Państwo wersja aktualna cz. 7.

Ewidencjonowanie ludności (!)

Obowiązuje zakaz numerowania obywateli. Numerowani mogą być niewolnicy, choć i te­go nie po­le­cam, gdyż zawsze będzie kojarzyć się to z praktyką hitlerowców i obo­za­mi kon­cen­tra­cyj­ny­mi.
Oznaczanie ludzi w inny sposób niż poprzez podawanie ich imion, nazwiska i ewentualnych zawołań czy herbów, a w przypadku dalszych wątpliwości relacji do innych osób (syn…, urodzony…, za­miesz­ka­ły…, wnuk…, brat…, ojciec…), kryje w sobie pogardę dla człowieka traktowanego jak rzecz i wia­rę w nieomylność instytucji. „Ja się mogę mylić, ale państwo nigdy.”
Takie podejście zakłada, że państwo jest mniej omylne niż ludzie. Przecież państwo, a w szczególności je­go aparat administracyjny to ludzie i niekoniecznie najlepsi. Zatem założenie nieomylności państwa jest fał­szy­we.
Dlatego ogłaszam konkurs z nagrodą na znalezienie uzasadnienia dla oznaczania ludzi za pomocą nu­me­rów (jak w Polsce i niemieckich obozach koncentracyjnych) bądź kodem (jak w Wielkiej Bry­ta­nii). Uza­sad­nie­nie musi brać pod uwagę interes człowieka, a nie administracji i nie może zostać oba­lo­ne zda­rze­nia­mi takimi jak kradzież tożsamości dzięki znajomości pesla bądź utrata składek eme­ry­tal­nych w wy­ni­ku powtórzenia się kodu nin. Życzę powodzenia w poszukiwaniu uzasadnienia.

Szybka ścieżka oczyszczania się z zarzutów

Jeżeli obywatel lub niewolnik jest podejrzewany o złamanie prawa, to organy ścigania mo­gą za­żą­dać przed­łożenia dokumentów przeczących temu. Postępowanie takie służy za­prze­cze­niu po­dej­rzeniom. Je­żeli nie uda się rozwiać podejrzeń to organy ścigania mu­szą uruchomić nor­mal­ne procedury, z uzys­ka­niem nakazu sądowego gdy chcą prze­szu­kać rzeczy obywatela lub nie­wolnika.
Osoby zbulwersowane terminem niewolnik proszę o przyjęcie do wiadomości, że w proponowanym prze­ze mnie systemie niewolnik ma większe prawa niż obecny „obywatel”. Moim zdaniem obecni wszys­cy mamy status niewolnika. Mamy rzekomo prawa obywateli, niemniej dotyczy to tylko wy­bra­nych, „sztandarowych” praw (czynne prawo wyborcze, prawo do śmierci w obronie ojczyzny, pra­wo do obro­ny przed sądem; bierne prawo wyborcze jest mocno ograniczone). Natomiast masa ogra­ni­czeń cha­rak­te­rys­tycz­nych dla niewolników dotyka nas. Wszystkie obowiązkowe „ubez­pie­cze­nia” i „skład­ki”, obowiązki szkolne itp. wskazują na odebranie ludziom prawa do de­cy­do­wa­nia o so­bie.
Szczytem wszystkiego jest nadanie ludziom numerów ewidencyjnych! Ewidencjonuje się włas­ność. Nie można ewidencjonować czegoś, czego się nie posiada. Zatem jest to oznaka trak­to­wa­nia „oby­wateli” jako własności państwa. Domaganie się od ludzi używania tego numeru jest szczy­tem pogardy dla człowieczeństwa. (patrz rozdział Ewidencjonowanie ludności(!), Możliwe re­la­cje czło­wie­ka z państwem oraz Wolność jako cecha przyrodzona)

Staże zawodowe

Jeżeli władza prawodawcza dowolnego szczebla uzna, że warunkiem wykonywania ja­kiegoś za­wo­du jest od­bycie stażu przez kandydata do zawodu u osoby wykonującej ten zawód (na­ło­ży na kandydata do zawodu obowiązek odbycia stażu, tak jak ma to miejs­ce w przy­pad­ku apli­ka­cji adwokackiej lub no­ta­rial­nej), to:
1. osoba wykonująca ten zawód nie może odmówić przyjęcia kandydata na praktykę,
2. nie wolno jej pobierać honorarium za umożliwienie odbycia praktyki.
Jedyne czym może manipulować osoba „zatrudniająca” praktykantów, to wysokość wy­na­gro­dze­nia wy­płacanego praktykantowi i charakter zadań zlecanych jemu. Na­to­miast wszel­kie pró­by uzyskania szcze­gólnych gratyfikacji za udostępnienie miejsca do od­bycia stażu po­wo­dują utra­tę prawa wy­ko­ny­wa­nia zawodu przez tego, kto domagał się gratyfikacji.
Generalnie władza nie powinna określać kwalifikacji potrzebnych do wykonywania zawodu. Jeśli ktoś ma ochotę leczyć się u szrlatana, to jest to jego sprawa. Przecież żaden dyplom ani staż nie za­gwa­ran­tu­je wysokich umiejętności absolwenta medycyny. Podobnie jak żaden staż nie gwarantuje wy­so­kiej ja­kości usług prawniczych czy psychologicznych.
Im bardziej odsuwa się rynek od regulacji relacji usługodawca – klient, tym gorszy jest poziom świad­czo­nych usług. Nie gwarantuje to wysokiego poziomu usług w warunkach rynkowych, niemniej da­je szan­sę na to. Natomiast biurokratyczne ograniczanie podaży sprzyja jedynie tym, którzy mają upraw­nie­nia (nie umiejętności) i powoduje zawyżanie cen.
Jeżeli jakiś organ wydaje dokument „uprawniający” do wykonywania określonego fachu, to bierze od­po­wiedzialność za skutki ewentualnej fuszerki. Jeśli ludzie przychodzą do krawca, bo znajomi po­le­ci­li, to w razie niezadowolenia z usługi mogą mieć tylko pretensje do znajomych. Niemniej w sy­tu­a­cji kie­ro­wa­nia się dyplomem mistrzowskim cechu krawców, czy szkoły krawieckiej mogą do­cho­dzić od tych instytucji odszkodowania za fuszerkę członka czy absolwenta.
Ponadto, jeśli warunkiem wykonywania zawodu jest posiadanie jakiegoś papieru, to zaraz pojawią się chęt­ni do kupienia czy załatwienia go sobie w inny sposób.

Potwierdzanie tożsamości

Żadna władza nie ma obowiązku odpowiadać za obywatela czy jest sobą czy nie. Wła­dza nie jest od te­go, aby wydawać dokumenty potwierdzające tożsamość. Władza nie wie i nie ma jak się dowiedzieć, kim jest obywatel. Szczególnie ab­surdalne jest to w kraju, w którym nigdy nie istniał spis szlachty zaś przy­należność do tej warstwy po­twier­dza­na była słowem.
Oczywiste(?) jest, że tożsamość niewolnika potwierdza właściciel.
Jest wiele sposobów wykazania, że żaden urzędnik nie wie kim jestem ani jak wyglądam, więc le­gal­nie wydany dokument tożsamości może potwierdzać nieprawdę. Jak to zrobić, to inna sprawa, choć wys­tar­czy dwóch chętnych młodych ludzi…

Średnia ocena
(głosy: 0)
Subskrybuj zawartość