Weekend z kinem skandynawskim/Odyseusz w Afganistanie ("Bracia" Susanne Bier) - Grzesia pomysł

Uczyli mnie kiedyś, że mity stanowią jakiś kamień węgielny, fundament naszej kultury. Że postacie, postawy, zdarzenia w nich opisane są archetypami, które nas samych kształtują podświadomie. Tak głęboko są w nas posadowione, że często postrzegamy świat przez pryzmat mitów zupełnie sobie z tego sprawy nie zdając.

Nie wiem czy duńska reżyserka Suzanne Bier miała tego świadomość kręcąc swój film „Bracia”, ale jest on niezwykle twórczą transkrypcją mitu o Odyseuszu. Mężczyzna – wojownik i podróżnik doświadczający niezwykłych przeżyć, kobieta – wierna i cierpliwa żona, trwająca w samotności na przekór zalotnikom. Całość wypada bardzo spójnie, świeżo i przekonująco. Nowość polega na tym, że najważniejsze okazuje się to, kim stał się Odyseusz po powrocie z wędrówki, co przeżył, co go zmieniło i w jaki sposób.

Współczesny Odyseusz mieszka w Kopenhadze, nazywa się Michael i jest oficerem, majorem duńskiej armii. Gra go Ulrich Thomsen, znany między innymi z głównych ról w „Festen” czy „Jabłka Adama”. Ma oczywiście piękną i kochającą żonę, a jakże. Penelopa nazywa się Sarah. Wychowują wspólnie dwie prześliczne córeczki. Jednym słowem idylla dostatniej, europejskiej rodziny, gdzie każdy jest szczęśliwy z zajmowanego przez siebie miejsca.

No, może niezupełnie. Michael ma młodszego brata, Jannika, który jest prawdziwą czarną owcą. W tej roli Nikolaj Lie Kaas, występujący także w „Rekonstrukcji” i „Jabłkach Adama”. Właśnie wychodzi z więzienia po odbyciu kary za napad i pobicie kasjerki. Starszy i stateczny brat prosi: Idź do niej i przeproś. Mam jej adres. Straciła przez ciebie dwa lata swojego życia. Po co to robi? Dlatego, że jest głęboko przekonany o potrzebie zadośćuczynienia za zawinione zachowanie, dlatego, że tak go wychowano. A naturalność i łatwość z jaką to mówi pokazuje też, że nigdy sam nie był w takiej sytuacji, nie odczuł tego na własnej skórze.

Michael właśnie staje się Odysem. Wyrusza z kontyngentem sił NATO do Afganistanu. Zdecydowanie, spokój i naturalność, z jaką tuż przed wyjazdem zwraca się do swoich żołnierzy ( nie spotka was nic, do czego nie byliście szkoleni ) świadczy o tym, że zupełnie nie zdaje sobie sprawy co go tam czeka. Nigdy nie był w takiej sytuacji…

Penelopa jest silna miłością do swojego męża. Oczywiście, gdzieś z tyłu głowy czai się niepokój, taki cień właściwie, który nie pozwala jednak zabronić mu wyjazdu. Zostaje sama, z córkami pod opieką teściów i, dość niespodziewanie, Jannika.

Wierzący w słuszność swojej misji Odyseusz, już po kilku dniach pobytu w Afganistanie, zostanie zestrzelony podczas lotu śmigłowcem. Kłęby dymu, eksplozja. W Kopenhadze wizyta dwóch milczących oficerów w domu Penelopy, rozpacz, łzy…
Od tej chwili akcja zacznie biec dwutorowo. Odyseusz nie zginął w katastrofie. Nieprzytomnego pojmali talibowie (nie zdradzam żadnego suspensu, proszę się nie niepokoić) i zamknęli w swoim górskim obozowisku. Odyseusz przekroczy tu wszelkie granice, jakie ukształtował w nim jego świat, jego europejska kultura. Spotkają go rzeczy stokroć gorsze od Polifema, od zwodniczego śpiewu syren czy od Scylli i Charybdy. W naszym świecie okrucieństwo już dawno przestało przybierać fantazyjne maski. Jest proste i siermiężne. Będziemy jako widzowie w tym uczestniczyć i poczujemy się jak uderzeni obuchem w głowę…

W Kopenhadze Jannik przyjmuje rolę zalotnika. Ale robi to bezwiednie, najpierw jest szczerze wstrząśnięty wiadomością o śmierci brata i jakby dorasta w przyspieszonym tempie. Zaczyna opiekować się bratową i jej córeczkami dotrzymując im zrazu towarzystwa a później pomagając w prowadzeniu domu. To piękne sceny, pełne dyskretnego ciepła i autentycznej troski, jesteśmy pewni, że Jannik ma zupełnie czyste intencje. Jednak z biegiem czasu zarówno mężczyzna jak i kobieta zaczynają odczuwać potrzebę wzajemnej bliskości. Penelopa jest rozdarta. Z jednej strony odczuwa brak mężczyzny u swego boku, z drugiej coś jej mówi, że Odyseusz żyj, że kiedyś wróci. Wszystkie te rozterki doskonale oddaje stonowana gra Connie Nielsen, bardzo urodziwej Dunki, która już zdążyła zrobić karierę za oceanem grając m.in. w „Gladiatorze”.

