Za górami, za lasami..

“Czy nasze pokolenie może coś zrobić, by zakończyć obecną wojnę plemienną?”

Taki temat na wypracowanie dostałem, gdy rezolutnie przywaliłem swojemu pokoleniu w grupie WiP porównaniem do stałych bywalców Loży Mapetów. Należało się, na otrzeźwienie, starym dziadkom, co nadal nie wiedzą, kiedy na scenie (młodzieżowej) miejsca ustąpić dzieciom, a wkrótce też wnukom. Żartobliwie, ale jednak trochę na serio.

Wracając do wypracowania. Nie wiem, czy to widać, ale tak sformułowane pytanie samo-ujawnia dwa kluczowe problemy, które siedzą w tle naszego tu spektaklu:

1. Niby wiemy, że jesteśmy już starszakami w tym przedszkolu, ale nadal nie chcemy, a także nie umiemy, wejść dobrze w tę rolę. Bo też wiek, te okolice 50-tki, jest dość dziwny. Niby jeszcze cały kosmos nas dzieli od 70-tki, albo, dałby Bóg, 80-tki, więc żadne z nas seniory, na razie, ale też jakoś już przestajemy nadążać, i fizycznie, i mentalnie, za współczesną młodzieżą. Dyskomfort, niezgoda, no trochę to zakręcone jest. Jak dzień, w którym dociera do Ciebie, że znowu trzeba wybrać się do optyka, po trochę mocniejsze okulary do czytania.

2. Dajemy sobie wmówić głupoty, wyssane z palca internetowego trolla, z czasem zalegalizowane przez tabloidy i inne takie, w których im większe przegięcia, tym temat lepiej żre — znaczy publika się grzeje do czerwoności i komentuje jak wściekła, w transie polemicznym, bo ten drugi w Internecie nie ma racji! A słupki klikalności i wyświetlenia reklam rosną, ku chwale… mamony.

Nie ma żadnej wojny plemiennej. Nie ma więc czego kończyć, ani na co pomstować. Nasze pokolenie? Czas, żeby “coś zrobić” był wtedy, gdy nasze dzieci szły do szkoły. Gdy zaczęły dorastać, było już w zasadzie pozamiatane. Okno możliwości wpływania na losy świata w sposób organiczny, a jednocześnie najbardziej skuteczny, się zamknęło. Teraz to sobie możemy najwyżej pożartować. Najlepiej z samych siebie.

Serio, nic niezwykłego się nie dzieje. Przeciwnie, jest do znudzenia zwyczajnie. Czasem tylko paru politycznych celebrytów wpada na genialny pomysł, żeby się ponaparzać na Twitterze, jak jakieś trolle anonimowe. Gazety i inne TV zacytują i już mamy wojnę plemienną. Reszta to pudło rezonansowe, które działa zawsze tak samo, bo jest puste w środku. Normalka. Dlatego bez jaj, bardzo proszę, z tą wojną. Nikomu nie życzę, ale prawdziwych wojen na tym świecie jest pod dostatkiem, jak ktoś nie może usiedzieć spokojnie 15 minut, w medialnej ciszy.

Poza tym, to jest czepianie się ludzi, że zachowują się tak, jak od początku świata zachowują się wszelkie zwierzęta stadne.

Mamy cywilizację, reklamy i Internety, ale żywioły są te same, pod spodem.

To dlatego sporty drużynowe budzą największe emocje. A Olimpiady, skoki narciarskie, czy jazda figurowa na lodzie — bez urazy, ale to tylko dla koneserów.

Mieszkałem jakiś czas temu rzut kamieniem od stadionu żużla w Gorzowie. Jak były zawody międzynarodowe, publika była zasadniczo słaba, a po zawodach szybko zapadała cisza nocna. Ludzie jacyś tacy zdezorientowani. Ale jak przyjechała Zielona Góra, o ja cię nie mogę! Co za jazda! Co za dym! Jaka publika! A po wszystkim, jakie awantury na ulicach, jeszcze przez parę godzin!

Moja teoria jest taka, że większość ludzi lepiej się czuje w sytuacjach dwu-biegunowych, których nieodłącznym składnikiem są jaskrawe przegięcia fan-klubowe i kibolskie.

Gdy brak takiej polaryzacji, prąd nie wie, gdzie płynąć, i nic nikogo nie kręci za bardzo. Ludzie tracą orientację, jakby. Ciągnie ludzi tam, gdzie bieguny energii są czytelnie ułożone w kosmicznej pustce. Naprzeciwko siebie, zazwyczaj.

