WOJNA! WOJNA! czyli widziane oczyma dziewięciolatki

To był niedzielny poranek. Na dworze siarczysty mróz wymalowywał na szybach przecudne wzory…
W domu ziąb, pomimo, że mama nahajcowała w piecu…
Moja rodzina była niezwykle tradycyjna: mama dbała o dom i o nas, tata pracował, a dwie grzeczne dziewczynki nie sprawiały rodzicom kłopotów. – Dziś nie idziemy do kościoła – powiedziała mama, a dziewczynki zdziwiły się, wszak historia ludzkości nie pamięta takich przypadków. Ale jak nie, to: – Tatusiu, TELERANEK!!! Nie oglądałyśmy tego programu ze względu na godzinowy konflikt z mszą dziecięcą.
Neptun czarno – biały, absolutny brak pilota, jeden kanał (drugi przy zamocowaniu specjalnej anteny), zawsze niezawodny… Ki diabeł!!!!

WOJNA!!! WOOOOOJNAAAAA!!! – krzyczała Alicja, sąsiadka biegnąca w koszuli, boso po śniegu, a za nią Pani Zosia – jej matka. Boże!!! Marek w wojsku.
Tatuś rzucił się do radia (tego, co go z mamą w nocy słuchali) i za chwilę było u nas pół wsi.
Kobiety płakały, mężczyźni, jak to oni – politykowali, a dzieci nawet nie ucieszyła dwutygodniowa przerwa od szkoły.
Kolejna próba włączenia telewizora… I wtedy go zobaczyłam.
Nie, nie miał ciemnych okularów jak teraz. Takie na pół twarzy, ale jasne szkła.
Mówił mocnym głosem, dobitnie.
Mężczyźni zamilkli, kobiety płakały, a dzieci z nimi…

W kościele jakaś kobieta śpiewała „ojczyznę wolną racz nam zwrócić Panie”…
W powtórce refrenu, już wszyscy wierni trzymając dłoń na sercu, drugą z V w górze.

A dzieci razem z nimi….

Średnia ocena
(głosy: 8)

komentarze

PS:

Dacie wiarę, że trzy razy pisałam ten tekst i za każdym razem traciłam wciskając GOTOWE...

Ale się zawzięłam. Odtwarzałam z głowy.
To moja pamiątka przecież...


Dorciu!

Dzięki za wspomnienie. No ja już wtedy miałem prawie 13 lat. Od marca ’82 musiałem już chodzić z legitymacją szkolną. ;)

Ja, 28 lat temu, wybrałem się do kościoła jak gdyby nigdy nic. Po prostu nikt w domu nie odpalił z rana żadnego odbiornika. Jedynie pamiętam, że zbudził mnie łopot wojskowego śmigłowca za oknem.
Po drodze do kościoła spotkałem koleżankę, córkę partyjnego bonzy, która powiedziała mi, że “nareszcie ich wszystkich zamknęli”. Potem, podczas mszy, wszystkiego się już dowiedziałem i, trzeba przyznać, ani trochę nie ucieszyła mnie perspektywa nieoczekiwanych ferii.
Z tych czasów mam wspomnienia jak najgorsze, głównie prywatne.

A dziś, 28 lat później byliśmy z Aliną w kinie na “Mikołajku”. :)

Ukłony!


Dorciu

Wzruszająca pamiątka.

Pozdrowienia.


Hm,

wspomnień nie zazdroszczę, acz pewnie lepiej tamten czas było przeżyć jako dziecko małe niż jako dorosły.

Chyba.

Ja wtedy jeszcze nie istniałem:)

Znaczy jeśli dobrze liczę to miałem 13 grudnia jakieś -7,5 miesiąca:)
Znaczy od półtora istniałem już jednak, ale jeszcze w tym świecie, którego Oskar Matzerath z “Blaszanego b ębenka” bardzo nie chciał opuścić, znaczy urodzić się nie chciał.

Ja nie wiem czy chciałem, bo szczegółów życia płodowego nie pamiętam:)

Ogołów też zresztą nie.

Bredzę, ale to wina lecha, którego nie lubię.
Piwa znaczy tego nie lubię.


Koziku,

Ja opisałam wierzchołek góry lodowej tylko…
Potem to już lawina …

Moja rodzina ucierpiała sporo, choć nikt z nas nigdy niczym szczególnym się nie wyróżniał...

