Wieje grozą

W jednym z dzisiejszych branżowych serwisów informacyjnych z dziedziny energetyki znalazłem tekst prof.Krzysztofa Żmijewski
ego, prof. Politechniki Warszawskiej, byłego prezesa PSE, przewodniczącego Społecznej Rady Konsultacyjnej Energetyki, a także koordynatora Green Effort Group. I przyznam szczerze, że mimo, iż spodziewałem się, że sytuacja może tak wyglądać, potwierdzenie takiej możliwości z ust fachowca przejęło mnie grozą.

Wygląda bowiem na to, że po aktualnym kryzysie na rynkach finansowych czeka nas kolejny, wynikający podobnie jak poprzedni – z działań czysto spekulacyjnych. Nie idzie w jego przypadku o spadek produkcji wynikający z braku środków inwestycyjnych (czy podrożeniu kredytu na nie), braku popytu, cofania się gospodarek poszczególnych państw z przyczyn nazwijmy to naturalnych czyli spadku koniunktury.

Tym razem pod płaszczykiem szczytnych celów ochrony środowiska naturalnego fundusze spekulacyjne szykują nam spektakl, po którym może nastąpić – jak to zwykle bywa po zakończeniu sztuki – zgaszenie światła w wielu państwach, szczególnie tych rozwiniętych. I to na wiele, wiele lat.

Porażającym jest, że podwaliny pod ten kryzys serwuje nam Unia Europejska, która z założenia ma dbać o rozwój swoich państw członkowskich.

Ponieważ nie ma sensu, bym streszczał Państwu ten krótki w sumie artykuł profesora Żmijewskiego, podaję link: http://www.cire.pl/item,36359,1.html

Oczywiście w żadnym z mediów nie znalazłem do tej pory ani słowa na temat tego zagrożenia. Proszę więc – poświęćcie chwilę swego czasu i przeczytajcie, mimo że tematy gospodarcze nie cieszą się na naszym forum specjalną popularnością.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Panie Lorenzo

Powiem szczerze – nie do końca zrozumiałem artykuł profesora Żmijewskiego… Czy mógłby Pan wskazać źródła opisujące w zwartej formie pojęcia, którymi profesor się posługuje? Bowiem bez znajomości podstaw, wskazywane zależności pomiędzy nimi i płynące z tego zagrożenia ją dla laika spoza branży niezrozumiałe.

Wiem – internet jest pełen informacji. Ale Pan się tematem zajmuje, można więc sobie oszczędzić grzebania w śmieciach…

W sumie – najbardziej mnie zastanowiła (zafrasowała0 koncepja budowy kolejnego spekulacyjnego instrumentu finansowego. Bowiem spowoduje to, że z relaną gospodarką przestanie mieć to wszystko cokolwiek wspólnego…


Lorenzo

Oczywiście to jest możliwe, jednak równie realne jest to że inżynieria finansowa związana także z handlem CO2 będzie pod wieksza kontrolą

Dodatkowo liczę (tak ale moge się pomylic) że rola KE jako mocnego gracza obniżającego ceny choćby firm tele, wpłynie poniekąd w podobny sposób na rynek energii

ale wiesz, laik pisze:)

prezes,traktor,redaktor


Panie Lorenzo

Pan to wie, jak wywołać Kazika z lasu! :)

Faktycznie wieje grozą. Jednakże nikt mi nie wmówi, że bidusie z KE nie wiedzą co robią. Wiedzą i to bardzo dobrze wiedzą.
Jedna mała uwaga na temat SWF. O ile rosyjski fundusz jest państwowy, bo Rosja ma nadwyżki budżetowe, to taki np. francuski państwowość ma tylko w nazwie. Z tego względu, że jego fundusze powstają poprzez emisje obligacji (czyli powiększanie długu publicznego), których właścicielem stają się podmioty prywatne. Tworzy się finansowa grupa nacisku, która będzie decydować o tym, gdzie i w jaki sposób ten strumień zostanie skierowany.

Proszę patrzeć, co zaczyna się dziać na rynku amerykańskim. Forsa z tzw. “bailoutu” nie idzie na uruchomienie akcji kredytowej tylko na przejęcia i wykupy. Finansowe męty po połknięciu kolejnych podmiotów na rynku finansowym za pieniądze podatników, przenoszą się do realnej gospodarki. Produkują kolejne “raporty i standingi” firm produkcyjnych doprowadzając do fali bankructw. (Jeden z lepszych przykładów ostatnich tygodni, to raporcik amerykańskiego oddziału Deutsche Banku rekomendujący wartość akcji GM na poziomie ZERO!)
Jeśli jeszcze potrafię liczyć i kojarzyć fakty, to rekiny wkrótce ruszą na żer.

