I co zrobić?

Miałem zamiar postawić pytanie dotyczące sensowności przeniesienia materiałów z Salonu24 tutaj, ale „życie przerosło kabaret”.

Mam wrażenie, że pisanie możliwie zgodnie z zasadami języka polskiego jest wartością samą w sobie. Okazuje się jednak, że nie jest to takie proste. Wychodzi na to, że pisanie o kimś bez podania jego pseudonimu, jest obraźliwe. Zatem informuję administrację tekstowiska, że dla mnie obraźliwe jest używanie słowa nik zamiast pseudonim, zmuszanie do czytania „y” jak „j” i używanie imion obcych, w obcej pisowni. Moim zdaniem jest to celowe niszczenie polskości. Może wynikać również z innych przyczyn, ale nie wydaje mi się, żeby były adekwatne.

Tak jak napisałem u pana Jotesza, mam nadzieję uzyskać od administratorów tekstowiska wykładnię tego co można. Nie wiem na przykład, czy wolno używać wołacza. W końcu w rosyjskim go nie ma, to czemu miałby być używany w polskim? Czy wolno używać wielkie litery adresując coś do drugiego człowieka? Czy trzeba pisać pseudonim dokładnie tak jak zaplanował użytkownik nawet jeśli to gwałci poczucie poprawności językowej?

Mam wrażenie, że u kilku osób będę się mógł odzywać, bo pisząc do Podróżnego „Panie Adamie” nigdy nie spotkałem się z zarzutem przekręcania pseudonimu. U kilku innych osób było podobnie. Tam będę zaglądał, natomiast ludzi obrażających się będę unikał. Ciekawe, czy oni potrafią to samo?

PS. Oczywiste jest, że nie będę wycinał żadnych komentarzy, ale mimozy mogę obrazić brakiem odpowiedzi. W końcu to one decydują co je obraża…

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Panie Jerzy

Dałby Pan spokój.

Polszcyzna tym różni się od łaciny, że jest żywa. I rządzą nią obyczaje i prawidła tworzone na naszych oczach przez użytkowników. Choćby — kobiety już dawno przestały odmieniać nazwiska ze wskazaniem czy panna czy mężatka, zresztą powszechność i wielokrotność rozwodów uczyniła i to rozwiązanie i zmianę nazwiska nawet niepraktyczną. Jak sobie która panna nie życzy by jej panieństwo w zwrotach grzecznościowych podkreślać — nie należy tego czynić i już.
Bronić jeszcze wypada li tylko żeńskich końcówek nazwisk (Kowalski – Kowalska), bo stanowi to immanentną regułę naszego języka — nawet jeśli niezrozumiałą dla anglosasów.

Pseudonimów używano w Polsce od zawsze chyba, także pseudonimów obcojęzycznych. (Boy choćby). Pseudonimy nieraz zastępowały nazwiska, i sądzę, że jakby pan Okulickiego zamiast “Niedźwiadkiem” nazwał “misiaczkiem” mógłby pan w pysk zarobić.

Słówko nick zapewne spolszczy się z czasem i wyprze również obcojęzyczny pseudonim. Bo krótsze. Nihil novi sub sole.

O wielką literę zapewne nikt się ni obrazi, to oczywisty znak szacunku. Choć ja się podpisuję małą literą, podkreślając “internetową” naturę pseudonimu. To zresztą też nie nowość — starczy zerknąć do byle gazety, by znaleźć całą masę króciótkich pseudonimów dziennikarskich pisanych małą literą.

Więc o co się Pan kłócisz?


Panie Jerzy, język polski

to raczej wołacza wymaga, błędem jest pisanie imion w mianowniku.
Co do innych spraw się nie odniosę, bo nie widzę podtrzeby.

Pozdrówka


P.S.

A jeżeli naprawdę panu sprawia problem pisanie pseudonimu (nicku ) obcojęzycznie brzmiącego właściwie (czy jakbym miał np. nick ,,tecumseh” tez by pan go spolszczał czy przekręcał?) to może po prostu pan zrobic ,,kopiuji wklej”, kilka sekund więcej roboty, ale problemów z komunikacją trochę mniej.