Ja nie wiem, czy to źle, czy dobrze, ale też nie wiem, czy mam się podobnie dziwować i zwalczać, powiedzmy, prawa fizyki, na przykład grawitację? Można tego próbować, nikt nie broni, ale z wiadomym skutkiem.

Jeszcze coś. Nasze pokolenie nie jest w żaden sposób szczególne, ani lepsze, czy coś w tym rodzaju. Nasze osobiste historie to co prawda w części skutek naszych etycznych, kulturowych i życiowych wyborów, ale te wybory były możliwe, bo zwykłym fartem trafiliśmy na przełomowy czas historyczny.

Współczesna młodzież jest tak samo rewelacyjna jak rewelacyjni byliśmy my, te z górką 30 lat temu. Bo młodzież jest rewelacyjna z natury. I zawsze odpowiada na wyzwanie swoich historycznych czasów.

Jeśli nam się współczesna młodzież nie podoba, to oznaka zmurszenia naszych władz umysłowych, i tyle. Ratowanie ryby przed utonięciem jest głupie, niezależnie od okoliczności.

Co zatem możemy zrobić, tak w ogóle, w takim razie?

To spore wyzwanie, ale dostępne tylko w naszym wiekowym okienku. Uczyć się dystansu, uczyć się nowych rzeczy, niespiesznie. Nie wtrącać swojego zdania, gdy nikt nas o zdanie nie pyta, ale zrobić tak, żeby inni sami chcieli nas o zdanie pytać, bo tylko wtedy ci inni będą słuchać, a może i rozumieć, co chcemy powiedzieć.

Nie krytykuj, nie potępiaj, nie pouczaj. Takie przykazanie znalazłem kiedyś w jakiejś całkiem mądrej książeczce instruktażowej kolportowanej nielegalnie w pewnym network marketingu. W Warszawie, gdzie mieszkałem jakieś 22 lata temu.

Ludzie lubią słuchać opowieści, albo wręcz uwielbiają ich słuchać, zwłaszcza gdy siedzą w więzieniu. W tej (emerytów WiP) grupie większość wie, o czym mówię.

Snucie opowieści, dla rozrywki, a może i z pożytkiem, to jest chyba najlepszy pomysł, w naszym wiekowym okienku. Wymaga wyobraźni i cierpliwości, a także ufności, że czas zrobi za nas resztę, jak w przypadku dobrego wina, czy zegarka po pradziadku.

Jak to leciało? Z wdziękiem wyrzekając się rzeczy młodości?

Średnia ocena
(głosy: 2)

komentarze

>Sergiusz

Smęci Pan albo, bez urazy, mendzi. Młodzież jest przereklamowana i między nami mówiąc, głupia. Przy czym nie ma to nic wspólnego z wiekiem. Przykład. Ja byłem nad wyraz dojrzały i odpowiedzialny od wczesnych lat dziecięcych. Opiekunki w przedszkolu zostawiały mi klucze do sali i szły na cały dzień w kolejkę pod kiosk ruchu albo do fryzjera. A trzeba Panu wiedzieć, że w tym czasie przedszkole było w pełnej gotowości i ruchu – przyjmowano i towar do kuchni, i wizytowano sale, i podpisywano bieżące rachunki, i doglądano woźnego czy trzeźwy, o poderwaniu moich koleżanek i kolegów po porze leżakowania nie wspomnę. Tymczasem Yassa, jeleń w galopie, zdrowy byk dobrej zmiany, wzorcowy człowiek plus (+), jeden z nielicznych w tej szajce, co przeczytał coś więcej niż wytyczne prezesa (inna sprawa, że na tym się zatrzymał) – dalej młodzieżowcem. Gdyby mu Pan dał maszynę, jeździłby po tym całym żużlu jak rozbrykany źrebak, czyli junior. Innymi słowy, nie gasić ducha, tylko korzystać z talentów. Że też to ja muszę takie rzeczy Panu pisać...


Panie Dobry Referencie!

Hehe ;-)

Oczywiście, że smęcę i mendzę! Ten tekścik jest wszak pomyślany jako kij w mrowisko ospałego towarzystwa starych pierdzieli, co z jednej strony dalej udają młodzieżowców i noszą długie włosy, od niemal 40 lat, a z drugiej wybrzydzają, że młodzież jakaś taka głupia, apolityczna, podczas gdy w kraju gore! Prezes zarzyna demokrację! I dalej w tym stylu. No to ja zmajstrowałem trutkę/odtrutkę. Może zadziała. Bo po dobroci z tym zgredami nie idzie. Tutaj zamieszczam tylko jako ciekawostkę przyrodniczą, wypatrując ciągu dalszego, o którym nie omieszkam przynudzić, gdy/jeśli się pojawi :-)


Sergiuszu, nie bądź taki koncyliacyjny

Ani smęcisz, ani mendzisz…
Z całym szacunkiem, ale, albo pan Referent się nie zna, albo przemawia przez niego gorycz. Zresztą, nie dziwię się – okoliczności zmusiły pana Referenta do podskakiwania z młodymi 50+. A to nic przyjemnego – nie tak miało być.