I nagle kolejny wstrząs. Odyseusz-Michael zostaje odbity z rąk talibów. Po kwarantannie w szpitalu polowym wraca do kraju. Radość całej rodziny i jego zagadkowy spokój, jakby odrętwienie. W tym miejscu mityczna opowieść zbliżała się zawsze do nieuchronnego końca. Duńska reżyserka pokusiła się o rozwinięcie historii i poprowadzenie jej krok dalej.

Odyseusz, kiedyś zrównoważony, spokojny, odpowiedzialny, teraz wybucha niekontrolowaną agresją. Ofiarą jego wściekłości i podejrzeń jest nie tylko zalotnik-Jannik, ale też Penelopa-Sarah. Agresja nie ma wytłumaczenia, Michael nie chce nikomu opowiadać o swoich przeżyciach. Jednocześnie to co w sobie nosi okazuje się być ciężarem ponad siły. Jest w pułapce, obsesyjnie powraca jak mantra jedno zdanie: Wiem tylko, że cię kocham, nic więcej… Rzeczywiście, miłość do żony była tym, co pozwoliło mu przetrwać i wrócić. Teraz zadaje sobie pytanie, czy było warto.

Film Suzanne Bier stawia bardzo mocno dwa pytania. Pierwsze brzmi: Czy w dobie permanentnego starcia cywilizacji, my ludzie Zachodu, jesteśmy przygotowani na zetknięcie się z zupełnie innym od naszego systemem wartości? Innymi słowy, czy mamy świadomość fundamentalnych różnic pomiędzy cywilizacjami np. w postrzeganiu życia ludzkiego, jego wartości, jego trwałości? Odpowiedź, jaką daje film, jest negatywna. Ale nie może być inna, gdyż tylko osobiste doświadczenie może dać taką wiedzę. Tony mądrych rozpraw, setki dzieł literackich, to wszystko czym dysponuje europejska kultura jest bezradne wobec zdecydowanego zakwestionowania fundamentalnych podstaw naszego humanistycznego dziedzictwa. Pokolenie pamiętające podobne barbarzyństwa sprzed 60 lat odeszło lub właśnie odchodzi. Szczepionka nie działa i wydaje się, że jesteśmy zupełnie bezradni…

Drugie pytanie, jakie stawia Bier swoim filmem, dotyczy relacji osobistych. Co może uratować związek dwojga ludzi, z których jeden przeszedł traumę niewyobrażalną dla drugiego? Innymi słowy, jak wyrazić swoje głębokie uczucie, które przecież ciągle jest, w sytuacji całkowicie granicznej?

Penelopa mówi swojemu Odyseuszowi: Jeżeli nie opowiesz mi tego, co przeżyłeś, nigdy już nas nie zobaczysz. W tym zdanie jest wiele miłości, bo miłość współweseli się z prawdą. Penelopa-Sarah tym samym mówi: Oto jestem, czekam gotowa przyjąć twoje wyznanie, które jest dla mnie najważniejsze na świecie. Proszę, wróć do mnie, abyśmy mogli dalej być razem.
Odyseusz zaczyna opowieść, wraca ponownie w ciemność swojej historii, by naprawdę powrócić do Penelopy. Daje jej możliwość współ-czucia a sam podejmuje próbę dalszego, udanego życia.

Może nawet skomplikowane relacje rodzinne i małżeńskie są w tym filmie ważniejsze od kwestii ogólnoludzkich. Takie wrażenie potęguje także sposób filmowania bohaterów: bardzo częste zbliżenia twarzy, długie ujęcia, które każą widzowi skupić się na oczach i ustach, zazwyczaj kręcone przy naturalnym oświetleniu. Reżyserka jest przecież „wyznawczynią” Dogmy i konsekwentnie realizuje jej postulaty.

Mit Odyseusza okazuje się zaskakująco aktualny. Szczególnie jeżeli postaramy się dostrzec skomplikowane relacje dwojga ludzi naznaczone dramatycznymi przeżyciami. „Bracia” Suzanne Bier z sukcesem to wykorzystują.

Średnia ocena
(głosy: 1)

komentarze

Rafał

Jakże pięknie piszesz o filmach!

Wolno mi rozum chodzi więc potrzebuję więcej czasu na senswony komentarz, ale poszukałam i znalazłam. Można sobie na nich popatrzeć...