Ja jak czasem jakieś tudne pseudonimy i długasne napotykam, to tak robię.


Panie Jerzy szanowny,

Czepia się Pan, że tak się mało elegancko wysłowię.

Rozdziera Pan szaty i udowadnia wszem i wobec, jak to Pana admin skrzywdził.
I jeszcze nam się tu Pan zaraz obrazi. Mam nadzieję, że nie.

I, jeśli przyjmie Pan taką sugestię, proponowałbym Panu pisać nicki innych tak, jak Panu serce dyktuje. I oczekiwać na reakcję. Jeśli zostałby Pan zburczany, to znaczyłoby, że adresat poczuł się urażony. Wtedy powróciłbym do nicka w oryginale.

I pisać proszę, bo dziś mnie palce świerzbiły na klawiaturze, by trochę się ponaparzać. Może jutro też będą.

Taki Wersal, że głowa boli, na tym Tekstowisku…

Pozdrawiam trollowsko

PS.
1. Admin ma zawsze rację.
2. W przypadkach wątpliwych patrz punkt 1.

PS2.
Mojego nicka może Pan przekręcać. Nawet po rusku może go Pan napisać (jeśli czcionkę Pan posiada właściwą).

PS3.
Też jestem zwolennikiem wołacza, ale widać ta druga półkula upiera się przy mianowniku. I róbta tu co chceta.


re

odys

Dałby Pan spokój.

(...)

O wielką literę zapewne nikt się ni obrazi, to oczywisty znak szacunku. Choć ja się podpisuję małą literą, podkreślając “internetową” naturę pseudonimu. To zresztą też nie nowość — starczy zerknąć do byle gazety, by znaleźć całą masę króciótkich pseudonimów dziennikarskich pisanych małą literą.

Więc o co się Pan kłócisz?

proponuje za każdą odpowiedzią klikać cytując

i troche głupio że gadamy o rzeczach dla 99% oczywistych zamiast o Pana tekstach

Prezes , Traktor, Redaktor


Panie Odysie!

Kłócę się o zakres wolności słowa. Pewna osoba poczuła się dotknięta tym, że pisząc o/do niej a nie chcąc przekręcać jej pseudonimu używałem znaku pominięcia: […]. Natomiast ona może mnie traktować jako worek treningowy, bo w zasadzie nie przekręca mojego imienia ani nazwiska, więc jest „czysta”. Ja nie komentuję treści jej wpisów (komentarzy), bo nie mam jak się do niej zwrócić, a ona nie może przejść obojętnie obok mojego.

Co do nazwisk kobiet w formie męskiej, to używać ich większość nie umie pisząc p. Nowak czy L. Nowak, czy samo Nowak (wszystkie trzy formy niepoprawne). A formy żeńskie nie mówią nic o aktualnym stanie cywilnym, tylko o tym czy nazwisko jest po mężu czy po ojcu. Przykładem może być pani Barbara Kraftówna, która kilku mężów miała, ale nazwisko po ojcu.

Polski język jest językiem fleksyjnym i jak nienaturalne jest używanie form męskich dla kobiet pokazuje przykład nazwisk kończących się na „a” w formie męskiej (Cebula, Liszka), które są dla kobiet odmieniane, bo to jest naturalne.

Jestem bardzo ciekawy, czy Tadeusz Żeleński obraziłby się gdyby ktoś napisał Boj. Poza tym, do wojny „y” bywało w języku polskim czytane jako „j”.

Pozdrawiam


Panie Grzesiu!

Ja konsekwentnie używam wołacza, więc mnie do tego przekonywać nie trzeba.

Odnośnie wklejania czegokolwiek, to już gdzieś pisałem, że mam uszkodzoną klawiaturę i kombinacja jabłko+v służy mi do wstawiania odstępu. Zmiana elementu wklejanego potrafi w takim wypadku doprowadzić do białej gorączki, szczególnie gdy pisze się bez patrzenia na ekran.

Pozdrawiam


Panie Oszuście!