Artykuł prof. Żmijewskiego odnosi się tylko do innej gałęzi realnej gospodarki. Mechanizm działania tych ludzkich śmieci jest zawsze jednakowy. Za parę lat (powiedzmy 10) całe sektory energetyczne nowych państw członkowskich UE staną się własnością kilku rodzin. I nie będzie to miało nic wspólnego z normalną grą rynkową. Tak, jak nie ma teraz.
Stanie się to tym bardziej (oraz szybciej), bo przyjmując Euro oddamy władzę nad krajowym rynkiem pieniężnym panom z EBC. A już lat temu ponad 200, protoplasta rodu Rotschildów rzekł był: “oddajcie mi władzę nad pieniędzmi narodu a nie będę się już kłopotał, kto w tym kraju stanowi prawo”. To z kolei prowadzi mnie skojarzeniowo do innego hasła z przeszłości: “cała władza w ręce Rad”. Dodam tylko: finansowych.

Oczywistym wydaje się, że prof. Żmijewski, wskazując na szereg realnych zagrożeń, powinien zostać okrzyknięty lewakiem przez postępowe kręgi “wolnorynkowców”. “Wolnorynkowców”, którzy z wolnym rynkiem mają tyle wspólnego, co ja z cesarzem japońskim. Za to mają wiele wspólnego z mainstreamowymi mediami, bo w końcu te ostatnie są już ich własnością. I media już udowodnią Panu Profesorowi, jak bardzo się myli. Nam też, przy okazji.

Oczekując świetlanej przyszłości pozdrawiam Pana serdecznie.


Szanowni Panowie

zanim odpowiem bardziej szczegółowo (a nastąpi to w godzinach bardziej popołudniowych ze względu na zajęcia) tylko jedna jeszcze informacja, najbardziej chyba skierowana do Maxa optymistycznie oceniającego rolę KE.

Z otrzymanych przeze mnie “podskórnych” informacji wynika, że chyba stracimy sojusznika w kwestii obrony produkcji energii z węgla. Oto bowiem prowadzone są bardzo już zaawansowane rozmowy między Francuzami a Anglikami, gdzie Francuzi mogą się w efekcie tych rozmów zobowiązać do daleko posuniętej pomocy w rozwoju energetyki atmowej w Wielkiej Brytanii, która najwyraźniej już zdecydowała się na ten rodzaj produkcji energii.

Pozdrawiam serdecznie


Panie Lorenzo

Czy ja się mylę twierdząc, że mimo dużego udziału energii atomowej w całej produkcji energii tych dwóch krajów, poziom emisji CO2 w nich rośnie zamiast maleć?
Szczególnie u Brytyjczyków.

Proszę mnie poprawić, jakby co. Pewności nie mam, z lenistwa w w poszukiwaniu aktualnych danych.

Ukłony.


panie Lorenzo

problem wydaje mi się być trochę wirtualny, choć rzeczywiście stać się może problemem prawdziwym jak się sytuacja nie tak jak trzeba potoczy.
Tu istota działania jest trochę inna niż w przypadku kryzysu finansowego – tam właściwie cały system opiera się na pewnych wirtualnych przepływach gotówki – tu nie.

Chodzi mi o to, że nawet jak ktoś wykupi 100 % wszystkich uprawnień do emisji CO2, to i tak nie będzie miał fizycznej możliwości zamknięcia wszystkich elektrowni coby przestały pracować i energię produkować.

Mam nadzieje, że nigdy takich możliwości mieć nie będzie.

Ale kłopotów rzeczywiscie z tego może wyjść co nie miara.

pozdrowienia


(Brak tytułu)


Pan Jacek Ka.

“Chodzi mi o to, że nawet jak ktoś wykupi 100 % wszystkich uprawnień do emisji CO2, to i tak nie będzie miał fizycznej możliwości zamknięcia wszystkich elektrowni coby przestały pracować i energię produkować.”

A niby jak nie będzie miał takich możliwości? Będzie miał takie możliwości, bo będzie dyktować ceny nadwyżek emisyjnych. URE (w polskim przypadku) nie chcąc dopuścić do bankructwa sektora energetycznego będzie musiało wyrażać zgodę na podwyżki cen energii. Ceny pofruną pod sufit. Całe sektory produkcyjne wylecą w kosmos tracąc konkurencyjność. Usiłując się bronić, zaczną ciąć koszty; co będzie skutkowało masowymi zwolnieniami z pracy. Gospodarstwa domowe pójdą z torbami, nie mogąc wydolić na rachunki, szczególnie jak bezrobocie znów rozkwitnie.