Wujek Heniek, który pracował w Swidniku, gdzie WSZYSTKO się zaczęło, nie w Gdańsku, jak historia mówi: więc tenże wujek dostał pałą po głowie od milicjanta, może wujka Tadka nawet…
Henio do tej pory ma poprzestawiane w głowie…
Tadek wystąpił z milicji, też ma nierówno pod sufitem…
Marek w wojsku(alkoholik obecnie) ,Rysiek skoszarowany (znów bezrobotny), Waldek w szkółce w Dęblinie(wylali go za bibułę)...

Ech, chłopaki z tamtych czasów…
Szacunek dla Was ogromny.

I podziękowanie dla dzieci, które pomomo wszystko TU zostały…


Kozik:)

Z TĄ Alą?
Żoną znaczy się?


Gretchen

Dziękuję :)


Grześ :)

Oj Lech zły nie był :)))

A piwo – nie lubię także.

Czy dziecku lepiej – nie wiem. Kiedyś dziecko było głupie. Niczego się mu nie mówiło, nic nie tłumaczyło, co podejrzało lub podsłuchało – wiedziało w swoim małym rozumku…

Tak to wyglądało ogólnie…

A wspominać trzeba.
Głównie dla prawdy.
I żeby pamiętać.

Zdrówko :)


13 Grudnia szłam na dziewiątką do kościoła.

Dowiedziałam się o SW też w kościele.
Jakoś u nas nikt z rana nie włączał TV i radia.
Ja wróciłam do domu rodzice już wiedzieli.
Zawsze będę pamiętać ojca opartego o kredens, bardzo go bolał kręgosłup ( zmarł na nowotwór kręgosłupa), a mama z twarzą wtuloną w dłonie siedziała przy kuchennym stole.
Byłam już nastolatką, prawie dorosłą, więc już kumałam wszystko.

Pozdro.:D

Ps. A zima tego roku rzeczywiście była jakby za karę.Chyba piętnastego grudnia z koleżankami poszliśmy i obrzucałyśmy suki milicyjne śnieżkami. Wiem to kretyński bunt…ale wtedy tylko na to nas było stać.
Pamiętam też, że trzeba było mieć specjalne zezwolenie na użycie telefonu, przemieszczenie się z miasta do miasta….

Wspólny blog I & J


Alga

Ja nie rozumiałam niczego. Rodzice nie tłumaczyli kiedyś dzieciom.
Dopiero, jak chcieli, żeby nie wygadać, że Wolnej Europy słuchają – wtajemniczyli.
To wtedy stałam się dorosła.

A przepustki – owszem. Przez las dziadek robił nam kulig (czego się nie robi dla wnuków, nawet w stanie wojennym)

Spierdzielaliśmy zdrowo, bo nie dość, że bez pozwolenia, to jeszcze zakaz zgromadzeń był...


Dorciu

Musiałbym podobnie jak Grześ.:)

Wiesz, jakie dowcipy, na temat przyrostu naturalnego w tamtym czasie, później powstały.

Napiszę tylko, że wszystko wskazuje na to, iż jesteś rocznik mojej najstarszej siostry.

Pozdrawiam


-->wszystko wskazuje na to, iż jesteś rocznik mojej najstarszej

No tak! I chlapnęłam ile mam lat!

PS: pewnie stąd to siostrzane uczucie do Ciebie, brachu!
Całuski w czółko:)


No z mojego rocznika

to się pewien nauczyciel na studiach wyśmiewał, że jesteśmy owocem i efektem przerw w dostawach prądu:)

Acz ja jako ten urodzony w lipcu 1982 to nie, ale ci z jesieni i zimy to już bardziej;)

A swoją drogą nie wiedzieć czemu ale miałem wrażenie że partyzant taki poważny komentator i bloger to jakiś starszy jest:)

Bo ja to w sumie zachowuję się infantylnie jakbym miał 10 lat mniej:)


ja to w sumie zachowuję się infantylnie jakbym miał 10 lat mniej

Eeeeee, zaraz infantylnie!!!!

Ty odkryłeś tajemnicę wiecznej młodości!!!!

A partyzant, to pewnie przez nick starawo się kojarzy :)

A Ciebie też całuję w czółko, brachu :*


Tam na tym blogu

gdzie ostatnio byłaś, dostałaś przypuszczenie, co może być powodem niemożności skomentowania…

Grzesiu. Ja to jeszcze bym Tobie mógł buty czyścić.

