Pisanie historii


 

Stocznia Gdańska. Dwukolorowy napis oznajmiający, że rząd Platformy ją niszczy. Gromadka ludzi. Były premier przemawia do mikrofonu. Widać jeszcze rękaw zakonnika, trzymającego drugi mikrofon z ozdobnym napisem “TRWAM”. Natężony głos, niewielkie ale silnie błyszczące oczy mówcy.

Bronią stoczni. Niektórzy nie pierwszy raz. Mówca zwraca się bezpośrednio do przewodniczącego Komisji Europejskiej Jose Barroso, nazywając go prezydentem. Upadek stoczni położy się długim cieniem na stosunkach Unii i Polski. Bo stocznia to Polska. Obecny rząd jest przyczyną zagrożenia jej upadkiem. Ostatnie zaś przedłużenie terminu złożenia dokumentów określających zasady uzyskiwania przez okrętownictwo rentowności nie minister tego rządu a nasz prezydent uzyskał.

W tle słychać głosy aprobaty wypowiadane w szczególnie znaczących momentach. Wzmianka o rządzie kwitowana jest znanym skądinąd buczeniem. Historię dla siebie zawsze piszą te same osoby. Widać to i słychać.

A chodzi o to aby na Unii wymusić wyjątek. Nawet, jeżeli propozycje przedstawione przez potencjalnych nabywców stoczni opłacalności produkcji nie gwarantują, Komisja ma je przyjąć. Wprawdzie cały przemysł unijny, także państwowy, ma być według unijnego prawa rentowny. Nasze jednak stocznie – nie. Bo przecież ktoś, kto ma władzę, może wszystko. Może nie tylko prawo ale i historię “interpretować”. W Polsce mamy tego liczne przykłady. Zatem to, czego żądamy pozostaje całkowicie w gestii Komisji Europejskiej. I zależy od woli przewodniczącego Komisji Europejskiej.

Unia ma się ze strachu przed długim cieniem zgodzić na to, że zamiast budować naszą infrastrukturę, będziemy pokrywać straty powodowane przez historyków i polonistów zarządzających budową statków. Zasłużonych, politycznie sprawdzonych, zlustrowanych i wiernych. Dlatego stawianych na kluczowych stanowiskach bo świadomych tego, że zarządzając stocznią, zarządzają Polską. A Polska wtedy będzie miliardy rocznie do tego zarządzania dopłacać. Mając bowiem świadomość odpowiedzialności za kraj nie można się zajmować drobiazgami. Różnicami kursowymi na przykład. Sprzedając produkt za słabnącą walutę a komponenty kupując za rosnącą w siłę.

Miarą zaś starań jest liczba wyjazdów do Brukseli. Aby tam demonstrować widmo długiego cienia. Bo prywatyzacji stoczni nie zamierzał dokonywać żaden z lewicujących rządów, jakie dotąd nas trapiły. A ich przedstawiciele podróżowali do unijnej stolicy niezwykle intensywnie. Niektóre z tych rządów między kolejnymi wyjazdami dokonywały ponownej nacjonalizacji już sprywatyzowanych stoczni. Zwolennicy lewicujących opcji dokonywali publicznych zbiórek na ich ratowanie. Wszystko bez efektów.

Teraz już nawet związki zawodowe są za tym, żeby prywatyzować. Ba, starają się to przy pomocy gróźb wymóc. Bo twarde stanowisko Komisji Europejskiej nie daje już możliwości drenowania państwa. Istnieje więc może szansa, że się znajdzie ktoś, kto swój własny majątek zaryzykuje. On się będzie nadawał na kolejnego dawcę środków. Sam się ma poza tym bronić. Przed związkami zawodowymi przede wszystkim. Które wyraźnie nie zamierzają swojej przewodniej roli zaniechać.

A my jesteśmy świadkami powstawania historii. Zdumiewającej. Ale świadkowie są ostatnio często zaskakiwani przeszłością. Bo znowu ma być “jedynie słuszna“.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

@Stary

No właśnie – przecież to, co Pan napisał widać gołym okiem trzeba się poważnie napracować, żeby udawać, że jest inaczej.

Jak dla mnie, Jarosław Kaczyński w sprawie stoczni zachowuje się dokładnie tak samo jak zwykł swego czasu robić Andrzej Lepper. Jest to mniej więcej takie samo natężenie populizmu i cynicznego, partyjniackiego oportunizmu.

Ten koleś ma wszystko w dupie. Ma w dupie dobro tych robotników, tej stoczni, dobro Polski też ma w dupie – jedno co się dla niego liczy, to dowalić Platformie i znowu dorwać się do władzy. W tym celu jest gotowy zrealizować każdą intrygę, wypowiedzieć dowolną kwestię, poprzeć każdego kandydata – byle dawało to chwilową polityczną korzyść.

Wiadomo – kilku naszych tu kolegów i koleżanek na TXT powie, że wciąż gadam to samo, ale nasi kochani bracia nie pozwalają o sobie zapomnieć. Talent, psia jego mać, do psucia wszystkiego wokół to im Bozia dała…


Zbigniew

To tak jak z szafowaniem budżetem. Wszystko wytrzyma.


Subskrybuj zawartość