Będzie miał Pan gospodarczy kryzys strukturalny (DEPRESJĘ), spowodowany spekulacjami na rynku emisji CO2. Nieprawdopodobne? A co się teraz dzieje na świecie? Narzędzia są inne. Mechanizm ten sam.

Pzdr.

p.s. Panie Lorenzo, przepraszam. Ale flaki mi się na lewą stronę wywracają.


panie Kaziku, któremu flaki...

Pan nie przeczytał ze zrozumieniem mam wrażenie.

A czy ten ktoś będzie mógł przyjechać do Polski do jakiejś elektrowni i ją zamknąc jak ona (lub państwo polskie) mu nie zapłaci za te nadwyżki?

Czy będzie mógł przyjechać i kable poprzecinać, którymi prąd będzie płynął?

Czy będzie mógł fizycznie zawrócić transporty węgla, które będą jechały do tych elektrowni?

Panie Kaziku – elektrownie nie takie długi mogą mieć i dalej funkcjonować i prąd dostarczać – czyż nie? Ba mając długi u dostawcy węgla ten może mu go przestać dostarczać, ale tu jakimi sankcjami będzie ten ktoś dysponował, by wszystko wyegzekwowac?

Tu chodzi o bezpieczeństwo ogólnopaństwowe w dużym stopniu – w takiej sytuacji działają raczej inne procedury niż działania rynkowe.

Choć, jak to już z resztą napisałem – kłopotów z tego tak czy inaczej może wyjść co nie miara… Też te, o których pan napisał.

pozdrowienia

- i proszę się tak bez powodu nie pieklić, bo jak sobie o tych flakach pomyślę, to się jeszcze okaże, że będę miał pana na sumieniu i co ja wtedy zrobię? ;-)

PS – panie Lorenzo – również przepraszam.


Panie Jacku

Czy Pan naprawdę uważa, że doprowadzenie do krachu gospodarczego w jakimś państwie odbywa się poprzez fizyczne “przecięcie kabli”?

Jak Pan sobie wyobraża te “transporty węgla” jadące do elektrowni, która nie ma komu energii sprzedawać, bo nikogo na nią nie stać?

I niech się Pan nie przejmuje. Już mi się wywróciły; flaki – znaczy się. :)
Ale jeszcze trochę się popieklę, bo powodów jest aż nadto.

Pozdrawiam serdecznie szukając młotka. ;)


panie Kaziku

Ależ mi właśnie chodziło w stwierdzeniu m.in. tym
“Tu chodzi o bezpieczeństwo ogólnopaństwowe w dużym stopniu – w takiej sytuacji działają raczej inne procedury niż działania rynkowe.”

że te ceny wcale nie muszą tak wzrosnąć.

Bo tak naprawdę nie jest to realna moc zwiazana z posiadaniem praw do jakiśtam limitów emisji gazów. Tu nikt nie może zakrecic kurka z cieknacym gazem lub ropą, czy czymś tam fizycznie potrzebnym do naszego działania.

Panstwa potrafią w niejednej rzeczy interweniować, w takiej też. Jakies urzędasy/politycy uchwalą uchwałę, albo dekret wprowadzą, że te limity emisji sa niebyłe i się skończy cała spekulacyjne zabawa :-)

Inaczej było z kryzysem finansowym, bo pieniądze obecnie są właściwie tylko wirtualnie zapisane w większości w postaci zerojedynkowej na jakiś serwerach w jakichś bazach danych.

mam nadzieję, że się lepiej rozumiemy w tym momencie ;-)

pozdrowienia


Panie Jacku

Napisał Pan:
“Panstwa potrafią w niejednej rzeczy interweniować, w takiej też. Jakies urzędasy/politycy uchwalą uchwałę, albo dekret wprowadzą, że te limity emisji sa niebyłe i się skończy cała spekulacyjne zabawa :-)”

To ja Panu tylko przypomnę, że jesteśmy w UE i zdaje się, że w wielu obszarach prawo stanowione przez UE ma władztwo nad prawem lokalnym.
Właśnie pozbyliśmy się przemysłu stoczniowego…

A “zapisy zerojedynkowe” w przypadku handlem emisją CO2 nie będą się różnić od “zapisów zerojedynkowych” handlu derywatami. :)

Pozdrawiam układowo.
:)


Panie Jacku

tak z biegu, bo mam dzisiaj urwanie głowy:

za niewykonanie wskaźników lub “wurzucanie” w powietrze Co2 powyżej normy okreslanej limitami płacimy kary! A te kary, jak opłaty wyrównawcze będa wchodziły w koszty produkcji energii. Zaś te koszty wpłyną na podwyżki cen energii, a te podwyżki zostana przerzucone na odbiorę końcowego czyli za przeporoszeniem Pana, mnie i kilka jeszcze innych osó – tak w sumie trzydzieści kilka milionów, jeśli idzie o Polskę.

