Kicz, monidło i takie tam inne

Zapewne każdy, kto był w szanującym się włościańskim (a także drobnomieszczańskim) domu przed kilkunastu-kilkudziesięciu lat, zauważył na ścianie różnych rozmiarów obrazy przedstawiające słynnego “jelenia na rykowisku”. W domach mieszczańskich (ale raczej rzadko) można było ujrzeć cudnej urody malunek z lwem w roli głównej.

Oprócz tego niezwyczajną popularnością cieszyły się monidła, które jeszcze w II połowie XX wieku były wykonywane na zamówienie przez wędrownych artystów (sic!). Nie znających tego określenia informuję, że monidło było czymś w rodzaju portretu (niekoniecznie ślubnego) małżeństwa gospodarzy (choć nie tylko), malowanych w oparciu o dostarczoną fotografię. Obraz olejny to obraz olejny, do tego w potężnych ramach złotego koloru, więc gdzież tam jakiejś podłej i pospolitej fotografii mierzyć się z artystyczną produkcją. Nie mówiąc o tym, że do fotografa trzeba było jechać do miasteczka, a wędrowny malarz wykonywał usługę na miejscu, ewentualnie z dostawą do domu.

W pewnych sferach modnym było naigrawać się z tego zjawiska i traktować właścicieli tych dzieł jak pospolitych ćwierćinteligentów lub wręcz głupków. Tymczasem amatorzy tego rodzaju twórczości tak naprawdę niewiele się różnią od współczesnych nam naśladowców mody, z której – być może – w przyszłości nasi potomkowie będą zrywać boki ze śmiechu, odpowiednio komentując ich gusta.

Rzecz oczywiście ma swe korzenie bardzo dawno temu, tak z kilkaset lat z okładem co najmniej. Oto, jak wielu z nas zapewne pamięta z historii kina, niejaki Hood Robin łaził po lesie Sherwood z bandą jemu podobnych awanturników, z których większość miała na sumieniu przestępstwo karane gardłem czyli upolowanego jelenia.

Jelen bowiem uważany był, podobnie jak lew, za zwierzę arystokratyczne, wręcz królewskie, na którego polować wolno było jedynie głowom koronowanym. Szacunek dla tych zwierząt, a także ich konotacje w arystokratycznym świecie pojęć spowodowały, iż występowały one licznie jako motyw na obrazach, freskach czy tkaninach wiszących w rozlicznych zamkach i pałacach. W czasie późniejszym na ścianach tych rezydencji pojawiły się też obrazy przedstawiające kolejnych właścicieli, ich szacowne małżonki i potomstwo.

Kiedy w Europie pojawiło się bogate mieszczaństwo, kupujące sobie za spore sumy tytuły szlacheckie i arystokratyczne, to siłą rzeczy zaczęło ono przyswajać sobie także inne atrybuty klasy, do której nowobogaccy parweniusze wdarli się dzięki sile pieniądza. Tak więc w bogatych mieszczańskich rezydencjach pojawiły się obrazy z motywem jeleni i lwów, o przejętych za długi rezydencjach dawnej arystokracji wraz w wyposażeniem nie wspominając.

Skoro wolno było nuworyszom, to dlaczego nie bardziej ubogim przedstawicielom klasy różnego rodzaju usługodawców. Potem przyszła kolej na ludzi jeszcze bardziej ubogich, a skończyło się na włościanach, ktorzy też nie chcieli być gorsi od swych zubożałych sąsiadów o szlacheckim rodowodzie.

Niestety, jak to zwykle bywa, gdy jakość przechodzi w ilość, poziom artystyczny malowideł był coraz gorszy, by w końcu stracić nawet swój indywidualny charakter i stać się produktem masowym czyli oleodrukiem. Podobnie rzecz się miała z portretami przodków i tym podobnymi dziełami, tyle że w ich przypadku były to miernej wartości malowidła, nazwane później, bodaj przez Maklakiewicza czy Himilsbacha, monidłami (był nawet film w z ich udziałem pod takim tytułem).