1. Obiecuję się nie obrażać. Jeśli zamilknę, to nie z własnej woli.
2. Co do pisowni, to tak jak już napisałem powyżej, nawet odmowa pisania jakkolwiek pseudonimu jest poczytywana mi za złe.
3. Co do racji admina, to wiem. Dlatego pytam o to co wolno.
4. Czcionkę rosyjską mam, ale nie wiem jak jest „oszust” po ichniemu.

Pozdrawiam


Panie Maksie!

Odnośnie moich tekstów, to doszły do mnie dwa, zupełnie sprzeczne głosy. Jeden, że zapis na salonie jest nieczytelny, więc dobrze by było przeredagować i puścić to tutaj. Drugi, że nie ma sensu przenosić tu tego, co większość zna z salonu. I teraz bądź tu mądry i pisz wiersze.

Pozdrawiam


Panie Jerzy

Widzę, że nie ma sensu na temat bieżący —

Admini przewidzięli u zarania tag archiwum do oznaczania materiałów kopiowanych (przenoszonych) z innych blogów. Co znaczy, że wklejanie przezntowanych już gdzieś wypowiedzi zostało w samych początkach uznane za pożyteczne dla konfederatów.

Dawaj pan te teksty, zamiast stroić fochy.
Będzie może o czym pogadać.


Panie Odysie!

Tego są 22 strony A4, 12 Ariala. Oryginalnie to około 50 wpisów. Pytanie czy wrzucić to jako jeden wpis.

Pozdrawiam


Panie Jerzy

I co zrobić? Robić swoje rzecz jasna.
Swoją drogą nie bardzo rozumiem o co to całe zamieszanie. Osoby o dziwacznych, abstrakcyjnych bądź obcobrzmiących nickach/pseudonimach, można na TXT na palcach jednej ręki policzyć. Opanowanie pisowni kilku wyrazów nie stanowi chyba wielkiego problemu?

Tak czy inaczej proszę nie przejmować się ludźmi, którzy żyć nie potrafią bez obrażania się na innych.


Szanowny Panie Jerzy!

Jestem ZA wyłącznie z szacunku dla języka polskiego i jego wszystkich reguł.
Choć reguły dobrego wychowania też szanuję i stosuję...
:)
ps. Widzę, że przeoczyłem pełne emocji notki i komentarze, które pewnie wywołały tak rygorystyczne wezwanie.

Dla dodatkowego wyjaśnienia – identyczny komentarz (osobiście nie cierpię słówka: koment!) zamieściłem u Szanownej Pani Gretchen. Kiedyś sam podkpiwałem z raz z Jej pseudonimu, rymując go z Madchen, ale nie zostałem wówczas zrugany – moje szczęście. Gdy jednak przeczytałem Pańską notkę, to zgłupiałem, bo zupełnie nie rozumiem, o co to rozdzieranie szat i krzyczenie “Dość!” Pewnie mój brak zrozumienia jest wynikiem niedoinformowania…

O wołacz to ja wołam od lat jak samotny na pustyni. Z moją Naj oglądam niekiedy “Taniec z gwiazdami”, bo jej to sprawia przyjemność a ja cierpię katusze, słuchając Katarzyny Skrzyneckiej, która do wszystkich wali z mianownika, okraszając to walenie idiotycznie wymizdrzonym uśmiechem. Zdumiewa mnie, że używając zdrobnień wszyscy natychmiast prawidłowo przechodzą na wołacz. Już zwolna akceptuję ten nasz polski brak szacunku dla języka. Można to nazwać “językiem żywym” choć żal mi, że zmiany językowe wywoływane są lenistwem, niechlujstwem i propagowaniem okropnych wzorców medialnych! Ale się rozpisałem…
: )
Ja za to nadużywam wielokropka – jeśli kogokolwiek to razi, to proszę o zwrócenie mi uwagi.


Pani Doroto!

Staram się nie przejmować dwiema osobami, które mają za złe. Ale co mam zrobić, gdy zastępując sporny pseudonim znakiem pominięcia dostaję żółtą kartkę od administratora? Żeby było ciekawiej, to nie ja zaczepiam, tylko wspomniana osoba, odwołując się do mnie w komentarzach i notkach. O postawę administratora mam pretensje.