Gre

Ale świetne fragmenty znalazłaś!

Dzięki! Fajnie tekst uzupełniają.

A z tymi filmami to przesadzasz…
Proszę, nie pompuj mego i tak rozdętego ego.

;)


Ho ho

Kupę czasu temu oglądałem.
Trzy chyba lata temu.
Najpierw widziałem “Jabłka Adama”, a gdy zobaczyłem w tym filmie braci, trochę chciało mi się śmiać. Skojarzenie. Ale potem ok.

Amerykanie szykują się do swojej wersji “Braci”.

...


Mad

Wcale się nie dziwię ;)
Jak sobie przypomnę, kogo grali bracia w “Jabłkach”...

Amerykańska wersja powiadasz.
Trochę się boję...

Pozdr


Rafał

Niech będzie, że przesadzam. Proszę bardzo :)

Komentarz merytoryczny:

Pomyślałam sobie, że to też może być historia odwróconych ról.

Bracia żyją zupełnie inaczej, wszystko wydaje się równiutko podzielone i ładnie uporządkowane, gdy tymczasem nadchodzi nowe.

Nowe dla każdego z nich. Dla każdego z nich nieznane.

Jakby wzajemnie dotykali fragmentów swoich światów.


Rafale

Czemu się obawiasz?
Jakby się przyrzeć ostatnie historie dramatyczne z Hollywoodu są naprawdę ciekawe.

Z “Braci” USA może wyjść naprawdę kawał ciekawego kina.

Np. jak coś takiego:

...


Mad

Pamiętam jakieś amerykańskie wersje bardzo dobrych europejskich filmów i miałem wrażenie spłaszczenia. Teraz nie pamiętam tytułów, ale może poszukam…

Dlatego się obawiam.
Ale, z drugiej strony, mogą wyciągnąć jakieś wątki na pierwszy plan i się zrobi całkiem ciekawy, nowy film.


Gretchen

Gretchen

Jakby wzajemnie dotykali fragmentów swoich światów.

No, to jest faktycznie fajny trop!
Z pewnością jest tak, że te wydarzenia mimo wszystko ich do siebie zbliżają. Rzeczywiście zaczynają się rozumieć, i może nawzajem doceniać.

Ten film jest przez to jednym z najciekawszych w ostatnich latach. Ma wiele wątków, wiele tropów i każdy z nich jest dobrze zarysowany. Każdy jest wiarygodny a o to trudno w filmie.


To już nie te czasy

Dziś kino jest zupełnie inne.
Nawet film fantastyczny rozgrywa się “tu i teraz”. Jego bohaterowie stają przy skomplikowanych problemach rzeczywistości, w których wybór jest niemal zawsze opowiedzeniem się po stronie mniejszego zła.

Najjaskrawszym przykładem i najnowszym jest oczywiście “Mroczny rycerz”, czy “Iron Man”.

A to przecież komercja. Taka wielka.

To wyobraź sobie kino niezależne.

Powiem ci, że z niecierpliwością czekam, aż Scorsese weźmie się za temat Ameryka wobec terroryzmu, przy jednoczesnym zaangażowaniu militarnym i wykorzystywaniem strachu przeciw narodowi. Zwłaszcza w świecie za Obamy.

Bo przecież nikt nie wierzy, że z nastaniem nowego prezydenta nagle zmienią się procedury, prawda.

I teraz ciekawe: “Bracia” wzbogaceni o to, o czym napisałem plus Scorsese…

...


Mad

Bitwa o Irak – no, to nie była wersja jakiegoś wcześniejszego scenariusza juz nakręconego przecież

Ale sam obraz wojny w iraku czy Afganistanie bezsprzecznie Amerykanie potrafią oddać, że aż ciary przechodzą.

Oglądałem niedawno “Królestwo” i “W sieci kłamstw”. Wymiękłem.


E, to ""grzesia pomysł"

możesz wyrzucić z tytułu, psuje całość:0

A tekstu jeszcze nie czytałem, ale czuję że będzie dobry, filmu nie znam niestety, zresztą z duńskiego kina to ja tylko Larsa von Triera kojarzę.

pzdr

P.S. Mój tekst za jakieś 2, 3 godziny będzie.

pzdr


Ale to Twój pomysł!

Czyż nie?


Rafale

Mam nadzieję, że nie opowiedziałeś wszystkiego , choć mam wrażenie, że tak ze 100% tego co istotne ;-)

Filmu jeszcze nie oglądałem, ale czeka na wolną chwilę nagrany w maszynie.
Po Twojej recenzji może ta chwila zostanie jakoś wcześniej wygospodarowana – może ze snu coś zabiorę ;-)

pozdrowienia

PS – acha, no i zgadzam się całkowicie z pierwszym zdaniem pierwszego komentarza Gretchen.