Nie wiem, czy te dzieła znaleźć można jeszcze w jakimś wiejskim czy podmiejskim robotniczym domu, ale nie śmiejmy sie z ich właścicieli, tylko zastanówmy. W końcu kupując i wieszając takie wytwory przemysłu artystycznego (?) chcieli oni choć w ten sposób poprawić swój smutny niejednokrotnie byt, wyrażając tęsknotę za innym, lepszym życiem. Nieco inaczej wygląda to oczywiście w przypadku potomków dawnych mieszczan, ale w ich przypadku też mamy do czynienia ze swoistym rodzajem tęsknoty za wyższym statusem. Takie też są koleje mody, która tworzona na potrzeby przecież indywidualne, poprzez zwielokrotnienie traci swój pierwotny sens i jakość.

Nawiasem mówiąc zastanawiam się, czy nagminne posługiwanie się, a niekiedy wręcz epatowanie w dyskusjach czy tekstach nazwiskami mniej lub bardziej wybitnych (im mniej znany, tym bardziej ekskluzywny, a więc trendy) filozofów czy innych twórców idei nie jest swojego rodzaju kiczem intelektualnym, z któregoo pierwowzorem mamy do czynienia w przypadku jelenia na rykowisku czy monidła.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

> Lorenzo

Nie do końca zgodziłbym się, że za jeleniem stoi/stała chęć awansu/ulżenia sobie. Oczywiście nie jestem w stanie wejść w głowę człowieka, ale widziałbym w tym modę, która się w pewnym momencie oderwała od źródła, o którym piszesz. Moja Babcia raczej nie postrzegała dywanu, który miała powieszony wschodnią modłą na ścianie, jako nawiązania do Tatarów, a coś zwyczajnego. No bo tak się robi/jest ładnie etc.
Notabene, kwestia mody jest niezmiernie ciekawa. Taki jelonek, albo jakiś strój, fryzura kiedyś musiały się narodzić jako symbol czegoś. Potem to trochę zaczyna żyć własnym życiem. A i przypisywane znaczenia się zmieniają, albo w ogóle giną. Ale jednak ludzi to pociąga. Dlaczego np. tak się ujednolicamy pod względem stroju? Wybór jest. Więc? W przypadku kobiet podejrzewałem kiedyś jakiś mechanizm ewolucyjny wyrównujący szanse. Podobny do zjawiska wyrównywania się czasu miesiączki. Hmm.

Piszesz o kiczu intelektualnym. Tu jestem w kropce, bo z jednej strony mam czasem podobne przeczucie a z drugiej uświadamiam sobie swoje ograniczenia/niewiedzę w pewnych kwestiach i postawa osoby dyskredytującej wszystko, czego nie rozumie jako bełkot intelektualny wydaje mi się ryzykowna.
W takich przypadkach staram się ratować twierdzeniem o tym, że odpowiedzialność za zrozumiałość komunikatu ponosi autor. :)

pzdr


Drogi Futrzaku

“Jeleń” na niższych poziomach społeczeństwa spełniał podwojna rolę: był wyrazem tesknoty, a takźe mody na tych, którym sie lepiej powodzi. A potem już tradycji. Więc tu zgoda.

Gorzej jest z kwestią mody kobiecej, bo męska – jak wiadomo – nie istnieje. To po prostu panie tworzą modę dla swych panów wedle swoich wyobrażeń. Jesli zas idzie o mode damską, to niech się wypowiedza nasze damy. Ja wiem tylko, że one ubierają się PRZECIWKO swoim koleżankom, i tyle.

Zas co do koczu intelektualnego: moim zdaniem w pewnych kwestiach, szczególnie tych nie wymagających bardzo szczegółowej wiedzy fachowej, można sie wypowiadać (byle nie w sposób autorytarny) na tzw. wyczucie, prezentując swoja opinię. Nieznajomość dzieł fachowców nie jest przecieź karygodna. Poza medycyną, konstruowaniem samochodów i kilkoma innymi dziedzinami. Szczególnym przykładem może być tu polityka.

Ale epatowanie swoim wykształceniem, ba, niekiedy wręcz nieszanie z błotem interlokutorów, jest trochę nie na miejscu. Tym bardziej, że dyskusja taka zazwyczaj nie odbywa się na forum akademickim, gdzie siła rzeczy jest miejsce tylko i wyłącznie dla fachowców. Stąd moja konstatacja dotycząca kiczu intelektualnego.

