcie się ludzie!

Z całej dętej afery katarynkowej jest jeden spory pożytek, bo każdy (nie)przytomny dostał teraz czarno na białym dowód, czym się kończy romansowanie z mainstreamem.

Dziewczyna potrafiąca analizować i kojarzyć wątki, w tym odległe, mająca zadatki na solidnego dziennikarza śledczego, robiąca z siebie jednocześnie i naiwną sierotkę marysię, która nie zna się na ochronie prywatności i celebrity nowego typu, która niby tak zna się na mechanizmach skurwienia mainstreamu, ale też chętnie się w tym mainstreamie lansuje – to wybaczcie, za wiele na jeden raz. Są jakieś granice absurdu i łykania tak sprzecznych ze sobą spraw w jednej paczce.

Kto bierze to wszystko za dobrą monetę jest dla mnie zwykłym osłem lub baranem – do wyboru.

Ale mniejsza już z tym, bo zmierzam do czegoś innego.

Otóż chcę wam powiedzieć, drodzy blogerzy, że jeśli dacie się zamknąć w tym wirtualnym ringu przepychanek z miernotami mainstreamu, za których patrona (tych miernot) może od teraz robić ten frustrat i dziennikarska menda nosząca pseudonim Cezary Michalski, to będzie znaczyło, że ów frustrat miał rację, opisując was jako bandę anonimowych frustratów, pyszczącą po próżnicy na blogach.

Uważam, że skoro polski mainstream, choć sam w sobie miałki i szpetny, jest przeszkodą, której żadne media obywatelskie nie przeskoczą, bo nie mają ani kasy ani uprawnień ustawowych, to należy tę przeszkodę obejść bokiem.

Obejście takie musi polegać na tworzeniu sieci indywidualnych blogów i mikro-blogosfer, które przekroczą granice polskiego grajdołka.

Przekroczenie tych granic wymaga po pierwsze, pisania także po angielsku, po drugie, korzystania z grawitacji i siły nośnej globalnych mediów nowego typu, których przykładem jest Twitter.

Kto tego nie kuma, niech dalej pyszczy w swoim blogowym zaścianku, a kto kuma, niech działa!

Miłego weekendu, że tak powiem.



Wcześniejsze teksty z tego cyklu:

Twitter is YourBlogTube
Jak zbudować Wieżę Babel
Independent Citizens Media
Akademik czyli Alcatraz?
O złudzeniu wspólnoty
Kto ma uszy niechaj czyta
Klub pod szczęką
Gwoździe w bucie
Zmierzch blogów

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

He,he...

że tak zarechotam.

Wrednie.


-->sergiusz

Wypada mi się zgodzić. Anonimowy bloger udzielający wywiadów mediom wszelakim nie powinien być zdziwiony, że jakiś tabloid w końcu wystawi rachunek. Święta prawda. Anonimowy bloger łaszący się do mejnstrimu, odbierający od niego nagrody, a jednocześnie “krytykujący” jego wpadki też jest jakiś dziwny. Przynajmniej po mojemu. Zachowuje się jakby chciał się załapać, udowodnić że to jemu należny się posada; przez bloga do rejestrowanego zawodu. Ale czy ja bronię, prawda.

Pozdrawiam,


No bo Kataryna chciała byc i anonimowa i ważna

i opiniotwórcza, to nie za bardzo do pogodzenia było.
I do przewidzenia było, że dziennikarze ja wykorzystają.

pzdr


Igło,

a pewnie, ja też nie lubię ściemniania ;-)


Panie Referencie,

moim zdaniem nie tylko Kataryna wpadła we własne sidła, romansując z mainstreamem, ale także fanclub Kataryny przewrócił się o własne sznurówki. Ludzie to mają krótką pamięć, ale warto pamiętać, że intensywny romans zaczął się wkrótce po ogłoszonym przez fanclub bojkocie mainstreamu. Nie chodzi już o komizm samego bojkotu, ale o piruety zmiany stanowiska, do których zmusiła swój fanclub Kataryna, gdy poszła na wzajemne lans-wywiady w Dzienniku. Teraz są już zapętleni i odwracają kota ogonem, robiąc z niej męczennicę. To sprzedaż kitu na skalę przemysłową. Ja nie kupuję i dałem temu wyraz.


Grzesiu,

nie wiem, jakie miała intencje, ale z jej romansowania ludzie Dziennika mieli prawo wysnuć wniosek, że ona wręcz oczekuje takiej propozycji, jaką otrzymała. Tymczasem ona teraz pozuje na skrzywdzoną naiwną licealistkę, która nie wiedziała co robi. To jakaś kpina z publiki, moim zdaniem. Dlatego napisałem, że moim zdaniem trzeba być matołem, żeby się na to nabierać. A że Michalski i ta parka demaskatorów to obrzydliwe mendy? To swoją drogą. Tylko skąd zdziwienie?


