Estetyka


 

Rusza sezon polityczny. W mediach się już jawią sterowani odgórnie szydercy. Wyjazd premiera do Afganistanu był okazją do sfotografowania się w kuloodpornej kamizelce – pierwszy bon mot sezonu. Jestem przekonany, że teraz eksponenci PiSu będą go powtarzać czas jakiś, niezależnie od sytuacji. Łatwo sobie taki dialog wyobrazić: – czy prywatyzacja opieki medycznej w Polsce jest dobrym pomysłem? – A premier specjalnie jeździ do Afganistanu by się w kuloodpornej kamizelce prezentować.

Brutalność i głupota wypowiedzi nie jest wyłączną specjalnością polityków. Wczoraj słyszałem fragment festiwalu sopockiego. I oceny jurorów. Szczególnie pani prezentującej śmiało krzepkie i, obiektywnie rzecz biorąc, nienajgorsze nogi. Że wokalistka przerażała właśnie nogami. Rzekomo cienkimi i łamliwymi. Obiektywnie rzecz biorąc, znakomitymi. Jurorce ktoś powinien podpowiedzieć, że równolegle trzymane łydki lepiej się prezentują. Wokalistce nic nie trzeba podpowiadać, wyglądała znakomicie.

Ale jeszcze kilka lat przedtem był program w komercyjnej stacji. Nazywał się chyba “Idol”. Występująca tam jurorka, manierami i powierzchownością przypominająca osoby obarczane zwykle dbałością o higienę szpitalnych sanitariatów, nie przebierając w porównaniach miażdżyła miłość własną i samoocenę wystraszonych dzieciaków. Zwabionych do programu nadzieją na lepszy start życiowy. Na jej tle sopocka jurorka jawi się jako wzór powściągliwości i taktu.

Psucie publicznego dyskursu też nie jest specjalnością nam współczesnej polityki. Już na początku lat dziewięćdziesiątych słyszałem Barbarę Labudę twierdzącą, że do sejmu poszła aby tam “wypyskowywać” prawa kobiet. Potem się pojawiła pełna pychy postawa Ryszarda Kalisza. Kiedy na przykład obwieszczał, że prezydent Kwaśniewski wetuje podział administracyjny. Ma być wiele województw. Ma być głupio – wprost tak tego nie sformułował. Demonstrował za to proletariacki akcent i sposób wypowiadania nosowych końcówek. Oraz pełną jedynie słusznego namaszczenia mimikę. A potem triumfalizm Jerzego Wenderlicha, kiedy postkomuniści po raz drugi wygrali sejmowe wybory. Andrzej Lepper w tej sytuacji i Stanisław Łyżwiński byli już epigonami.

Na nowe wyżyny polityczną hucpę wyniosła ekipa czasu susłoidyzacji. Końcówkę tego nadal obserwujemy. Łączoną z flirtem nabożnych i ateistycznych przedstawicieli ludu pracującego miast i wsi. Oto PiS się już postkomunistyczną lewicą nie brzydzi. Jest bowiem w wieku prezydenckiej córki. Na razie płaci za to Antoni Macierewicz i Anna Fotyga. Ona bardziej – pozostaje całkowicie na lodzie. Potem zapłaci środowisko radiomaryjne. A PiS, strawiwszy już przystawki ma nową do żucia. Tak samo jak poprzednie paskudną i tak samo niestrawną.

Jeżeli sztuka wyprzedza politykę, to się należy spodziewać poprawy estetyki politycznych wypowiedzi. Ale to chyba po całkowitym upadku PiSu.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Dobre !!!

Dobre, bo polskie !!!

;-)


Zbigniew

Dzięki


Subskrybuj zawartość