Pozdrawiam serdecznie


--> Lorenzo

Bardzo fajny wykladzik. Lubie takie.

Od siebie dodam tylko, ze czlowiek, od zarania swoich dziejow czuł potrzebe otaczania sie “bezuzytecznymi” acz przyjemnymi dla oka przedmiotami.

Jerry

P.S.
A termin “monidło” nie byl mi wczesniej znany.
Dzieki


...

...


Szanowna Magio

:))))!

Pozdrawiam serdecznie


@

A co z kiczem wykształciuchowskim? Że spytam.

Czyli np. z Zappą?

————————-
triarius


Najpierw zjawiska typu "Zappa" krytykowali...

...i zagluszali komunisci, gdyz widzieli tam zagrozenie dla wlasnej ideologii. Czlowiek “socjalistyczny” mial spiewac “budujemy nowy dom”, “miliony rak” ewentualnie “umowilem sie z nia na dziewiata”

Dzisiaj rozne “triariusy” tez krytykuja i nazywaja to “lewactwem” itp.

Bardzom ciekaw dlaczego, co niektorzy sie tak tego Zappy boja?

Jerry


Szanowny Triariusie

W tej branzy to typowalbym raczej Nigela Kennedy’ego, chociaż gdy gra “Cztery pory roku” to rzeczywiście jest co sluchać. Szczególnie gdy robi to w wypelnionej do granic możliwości “Muzycznej Owczarni” w Jaworkach, czyli starej owczarni przeniesionej z gór.

Pozdrawiam


Zappa jako kicz wykształciuchowski?

Trygrysie. Czekam na ciąg dalszy :)
Burżuazyjny przeca nie jest.
Kicz wykształciuchowski? Turnau?

pzdr


@

touchingmoods

...i zagluszali komunisci, gdyz widzieli tam zagrozenie dla wlasnej ideologii. Czlowiek “socjalistyczny” mial spiewac “budujemy nowy dom”, “miliony rak” ewentualnie “umowilem sie z nia na dziewiata”

Dzisiaj rozne “triariusy” tez krytykuja i nazywaja to “lewactwem” itp.

Bardzom ciekaw dlaczego, co niektorzy sie tak tego Zappy boja?

Jerry

Grasz coś lepszego w tej szkopskiej dyskotece niż “Budujemy nowy dom”? Wątpię. Bo ja w tamtym czasie, jako 4-letenie dziecko, akurat pamiętam, że słuchałem po raz pierwszy Louisa Armstronga. I to nie w “What a Beautiful World”.

A poza tym, jak zwykle, kulą w płot. Słucham rzeczy, o ktorych graniu nawet byś marzyć nie potrafił. W latach PRL’u słuchałem autentycznego jazzu, autentycznego bluesa, i paru innych takich rzeczy. “Piosenki o Nowej Hucie” i “Nowego Domu” to ty się zapewne w swym domu z kołchoźnika nasłuchałeś.

Komunizm zaś zwalczałem, kiedy ty i twoi bliski machali szturmówkami w pochodach i potulnie chodzili na wybory. Śmieszne oczywiście żebym miał się przed tobą akurat tłumaczyć, ale mędzisz jak poplątany.

Zappa to taki “jazz” jak ja moskiewska brimabalerina. Nie jest to ani rock, ani nic – po prostu szmira dla snobów o drewnianym uchu. Choćby byli klezmerami, a raczej właśnie dlatego tym bardziej.

Zappy nikt się nie boi, zappą po prostu niektórzy się brzydzą. To różnica. Jak i Jewropejską Mumią.

————————-
triarius


--> triarius

Co gram mozesz posluchac na mojej www :-)

A a propos Zappy. Jednym jego muzyka odpowiada drugim nie, gadasz o gustach i upodobaniach. Zappa w tym co robi jest swietny i mu nikt tego nie odbierze.

“Komunizm zaś zwalczałem, kiedy ty i twoi bliski machali szturmówkami w pochodach i potulnie chodzili na wybory. Śmieszne oczywiście żebym miał się przed tobą akurat tłumaczyć, ale mędzisz jak poplątany.”