Sergiuszu,

tylko z drugiej strony, może, fakt, nie ma się co dziwić, ale akcja “Dziennika’ budzi niesmak, zażenowanie i wkurza strasznie ta ich świętoszkowata, sliska obłuda i to całe udawanie w tej sprawie.

Więc większość blogerów jakos chciała te swoje emocje wypowiedzieć czy zdanie, nawet ci co przecież nigdy jakos Kataryny nie cyztali zbytnio ani w jej fanklubie nie byli.

Inna sprawa, że tej pozy męczeńskiej to ja nie trawię u polskich prawicowych blogerów co poniektórych.

Tyle że to nie zmienia faktu, że w sumie z przyjemnością metody “Dziennika” skrytykowałem.

pzdr


Grzesiu,

mam taką naturę od urodzenia, że chadzam sam, bez stada, i dlatego odróżniam rzeczy pierwotne i wtórne, w tym zdolność trzeźwej oceny sytuacji odróżniam od owczego pędu.

Nie bez powodu rzecz nazywam aferą katarynkową, bo odróżniam też przyczyny od skutków i nie umiem się nabierać na dmuchane dyrdymały.

U mnie każdy może liczyć na to, że bez politpoprawności powiem mu co myślę. Tak zrobiłem.

Robienie z afery katarynkowej jakiejś bitwy o anonimowość jest pomieszaniem z poplątaniem. Nie dla mnie ta zabawa w ganianego z, powtórzę to: mendami z mainstreamu.


Sergiusz,

Przepraszam, ze się wtrącę: a ten cały Twitter, o którym mowa w pogrubieniu, to nie jest owczy pęd?


@Hoku

nie, nie jest. Jakie pytanie, taka odpowiedź.

Inaczej: modę na Twittera oceniam jako zjawisko pozytywne ze względu na to, do czego Twitter służy i do czego jeszcze się przyda. W każdej modzie jest element owczego pędu, ale tutaj nie ma to znaczenia – wpływu na istotę sprawy.


Krasowski karmi trolle!

Czy on jest przytomny?

List otwarty do obrońców Kataryny

Nieźle wywija broniąc swoich ludzi. W końcu jest naczelnym. Nie zazdroszczę jednak tych piruetów, oj nie.

Panie szanowny, po pierwsze nie karmi się trolli, po drugie, nieładnie mieszać wszystko ze wszystkim.


-->sergiusz

Trochę racji to jednak Krasowski ma. Rzecz jednak nie w tym, że blogsfera jest głupia a papierzaki mądre, tylko że ludzie z którymi Krasowski ewentualnie mógłby porozmawiać nie rodzą się, prawda, na kamieniu. Wysoko poprzeczka. Problem jest w samym Krasowskim. A przy okazji naczelny zarabia pieniądze, robi ruch w interesie. Sprytne. Gnidowate, ale sprytne.


Panie Referencie,

teraz to raczej nie spryt, a ratowanie własnej dupy (pardą) – w końcu pismaki Dziennika ostro nakłamali przy okazji i Kataryna może z nimi pojechać jak ze szmatami teraz, gdyby chciała.

Trochę to wygląda jak ustawka, która paradoksalnie promuje zarówno Dziennik jak i Katarynę. Owszem, zapewne to tylko tak wyszło, ale wrażenie pozostaje.

Co do meritum z tekstu Krasowskiego – bez jaj, on się wczoraj urodził? Co to za gadka w ogóle, jakieś przemówienia do trolli? Bez sensu. Gonienie własnego ogona.


-->sergiusz

Mnie coraz bardziej zadziwia ten dziennikarski świat. Wielu narzeka na polityków, ale gdyby tak zbadać nasze gwiazdy dziennikarskie w swojej kategorii, to pewnie wyszłoby, że są mniej profesjonalni i etycznie bardziej zmurszali od polityków. Kim jest taki Michalski, Karnowski, że o cynglach z Gazownika nie wspomnę. Dno i trzy metry mułu. I to oni właśnie, Panie Sergiuszu, budują naszą rzeczywistość, bo przecież budują, i rację ma Krasowski, że także w zasadniczy sposób wpływają na kształt blogosfery (choćby poprzez informacje, polemiki itd.). Coś tu jest nie tak ;)


Sergiuszu

To ja, cholerka, odpadam jako anglojęzycznie niepiśmienny. Nadaję się tylko do Pierdolnika. :)

Pozdr.


Panie Referencie,

coś tu jest nie tak? delikatnie powiedziane!

Pan sobie poczyta rewelacje u tego co “robi w Palikocie”: Jak odwrócić dziennikarza?