End Of Message


"Bitwa o Irak" to rekonstrukcja

Mnie natomiast chodzi o podejście Amerykanów do tematu.

...


Jacku

Uwierz, że to co ma zostać niedopowiedziane, zostało niedopowiedziane.
Choć zawsze czytanie tekstu o filmie przed jego obejrzeniem trochę zmienia naszą optykę. Ja od pewnego czasu lubię coś o danym filmie wcześniej przeczytać. Doszedłem do tego, że mi to nie przeszkadza w odbiorze a często bardziej mnie mobilizuje i później więcej widzę ;)

Poza tym to tylko moje słowa. Jak zaczniesz oglądać to wejdziesz w ich świat i moje słowa przestaną mieć znaczenie. To jest bardzo dobrze skręcony film. Trzyma się kupy od pierwszej do ostatniej minuty a aktorzy… po prostu nie można od nich oczu oderwać.

Wrażeń życzę ;)


Mad

Mnie natomiast chodzi o podejście Amerykanów do tematu.

Tak, tu pełna zgoda. Potrafią jak nikt przykuć widza do fotela jak opowiadają o konfliktach.


"Jabłka Adama"

mieszczą się w mojej prywatnej top 10.

Za to “Rekonstrukcja” była chyba jedynym wypadkiem, kiedy przejechałam się na skandynawskim kinie…

Ogromne brawa ode mnie za wątek, żadnej innej kinematografii tak nie kocham. :)

pozdrawiam i czekam na rozwój dyskusji


Pino

A ja się do “Rekonstrukcji” przekonałem.
Nawet myslałem czy by jej na warsztat nie wziąć ;)

Pozdr


Rafale

W tzw międzyczasie film obejrzałem.
Wcześniej pomyliłem się trochę co do procentów – te 100 zmienię na 90 ;-)

Ale film wart obejrzenia.

pozdrawiam

End Of Message


Rekonstrukcja bez cudzysłowu, Pino

Chodziło mi o rekonstrukcję wydarzeń.
Ale być może się rozminęliśmy.
Co ja godom, jakie może.

A w ogóle to…

...


Wiem,

ale w tekście Rafała jest na początku takie zdanie: W tej roli Nikolaj Lie Kaas, występujący także w „Rekonstrukcji” i „Jabłkach Adama”.

A te dwa filmy akurat oglądałam, więc się odniosłam. “Braci” jeszcze nie znam.

...


Rafale,

dopiero teraz przeczytałem.
na początku tradycyjnie zgodzę się z Gretchen i powiem, że pisac to ty umiesz, acz nie tylko filmach, no:)
Ale o filmach tyż.

Co do “Braci” recenzja zachęcająca, filmu nie znam (zresztą “jabłek Adama” też nie), trochę z opisu mi się skojarzył acz może niecelnie z niektórymi filmami o wojnie , szczególnie z tymi o Wietnamie i motywem powrotu ze świata zbrodni do normalnego i jakie to trudne jest.
Nie tak dawno klasycznego i genialnego “łowcę jeleni” oglądałem, kiedyś też trylogię Olivera Stone (choć ona już taka dobra nie jest).

Kurde, musze tych “Braci” obejrzeć, choć niestety muszę się przyznać, że filmów o wojnie czy nawet z wojną w tle jako ten pacyfista znany nie lubię za dużo oglądać.

A tak swoją drogą, jeszcze jendno skojarzenie filmowe: oglądałeś “życie ukryte w słowach” Isabel Coixet?
Jeden z najpiękniejszych filmów jakie znam…


Grześ

“Bracia” to nie jest taki stricte film wojenny. Wojna tam zajmuje mało miejsca, choć jest ważna.

Dla mnie to film o tym, co buduje relację w małżeństwie, w rodzinie. Tą relację buduje szczerość, i to szczerość do kości, jakby Gretchen powiedziała ;)

A “Życie ukryte w słowach”? Bardzo poruszający film też o wychodzeniu z głebokiej traumy. Bardzo mi się podobał.


Rafale,

w tzw. międzyczasie obejrzałem “Braci” i powiem ci, że jednak rozczarowanie, twoja recenzja zapowiadała i obiecywała więcej.obejrzałem obie wersje i o dziwo bardziej chwyciła mnie amerykańska.

a w ogóle chyba płytki jestem, bo głębokie filmy męczą mnie i nużą, ostatnio se oglądam almodovara stare filmy z lat 80-tych (“pośród ciemności” np.) i to jest to:)

Przy okazji, jak się kiedyś tu pojawisz, to napisz co sądzisz o “Skórze, w której żyję”, bo wszyscy jadą po tym najnowszym dziele almodovara a mnie całkiem usatysfakcjonował.

Tyle że smutny trochę.


Subskrybuj zawartość