Ustawa medialna

Ustawa medialna znowu rozpala dyskusje. Znowu prawodawca jak i opinia publiczna staje wobec konieczności stwierdzenia: jestli to, co Platforma robi skokiem na media, czy też nie. Politycy PiSu, jak rzekomy konstruktor naszej akcesji i eurosceptyczny jednocześnie senator Andrzejewski a nawet genetycznie eurosceptyczny poseł Cymański, twierdzą triumfalnie, że oni skakali. Dlatego wiedzą jak się to robi. I Platforma, która im wówczas skakactwo zarzucała, teraz też skacze. Posłanka Platformy, Iwona Śledzińska Katarasińska przekonuje, że nie. To nie skok ale uporządkowanie.

Po pierwsze: osoby krzyczące nie są dla mnie wiarygodne. Krzykiem bowiem kryją albo słabość albo nieprawdę albo w ogóle niską samoocenę, wynikającą z permanentnego skłócenia ze zdrowym rozsądkiem. Po drugie: osoby silnie zaangażowane emocjonalnie we wspieranie linii swojej partii, na przykład, wykazują silną tendencję do pomijania prawdy. Dlatego zarówno pani Katarasińskiej wywody jak i, dla równowagi, takież pani Kruk, na przykład, niewielkie na mnie robią wrażenie. Podobnie zresztą jak okrzyki wielu innych parlamentarzystów z Bożej łaski. Różnych za to opcji.

Muszę jednak przyznać, że właściciel musi mieć decydujący wpływ na to, kto będzie w jego imieniu jego własnością zarządzał. Dalej muszę stwierdzić, że nie jest dobrze gdy władza ma własną telewizję, radio czy gazetę. Nie ma bowiem wówczas sposobu na to aby je przed jego wpływami ochronić. Można to robić w sposób bardziej lub mniej chamski ale robi się zawsze. Ostatnie rewelacje Gazety Wyborczej na temat powiązań TVP z CBA przypominają te same doniesienia tej samej gazety o podobnych powiązaniach sprzed 1989 roku. Tylko wtedy nie o trójliterowe skróty chodziło.

Dlatego uważam, że sprzeczność powstałą pomiędzy obowiązkiem gospodarowania swoją własnością z zasadą politycznej neutralności mediów trzeba rozwiązać jednoznacznie: sprzedać państwowe media. Każdemu kto da więcej. Uzyskane zaś środki przeznaczyć na fundację, która będzie prowadzić tzw. działalność misyjną. Czyli produkować ambitne a deficytowe programy i umieszczać je w komercyjnych stacjach którym obowiązek ich zamieszczania w odpowiednim czasie antenowym ustawa medialna wyznaczy. Po cenach także w ustawie zawarowanych.

A wykrzykującym posłom zapewnić zakaz dostępu do mediów pod rygorem ponownego niewybierania. Ale to już marzenie. Jakie piękne…. I nierealne. Ktoby bowiem w takim wypadku na przykład PiS reprezentował?

Średnia ocena
(głosy: 0)
Subskrybuj zawartość