Uffff….


Popisowcze,

nie pękaj! co Ty, 90 lat masz, czy co?

Uczyć się! Skoro znasz tak skomplikowany język jak polski, to z angielskim bez problemu, spoko!

Pierdolnik jest nuuuuuudnyyyy….. :-)


Sergiusz

Słuchaj Sergiej, może byś wreszcie raz a dobrze, przystępnymi potocznym językiem, wyjaśnił co to ten Twitter i na czym polega jego wyższość nad polskim rzekomo pierdolnikiem, bo ni kuta nie kumam, jako być może osioł lub baran(dzięki).

Krassowskie bydlę, pozorując ocenę trollstwa jako takiego, wyraźnie kieruje odium swego obrzydzenia wyłącznie wobec prawicowej jego części, zrównując ją finalnie z całą prawicową stroną blogerstwa. Na koniec zaś w znajomym michnikowskim stylu poniża polską blogosferę wobec obcych(znających DOBRZE jezyki prosłiłbym przy tej okazji o skonfrontowanie z obcojęzycznymi odpowiednikami salonu 24, by wyrazili swą opinię). Jeśli jednak Krassowski miałby rację w tym zakresie to też by mnie taki stan nie zdziwił, u nas bowiem toczy się w blogosferze walka na śmierć i życie, warunkowana poziomem konfliktu politycznego w realu, nijak nie odpowiadającemu realiom angielskim czy francuskim, do których to obszarów bydlę nawiązuje stawiając je nam za wzór.

“Obejście takie musi polegać na tworzeniu sieci indywidualnych blogów i mikro-blogosfer, które przekroczą granice polskiego grajdołka.”

A po kiego miałoby przekraczać, zwłaszcza wobec opisanego wyżej stanu – mamy się napierdalać z postkomuną po angielsku? Istotą polskiej blogosfery politycznej jest przecież walka z omnipotencją medialną realu, tego naszego prawdziwego pierdolnika.

Uprzedzająco proszę byś się nie dystansował wobec sfery politycznej, bo ona jest na rzeczy w portalach takich jak salon24 czy TXT, a jesli kto posiadł jezyk obcy w stopniu pozwalającym wyrażać mysli podobnie jak w ojczystym – niech se pierdoli na tym zasranym Twitterze co tam chce, gówno mnie to obchodzi.

“Przekroczenie tych granic wymaga po pierwsze, pisania także po angielsku, po drugie, korzystania z grawitacji i siły nośnej globalnych mediów nowego typu, których przykładem jest Twitter.”

Angielskim nie władam, a naszych poslkich spraw nie załatwimy jakimś jebanym Twitterem.

Pozdro


Ilustracja

http://www.bankfotek.pl/image/243498.jpeg


ja tak sobie myślę,.

że może jednak w tej całej awanturze o nic nie chodzi.
Bo jak czytam teksty Michalskiego, Karnowskiego czy (prawdziwe kuriozum to jest) Króla, to sobie myślę, że oni chyba internautów nie rozumieją zyupełnie i o internecie pojęcia nie mają.

Zresztą proszę się z tym tekstem zapoznać:

http://www.dziennik.pl/opinie/article385224/Idiotyczne_blogi_anonimowe.h...


Grzesiu,

przeczytałem i nie wiem co powiedzieć, prawda.

Próby racjonalizacji lekko zawodzą, no bo jak to wytłumaczyć? Czy Internet i blogosfera istnieje od zeszłego roku i niektórzy nie słyszeli o tej nowince? Czy też może nagła epidemia kretyństwa ogarnęła co niektórych? A może Sarkozy i jego mafia ich podpłacili, żeby wprowadzić Telecoms Package w postaci trzymającej Internautów za mordę? Aż się boję kolejne domysły tu wpisywać ;-)

Jedno jest pewne – te pismaki i komentatorzy są skończeni. W sensie to są od teraz jakimś cudem gadające dinozaury z minionej epoki. Kupa śmiechu póki co.

Marcin Król się skompromitował razem z resztą tej menażerii pismaków z mainstreamu. Czy on jest, przepraszam, stukniętym totalitarystą? Jaja niebywałe.


@osioł

nie gadam z leniami umysłowymi. Idź się doucz, doczytaj w Wikipedii i nie pyszcz mi tutaj, nadużywając łaciny, zrozumiano? Nie mam czasu udzielać darmowych korepetycji, zwłaszcza że zadajesz pytania, na które odpowiedzi masz pod nosem.


Wow. Łał.

aż oczy przecieram ze zdumienia: “Anonimowość pozwala ludziom na swobodę, która bywa niebezpieczna” (http://www.dziennik.pl/opinie/article385224/Idiotyczne_blogi_anonimowe.h...) – co to ma być? To już w ramach obchodów 4 czerwca?

