Lustracja

Tagi:

 

Efektownie miotając falą blond włosów Monika Olejnik przebiegła wczoraj trasę wiodącą wokół warszawskiego Pałacu Kultury. Minister, z którym przegrała zakład o rzeczone bieganie, oczekiwał ją na mecie z efektownym bukietem czerwonych róż. Trudno o bardziej widowiskowe nagrodzenie wiarygodności. Nie tylko dziennikarskiej.

Tym bardziej, że się z tym zbiegł jakoś czas, w którym słowa znanych osób są weryfikowane. Przede wszystkim wraca dzisiaj rozprawa autolustracyjna Małgorzaty Niezabitowskiej. IPN, który po rzeczniku interesu publicznego przejął obowiązki prokuratorskie zaskarżył jednak uniewinniający ją poprzedni wyrok. Sąd apelacyjny uznał zasadność skargi i skierował rzecz do ponownego osądzenia.

Chodzi tu nie tylko o prawdomówność znanej dziennikarki, która kiedyś dała swą twarz nie tylko pierwszemu niekomunistycznemu rządowi polskiemu ale i pierwszemu takiemu w demoludach. Sąd musi również ustalić prawdziwość akt dawnej bezpieki. Rzecz jest dla IPN bardzo istotna bowiem proces Niezabitowskiej ujawnił instrukcję Kiszczaka, a i poprzednią, w której nakazywał on konspirowanie nielegalnych podsłuchów prowadzonych przez bezpiekę poprzez przypisywanie ich treści nieistniejącym w rzeczywistości tajnym współpracownikom. Jeżeli się rzecz potwierdzi, to cały dotychczasowy proces lustracyjny dozna poważnej porażki.

Także dzisiaj media przytaczają słowa księdza Isakowicza – Zaleskiego, z których wynika, że arcybiskup Życiński to TW o pseudonimie Filozof. Wprawdzie IPN już badał archiwa na prośbę Arcybiskupa i nie znalazł dokumentów, które by potwierdzały jego współpracę. Jednak ksiądz Zaleski uparcie trwa przy swojej tezie. Tutaj nie tyle wiarygodność ubeckich archiwów co księdza, konsekwentnie zwalczającego kościelną agenturę, będzie poprzez ewentualne dochodzenie weryfikowana. Jeżeli do dochodzenia dojdzie.

Sprawa lustracji od lat rozpala emocje. Od czasu do czasu jesteśmy też epatowani wieściami o tym, że ktoś tam był donosicielem bezpieki mimo, że się na co dzień zajmował nobliwą działalnością naukowca, dziennikarza, artysty czy duchownego. Także efektownie wczoraj dowodząca siły charakteru pani Monika była nie przez byle kogo o to pomawiana. I przepraszana potem.

Po raz pierwszy jednak wiarygodność ubeckich archiwów stanie przed sądem. Też za sprawą nieugiętej blondynki. Miejmy nadzieję, że to rozstrzygnięcie przetnie wiele oczywiście bzdurnych podejrzeń.

Średnia ocena
(głosy: 0)
Subskrybuj zawartość