Co do możliwości przełamania się i pójścia na kompromis z zasadami, to na pewno nie da się tego na mnie wymusić. Wiele można zdziałać prośbą, popartą sensowną argumentacją. Można znaleźć wpis, chyba pod drugą notką, gdzie dziękuję za zwrócenie uwagi na błąd w moim komentarzu. Komentarz poprawiłem, żeby ułatwić czytelnikowi czytanie, ale podziękowanie umieściłem, żeby nie sprawiać wrażenia, że zatajam popełnienie błędu, bądź sugeruję brak racji u autora uwagi.

Pozdrawiam


Panie Joteszu!

Proszę zwrócić uwagę, że zawsze piszę Pani / Panie niezależnie od tego jak bardzo nie zgadzam się z oponentem. Kiedyś w salonie zwracano mi uwagę, że jest to niezgodne z „netyką”. Cieszę się, że kultura dyskusji przyjęła się również w sieci, a przynajmniej na tekstowisku.

Co do Katarzyny Skrzyneckiej, to ona ma chyba ładnie wyglądać a nie mądrze i poprawnie mówić? Tak mi się wydaje.

Co do języka żywego, to jak długo „poszłem” będzie błędem, tak długo będę liczył się z zasadami a nie bełkotem ulicy.

Pozdrawiam


Panie Jerzy

Wypowiedzi Pańskie w tym temacie są, co najmniej, niekonsekwentne. Żeby nie powiedzieć – niespójne.

Pisze Pan bowiem: “Poza tym, do wojny „y” bywało w języku polskim czytane jako „j” a jednocześnie z jakimś maniakalnym uporem odmawia Pan pisania “Yayco”, w którym to pseudonimie (zgodnie z pańskim spostrzeżeniem) “y” winno być czytane jak “j”.
Jak to nazwać?

Następnie użala się Pan: “Staram się nie przejmować dwiema osobami, które mają za złe. Ale co mam zrobić, gdy zastępując sporny pseudonim znakiem pominięcia dostaję żółtą kartkę od administratora? Żeby było ciekawiej, to nie ja zaczepiam, tylko wspomniana osoba, odwołując się do mnie w komentarzach i notkach. O postawę administratora mam pretensje.”

Pan nie zaczepia i się nie odnosi do komentarzy pani Gretchen i pana Yayco? Czyżby?
To skąd w takim razie wzięło się w Pana wypowiedzi cytowane wyżej pytanie: “Ale co mam zrobić, gdy zastępując sporny pseudonim znakiem pominięcia dostaję żółtą kartkę od administratora?”
To jednak sie Pan odnosi, tylko “zastępując sporny pseudonim znakiem pominięcia”.
Jak to nazwać?

Czy jest Pan w stanie przyjąć do wiadomości, że pańska wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka? W tym wypadku na pisowni pseudonimu. Jeśli zaś dane osoby dają Panu wprost do zrozumienia, że sobie takich zachowań ze strony Pana nie życzą a Pan te prośby ignoruje, to Administrator miał pełne prawo dać Panu żółtą kartę.
Rozumie Pan?

Uzurpowanie sobie prawa do przekręcania pseudonimów jest wyrazem złej woli, złośliwości, braku dobrych manier, albo zwykłego trollowania. Podpieranie się w tej sytuacji argumentem o “niszczeniu polskości” jest (delikatnie mówiąc) zabawne.
Choć lepiej byłoby ten argument nazwać po prostu kretyńskim.

I niech się Pan w końcu na coś zdecyduje: albo cierpi Pan na różne przypadłości związanie z poprawnością pisania i wtedy nie udziela Pan jedynie słusznych porad w tym zakresie, albo odwrotnie.


Pani Magio!

Ustalmy, że dla Pani jestem kretynem i wtedy Pani nie ma problemów ze mną ani ja z Panią. Myślę, że to będzie najlepsze rozwiązanie.

Bo nie zrozumiem jak można przekręcić coś nie pisząc tego. To jest za trudne dla takiego małego rozumku jak mój.