Młodszą młodzież rzeczywiście mamy fantastyczną. Szczególnie płci przeciwnej. (Pomijam płeć w ujęciu gender, ta Stwórcy wybitnie nie wyszła)
Jedyne co w niej (młodszej młodzieży) razi, to nadmierna ekscytacja iphonem. Tu pewnie zaraz votum separatum zgłosi Merlin.
W tej sprawie trudno spodziewać się z jego strony jakiegokolwiek dystansu.
A i ja nie wykluczam, że jestem nieobiektywny, może drzemie we mnie ukryta zazdrość o iphona… W ujęciu klasycznym. Podświadomym…

Trudno, jak widać, mamy nie dwa, a trzy bieguny… trzeba nam z tym jakoś żyć.


Panie Referencie

Wyjaśniałem już kiedyś, ale powtórzę…

Moje zamiłowanie do szybkich maszyn nie bierze się z młodzieńczej nierozwagi, czy fanfaronady, a z przynależnego wiekowi rozsądku i wyrachowania – nie po to płacę na NFZ, by nie korzystać!
Frajerem nie jestem…


Yasso,

Jaki tam koncyliacyjny znowu! Zaś ja się tylko po swojemu przekomarzam z Panem Dobrym Referentem. Na dowód mogę za chwilę, uwaga, uwaga, zapytać, czy zepsuta dawno temu klamka aby na pewno naprawiona? Czy drzwi całe poszły do wymiany :-)

Nie żebym miał powód do narzekania, ale bycie tutejszym Dozorcą Parku nakłada jednak pewne ograniczenia na człowieka, za to na liście mailingowej kombatantów Ruchu WiP mogę sobie pyszczyć i wyzłośliwiać się bez ograniczeń ;-)


>Sergiusz

Klamkę kupiłem nową. Jest taka ładna, że w ogóle jej nie używamy, tylko kładziemy na miejscu telewizora (ołtarz) i patrzymy. Ale w ogóle nie jest powiedziane, że w końcu jej nie zamontuję... (Niech Pan da spokój, lepiej nie przypominać, nie ma gwarancji, że moja kochana i dobra żona tu nie zajrzy; w każdym razie drzwi stoją otworem).
Pozdrowienia
dobry referent
Zapomniałbym, żona jest kochana, dobra i piękna! Nawet bardzo piękna i przepraszam, że wczoraj nie kupiłem kwiata. Yassa mi tak doradził.


re: Za górami, za lasami..

Przekręcanie drogiego memu sercu nicka to gorzej niż nieodmienianie Sariusza. Ale zwalimy to na stetryczałość. Co do meritum zaś, przyjemność obcowania z innymi za pomocą klawiatury nie jest wprost związana z wiekiem tych obcowanych. Raczej ma coś wspólnego z wrodzoną, lub wyniesioną z domu rodzinnego bystrością i szeroko rozumianym poczuciem…

A co do WiPów, to znam jednego takiego, co był żyleta, a teraz jest sapiący exec.

No i na koniec: iphone rzecz nabyta, nie komentuję.


>Yassa

scroll

Tu pewnie zaraz votum separatum zgłosi Merlin.

Taaa… Merlin zgłosi. I pewnie jeszcze Robin Hood albo Król Artur.

A ja się zastanawiam, czy zamiast tego Wolskiego (Pan wie, kto to był TW Wolski!?, przypadek…) nie powinniście pchnąć Misiewicza. Niektórych wyborów personalnych po prostu nie można zrozumieć.


Panie Referencie,

Misiewicza nie chcemy spalić przedwcześnie. Jego czas nadejdzie niebawem.


Sergiuszu

Dozorca Parku nie ma najgorzej… Ma spore możliwości.
Jak kiedyś kierownik internatu, czy obecnie kierownik internetu;
tą klamką to dałeś do wiwatu…


E tam Merlocie, bez urazy

Merlot też brzmi ładnie, w każdym razie ładniej niż Sariusz z „i” zamiast „y”...


