ja się czuję kompetentna głównie w temacie mielonki.
W Norwegii przez trzy tygodnie jedliśmy coś takiego: olej, siekana cebulka, mielonka i jakiś sos ze słoika, do tego ryż, makaron albo kasza.
Raz dostaliśmy od ludzi z kutra wielką rybę. Ugotowaliśmy ją bez niczego i zeżarliśmy ze łzami szczęścia w oczach.
A na sam koniec, już w Tromso, zdefraudowaliśmy parę słoików flaków, przeznaczonych dla następnej załogi.
Nie wspomnę o powrocie przez Szwecję. Na kilka lat znienawidziłam sardynki.
pozdrawiam turystycznie
Docencie,
ja się czuję kompetentna głównie w temacie mielonki.
W Norwegii przez trzy tygodnie jedliśmy coś takiego: olej, siekana cebulka, mielonka i jakiś sos ze słoika, do tego ryż, makaron albo kasza.
Raz dostaliśmy od ludzi z kutra wielką rybę. Ugotowaliśmy ją bez niczego i zeżarliśmy ze łzami szczęścia w oczach.
A na sam koniec, już w Tromso, zdefraudowaliśmy parę słoików flaków, przeznaczonych dla następnej załogi.
Nie wspomnę o powrocie przez Szwecję. Na kilka lat znienawidziłam sardynki.
pozdrawiam turystycznie