Podobnie zaczna się podnosic ceny wszystkich produktów, do wyprodukowania ktorych potrzeba jest energia.

Dla przykładu podam (ja tego nie powiedziałem:-), że Tauron zarezerwował w tym roku na te opłaty wyrównawcze ponad 700 mln pln. W przyszłym będzie jeszcze więcej. Proszę sobie policzyć ile grup energetycznych jest w Polsce (tak ze 13 liczących się) i będzie Pan wiedział o jakie pieniądze chodzi.

A tak generalnie, to oczywiście zawsze mamy wyjście – z Unii, bo jakoś Chińczycy i Amerykanie mają ten problem głęboko w poważaniu.

Podobnie się ma afera z CSS czyli produkcja energii z jednoczesnym składowaniem “odsysanego” CO2: ustala się przepisy unijne, nie mając jeszcze technologii, a tym samym nie znając kosztów. Nie mówiąc o tym, co zrobić potem z tym składowanym CO2. Jak znam życie ci co głośno krzyczą, że oni już tak robią (bodaj Niemcy) i za cholerę nie chcą powiedzieć, co robią z tym skroplonym dwutlenkiem, pewnie wywożą cysterny w pole, a potem go po prostu wypuszczają w powietrze.

Resztę potem:-))

Pozdrawiam serdecznie


Panie Griszqu Szanowny

przepraszam, że dopiero teraz, ale coś mnie dzisiaj goni w pracy. Gdyby Pan zechciał sprecyzować, o jakie pojęcia biega, to byłoby łatwiej.

Pozdrawiam serdecznie


Bo ja, Panie Kaziku,

bardzo lubię Pana wywoływać z lasu:-)) Choć pewnie niedługo przestanę i sam się w nim schowam.

A w Niemczech łamią sobie teraz głowę, jak dać kasę Oplowi, nie dając jej przy okazji GM. To dopiero łamigłówka!

Zaś jedynym ratunkiem na wszelkie zło będzie powrót do gospodarki wymiennej:-) Tyle, że znowu niektórzy będa chcieli towary dając w zamian w mordę.

Ukłony


Panie Lorenzo,

dzięki pańskiemu chytremu podstępowi zmuszony byłem wykonać dokszałt w zakresie koncepcji paliwo-zależnego benchmarku produktowego.

Jak można tak się pastwić nad braćmi-konfederatami?
Gdzie jest Igła? Sergiusz? Nawet ten gadatliwy robot txt nie reaguje….

Eeeech.


Panie Merlocie

znowu się Pan podkłada, bo za chwilę zostaniemy (o ile już nie jesteśmy) obwołani świński, męskimi szowinistami, jako że o siostrach-konfederatkach Pan zapomniał.

Zaś co do meritum, to zdaje się na tym m.in. ma polegać społecznościowy czyli edukacyjny charakter TxT. Co prawda łatwiej by się dokształt przy piwie lub winie wraz z dodatkami prowadziło, ale… wszystko przed nami:-)

Pozdrawiam serdecznie i za pamięc dziękuję


Panie Merlocie

znowu się Pan podkłada, bo za chwilę zostaniemy (o ile już nie jesteśmy) obwołani świńskimi, męskimi szowinistami, jako że o siostrach-konfederatkach Pan zapomniał.

Zaś co do meritum, to zdaje się na tym m.in. ma polegać społecznościowy czyli edukacyjny charakter TxT. Co prawda łatwiej by się dokształt przy piwie lub winie wraz z dodatkami prowadziło, ale… wszystko przed nami:-)

Pozdrawiam serdecznie i za pamięc dziękuję


panie Lorenzo

Panie Lorenzo – ja sobie zdaję sprawę jeśli chodzi o te kary. Napisałem przecież, że kłopotów może być co nie miara ;-)

Tak czy inaczej chodzi mi o to, że to inna sprawa niż kryzys finansowy i raczej wyłączenie prądu nam nagle nie grozi. Światło nagle nie zgaśnie ;-)

Ja problemu nie bagatelizuje, ja tylko go nie wyolbrzymiam.

Chodziło mi raczej, że to w duzym stopniu sprawa wirtualna, i niektóre groźby wyliczone przez pana Żmijewskiego są trochę na wyrost.

pozdrowienia

PS – A w ogóle możemy na ten przykład przekupić paru urzędasów UE i potem w statystykach wogole CO2 nie emitować ;-)


panie Kaziku

Wie pan – zbierze się jakiś szczyt UE z naszym prezydentem i premierem oczywiście i panowie przehandlują zgodę na coś tam za zgode na rezygnację w ogóle z istnienia limitów.

