“Towarzysze” sie flekujom

Na początek wyjaśnienie. Słowo towarzysz określało staropolski, wysoki stopień wojskowy. Przeniesione potem do PPSu jako tytuł stowarzyszeniowy podkreślało godność jego członków. O ile wiem także stąd trafiło do carskiej Rosji. Po wojnie zostało importowane z sowieckiego tłumaczenia, jako określenie członka kompartii. Musi być zatem pisane w cudzysłowie. Sie, bez “ę” i nosowa końcówka wymawiana na sposób prostacki jest nieodzownym uzupełnieniem słowa “towarzysz”. Tak, że tytuł tekstu nie jest dziełem przypadku.

Dotychczas zawsze w postkomunistycznych formacjach wybory były fasadą. Z góry było wiadomo kto kim zostanie a rzecz określał parytet zasług dla dalszego pomyślnego rozwoju. Zasługi ważył i przyznawał w sprawach zasług nigdy, przenigdy nieomylny komitet, nieformalny, złożony z najprzedniejszych. Od lat brylował tu Aleksander Kwaśniewski. Po wyborach “zaskoczony” elekt bredził coś o niespodziance, zapewniał o czymś, dziękował i lękliwie spoglądał na boki czy się aby ktoś w otoczeniu sprawiedliwych nie doszukuje w jego mowie podtekstów.

Miller był uczynił w tym wyłom. Nie tylko z Kwaśniewskim walczył ale wręcz publicznie ogłosił szorstką przyjaźń. Wylądował zatem na śmietniku. Wyłom jednak pozostał. Millerowcy, to zetemesowcy, absolwenci wieczorowych wumlów, zaocznych techników, ludzie o “wrodzonej” raczej inteligencji. Wychowani na podwórkach. Zwolennicy Kawaśniewskiego to zetespowcy, ludzie obyci, władający językami obcymi, rosyjskim głównie, światowcy. Wychowani w pałacach “odziedziczonych” po wypędzonej przez Niemców i Moskali burżuazji. Brylowali na organizowanych przez PRONy konkursach socjalistycznej filozofii, gdzie nieomylnie wyróżniali właściwe odpowiedzi spośród innych. Mieli “wyuczoną inteligencję“, gładką mowę, krawaty i giętkość charakteru obserwowaną teraz pośród wielu z nich, pozostających zresztą w różnych formacjach, także PiSie.

Kwaśniewski nie chwycił podstawowej prawdy. Pałacowe pochodzenie może być przydatne, kiedy się prowadzi do rewolucji lud. Ten bowiem karmazynów wielbi. Trzeba się tylko od swego “pałacowego” środowiska odciąć, przedstawić je jako zdrożne, zdradzieckie, reakcyjne. On nie tylko tego nie uczynił ale jeszcze dał upust swoim wyobrażeniom o pałacowym używaniu życia. Miller zaś przegrał, bo jedność ze swym ludem prezentując doprowadził do tego, że lud mu uwierzył. Po co ludowi ktoś taki jak on sam.

Teraz się więc za zgrzebnym Napieralskim czają byli “pałacowi” przeciwnicy Kwaśniewskiego, których charyzma Millera trzymała od władzy daleko. Oni się w stanowczym momencie ujawnią, kiedy posłuszny Grzegorz im grunt przygotuje. Kiedy więc zaprosi dinosaury do odnowionego SLD i kiedy wreszcie będzie światu można przedstawić mocną postać “pałacowca”. On odkryje jakąś kolejną szarą sieć, szyderczo wykaże zgniłą miękkość dotychczasowych elit, poprowadzi ogłupiały lud do zwycięstwa.

Tylko ten lud, cholera, coraz to mniej łatwowierny.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

.

.


Stary

Trza jeszcze rozdać im brzytwy i przysłać pare flaszek.
Niech się wykończą.


Tak około tematu,

dzisiaj ktos w sniadaniu w Trójce, któryś z dziennikarzy (nioe pamietam, kto, ale zawsze jak ktoś chętny se może odsłuchac audycję) stwierdził, że Olejniczak to nieudana i bardziej bezbarwna replika Kwaśniewskiego,bez charyzmy, a Napieralski to z kolei Millera.

Cos w tym chyba jest.

Pozdrówka


Magia

Tak, czy owak, zaczyna rozkładem zalatywać. Przepraszam za nieestetyczne skojarzenie ale każde inne by było niestosowne.


Igła

Po co? Lepiej popatrzeć na to, co leci. Radość dłuższa.


Grześ

Wcale nie koło tematu. Jak to Kopernik mówił? Zły pieniądz dobry wypiera. Tu się też sprawdza. To był niekłamany geniusz.


Subskrybuj zawartość