UFO to bundes-naziści

Zdumiałem się liczbą komentarzy pod moim poprzednim wpisem. Nigdy bym TXT o takie zainteresowania nie podejrzewał.

Jest to jednak zadziwienie pełne radości, bo dotyczy spraw, które pasjonują mnie o niebo bardziej niż plastikowi ludzie Platformy czy niedołęstwo PiS-u.

Wobec Magii zobowiązałem się ciągnąć te sprawy. Kto wie, czy jakiś klub dyskusyjny się z tego nie urodzi.

Przy okazji, Magio, tarantulo, Nicponiu, nie jest tak, że ja się tu ustawiam w roli jakiegoś Alfy a tym bardziej Omegi. Coś tam wiem, Znacznie więcej nie wiem. A najwięcej wątpię.

No to może o tym UFO teraz trochę.

Niedawno japoński wiceminister obrony powiedział, że na atak “obcych” też trzeba się przygotować. Wcześniej słyszeliśmy m. in. o rewelacjach jakiegoś kanadyjskiego emerytowanego oficjela, brytyjskiego, coś o jakichś ujawnieniach, deklasyfikacji najtajniejszych dokumentów itd.

W styczniu w Teksasie tysiące ludzi widziało “światła” i półtorakilometrowy “pojazd-matkę”. Potem się okazało, że to były “efszesnastki” na ćwiczeniach, o których rzecznik miejscowych sił powietrznych, początkowo utrzymujący, że nic o nich nie wie, po prostu śmiesznie “zapomniał”.

Przy okazji z lokalnej gazety wywalono dziennikarkę, która ze zbyt małym krytycyzmem traktowała relacje świadków.

W maju ub. roku w Internecie pojawiły się zdjęcia dziwnego lewitującego na kalifornijskim lasem obiektu. Kto wie jak wygląda narzynka, ten wyobrazi sobie to bez trudu. Z tym, że ta “narzynka” miała jakieś dwadzieścia metrów długości i unosiła się trzydzieści metrów nad ziemią, by potem zdematerializować się.

Celowo nie daję zdjęć.

Widziałem bowiem pierwsze z nich, ocenione przez speców od Photoshopa dobrze, tzn. jako “jesli-fałszywki-to-doskonałe”.

Co się potem działo?

Youtube zapełniło się komputerowymi animacjami, filmami podobnych modeli. Analizy, egzegezy itp. Proszę tylko zwrócić, że wysyp tych materiałów, mających udowodnić, że “to przecież zwykłe modele” albo renderingi wystąpił już po pierwszej relacji.

I tak sobie myślę o tym UFO.

Myślę, że to jest coś takiego jak współczesne niemieckie organizacje nazistowskie.

Podobno całkowicie opanowane zostały przez służby specjalne BundesRepublik, co jest generalnie słuszne, bo obserwacja niemieckiego żywiołu uczy, że pozostawienie podobnych sił politycznych samym sobie grozi światu poważnymi konsekwencjami.

Kontrola nad UFO daje, nazwijmy to, establismentowi, również szereg korzyści, np. w dziedzinie nauki można śmiechem dusić wszystkich tych, którzy niewygodnie pytają, wątpią lub nie daj Boże wejdą na ścieżkę prowadząca do odkryć, do których ani oni, ani cała ludzkość jeszcze nie jest przygotowana.

Wiadomo, lepsze znane UFO, takie, nad którym panujemy i które daje się się jakoś przewidzieć.

A nie takie, które obserwowane pewnego wieczora przez lornetkę na tle rozgwieżdżonej mazowieckiej nocy, zamiast zachowywać się jak na samolot lub satelitę przystało, zrobiło nagły zwrot pod ostrym kątem o trzydzieści stopni (a raczej chyba 150 stopni) i przyspieszając uleciało, do góry chyba, bo zanikło.

Takie UFO, niestety niepokoi trochę.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Mirasie

Bardzo bym nie chciała, żebyś pisał bo wobec Magii się zobowiązałeś.
Nie chcę tak i już. :)
I strasznie się rozpędzileś. Nie wiem czy dam radę, bo dawno już do ufologii nie zaglądałam. Niemniej wypowiedzi różnych panów, które przytoczyłeś gdzieś tam w ucho mi wpadły.