Reszte panu Lorenzo odpowiedziałem. Kluczem jest zdanie:
“Ja problemu nie bagatelizuje, ja tylko go nie wyolbrzymiam.”

A zapisy zerojedynkowe to zapisy zerojedynkowe i zawsze takimi pozostaną ;-)

pozdrowienia


Panie Jacku Szanowny

Tak czy inaczej chodzi mi o to, że to inna sprawa niż kryzys finansowy i raczej wyłączenie prądu nam nagle nie grozi. Światło nagle nie zgaśnie ;-)

Oby Pan miał rację.

Co do profesora Żmijewskiego, to lepiej krzyczec i lekko przesadzać, niż chowac pod dywan lub kwitować pogardliwym określeniem, że jak mamy szanse, to powinniśmy siedzieć cicho. Jak nadmieniłem Francuzi doskonale potrafią pilnowac swoich interesów, nawet w relacjach z niezbyt kochanymi Anglikami.

I jeszcze co do profesora – proszę zwrócić uwagę, że gość jest z przekonania raczej bardziej zielony. W tej sytuacji jego obiekcje są dość znamienne.

Ukłóny należne zasyłam


Panie Lorenzo,

problem dotyczy tylko jednej siostry, co to się ostatnio nie pokazuje. Pozostałym siostrom darujemy te benchmarki…

Teraz to się dopiero podkładam;-)


WSP Eumenesie

A Pana po przeczytaniu tak zapowietrzyło, że słowa Pan wydusić nie może:-)?

Pozdrawiam naturalnie

PS. Czyżby Pan branżę zmieniał?


Panie Lorenzo

Podziękowania serdeczne za wytłumaczenie na poziomie “szczególności” energetycznej tego, czego ja nie potrafiłem wytłumaczyć wzbijając się (taaa, marzenia) od razu na poziom “ogólności” ekonomicznej.

Jakby co, to razem się schowamy. W lasach. Kwestie komunikacyjne pozostają do opracowania.

Pozdrawiam serdecznie, ujawniając Czytelnikom, że starożytna lampa naftowa działa na naftę i spożywczy olej rzepakowy. Na razie próby przeprowadziłem w stosunku 1:1. (Choć trochę kopci i “frytkami” śmierdzi ;-) Prace nad zwiększaniem udziału oleju spożywczego w toku. Jak też, również, tudzież i ówdzie – badania cyklu produkcyjnego “knotów”. :)


panie Kaziku

Wie pan co – jak już to nastąpi (w co jak już napisałem nie wierzę za bardzo), to najgorsze by było to, że net by nie działał, znaczy by działał, ale bez prądu to bez znaczenia…

pozdrawiam

PS – na marginesie dodam, że bardziej bym się spodziewał zakrecenia kurka z gazem prze naszych kochanych sasiadów zza Buga niż tej sytuacji. Zresztą drewno na opał już zbieram ;-)


A ja dodaję dla ogolnej wiadomości,

że oryginalne urządzenia do tłoczenia oleju znajdują sie m.in. w muzeum regionalnym w Szczawnicy, a pewnie w innych też.

Co do ewentualnych rejonuw chowania się to mogą być np. Pieniny, albo w okolicy Pana Tarantuli na Pogórzu Grybowskim.

W Pieninach to pewnie niedługo zawali sie most na Dunajcu w Krościenku, więc będziemy mieli jak u Pana Boga za piecem.

No i ta śliwowica!

Serdeczności


PAnie Lorenzo szanowny

NO to ja się wywaliłem do gory kołami na tym fragmencie – a jest on chyba najważniejszy.

Tym bardziej że mechanizm stabilizacji cen jest w omawianym przypadku bardzo prosty i łatwy do wprowadzenia. Cenę minimalną można ustalić za pomocą ceny wywoławczej, a cenę maksymalną za pomocą opłaty zastępczej (jak w zielonych certyfikatach), lub prostego pułapu cenowego (przy jednorazowym zastosowaniu mechanizmu pro-rata). Powyższe sprowadzałoby się do warunku, że cena ofertowa musiałaby się zmieścić w przedziale od – do zdefiniowanym przez Komisję.

Pierwsze – co w tym przypadku oznacza cena wywoławcza, przez kogo jest wyznaczana, od czego zależna.