To się nazywa…

…pedanteria.
Odmieniać, czy nie odmieniać – oto jest pytanie!

A bez urazy – naturalnie. Przecież teraz robimy w jednej drużynie. Jestę prawakiem, jakbyś nie wiedział.


Ależ Panie Referencie

He… he… he… Robin jest debeściak

Tu nie ma się co wyzłośliwiać, ani zastanawiać...
Misiewicz jest z naszej wesołej kompaniji, a pan Wolski z PO, to powinno starczyć za całe tłumaczenie…


A jeśli tak się sprawy maja to serdecznie przepraszam

Wiecej sie to nie powtórzy Merlocie

Chociaż prawdę powiedziawszy, dużego wyboru nie ma;
precz z dyktaturą kobiet!, albo precz z kaczorem dyktatorem!
A to już tylko krok od anatidaefobii…;)


>Merlot vel Merlin

Misiewicz jest azbestowy. Nie płonie. Szkodzi w każdej postaci. Dać linię produkcyjną, sklonować, posłać wszędzie.


Ha ha

Chcesz mnie podstępnie namówić do przyznania Ci racji? Udało się. Zgoda ponad podziałami;-)


Ostrożnie...

Pan Referent jest dobry, a podstępny … Usiłuje wmanewrować w niezręczne sytuacje… Musisz uważać Merlinie.

Z kwiatami dla pani Referentowej też; ‘Yassa namówił”
A ja uważam, ze z kwiatów żaden pożytek.
Za wyjątkiem kalafiora.
Się ich nie zje.
Dlatego na świętego Walentego obdarowuję moja ukochaną Y. kilkoma dkg krwisto czerwonych serc… drobiowych.


>Yassa

Z tymi sercami koguta pomysł może i praktyczny, ale ryzykowny. Można przy okazji w łeb wyłapać, przepraszam.


No właśnie, jakby Pan był i widział...

Sercem w łeb, tak wyglądaja w moim domu walentynki.


Panowie,

ten merlin to całkiem poważne źwierzęcie. I do tego z kulturalnymi ludźmi się zdaje, jak widać.

Dobranoc Panom,
oddalam się, by pomyśleć nad tymi sercami. Może kacze byłyby bardziej w duchu epoki?


Kulturalni są najgorsi

Wenn ich Kultur hore, entsichere ich meine Browning.
Kulturalny, stary człowiek i może… wmanewrować w wysoce niezręczną sytuację


Ze sportu:

1. Norwegowie 18pkt. za Niemcami. To już ogromna strata…
2. Polacy mają do odrobienia 18 pkt. do Niemców. To niewielka strata…


Wiadomo; oddanym kibicem steruje serce, nie głowa

W trakcie ostrego łomotu Legii w LM, stołeczne autobusy zdobiły wielkie oklejki; Mistrz (Legia) wśród vice (Borussia, Real, Benfica)...
Nasi kibice, to czołówka światowa.


!

W Warszawie tylko Polonia!


Wiadoma rzecz, stolica. I każde słowo zbędne - Duma Warszawy!

Wprawdzie z Olimpią-Elbląg noga jej się powinęła, lecz odbije to sobie z Puszczą-Niepołomice…


re: Za górami, za lasami..

Duma Stolicy, Panie Yasso Kochany, Dumas Stolicy, mówiąc ściśle. Ważna jest gra, wyniki bywają różne. Niestety nie mamy szczęścia do prezesów. Powinien Pan to rozumieć.


Panie Referencie,

Kto nie ma, ten nie ma.


>Merlot

A konkretnie, kto ma, bo robię swoją czarną listę? ;)))


>D.R.

Ja mam, nawet gdyby było Was dwudziestu siedmiu!


Tomku!

To czy Saryusz (Sariusz) powinno być odmienne czy nie, zależy od tego, czy jest to nazwisko czy herb. Herby są nieodmieniane w nazwisku. Zatem wspominam Poraj Madeyską, myślę o Jastrzębiec Jerzewskiej czy Ciołek Maciejowskim. Herbów się nie odmienia w takich sytuacjach…

Pozdrawiam

Myślenie nie boli! (Chyba, że…)


Jerzy,

U Sariusza to nie jest herb, tylko tzw. zawołanie (okrzyk bojowy, czy cuś) i też się nie odmienia. Ale ja jestem estetą językowym i odmieniany Sariusz lepiej mi brzmi;-)


Tomku!

Jeśli robisz to świadomie, to nie ma sprawy.

Pozdrawiam

Myślenie nie boli! (Chyba, że…)


Subskrybuj zawartość