Jęśli chodzi o panowanie nad informacjami, to chyba całkiem nieźle się to udaje. Zazwyczaj starymi sposobami:
1) obśmiać i zapomnieć
2) manewry lotnicze
Dziwnością w tym wszystkim jest to, że jakby częściej (albo mam zwidy) wypowiadają się np. piloci wojskowi, którzy z tym “czymś” się zetknęli i nie potrafią tego wytłumaczyć. A przecież są to ludzie w szczególny sposób dobierani pod względem psycho-fizycznym. Trudno jest im zarzucić podatność na omamy czy inne halucynacje.

Gdzieś mam książkę, w której autor przytacza czyjś wzór na prawdopodobieństwo istnienia rozwiniętej cywilizacji we wszechświecie. (Postaram się znaleźć.) W każdym bądź razie jest ono dużo większe niż możliwość skomponowania V symfonii przez małpę i większe niż wygrana w totolotka. Wydaje się, że jedynym ograniczeniem w dotarciu do jest technologia.


miras

Tego typu informacje zawsze mnie interesowały. Poświęciłem sporo czasu na analizę zagadnienia pod różnymi kątami widzenia. Nawet mam własne teorie które dopuszczają możliwość istnienia takich zjawisk.
Jesli popatrzy Pan na moje wpisy to jest i o astrologii. Tę tematykę przedstawiłem w S24 w cyklu wpisów “Realia Rzeczywistości”. Trochę na ten temat pokonweniowałem z eine i prof. Jadczakiem, ale oni mają “zbyt profesorskie “ podejście. Niemniej chyba jeszcze wisi w S24 wpis Jadczaka (ark) tego tyczące. Miałem nawet nawiązać, ale ostatnio już nie mam ochoty przekonywać do rzeczy oczywistych.
Tu w TXT, kiedy zostałem napadniety za zbytnią “prawicowość” zaproponowałem dyskusję intelektualna, ale jakoś nikt z interlokutorów nie uznał za stosowne odnieść się.
Przesłałem wyrusowi swoje opracowanie z prosbą o komentarz na prywatny adres, ale też bez efektu.
Dlatego nie chcę się narzucać. Jeśli chce Pan zapoznać sie z teorią to w S24 mam blog “Okiem ogrodnika”. Wspomniana problematyka jest albo z końca grudnia, albo stycznia. Jeśli nie znajdzie Pan to mogę przesłać bezpośrednio. A umieszczać tu nie widzę powodu, zgodnie z zaleceniami o perłach.
A tematyka jest interesująca tak w ogóle.


Mirasie

swoją teorię UFO wyłozyłem w poprzednim texcie twoim, że to podróżnicy temporalni. No, dopisałem do tego tych pijanych doktorantów, no ale to zgrywa. Mniejsza.
Sporo lat temu jeździłem min. na konwenty SF min. do Jastrzębiej Góry na tzw. Nordcon. To takie spędy pisarzy SF, fanów, wydawców etc. Nie wiem jak dziś, ale kiedys zapraszano tez prelegentów z grona naukowego. Pamietam spotkanie z prof. Marksem (nie, nie tym od Kapitału), astronomem, który był jakims wybitnym szpecem od historii podboju kosmosu przez rase ludzką i tp rzeczy.
Opowiadal sporo ciekawych historii, no ale opowiadał też (był także cykl artykułow jego w Nowej Fantastyce kiedyś) o ewentualnym kontakcie. Mówiąc w dużym bardzo skrócie- prawdopodobieństwo kontaktu jest znikomo małe. Pomijam już kwestie lemowską poruszaną w Solaris, o niemożliwości kontaktu po nawiązaniu kontaktu, natomiast samo trafienie na istoty rozumne jest bliskie zera. Pomijam juz tu nawet fakt, że czas istnienia nas, jako rasy, z która w ogóle mozna by pogadac jest bardzo krótki i prawdopodobieństwo, że inna rasa, gdzies w innej części galaktyki rozwinęłaby sie w tym samym czasie do stopnia umożliwiającego kontakt jest malo prawdopodobne. Bo nawet jeśli gdzie stam w kosmosie jest jakies życie, to ono najpewniej sie z nami zwyczajnie rozmija. Ale samo przeszukanie układów gwiezdnych, wytypowanie tych, na których może istniec zycie, przeskanowanie tych układów etc. to jest robota na miliardlecia. Raczej nie wchodzi w grę.
Z drugiej strony- jeśli juz te UFOki trafiły na nas nadludzkim wysiłkiem woli, to z jakiejż to przyczyny nie kontaktują się z nami? Wiara w dobrych UFOków, którzy szanuja nasz rozwój i nie chca ingerowac może być włożona w karty literatury paleofantastycznej, pełnej takich własnie szlachetnych kosmonautów. Ja wychodzę z założenia, że jeśli już jakis rząd/kroporacj/łorewer wywali kasę na to, by pchnąć załogę na druga strone drogi mlecznej, to nie po to, żeby sie z autochtonami piescić. To chyba zrozumiałe.