Dwa – co to jest opłata zastępcza i dalej jak w pytaniu powyżej

Trzy – na czym polega związanie mechanizmu pro-rata z pułapem cenowym,

No i pyania związne z powyższymi: co w przypadku, gdyby maksymalną cenę ofertową zaproponowało do zapłaty parę podmiotów? W tym te czysto spekulacyjne? Czy ta widełkowa cena miałaby dotyczyć tylko rynku pierwotnego, czy też wtórnego? Bo jeśli tylko pierwotnego, to niczego nie załatwia, jeśli wtórnego, to zapomnijmy o “wolnym rynku” w tym obszarze…


Panie Merlocie

Jako męski szowinista (ech…;) na czas (potencjalnego) kryzysu energetycznego zaproponowałbym nieśmiało Paniom naukę w zakresie tkactwa oraz robótek ręcznych, w sensie dziewiarskich. Takie na przykład “szydełkowe bikini” może by można wymienić na litr nafty, albo czego innego, równie energetycznego.
Z pożytkiem dla całej rodziny.

Zdaje się, że właśnie sobie przechlapałem u Kobiet. :)

Zanim w łeb zbiorę, pozdrawiam.


Panie Jacku

Tak poważnie mówiąc (i mając nadzieję, że Pan Lorenzo mnie lagą nie pogoni za odchodzenie od tematu), to istnieje dość spore prawdopodobieństwo, że wolnością wypowiedzi w internecie będziemy się cieszyć już całkiem niedługo. Bynajmniej nie z tego powodu, że “prundu” zabraknie.

W Australii już weszła w życie ustawa nakładająca kaganiec na społeczność internetową. Bardzo sprytna zresztą, bo niby mająca służyć eliminacji pedofilii w sieci. Sprytna dlatego, że każdy, kto dokładnie się z nią zapoznał i pojął do czego prowadzi, wyrażając swój sprzeciw stawiał się w jednym rzędzie z pedofilami.
Ustawa ma konstrukcję podobną do naszej “lub czasopisma”, czyli ma zadanie walkę ze stronami pedofilskimi… ale przez dodanie “i innymi, które zagrażają porządkowi publicznemu” daje prawo organom rządowym do eliminacji wszelkich niewygodnych treści.
W pierwszej fazie “czyszczenia” sieci do kasacji przeznaczonych jest 10 000 witryn.
Jak było do przewidzenia “zielone światło” i “pełną współpracę” zapewniły rządowi Australii korporacyjne kanalie, które już od lat duszą wolność wypowiedzi ramię w ramię z rządem chińskim.

Podobne ustawy właśnie wchodzą pod obrady parlamentarne w Kanadzie i Wlk. Brytanii. W fazie przygotowania legislacyjnego jest podobny projekt w USA.
Założymy się, że podobną “postępową” drogą wyznaczoną przez “największe demokracje tego świata” podążą inne kraje?

Pozdrawiam z wygaszonym uśmiechem.

p.s. Panie Jacku, nie zakręcą. Ceny spadły na ryj a oni nie zdążyli przekształcić swojej gospodarki.


Panie Kaźmierzu

No to mi Pan spierdolił środę...

I pomysleć, że już za pare miesięcy dostanę mandat za nieobyczajne zachowanie w sieci, w 12,5 sekundy po takiej odpowiedzi…


panie Kaziku

wygląda na to, że Państwa muszą wszelkimi dostepnymi środkami dbać o coś co się nazywa porzadkiem społecznym i trwaniem za wszelką cenę tych państw. Najwyraźniej internetowa wolność słowa w ten porządek jakoś uderza.

Ale zobaczymy co z tego wyjdzie na koniec u nas.

Tak, czy inaczej łatwo już im w tej chwili nie pójdzie :-)

Na każdą akcję następuje reakcja – powstanie podziemie internetowe, albo zaczniemy nadawać specjalnym kodem, którego żaden automat wyszukujący niewłaściwych treści nie rozpozna ;-)

pozdrowienia


Panowie Jacku i Griszqu

Internet to chyba jedyna sfera wolności jaka nam jeszcze pozostała.

Niemniej solidaryzuję się z Panem Griszkiem i powiem, że nie chciałem spierdolić Panu środy, ani żadnego innego dnia tygodnia.

Pozdrawiam oczekując na mandat. :)


Panie Kazimierzu

Wiem przeca, wiem dobrze… Że Pan nie chciał.

W sumie – o tym całym projekcie eschelon sieć huczy od dawna. Kto wie, co też ten on – znaczy system – gromadzi…

Skoro się chinolom udało, uda się i z nami. Pewnie okaże sie, że juz w dwa dni po przepchaniu rozwiazań legislacyjnych, technicznie zamknie się klatka…

Ech.. No i znowu wrócimy do sygnalizacji dymnej. Panie Kazimierzu, widuje Pan dymy ze Sląska? Czy też trza by jakąś stacje pośrednią?


