Post Poniedziałek

Magiczny poniedziałek ze swoim ładunkiem tajemniczej siły zdolnej człowieka wygnać z ciepłych piernatów, przyprawić o ból głowy w oczekiwaniu na spotkanie ze współpracownikami tudzież szefami oraz przygnieść perspektywą podobnych co najmniej czterech jeszcze dni, minął szczęśliwie.
Minął, ale zaowocował pewnikiem wieloma przemyśleniami, gdzie najczęściej czuć było żal za zakończonym łykendem, marazm, zniechęcenie, utyskiwanie na pogodę co to nie taka, podkreślanie, że korki, że dzieci, że obiad, że tak daleko do kolejnej arkadii na łonie rodziny, a może i przyjaciół.

Mnie miniony już poniedziałek dość dobrze się zaczął, przebiegł i zakończył. Ale nie o tym chciałem…

Chciałem tylko koleżeństwu TXT-owemu poddać jeden element otaczającej nas, głęboko w to wierzę, wszystkich rzeczywistości. Element, który w moim mniemaniu ma siłę, w szczęśliwym połączeniu z innymi podobnymi, zniwelować, zagłuszyć, unieważnić nawet to mocne, ponad siły człowieka, poniedziałkowe zaklęcie.

Otóż, moi drodzy, dostrzegłem wczoraj, po raz kolejny, gdyż zjawisko to powtarza się od pewnego czasu z regularnością właściwą tylko siłom natury. Dostrzegłem… klucz ptactwa zamorskiego podążającego prostą, niewidoczną linią wykreśloną na błękitnym niebie, z zachodu na wschód. No, może na północny wschód. Nie w tym rzecz.
Ptactwo jest z pewnością zamorskie, gdyż zdyscyplinowane i lata na dość wysokim poziomie. Nie zna na szczęście polskiego, gdyż niechybnie zostałoby zbałamucone przez miejscowe niebieskie ptaki i zaciągnięte na osłonecznione już i ciepłe murki, co to okalają wiejskie gospody i wyszynki. Pełno tam teraz gdaczących i czkających, którzy miast ćwiczyć się w lataniu, popijają okowitę zmęczeni nie bardzo wiadomo czym. Pewnie poniedziałkiem, he he. Ale nie o tym chciałem…

Tak mnie ten widok natchnął, żem pomyślał: miast poniedziałkowi się poddawać trza głowę częściej zadzierać i ptactwa zamorskiego szukać. Co jest takiego w tym widoku majestatycznie ciągnących i nieoglądających się za siebie dziobaków?
Ano, drodzy moi TXT-owcy, jest jedna rzecz, która wlewa w serce takiego obserwatora nieopisane ciepło, nadzieję i radość.
Przekonanie, że ci, tam w górze, pomimo wszystko, pomimo poniedziałku, chlapy, POPiSu, Zyzaka, IPN-u, KPN-u oraz innych nieskatalogowanych i nieprzeliczonych polskich plag… WRACAJĄ!!!!!!!!!!!!!!

I kończąc już mój przydługi, i zda się trochę rozwleczony wpis, życzę Wam jednego: zadzierajcie jak najczęściej głowy do góry, żeby się widokiem tych szczęśliwych wracających nasycić i natchnąć na następne poniedziałki, które niechybnie przed nami.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

A nie są to?

Przypadkiem?
Gęsi & kaczki wracające z Brukseli?


Na początek się czepnę:)

co to za pisanie “Postponiedziałek”?
To jak te potworki w stylu “euroland” czy “ekopralnia” czy cuś takiego:)
No nie po naszemu to.

A poważniej, to jak Gretchen zajrzy na TXT, to się pewnie ucieszy, że coś napisałeś.
:)
Nie żebym ja się nie cieszył.

A w ogóle wiosna idzie.


Rafał

Zgodnie z przewidywaniami Grzesia, ucieszyłam się bardzo. A nawet bardzo.

Poszłam z psem na Plac, patrzymy a tu takie wystają z trawy jakieś...

Wcześniej jeszcze wyszłam z pracy z Najlepszą Szefową, patrzymy a tu nawet jeszcze resztki światła dziennego…

Jeszcze wcześniej szłam do pracy, a tu się rozświeciło, że okulary wyjęłam..

Jeszcze trochę wcześniej obudziłam się, a za moim oknem rwetes, aż strach…

Jak tak dalej pójdzie, to trzeba będzie wreszcie przestać się martwić brakiem wiosny.


Gretchen Droga

Dawnośmy się nie widzieli :)

Brak wiosny ustąpił. Teraz jest wybuch, erupcja. Ale do nadmiaru jeszcze bardzo daleko.

Co słychać? Jak życie w Stolicy biegnie?

Pozdrawiam Cię serdecznie


Gretchen,

no ma się tę intuicję.
No.
Acz bynajmniej nie kobiecą.


Rafale

Właśnie – okropnie dawno :)

Brak wiosny ustąpił, więc można już chyba wiosny wypatrywać całkiem poważnie. Co jest dobre i należy się już wszystkim. Długo bez wiosny żyć się nie da, to sprawdzam na własnej skórze.
Całkiem mi już odbija, to znaczy wiesz, bardziej niż zazwyczaj. Skutki są opłakane przez jednych, a obśmiane przez innych. Jak to w życiu – każdy swoją wizję ma.

Stolica się trzyma. Stara Ochota w tym słońcu wygląda przepięknie.

Księżyc ogryziony zawisł nad moim oknem.

Odpozdrawiam jeszcze serdeczniej. O!