Rocznik ’84. Ostatni taki rocznik…;)
Ale jest tu Pino(no i Ty) więc czuję w krwiobiegu to młode wino…


To Pino też młódź?

Tylko nie nazywajcie mnie Mamuśka, plissssssss….


Jaka mamuśka?

kochana, starsza siostrzyczka co najwyżej

kto mnie uczył stawiać pierwsze kroki?(rodzice zapracowani)
kto brał do kolejek?(nastolatka z małym dzieckiem budziła litość i była przepuszczana)
kto pozwalał uczyć geografii koleżanki z liceum?(miałem wtedy 5 lat, ale atlasem operowałem w tę i we w tę;))
kto w końcu przez to że druga siostra tylko 3 lata młodsza od tej starszej, dostawał największą taryfę ulgową?

Ty mi się Dorcia tylko dobrze kojarzysz zatem:)


Pino to w ogóle

jest chyba 88:)

Przynajmniej ciągle tę skinheadowską liczbę wszędzie wrzuca.

A młodych na TXT więcej bywa(ło): Jachoo przecież, Mida,kiedyś świetny Zetor, którego tekstów wkurwiających brak:)), Stian.


Zatem pięknie dziękuję,

ale miej tam na mnie braterskie oko w tym świecie wirtualnym.
Stara i głupia jestem czasami…

PS dzięki za tamto. Miałeś rację :)


Grześ

Ech, Pino, Pino…
Dobrze, że nie widzi, że ją obmawiamy :))

Tylko Midę znam.

Ale młodych lubię czytać. Można się nauczyć życia od Was :))


Pino

widzi wszystko:)

ja to już nie taki młody, ale w sumie prze zostatnie 3 lata głownie pracowałem z młodszymi od siebie, teraz to różnie, zależy od szkoły, bo na kursach to nauczam ludzi w różnym wieku:0

Ale w każdym, razie chciałem o tym, że bywało tak, że np. jak miałem przerwę między zajęciami w kolegium to często nie łaziłem do pokoju słuchać smęcących nauczycielami tylko zostawałem se pogadać se studentami.


-->zostawałem se pogadać se studentami

Stare belfry pewnie znienawidzilły Cię za to;)


nie wiem

co Grześ na to, ale ja już patrzę na ludzi ledwie 6-8 lat od siebie młodszych jakbym był tak z 15 od nich starszy

to co kiedyś dla człowieka było jakimś ekstremalnym zachowaniem, dla dzisiejszych nastolatków jest kaszką z mleczkiem

odkryłem za to lepsze strony bycia młodszym
nigdy nie sądziłem, że najlepiej, będzie mi się gadać tak zwyczajnie i o życiu z ludźmi po sześćdziesiątce na przykład

ostatnio nawet częściej, niż z rówieśnikami


Pewnie to kwestia wieku jest,

ale duszy, mentalności, spojrzenia na pewne sprawy…
A może zwykła mądrość?


Partyzancie,

u mnie to jest inny problem, znaczy ja nie lubię rozmów niekiedy ludźmi w swoim wieku, bo wszyscy mają przyziemne problemy i tematy: dom, praca, rodzina, ślub lub ewentualnie poważny zwiążek, kupno mieszkania, kredyt , praca itd itp.

ja za to jako cżłek zmęczony codziennością lubię gupie, niepoważne gadki, absurdalne, rozmowy długaśne o literaturze, kulturze, kłótnie na różne tamaty, dyskusje, formą zabawy itd

tzw. życiowe tematy mnie męczą często i w kompleksy wtedy wpadam i rozmyślać zaczynam i doła łapię.

Wolę uciekać przed tym i bredzić bez sensu:0

A z ludźmi po 60-tce fakt, może się gadać fajnie, bo oni często są już wolni.

Nie to co młodzi.

A osoby dużo młodsze fakt, inne są, acz też bardzo różne, pamiętam jak na jakims obozie językowym byłem, lat chyba 22 mając, to najlepiej gadało mi się z dwoma osobami 17-letnimi.

Acz teraz jak ucze chopaków w technikum, to nie widzę wspólnych tematów, widzę, że im odpierdala:) i tyle.

Ale może się zgramy jeszcze, obaczymy.


Partyzant, Grześ

Sto Lat, Panowie :))


Ale ja dziś nie mam urodzin przecież

z jakiej że to okazji niby?