Panie Griszqu

Ale Pan utrafił! Sam się już zastanawiałem nad sygnalizacją dymną (tym bardziej, że naftówka kopci :) w kontekście komentarza Pana Lorenzo.

Trzeba będzie pomyśleć i ewentualnie udoskonalić, zanim nas odetną. :)


Panie Griszqu

Odpowiedzieć Panu w dwóch zdaniach nie jestem w stanie, bo jak zwykle w przypadku uregulowań prawnych są one piekielnie skomplikowane. Jeśli Pan chce, to mogę Panu wysłać na priva taki przewodnik po handlu emisjami (całe 21 stron wraz z historią).

Opłata zastępcza – to po prostu kara za niewykonanie obowiązku określonego NCW czyli wskaźnikami. W przypadku Polski ustala ja prezes URE (np. za jedną Mwh niezrealizowanego obowiązku użycia “zielonej energii wynosi ona na teraz 240 pln). Dlaczego w takiej, a nie innej wysokości, pozostaje jego słodka tajemnicą – ja po prostu tego nie wiem.

Pytania, jakie Pan zadał w ostatnim akapicie sa na moje oko aktualnie zawieszone w powietrzu do czasu ostatecznego ustalenia limitów. Co nie oznacza, że jakieś uregulowania w formie projektu są już w brukselskich biurkach gotowe.

My rękami i nogami bronimy sie przed aukcjami ogólnounijnymi na rzecz aukcji krajowych, jako że tu mamy szanse przeciwdziałać (choćby w pewnym stopniu) spekulacjom.

Pozdrawiam serdecznie


Schizofrenia pojęciowa

Wydaje mi się, że w całym tym zgiełku wokół globalnego ocieplenia rysują sie dwa nurty. Jeden, to zagrożenie właściwe i jego kontrowersyjne źródła.
Drugi to różne gry ekonomiczne które dzieją sie wokół zagrożenia a nabijają kasę cwaniakom. Mogą też służyć jako instrument nacisku, element przetargowy , czy co tam. Ja sie na tym nie znam, ale jak przypatrzeć sie na cykliczne wahania temperatur rocznych odtwarzane z rdzeni lodowych na przestrzeni tysięcy lat, to widać, że działalność człowieka nałożyła sie po prostu na pewien powtarzalny cykl. Pewnie, że to nie pomaga, ale nie szkodzi aż tak bardzo. Szkodzą nam wszystkim natomiast cwaniacy i róznej maści kombinatorzy. Ekolodzy uwiązani u cycka programów badawczych, handlarze limitami, oraz qusidyktatorzy próbujący z globalnego zagrożenia uczynić element politycznego i gospodarczego nacisku.
Jak się mylę, to mnie zrugajcie. Będę spokojniejszy.
Co roku dochodzi do setek, jeżeli nie tysięcy erupcji wulkanicznych. Przeciętny wulkan wywala do atmosfery podczas kilkudniowej erupcji więcej freonów, niż wszystkie lodówki świata od początku wejścia w zycie tego sposobu schładzaania pokarmów

tarantula


Oto klasyczny przyklad

krakowskiego zdrowego rozsądku opartego na wielusetletnim doświadczeniu i historii.

W końcu, jesli będziemy zbyt niegrzeczni to podzielimy los dinozaurów. Za duźo im się wydawalo, zbyt wielki apetyt mialy, narozrabialy to i szlag je trafil. Za to wyksztalcily się calkiem inne gatunki, np. taki czlowiek.

Trochę by trzeba zważać np. na wycinkę lasów tropikalnych (i innych), chronić zwierzęta, czyli prowadzic rozsadną gospodarkę gatunkami. A resztę natura zalatwi.

Zawsze, Panie Tarantulo, jak zaczyna mnie rozpierać z jakiegoś powodu euforia, to patrzę się na byle górkę w Pieninach i od razu hamuję. Fascynujemy się budową 500-metrowych budowli, a tam taka przeciętna górka ma 800. I do tego jaka duża. I żadna burza czy trzęsienie ziemi większej krzywdy jej nie zrobi.

Pozdrawiam wieczornie


Górki już tak mają,

Panie Lorenzo refleksyjny,
że wymiękamy przed ich stabilnością i nieuchronnością. Cała przyroda tak ma, chyba.

My możemy się miotać, benchmarki ustanawiać, a one nas mają gdzieś.

I chyba dobrze.


Nowości!

Oto na chwilę (bo cóż to są dwa tygodnie?) przed rozpoczęciem Szczytu Klimatycznego, a także spotkania przywódców unijnych na temat Pakietu Klimatycznego rozpoczęły się dziwne działania mające na celu osłabienie stanowiska naszego rządu.