Pozdrawiam z kretyńskim wyrazem twarzy


Panie Jerzy

Krótką ma Pan pamięć, zaiste. Nie pamięta Pan już, kiedy pisał “Jajco”, na przykład?

Jeśli zaś nazwanie argumentu “kretyńskim” jest dla Pana tożsame z określeniem osoby, która taki argument wysuwa “kretynem”, to mnie nie pozostaje nic innego, jak tylko uszanować życzenie Pana.

Pozdrawiam pozostając bez nadziei na zrozumienie…


Pani Magio!

Pisałem i się nie wypieram. Potem przestałem pisać, zastępując ten pseudonim „panem z poczuciem…”, a potem przestałem w ogóle go zaczepiać. Ponieważ i on nie atakuje mnie nachalnie, więc moim zdaniem nie ma sprawy.

Kretyński to chyba przynależny do kretyna, czy też z nim związany, czyż nie?

Pozdrawiam, bez nadziei na zrozumienie… (Choć brzmi podobnie, to znaczy co innego.)


Hm, jeszcze się wypowiem,

mnie przekręcanie nicków akurat wkurza.
Hamilton chyba kilka razy napisał ,,Grisza” do mnie, nie czepiałem się acz mi się to nie podobało.
Tak samo za słabe uważam, gdzy ktoś przekręca nicki złośliwie i świadomie (jak np. na S 24 niektórzy piszą Towdada miast pandada czy Nick Majora róznie przekręcają)

Więc jak pan, panie Jerzy chce z kimś gadać, w dodatku, gdy pan wie, że ta osoba przywiązuje do tego wagę, to bez sensu jest pisanie, że ona sie obraża, po prostu albo pan pisze poprawnie albo po prostu nie zwraca się i nie odnosi do osób, których pseudonimów pan nie umie czy nie chce poprawnie napisać.

To nie jest żadna ich fanaberia, panu pewnie też by się może nie podobało gdyby ktoś przekręcał ciągle pana nazwisko.

Pozdrówka


nie wiedzialem :(

juz nie bede, Grzesiu

==============
po co nasze swary głupie,
wnet i tak zginiemy w zupie…


he, he,

widzisz, jak cię przyciagnął mój tekst:)
Ale nieaż tak nie podobało, bym o tym pisał.
Luz.

pzdr


dymany problem

masz pan fanaberie. Życzysz pan sobie, żeby doń pisać Jerzy Maciejowski to jedni uszanują, a inni i tak będą pisać Dżordżi. Z pierwszymi rozmawiać, drugich wycinać lub ignorować. Internet to miejsce wolne i nic nikomu do tego czy ja jestem sajonara, Sayonara czy Waldemar Kopciuch albo prof. Janina Ganiewska.

Dla mnie nie ma znaczenia kto jak się do mnie zwraca, ale jak prowadzi rozmowę. W samym pisaniu też nie czepiam się składni czy ortografii bo sam lubię bawić się językiem. Zresztą zawsze mogę się podeprzeć kwitkiem o dysfunkcji językowej, prawda?


Panowie Grzesiu i Sajonaro!

Proszę porównać Panów komentarze i potem się zastanowić, czy jest to rzeczywiście „dymany problem”. Ja przychylam się do Pańskiego stanowiska Panie Sajonaro. Natomiast jeśli mogę napisać coś po polsku, to staram się nie mylić, choć błędy sadzę.

Pozdrawiam


był taki jeden wirusek-szachista

o poziomie kultury średniowiecznego chłopa co się obrażał o to, że “y” mu na “i” zamieniłem. był, ale go już, na szczęście, nie ma :)

“Kto pyta wielbłądzi”


Panie Docencie!

Między wyruskiem a wiruskiem to jest lekka różnica. Choć ubawiłem się…

Pozdrawiam


Panie Docencie

Proszę o wskazanie, kogo jeszcze na szczęście nie ma
oraz kogo powinno nie być na TXT, byś poczuł się szczęśliwszym.
Listę należy przybić na drzwiach katedry pod ogólną dyskusję.
Osiągnie na pewno skutek, w tym siensie że z pewnością kilku blogerów ubędzie… Na czyje szczęście?


Subskrybuj zawartość