Ale odwzajemniam zyczenia.


mogłabym dodać "i Pani"

Bo tak smęcimy, jakbyśmy tyle mieli :)))

Co nie przeszkadza złożyć życzen :))
Czego uczysz?


Dojcza:)

znaczy pieknego języka naszych sąsiadów zza odry:)


der Hund liegt under dejm Tisch

albo jakoś tak…
Panie Profesorze?


begraben, Dorciu

ten Hund…


Ależ ja pojęcia nie mam o Dojczu !!!

A to zdanie zapamiętałam z podstawówki, z kursu dwutygodniowego, feryjnego.

Pies leży pod stołem – miało być.

Prowokacja na Grzesia :)

Myślisz, że wiem, co to BEGRABEN?


PS: już wiem!!!!

zajrzałam do słownika :))

PS’: spać nie mogę...


Ano,

1 lipca 1988, Szpital Bielański, koniec komuny, świt nowego świata i w ogóle.


Wszystko jest OK.

begraben to tylko takie uszczegółowienie, jak on leży pod tym stołem, ten pies;-)


Merlot nawiązał pewnie do znanego

przysłowia “Da liegt der Hund begraben” (Tu jest pies pogrzebany)

A zdanie twoje Dorciu ma dwa błędy.

“Unter” nie “under” i “dem” nie “dejm” .

Wymawiamy zaś “de: m” (długie e), które prawie przechodzi właśnie w j, ale to nie może byc j pod żadnym pozorem:)


Pino :)

Sto Lat! Sto lat!
Za pół roku.

Ps: doliczyliśmy się z chłopakami, że mogłabym być Twoją matką....
Łomatko!
Zakaz używania słowa: Mamuśka!

Syna pięcioletniego mam!


Taka jestem lotna, jak te 4 stołowe :)

Google to fajna sprawa.

Gdyby wcześniej ich nie wymyślono, pewnie ja bym to zrobiła.
:))


To by były

komplikacje w szkole i w rodzinie :)

Mój Sobol jest rocznik 1961


Grześ :)

Profesjonalna analiza :)

PS: proszę o łagodny wymiar kary.
To było -dzieścia lat temu i tylko 2 tygodnie :)))

Ale teraz umiem je napisać bez błędu:

Der Hund liegt unter dem Tisch!!!!!


Pino:)

Oj, tak! Wylaliby mnie, tak jak koleżankę Ulę, którą chłopak zbrzuchacił.

Kiedyś za takie przypadłości wywalali ze szkoły, bo się jej dobre imię kalało.
Sama sobie nie kalała wylweając ciężarną...

Tylko ja nie wiem, kto to Sobol? Bo Google mi mówią:

KRONIKA WOJSKOWEGO KOLA LOWIECKIEGO NR 310 “SOBOL” 1961

Ale to nie o tego Sobola pewnie biega :)))


Nie,

moja mama to Sobol :P

A Małgosi ode mnie nie wylali, wręcz przeciwnie. Lekcje matematyki były przerywane, bo karmiła piersią.

hi hi


dorcia blee

w komentarzu do Pino

O matko! Nieeeee!

Tyś młoda bardzo i teraz, a co dopiero w takim ’88 roku. Roku mojego pierwszego świadomego oglądania telewizora.

Pamiętam jak dziś. Waldemar Legień i złoto w Seulu. Dżudo

Za życzenia piękne dzięki.

I wzajemnie. Niech się szczęści.


--->bo karmiła piersią.

Matematyka?????


LOL

Moja kompetencja językowa drastycznie się obniża…


Na dziś tyle.

Idę zalegnąć obok Chrapka.

Dobrutkiej!


Ja tylko tak nieśmiało,

po zapoznaniu się z Twoją wymianą serdeczności z Igorem, chciałem powiedzieć, że niedoczekanie Twoje, żebyś miała stąd zwiać.

Nie ma takiej opcji.

Możesz sobie pisać na dwa URL-e, jak już musisz.


Merlot

—->niedoczekanie Twoje, żebyś miała stąd zwiać.

Pewnie, że niedoczekanie moje!!!!

Żeby mi było jasne: TU JEST MÓJ BLOG!

Tam zostawiłam głównie dla komentarzy u ulubionych blogerów.

Miło mi zrobiłeś tym wpisem :))
Dzięki.


Subskrybuj zawartość