Natomiast UFo robi wszystko, by nie nawiązać kontaktu, niczego nie spowodowac, nic nie zrobic. Moim zdaniem to cecha temporalystów, ktorzy jak ognia unikają dokonywania zmian w przeszlości. Efekt motyla przeciez.
W jakichś niemieckich nazi z utajonego współczesnego ahnenerbe raczej wierzyć mi sie nie chce. Tu przeciez w gre musiałyby wchodzić technologie totalne- bo ruchy ewentualnych UFO wskazują na napedy łamiące grawitację. No a z tym sie wiąże wydatkowanie energii gigantyczne. Więc raczej nie.
Natomiast UFO zachowuje sie w sumie podobnie do gości urzadzających sobie tzw. bezkrwawe safari. Podglądaja, obserwują etc. I nie nawiązują kontaktu. Może to sa nawet ci, z nastepnej cywilizacji, która powstanie po naszej, jak już wszystko przykryje znowu ziemia?

Strefa mroku- tu di du di tu di du di!!!!!


Magia, taksiążka to nie Sagana aby...

A co do pilotów.

NA YT można znaleźć film dokumentalny, niestety pociachany na kawałki pt. “Black Box UFO Secrets Revealed”, na którym odtwarzane są wybrane dialogi pilotów cywilnych i wojskowych z kontrolą lotów nad USA i Kanadą z czarnych skrzynek.

Mocna rzecz

Po prostu


KJWojtas, ja z astrologią to gorzej

Jak napisałem, uważam, że tzw. UFO jest własnością specjalistów od, nazwijmy to, formacji.

A co tam faktycznie lata… hmm

To sie pewnie kiedyś okaże, ale w tej dziedzinie każda informacja i tzw. dowody są podejrzane.

Po prostu


Artur M. Nicpoń, podejście lemowe i ogólnie tradycyjne myslenie

...o tzw. kontakcie opiera się na założeniach, które możesz przyjąć, ale nie musisz.

A kto powiedział, że odległości są problemem, gdy zaczynasz rozumieć, jak np. Wszechświat może być skonstruowany.

A może być np. wielkim hologramem. Jest taka hipoteza i opiera sie na poważnych naukowcach (np. Alain Aspect).

To co powyżej napisałem oznacza m. in, że tej kwestii nie można nikomu wierzyć, jak psu.

Po prostu


Mirasie

zgadza się, wszystko to jasne.
Nie wiem czy czytałes mój text jeszcze na S24 pt. “Co z ta duszą”?

Tam rzucam taki myk, który sie nazywa infosfera, tj, odrębny wymiar (informacyjny) który ma sie do rzeczywistości tak, jak byty do cieni w jaskini platońskiej. Czyli że w tym konkretnym przypadku dla kazdej czastki materii byłaby odpowiednia jakaś porcja informacji opisująca tę materię i funkcjonująca w infosferze właśnie.
Zakladając, że ludzkości (UFOkom) udaje się dobrac do tej infosfery, to manipulując informacja dotyczaca materii mozna by te materię zmieniac etc. I wtedy faktycznie, podrózowanie na wielkie odlegosci nie jest kłopotem. Ba, skoro informacja JEST niezaleznie od miejsca we wszechswiecie (nie porusza sie z predkoscia, tylko JEST wszedzie taka sama), to mozna by się pokusic o taką modyfikacje tej informacji, która by powodowała materializację dowolnego przedmiotu w dowolnym miejscu wszechswiata. Wszystko to jasne jest.
Tylko dlaczego Oni sie nie kontaktują? Co oni sa, jacys kosmiczni Judymowie?
Bez jaj. Przynajmniej nasze baby by pogwałcili, czy cos.