Oto Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową opublikował raport, z którego ma wynikać, że zajmując takie, a nie inne stanowisko nasz rząd kierował się przesłankami opartymi o błędne załóżenia. Czyli wszystko jest cacy, tylko rządowi ktoś podrzucił świnię. Śmiem wątpić, chociażby z powodu terminu publikacji Instytutu. Komus najwyraźniej nasze potencjalne veto zaczyna przeszkadzać.

http://www.cire.pl/item,36374,1.html

Pozdrawiam


Panie Lorenzo

Ale czy weto w ogole jest mozliwe? W praktyce? Czy też dostaniemy jakiś opakowany w swiecagy papierek kawalek ochłapu, rząd ogłosi sukces, a my nadal w dupie będziemy?


Chyba jest, Panie Griszqu,

skoro nim straszą.

Ukłony


Panie Lorenzo

Przeczytałem i pierwsze co mi się w laickie oczy rzuciło, to założenie dostępności taniej biomasy (pisał już Pan o idiotyczności tego założenia), wzrostu technologicznej wydajności energetyki (pewnie za darmo) oraz o dodatkowych dochodach z giełdy limitów, zwiększających PKB (chyba Francj i Szwecji, bo przecież nie nasze).

Ten cały raport to faktycznie pod kapitulację rządu jest pisany… Pytanie – czy to rząd zamówił, by mieć alibi, czy też popłynęły zielone (nie mylić z dolarami) pieniążki, powiedzmy z Francji?

Pozdrawiam, wietrząc spisek…


Niezależny i samorządny Instytut

Badań nad Gospodarka Rynkową, Panie Griszqu, wygląda na związany z dawną UW. Ale ktoś ten raport sfinansował. Raczej nie rząd. A więc?

Zaskakuje, że został opublikowany niemal w ostatniej chwili, tak by twórcy poprzedniego nie mieli czasu na kontrargumenty. Sprawa według mnie jest ewidentnie polityczna. I nader podejrzana.

Pozdrawiam serdecznie


Newsletter nr 2 z 20.11.2008

Sytuacja w kwestii weto polskiego rządu rozwija się coraz bardziej dynamicznie.

http://www.wnp.pl/wiadomosci/65647.html

Ciekawy jestem, jak się dalej potoczy.

Pozdrawiam


Panie Lorenzo

A ten raport IBnGR jest gdzieś do przeczytania?

Bo wprawdzie profesor Żmijewski się odcina od stanowiska Koalicji Klimatycznej, no ale jednak chyba w raporcie napisał to co napisał o raporcie 2030.

Śmierdzi to bardzo…


Oczywiście, Panie Griszqu

link dla zainteresowanych

http://www.cire.pl/item,36376,2,ewaluacja_raportu_2030.html

Pozdrawiam serdecznie


Panie Lorenzo

Przeczytałem informację zamieszczoną pod pierwszym linkiem. Czytaniem ewaluacji raportu zajmę się bardziej wieczorową porą.

Na razie to mogę powiedzieć, że “niezależne” think-tanki nie istnieją oraz podzielić się z Panem szczerym śmiechem po przeczytaniu zdania wyrażonego przez dr Kassenberga, z Instytutu na rzecz Ekorozwoju: “Teraz, kiedy poznaliśmy pełne dane, jest oczywistym, że raport “EnergSys” nie jest rzetelną analizą konsekwencji wprowadzenia Pakietu Klimatycznego, ale tendencyjnym przekłamaniem”.

Bardzo jestem ciekawy jakimi to pełnymi danymi w kwestii ocieplania klimatu dysponuje pan doktor. :)

Jedno nie ulega wątpliwości – ktoś nam robi koło pióra. I bardzo się stara.
Wcale bym się nie zdziwił, gdyby najpierw “wyłożono na łopatki” naszą energetykę a następnie “zainwestowano zagranicznie” w nasze kopaliny, które taką szkodę klimatowi przynoszą podobno. Coś mi się obiło o uszy, że panowie z Banku Światowego się nami w tym względzie zainteresowali.

Pozdrawiam.


Jak pisalem, Panie Kaziku,

sytuacja rozwija sie dynamicznie.

Najpierw, bodaj przedwczoraj wieczór, Instytut zacząl bakać, że to nie on a Leon, że oni nie biorą odpowiedzialności, bo coś tam.

Wczoraj już byla gadka, że to tylko tezy do dyskusji i takie tam.

Zobaczymy, co się stanie w poniedzialek. Zapewne jakieś granty Instytutowi moga uciec. Albo, jak zwykle, okaże się, że kilku ekologów dostalo duże dotacje na funkcjonowanie niewiadomo skąd.

Uklony


Subskrybuj zawartość