nie ma czego tak zazdrościć, proszę zwrócić uwagę na słowo pełniące funkcję interpunkcyjną w tym opisie wychowania. Przejść po linie nad przepaścią można na dwa sposoby: zostać profesjonalnym linoskoczkiem, co wymaga czasu i talentu, albo się napić. Mam wrażenie, że ja miałem ten fart, że Pan postawił przede mną najpierw lornetkę i meduzę raz, potem lornetkę i meduzę drugi raz, by na koniec dać mi solidnego kopa w tyłek, posyłając w tę pedagogiczną podróż. Zadziałało, ale jak Pan może przeczytać, nie obeszło się bez wrzasków i panicznego wymachiwania rękami.
Zaś prawicowości apropo, przypomina mi się taki film przez kogoś opowiedziany: komedia wojenna to była amerykańska i bohaterem był amerykański żołnierz, którego w dżungli przy karabinie maszynowym zostawili koledzy i zapomnieli o nim, a po drodze przydarzył sie pokój. Żołnierzowi wyrosła długa broda, wokół stanowiska piętrzyły się hałdy puszek po spamie, a on zgodnie z rozkazem otwierał co jakiś czas ogień do przelatującego samolotu. Że były to od dawna samoloty pasażerskie – biedak nie wiedział. Taka spiżowa konsekwencja i trwanie w nurcie życia niczym słup przez Heraklesa w twardy grunt wbity, wciąż strzelanie do dawnych celów wciąż ta samą amunicją – nie uważasz, Panie Grzesiu, że to jest właściwość i redaktora Z. oraz jemu podobnych, i Nadredaktora z drugiej strony? Brak poczucia humoru jest po prostu konsekwencją tej konsekwencji, bo poczucie humoru niekonsekwentne jest z natury.
Panie Grzesiu,
nie ma czego tak zazdrościć, proszę zwrócić uwagę na słowo pełniące funkcję interpunkcyjną w tym opisie wychowania. Przejść po linie nad przepaścią można na dwa sposoby: zostać profesjonalnym linoskoczkiem, co wymaga czasu i talentu, albo się napić. Mam wrażenie, że ja miałem ten fart, że Pan postawił przede mną najpierw lornetkę i meduzę raz, potem lornetkę i meduzę drugi raz, by na koniec dać mi solidnego kopa w tyłek, posyłając w tę pedagogiczną podróż. Zadziałało, ale jak Pan może przeczytać, nie obeszło się bez wrzasków i panicznego wymachiwania rękami.
Czczajnik -- 04.11.2008 - 10:38Zaś prawicowości apropo, przypomina mi się taki film przez kogoś opowiedziany: komedia wojenna to była amerykańska i bohaterem był amerykański żołnierz, którego w dżungli przy karabinie maszynowym zostawili koledzy i zapomnieli o nim, a po drodze przydarzył sie pokój. Żołnierzowi wyrosła długa broda, wokół stanowiska piętrzyły się hałdy puszek po spamie, a on zgodnie z rozkazem otwierał co jakiś czas ogień do przelatującego samolotu. Że były to od dawna samoloty pasażerskie – biedak nie wiedział. Taka spiżowa konsekwencja i trwanie w nurcie życia niczym słup przez Heraklesa w twardy grunt wbity, wciąż strzelanie do dawnych celów wciąż ta samą amunicją – nie uważasz, Panie Grzesiu, że to jest właściwość i redaktora Z. oraz jemu podobnych, i Nadredaktora z drugiej strony? Brak poczucia humoru jest po prostu konsekwencją tej konsekwencji, bo poczucie humoru niekonsekwentne jest z natury.