Ten cytat też miodzio: “Oceniam to jako złe zwycięstwo demokracji, bo każdy idiota ma dzięki temu takie same prawa do wygłaszania swoich sądów jak wybitni myśliciele, publicyści, czy prawdziwi dziennikarze.”

I tylko się do Textowiczów Szanownych zwracam z pytaniem – gdzie można dostać listę wybitnych myślicieli, publicystów czy prawdziwych dziennikarzy?

Ech, w moich Chinach jest normalniej…


Publiczność przepraszam

Istotnie, łaciny nadużyłem, co najmniej o połowę ponad potrzebę wyrazu.
Zaznaczyć jednak pragnę iż sprowokował mnie ton wypowiedzi tego wątku, odnoszących się do samej Kataryny, widoczny dotychczas jedynie w opiniach zdeklarowanych jej wrogów. Jego przyczyn dopatrywałnym się w zmęczeniu przegadaniem tematu, takiej psychologicznej prawidłowości, objawiającej się zwykle zniecikerpliwieniem dryfującym w niechęć do bohatera afery, eksploatowanej ponad miarę w odczuciach obserwatorów.
Idzie mi otóż o to dostrzegalne przesuniecie oceny w kierunku “cha cha cha, chciała być sławna no to ma”, takiej przygany względem intencji i postawy głównej osoby dramatu. Mnie to razi. Ta pretensja o nieunikanie kontaktów inicjowanych wszak przez media, udzielanie wywiadów, wejście tym sposobem w główny nurt przekazu, interpretowane domyślnie jako brukające. To wszystko z lekką nutką zazdrości/zawiści, podkreślam – lekkim posmakiem, szanuję bowiem wypowiadających się tutaj, o brzydkie uczucia ich nie posądzając.
Umyka Wam Panowie taka mianowicie okoliczność, że rozgłos uzyskiwany przez Katarynę, korzystny jest dla nas wszystkich, internautów budujących piątą władzę, wrogo konkurencyjną wobec czwartej, sprzeniewierzonej, w opinii nas wszystkich chyba, swej zakładanej roli, zaprzedanej trzej pierwszym, w istocie z nimi tożsamej. Kataryna promuje naszą – jeszcze niszę, jako alternatywę wobec przekaziorów oficjalnych, i powinniśmy temu przyklaskiwać, nie zaś sarkać na jej domniemywane ambicje.
Sama pretensja o rozgłos osobisty też wydaje mi się nie na miejscu, to w końcu pragnienie jak najbardziej naturalne i nienaganne gdy realizowane etycznie, czy ktoś z Was np. sobie by tego odmówił? Ja na pewno nie(pomijając że mogę sobie tylko chcieć, bo do poziomu Kataryny cz Yassy mi daleko).
Tak że, posługując się gotowcem klasyka, proszę – odpierdolcie się od Kataryny.


Ta logika jest bardzo "logiczna" :)

A nawet, ośmielę się zauważyć, “ładnie skomponowana”.

Sergiuszu, zgadzam się z Twoją opinią o romansach z mainstreamem i lansach w mainstreamie. Opinia o przyjmowaniu wszystkiego za dobrą monetę, takoż z moją się pokrywa.

Po angielsku jednak nie będę pisać, bo Ameryki nie odkrywam. Ja tylko puzzle układam. Raz lepiej, raz gorzej. Po polsku.
Są całe rzesze blogerów piszących języku lengłydż. Ich własnym języku. Robią to lepiej niż ja. Czytam ich codziennie.

Nie rozumiem zaś idei und zasady działania Twittera. Co może trochę dziwić, przede wszystkim mnie samą.
Dziwi mnie to tym bardziej, bo wcale niedawno bez specjalnego wysiłku pojęłam (np.) ideę/teorię Elektrycznego Wszechświata. (Co, poniekąd, wyjaśniło moje dwóje z niektórych działów fizyki. A może astronomii? :) A tu proszę – taki prosty Twitter i wtopa. Niedobrze. :)

Trzym się.


Magio,

o Twitterze to ja będę pisał co jakiś czas w odcinkach for dummies, natomiast jak on działa i do czego to zmierza, to można się przekonać osobiście – zakładając konto i ustawiając sobie indywidualny Twitterowy radar na ciekawe źródła tamże obecne.

Odnośnie pisania językami – idea jest taka, żeby zamiast pisać po polsku to o czym już napisali po angielsku, pisać po angielsku to, co do tej pory można było przeczytać tylko po polsku – to tak w skrócie.

To bardzo prosta, moim zdaniem, recepta na obejście polskiego, szkoda gadać, mainstreamu.


Subskrybuj zawartość