Grzesiu

Bardzo to nie musiałeś nadwyrężać tej swojej intuicji. :)

A jeszcze Ci powiem, że tytuł dla mnie jest grą słów. Bardzo zresztą i udaną, i cudnościową.

Pozdrówka :)


Grzesiu

Nie czepiaj się tytułu. Trochę przypadkowy. Sam wiesz czemu…


Ten ogryziony księżyc

to u mnie na wsi tak daje, że trzeba okna zasłaniać, żeby zasnąć.

To większe niż zazwyczaj “odbicie” to efekt braku wiosny czy właśnie ustępującego jej braku? Jest różnica ;)


Oczywiście, że jest

Ta różnica jest i jak jeszcze odczuwalna.

Myślę, że księżyc też się cieszy. Dlatego tak daje.

Jak zacznie tyć, to dopiero będzie.

:)


Gretchen

Nie wiesz przypadkiem co u imć Merlota? Coś też ubył z TXT.
A ja tak go lubię...


Rafale

Pan Merlot żyw, choć próbowałam go w niedzielę telefonicznie wykończyć.
Nie, żeby świadomie, ale dręczyłam go w sposób karygodny, co znosił cierpliwie i z godnością.

Nie On jeden ubył... Niestety…


Gretchen, ty pomolestuj Merlota, żeby wrócił

choć pokomentował czasem.
No.


Grzesiu

Pan Merlot w realu, nie jest taki znowu giętki jak w sieci. O ile ma do mnie cierpliwość, o tyle ma też skłonność do różnych innych tam. Na przykład pokrzykuje na mnie, wyzywa od lewaczek, traktuje jak blondynkę chwilami, i w ogóle się ze mnie wyśmiewa. :)

Czasami powie słowo miłe. I doceni.

I umówmy się, że te chwile są bezcenne, ale nie zapominajmy o głównym nurcie. :)

No.

hi hi


Hm,

czyli wredota z niego
A tak się sprytnie maskował.
No, no, czego człek się tu wieczorową porą dowie…

Pozdrówka.


Grzesiu :)

Nie zaraz wredota, i nie się maskował.

Ja próbuję swoje nieszczęście opisać, wobec Twoich oczekiwań. :)

Merlot jest niezwykłym człowiekiem, i kurka korzysta ze swojego wizerunku.

Żesz cholera.

Tak przy okazji: pozdrawiam Pana najserdeczniej Panie Merlot. Najserdeczniej.


Ale Merlot to jakoś wcześniej

podał tyły, zdaje mi się...


Hm, chyba zmęczony jestem,

bo tej drugiej linijki to nijak nie rozumiem.
No.
Swoją drogą jeszcze Troll by się odnalazł, no.
Dawniej przy każdej zadymie bywał albo po zadymie, a tera go wywiało.


Grzesiu

Zbierasz rozbite oddziały widzę...


E, nic nie zbieram,

no co ty.
Tak się zastanawiam tylko.
No.
A poza tym sam jestem na przerwie zasłużonej od blogowania i pisania:)

Nie widać?

Przecież me wszelkie ostatnie teksty to już takie schyłkowe są.
I nowych na razie ni będzie, ni poważnych ni o kulturze.
Tylko takie pitu-pitu:)

Chyba że jeden o edukacji się niedługo pojawi.
Ale myślę, że wątpię.


Gretchen

Jak będziesz miała okazję to pozdrów, proszę szanownego Merlota od druha Rafała.

A o jakim to nieszczęściu wspomniałaś?


Rafale

A było z tymi pozdrowieniami tak:

RafałB z txt prosi publicznie o przekazanie pozdrowień, więc sam rozumiesz, że przekazuję

23:13
Merlot
mnie?

23:13
Małgosia
nie, mnie tylko postanowiłam o tym napisać do Ciebie

23:14
Merlot
tzn. kogo pozdrawia pardą

23:14
Małgosia
luuuudzie!
Ciebie pozdrawia

23:14
Merlot
to co piszesz “mnie”?

23:14
Małgosia
bo się głupio pytasz czy Ciebie

23:15
Merlot
a, rozumiem. Mam syndrom Kłapouchego zapewne

23:15
Małgosia
każdemu się prawda może zdarzyć

———————————————————————————————————————————-

I jeszcze prosi, żeby Ci przekazać, że na pewno się na jakiejś zbiórce spotkacie, więc sam rozumiesz, że przekazuję :))

Naprawdę Was uwielbiam. Nie mogę się powstrzymać.


Gretchen

A na co on teraz zbiera?

;)


Rafał

Ty mnie nie denerwuj, co? :)

Ja jestem tylko przekaźnikiem. Jak sieć przekaźnikowa.

Więc nie wiem. :)))


Plotkarzom mówimy stanowcze

hi, hi!


Ktosiu od Merlota (gość)

Bo jak słowo daję... Żesz… Oby…

Żyć się wirtualnie nie da, no nie da się.

!


Plotkarze...

...tak bardzo łakną wiadomości, jakichkolwiek wiadomości, że aż zaczynają je sami tworzyć.

;)

Ktosiu przekaż Merlotowi, że smutno i głucho bez niego jest.
A jak będzie organizował jakąś zbiórkę, to oczywiście Rafał przyjdzie ze swoją puszką.


Druhu Rafale!


Druhu Merlocie

Zapodałeś nam ciężkie zadanie, nie ma co.

W ostatnim wersie jest jednak chyba błąd.
Ale kapujemy o co idzie.

Czuwaj!


Subskrybuj zawartość