Nie znasz mnie, nic o mnie nie wiesz, a obrazasz mnie. Nie potrafisz trzymac fasonu, ale moze sie jeszcze nauczysz, czego ci zycze.

Jerry


Triariusie

Zrób coś, czlowieku, ze sobą. Masz zly dzień to idź się napij wódki, pobiegaj, albo idź spać, ale nie obrażaj bezpodstawnie innych na moim blogu. A jak tak nienawidzisz świata, to się powieś. Nie mam już zdrowia do Ciebie. I to by bylo na tyle!

Twoje ulubione bydlę


Mieszkaliśmy w domu górnika

Było nas trzech. Każdy miał swój pokój i każdy się nudził jak mops, kiedy inni mieli “szychta”. Kiedy się więc spotykaliśmy wszyscy, czciliśmy okazję radośnie.
Podczas takiej właśnie fety pojawił się kidyś artysta, z propozycją wykonania nam portretów. Zamówiliśmy. Temu, który znowu za wcześnie był osłabł.
Artysta, ugoszczony zresztą hojnie, sprawił się doskonale. Monidło było kolorowe a nieodzowny zezik dodany sportretowanemu, naprawdę minimalny.
Chłopak zdębiał. Potem jednak zażądał od nas stosownych autografów opisujących zdarzenie i dotąd zdobi tym swoje ściany. Ale tylko swoje. Małżonka stanowczo nie godzi się na eksponowanie pamiątki w miejscach ogólnorodzinnych.
Kobiety takie są.


Ja panie Lorenco

Niestety nie za bardzo rozumiem co chcesz powiedzieć?
A nawet gdybym zrozumiał to i tak bym napisał to co wyżej.

Przyczyn jest kilka.
Pierwsza to taka , żem pochodzenia włościańskiego właśnie.
Druga, ze wychowałem się zasypiając pod oleodrukiem przedstawiający Jezusa w łodzi na jeziorze ( prawdopodobnie Genazaret?).
Po trzecie, niewiele czytałem. A jeżeli już cokolwiek, to nie oznajmiałem o tym całemu światu.

Igła


Drogi Iglo

Po prostu opowiedzialem historię. I to bez podtekstów czy prób dezawuowania kogokolwiek lub ironizowania na czyjś temat. No, może za wyjątkiem ostatniego akapitu. Ale i on mieści się w konwencji.

Pozdrawiam serdecznie


Lorenzo

nowości dla mnie,
monidło- obie babcie miały nad łóżkami- wtedy podziwiałem ale nie wierzyłem że tak kiedyś młodo wyglądali:))
pozdrawiam
Prezes , Traktor, Redaktor


@

germania

Zrób coś, czlowieku, ze sobą. Masz zly dzień to idź się napij wódki, pobiegaj, albo idź spać, ale nie obrażaj bezpodstawnie innych na moim blogu. A jak tak nienawidzisz świata, to się powieś. Nie mam już zdrowia do Ciebie. I to by bylo na tyle!

Twoje ulubione bydlę

Nie jesteś nawet moim ulubionym.

Mam całkiem dobry dzień, dzięki za troskę.

Po prostu nie lubię lewactwa, a szmiry też. Choćby nawet była awangardowo-pretensjonalna.

I co teraz?

————————-
triarius


Panie Lorenzo

Trafiłeś Pan z tym tekstem. Ale ja wiem, że ja to tylko z zazdrości nie lubię tego “a ten pisze…”, “jak potwierdził tamten…”, “według owego…” bo sama tych owych nie czytałam. Ale teraz będę mieć przeciw temu broń: “Jak uważa Pan Lorenzo epatowanie nazwiskami itd” :-)

A ponadto uważam, że winien Pan utrzymać na swoim blogu cykl z takimi historiami!


Szanowny Triariusie

Co do szmiry i tego tam… lewactwa (cokolwiek by to oznaczalo) – jesteśmy zgodni.

Zaś co do dnia, to współczuję Ci Twoich złych dni.

PS. A jak wygląda awangardowo-pretensjonalna szmira? Bo albo coś jest szmirą, to nią jest bez względu na środki, jakimi została stworzona, albo to coś szmirą nie jest.

Pozdrawiam


Subskrybuj zawartość