;)))


miras

Chyba Pan nie zrozumiał. Ja zupełnie poważnie. O astrologii to tylko przy okazji.

A początek to jest taki:
ustawmy dwa lasery na przeciwko siebie. Między nimi tarczę. I z punktu obserwatora, z uwzględnieniem propagacji sygnału strzelmy w tym samym momencie z obu laserów do tarczy.
Możemy jednoznacznie zmierzyć czas przelotu czoła wiązki laserowej – będzie to w obu przypadkach z prędkością 300 000 km/sek.
No dobrze, to z jaką prędkością względem siebie poruszają się te czoła wiązek?

Wg Teorii Względności też 300 000 km/sek.
Jak to możliwe? Ani eine, ani Jadczyk nie wyjaśnili. Matematyczne dywagacje itp.

Ja, tak mi się wydaje, znalazłem logiczne wyjaśnienie. Ale trudne do akceptacji. To wyjasnienie przyjmuje możliwość istnienia światów równoległych z możliwością kontaktu. Proszę przeczytać.
Jeśli to Pana poważnie interesuje.
I uważam za możliwą np. bilokację, ale nie podróże w czasie.


KJWojtas , przeczytam, obiecuję

Też się nad tym problemem zastanawiałem.

Albo nad taki, jeśli zapalić latarkę na obiekcie poruszajacym się z prędkością prawie równą światłu to czy promień jej światła dotrze szybciej i o ile szybciej (bo na zdrowy rozum – znacznie szybciej niż 300 tys. km na sek) do obserwatora.

Polecam tez niedawną głośną (gdzieniegdzie) pracę Briana Withwortha nt. Wszechświata jako wirtualnej rzeczywistości.

Po prostu


miras

Co do pierwszego; nie. nie dotrze szybciej. I to jest wg mojego mniemania zupełnie źle postawiony problem.
Co do wirtualnego świata. Nie wiem czy będę miał czas tym się zajmować. Ale samo podejście jest takie samo jak w hinduizmie; maja.


Wojtas

z hinduizmem, a raczej z ta karmicznością jest ten podstawowy bład, że żeby się znirwanić, tj. żeby bilans uczynków wyszedl na zero nie da sie tego zrobić inkarnując coraz to w nowe wcielenia. Bilans nigdy sie tak nie wyzeruje. Do tego potrzeba “żyć” równoległych, w których każdy aspekt będzie miał swoje zwierciadlane przeciwieństwo. Bilans tych inkarnacji równoległych wtedy wyjdzie na zero i można sie nirwanić. Tyle, że wychodzi na to, że każdy dostępuje nirwany, gdyz każdy ma te równoległe życia i to, czy sie zachowujesz pozytywnie, czy negatywnie nie ma zadnego znaczenia o tyle, że w równoległym zyciu/ zyciach wszystkie twoje negatywy sa równowazone pozytywami.

Kurcze, kiedyś na S24 obiecałem Bartkowi ExDB, że nasmaruję taką swoja nickowa teorie Boga i calej reszty. Kiedyś się musze zebrac do tego.


Pan Wojtas

“I uważam za możliwą np. bilokację, ale nie podróże w czasie.”
—————————————
A słyszał Pan o pracy dwójki matematyków Arefiewej i Wołowicza o możliwości powstawania tuneli czasoprzestrzennych przy zderzaniu protonów w LHC w laboratorium CERN? Może to już niedługo?

http://www.technoblog.pl/blog/1,84944,4906387.html
(W tekście jest link to ich publikacji)


Artur M. Nicpoń

Co do hinduizmu, to ja tylko o maji. Bo kiedyś to nawet mnie interesowało. Prawie gotowym był zostać w jakimś klasztorze w Himalajach. Ale się zreflektowałem i pomyslałem, że jak do klasztoru to mogę i u siebie. A później jeszcze mi wyszło, że tak na to życie to lepsza domowa wiara i już.

