nikt nie mówi, że Polska ma siedzieć cicho, tylko wrzask nie jest najlepszym środkiem do załatwienia czegokoliwek, szczególnie wtedy kiedy nie dysponuje się żadnym innym argumentem.
Jest całe spektrum działań jakie w tej sytuacji można było podjąć – działań dyplomatycznych i politycznych – Kaczyński wybrał bezproduktywne z punktu widzenia rozwiązania konfliktu, ale niezwykle kosztowne dla naszego kraju, demonstracje, które czynią z nas pariasa międzynarodowej polityki.
Zdecydowanie przecenia Pan możliwości prezydenta Kaczyńskiego co do zmiany stanowiska zachodnich przywódców. Jego wpływ na nich jest praktycznie zerowy, a on sam traktowany jest jako polityk nieodpowiedzialny, który z jedynie wiadomych samemu sobie powodów, bez uzgodnienia z partnerami z Unii, stanął po stronie podpalacza.
Tak to oceniają.
Zachód pozwala sobie na bezczelność posiadania swojego własnego zdania, swojej własnej oceny konfliktu i nic nie wskazuje na to aby przyjął uprzedzenia Kaczyńskiego za własne.
Co do tych francuskich i europejskich strażaków, to czy się to Panu podoba, czy też nie, to właśnie oni a nie “pięciu prezydentów” gaszą pożar. Ci ostatni mogą go co najwyżej podsycać.
Pan widzi sens w działaniach Kaczyńskiego – ja ich nie widzę. Widzę histerię, chaos, nieodpowiedzialność, która wciąga nas w konflikt, który nas nie dotyczy, który degraduje pozycję Polski na arenie międzynarodowej, zaprzepaszcza dorobek wielu solidarnościowych rządów po 89 r., który na powrót, wbrew własnym intencjom, wypycha z Europy i wprowadza do szarej strefy świata postsowieckiego.
Patrzę na to z ciężkim sercem i coraz większą frustracją.
Pan Igła,
“W jaki sposób postępuje się z uzbrojonymi rebeliantami, którzy zdradzili swój kraj wezwali na pomoc obce wojsko?”
No to teraz zaczyna Pan mówić normalnie i grać w otwarte karty. Chodziło więc o ukaranie zbrojnych rebeliantów?
Tak samo jak rebeliantów z Czeczenii, Chorwacji czy Bośni? I tymi samymi metodami jak widać.
Problem w tym, że Osetyńcy nie zdradzili własnego kraju, bo Gruzja nie jest dla nich własnym krajem. Jest niebezpiecznym, budzącym strach sąsiadem, tak samo jak dla Gruzji takim sąsiadem jest Rosja.
Ani Panu, ani mnie, ani Kaczyńskiemu, rozstrzygać kto ma rację – czy ważniejsze są historyczne racje Gruzinów czy demograficzne i polityczne racje Osetyńców. Jest to po prostu konflikt, gdzie obie strony mają swoje racje. Kaukaz jest pełen takich zaplatanych zaszłości i rozwiązywanie ich za pomocą czołgów da jeden jedyny efekt – to, że region spłynie krwią.
Pan max.
No rzeczywiście przykre, ze prezydent Francji nie przewidział rajdu oddziałów gruzińskich i ośmielił się pływać jachtem. jeśli przestał nim pływać, na skutek akcji Sikorskiego, to Pan i inni macie najlepszy dowód na to, że można być skutecznym w działaniu bez narażania interesów własnego kraju.
I nic do tego nie ma wiara – w instytucje i cokolwiek innego.
Panowie
Panie odysie,
nikt nie mówi, że Polska ma siedzieć cicho, tylko wrzask nie jest najlepszym środkiem do załatwienia czegokoliwek, szczególnie wtedy kiedy nie dysponuje się żadnym innym argumentem.
Jest całe spektrum działań jakie w tej sytuacji można było podjąć – działań dyplomatycznych i politycznych – Kaczyński wybrał bezproduktywne z punktu widzenia rozwiązania konfliktu, ale niezwykle kosztowne dla naszego kraju, demonstracje, które czynią z nas pariasa międzynarodowej polityki.
Zdecydowanie przecenia Pan możliwości prezydenta Kaczyńskiego co do zmiany stanowiska zachodnich przywódców. Jego wpływ na nich jest praktycznie zerowy, a on sam traktowany jest jako polityk nieodpowiedzialny, który z jedynie wiadomych samemu sobie powodów, bez uzgodnienia z partnerami z Unii, stanął po stronie podpalacza.
Tak to oceniają.
Zachód pozwala sobie na bezczelność posiadania swojego własnego zdania, swojej własnej oceny konfliktu i nic nie wskazuje na to aby przyjął uprzedzenia Kaczyńskiego za własne.
Co do tych francuskich i europejskich strażaków, to czy się to Panu podoba, czy też nie, to właśnie oni a nie “pięciu prezydentów” gaszą pożar. Ci ostatni mogą go co najwyżej podsycać.
Pan widzi sens w działaniach Kaczyńskiego – ja ich nie widzę. Widzę histerię, chaos, nieodpowiedzialność, która wciąga nas w konflikt, który nas nie dotyczy, który degraduje pozycję Polski na arenie międzynarodowej, zaprzepaszcza dorobek wielu solidarnościowych rządów po 89 r., który na powrót, wbrew własnym intencjom, wypycha z Europy i wprowadza do szarej strefy świata postsowieckiego.
Patrzę na to z ciężkim sercem i coraz większą frustracją.
Pan Igła,
“W jaki sposób postępuje się z uzbrojonymi rebeliantami, którzy zdradzili swój kraj wezwali na pomoc obce wojsko?”
No to teraz zaczyna Pan mówić normalnie i grać w otwarte karty. Chodziło więc o ukaranie zbrojnych rebeliantów?
Tak samo jak rebeliantów z Czeczenii, Chorwacji czy Bośni? I tymi samymi metodami jak widać.
Problem w tym, że Osetyńcy nie zdradzili własnego kraju, bo Gruzja nie jest dla nich własnym krajem. Jest niebezpiecznym, budzącym strach sąsiadem, tak samo jak dla Gruzji takim sąsiadem jest Rosja.
Ani Panu, ani mnie, ani Kaczyńskiemu, rozstrzygać kto ma rację – czy ważniejsze są historyczne racje Gruzinów czy demograficzne i polityczne racje Osetyńców. Jest to po prostu konflikt, gdzie obie strony mają swoje racje. Kaukaz jest pełen takich zaplatanych zaszłości i rozwiązywanie ich za pomocą czołgów da jeden jedyny efekt – to, że region spłynie krwią.
Pan max.
No rzeczywiście przykre, ze prezydent Francji nie przewidział rajdu oddziałów gruzińskich i ośmielił się pływać jachtem. jeśli przestał nim pływać, na skutek akcji Sikorskiego, to Pan i inni macie najlepszy dowód na to, że można być skutecznym w działaniu bez narażania interesów własnego kraju.
I nic do tego nie ma wiara – w instytucje i cokolwiek innego.
Artur Kmieciak -- 13.08.2008 - 11:53