Gamo -mizo -antropo -ochlo -klepto -fobia polskiej polityki

Choć Platforma Obywatelska to wobec PiS (o reszcie szkoda gadać) żadna tam alternatywa, to, chciałem, aby, jeśli miała wygrać wybory, zgarnęła wielkiego szlema – czyli tyle głosów w parlamencie, aby nie musieć się z nikim wiązać.

Ujmując rzecz psychoanalitycznie można powiedzieć, że politycy RP maja lęk, czyli fobię na punkcie wiązania się z innymi politykami w celu stworzenia skutecznej koalicji, pozwalającej rządzić państwem.

Najpierw trochę teorii, potem podam przykłady z ostatnich osiemnastu lat. Jest ich tak wiele i są tak dobitne, że, jak sądzę, w tezę powyższą trudno wątpić.

Na nasze potrzeby nie musimy badać specjalistycznej literatury. Wystarczy Wikipedia.

W artykule poświęconym fobiom znajdujemy wykaz fobii różnego rodzaju. Nas interesują przede wszystkim te dotyczące relacji interpersonalnych i społecznych.

Lęk przed zawiązywaniem i utrzymywaniem (to chyba nawet bardziej) koalicji podpada, jak się zdaje, nade wszystko pod gamofobię (lęk przed małżeństwem, związkiem w ogólności też), antropofobię (przed ludźmi w ogóle) a także pod ochlofobię (przed tłokiem).

Oczywiście w chorobliwym zespole, który agreguję a pojęciu "koalicjofobia", jak to w zespole, są elementy innych syndromów lękowych.

I tak mamy w nim również:

- tafefobię, lęk przed pogrzebaniem żywcem (przed wyborami dający się zaobserwować w zachowaniach Leppera, Giertycha, LiS-a, PSL-u, ale także pojedynczych polityków (Oleksy, Miller) – pokrewny zespół to tanatofobia (chyba jasne?!);

- kleptofobię, czyli strach przed kradzieżą (elektoratu, lukratywnych stanowisk);

- ksenofobię, odmianę w. w. antropofobii – tu wiadomo, ale rozszerzyłbym znaczenie tego pojęcia na obszar filozoficzny – politycy boją się tego, co "obce" ich percepcji, przekracza granice ich poznania;

- mizofobię, lęk przed brudem, który obserwowalny jest dośc wyraźnie w PiS, a wcześniej, nieco inaczej, w Unii Wolności opuszczającej związek z AWS-em;

- awizo- lub ornitofobię – lęk przed ptakami (kaczki), rzecz relatywnie nowa, ostatnio wyraźna, także w mediach;

Pewnie da się znaleźć i więcej, ale mnie na razie w zupełności wystarczy. A teraz…

Przykłady:

- Można chyba zacząć od OKP i wojny na górze. Przy czym będę się upierał, że pierwsze zachowania lękowe pojawiły się nie u Wałęsy i w PC, ale w środowisku ROAD (później UD, UW itd.).

- Po wyborach w 1991 roku wokół rządu Olszewskiego fobia antykoalicyjna była tak silna, że nawet nie można mówić o zawiązaniu jakiejś koalicji, którą można by potem mentalnie odrzucać.

- Silniejszy nieco (bo oparty na innej fobii – antylustracyjnej) był związek wokół Suchockiej i jej ekipy, ale ile to trwało – rok.

- Pierwsze małżeństwo SLD-PSL było dość trwałe, ale nieszczęśliwe. Tu fobię zagłuszyła nieco kasa, stołki i konfitury. ale starsi pamiętają zapewne, że była to koalicja w stanie nieustannego konfliktu i rozerwania.

- AWS-UW – klasyka gatunku. Istotne jest to, że fobia (w tym przypadku dopadła głównie UW), ma dla ogarniętej nią partii destrukcyjne konsekwencje.

- SLD-PSL po raz drugi. Przypadek podobny do poprzedniego.

- POPiS – lęk przed tą koalicją był po obu stronach tak silny, że do mariażu w ogóle nie doszło.

- Wydarzenia przed ostatnimi wyborami, czyli rozpad i paraliżujący strach.

 

Czy da się to leczyć?

Większość metod polega na oswajaniu ogarniętych fobią z jej przedmiotem. Obawiam sie jednak, że może to dla nas potrwać zbyt długo.

A może hipnoza? Dawać tu jakiegoś Kaszpirowskiego, ale fachowca prawdziwego, tak, aby mógł uśpić 460 plus 100 osób na raz.

A my tymczasem po cichutku – wybory…

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Miras

a nie lepiej jakąś bombę?

Tak dla pewności?


Bomba nie zaszkodzi

;-)

Po prostu


Subskrybuj zawartość