A do nirwany (ale to już chyba buddyzm), to można dojść jak się 108 razy zaliczy Kailash Korę. Ja mam już 1 raz. Znaczy cóś mam. Tyle, że mnie noga coraz bardziej boli.
Co do Boga. To ja tak wysoko nie sięgam. Uważam, że tyle Go możemy poznać, ile On nam pozwoli. Więc się nie spieszę. A reszte spraw staram sie zrozumieć. To wolno, ale ile sie po chaszczach człek naugania…


Magia

Kiedyś podobne kwestie wysuwał któryś ze znanych fizyków. Musiałbym poszukać po książkach. Niewykluczone, że opisywał ten projekt Michio Kaku w książce Hiperprzestrzeń. Nie jestem pewien.

Ale mnie to nie odpowiada. Choć przyznam, że długi czas nie odrzucałem tego sposobu rozumowania.
Moje twierdzenie opieram na zupełnie innym podejściu do problemu naszej rzeczywistości. Trzeba odrzucić np. wymiary przestrzenne, wprowadzić inne itd.
A tak a propos. Czy jest Pani znany, albo wskazywany w literaturze, którą Pani czytała, jednoznacznie określony punkt będący początkiem współrzędnych kartezjańskich?
To bardzo ciekawy problem. Bo na tym jest budowana cała fizyka. Tyle, że jak dotąd nikt tego nie znalazł.
Dlatego, jak sądzę, konieczne jest nieco inne podejście do tematu. I to zaproponowalem.


Panie Wojtasie

Sprawdziłam, bo przypadkiem mam “Hiperprzestrzeń” Michio Kaku na półce. Kaku w rozdziale 11 (str. 308-321) opisuje wyniki Godala, Thorna i innych w aspekcie równań ogólnej teorii względności Einsteina. Tym, co łączy Kaku z rosyjskimi matematykami jest powoływanie się na same wcześniejsze ustalenia m.in. Godala i Thorna.
Każdy z tych naukowców podchodzi do tego samego tematu od innej strony. Arefjewą i Wołowicza najbardziej interesuje aspekt przyczynowości (w sensie zasady przyczynowości) w CTC.

A punktu początku współrzędnych kartezjańskich nigdy nie poszukiwałam.
Wie Pan, na półkę z Einsteinem, Saganem, Hawkingiem & Co. to ja mogę się tylko w sensie bibliotecznym wdrapać. Nie czuję się na siłach by z nimi polemizować. :)

Ale odbiegliśmy znacząco od tematu. Miras będzie się gniewał.


Magia

Myślę, że nie będzie się gniewał bo to powiązane jest.
Natomiast jeszcze taka uwaga, że ja się trochę boczę i niekiedy zbytnio skracam wypowiedzi. Mam techniczne wyksztalcenie. I staram się tak przedstawiać sprawe, aby nie było wolnego nawet na przecinek.
Dlatego trudno np. rozmawiać mi z humanistami. Bo tu łatwo się wypuścić z jednym słowem i później nie wiadomo jak wrócić. A ja na co dzień nie siedzę w tych sprawach więc i aparat werbalny rdzewieje.
Zaś o innej rzeczywistości to tak. Nie wiem, czy moje poglądy są spójne. Tyle, że na razie nikt nie chce, bądź nie umie ich zweryfikować. Bo podane odnośniki są do szybkiego odrzucenia.
Ja z kolei nie wgłębiam się dalej z braku czasu. Bo, aby wejść w naszą rzeczywistość to uczymy się całe życie. I ciągle jest wiele tajemnic.
Więc jeśli tworzy się wirtualną rzeczywistość (może nawet prawdziwą, ale nie do końca podobną do naszej) to też jej się trzeba uczyć. I trzeba się oderwać od tej rzeczywistości. A ja mam tu wiele spraw, które mnie interesują. Krokusy zaczynają z ziemi wyłazić. Kosy spiewają i koty się drą. Więc może nie warto.
Pozdrawiam


Subskrybuj zawartość