Po tym tekście – rozumiem więcej. Mam na myśli tekst sergiusza, nie Legutki. Potwierdza on doskonale istotę naszego niedawnego sporu.
Ale nie o tym chciałam powiedzieć.
Chciałam powiedzieć, że Legutko to kiepski filozof.
Jego tekst jest właściwie opisem własnego życiorysu. Wyłącznie własnego.
Wchodząc na poziom uogólnień Legutko myli podstawowe pojęcia – naturę ludzką ze skutkami indoktrynacji. Wiedzę o społeczeństwie czerpie z ograniczonego środowiska socjalistycznych karierowiczów – czyli nie rozróżnia PRLowskiej “nowej elity”, do której sam się zalicza i istniejącej elity (moralnej i intelektualnej), która wbrew temu co twierdzi Legutko przetrwała i czas wojny i PRL.
Ta postkaczyńska teza o braku polskich elit “naturalnych”, kontynuatorów elit przedwojennych, niosących bagaż tradycji i etosu – świetnie nadaje się do polityki, jaką uprawiało środowisko Legutki. Jednak w żadnym przypadku nie jest prawdą o Polakach.
Jest opisem sfabrykowanym na potrzeby określonego środowiska ( i Kaczyńscy i Legutko z tego środowiska pochodzą) – ponieważ usprawiedliwia działania polityczne tego środowiska, czyniąc zeń (właśnie według wzorców PRL) środowisko “nowej racji”.
Jest niczym innym jak kontynuacją i rozwinięciem myślenia Ziemkiewicza o polactwie – tyle tylko, ze przeniesionym na całe społeczeństwo – za wyjątkiem oczywiście piszącego i ludzi z nim związanych.
Nie jest to tekst filozofa.
Jest to tekst poilityka, zresztą nie najwyższych lotów.
To zabawne zderzenie Legutki “mantalność człowieka zniewolonego” i “ja” – człowiek, który zniewoleniu nie uległ.
Legutko jest kiepskim filozofem. Ale jest dobrym i wiernym reprezentantem poglądów swojego ugrupowania.
Kiepski filozof
Po tym tekście – rozumiem więcej. Mam na myśli tekst sergiusza, nie Legutki. Potwierdza on doskonale istotę naszego niedawnego sporu.
Ale nie o tym chciałam powiedzieć.
Chciałam powiedzieć, że Legutko to kiepski filozof.
Jego tekst jest właściwie opisem własnego życiorysu. Wyłącznie własnego.
Wchodząc na poziom uogólnień Legutko myli podstawowe pojęcia – naturę ludzką ze skutkami indoktrynacji. Wiedzę o społeczeństwie czerpie z ograniczonego środowiska socjalistycznych karierowiczów – czyli nie rozróżnia PRLowskiej “nowej elity”, do której sam się zalicza i istniejącej elity (moralnej i intelektualnej), która wbrew temu co twierdzi Legutko przetrwała i czas wojny i PRL.
Ta postkaczyńska teza o braku polskich elit “naturalnych”, kontynuatorów elit przedwojennych, niosących bagaż tradycji i etosu – świetnie nadaje się do polityki, jaką uprawiało środowisko Legutki. Jednak w żadnym przypadku nie jest prawdą o Polakach.
Jest opisem sfabrykowanym na potrzeby określonego środowiska ( i Kaczyńscy i Legutko z tego środowiska pochodzą) – ponieważ usprawiedliwia działania polityczne tego środowiska, czyniąc zeń (właśnie według wzorców PRL) środowisko “nowej racji”.
Jest niczym innym jak kontynuacją i rozwinięciem myślenia Ziemkiewicza o polactwie – tyle tylko, ze przeniesionym na całe społeczeństwo – za wyjątkiem oczywiście piszącego i ludzi z nim związanych.
Nie jest to tekst filozofa.
Jest to tekst poilityka, zresztą nie najwyższych lotów.
To zabawne zderzenie Legutki “mantalność człowieka zniewolonego” i “ja” – człowiek, który zniewoleniu nie uległ.
Legutko jest kiepskim filozofem. Ale jest dobrym i wiernym reprezentantem poglądów swojego ugrupowania.
RRK -- 25.03.2008 - 12:41