Bajeczki tam takie


 

Minister rozrzutnie gospodaruje państwowymi pieniędzmi. Związkowy bonza rozbija się związkową limuzyną, drogą. Oburzając się uświadamiamy sobie, że bankierzy zarabiają krocie, z nas wyciskając zarobione ciężko pieniądze. Też się zapewne rozbijają. A gwiazdki estrady, aktorki, prezenterki TV. Gadają byle co, nierzadko infantylne bzdety i też pewnie… Sfotografują biust takiej lali i odszkodowanie płacić muszą. Jakie!

Kto może a kto nie korzystać z tego, co uzyskuje. Płacimy ciężko zarabiając. A oni, niewiele pracując czasem jednorazowo uzyskują przychody, które znacznie przekraczają nasze roczne czy nawet wieloletnie zarobki. Brutto. Powiadają nam różni wodzowie, że każdemu się według pracy należy, każdemu według potrzeb mówią inni lub nawet ci sami mówią to i to. A my wierzymy. W świętym oburzeniu wykrzykujemy o bankierach, kapitalistach krwiopijcach, jednym tchem dodając oligarchów i złodziei wreszcie.
Sami zaś biegamy do kolektury totolotka aby tam złożyć stosowny kupon, który nam umożliwi się porozbijać nieco. Bez pracy, bez nakładów, ponad potrzeby.

A nasi wybrańcy, którzy obiecują nam rozbić ograbiające nas układy, zapewnić solidarność społeczną, zaczynają od wymierzenia sobie solidnych apanaży i sami zaczynają się rozbijać. Bo w naszym przecież imieniu i nas reprezentują. Czyli to tak jak byśmy się my rozbijali. Szczególnie jak związkowy bonza zostaje jednocześnie ministrem. Ma wtedy dwa źródła środków na rozbijanie się w naszym imieniu. Może jeszcze jednocześnie związkowy, partyjny, poselski i ministerialny. To już nie dwa ale cztery w jednym. Może wtedy jeździć w czterech samochodach jednocześnie, w jednym on, w drugim jego pięść w trzecim głowa, w czwartym głowy odwrotność.

Ktoś tu się z nas śmieje?
Kochani, “z kogo się śmiejecie? Z siebie się śmiejecie“.

Istnieje przecież ekwiwalent naszych pieniędzy. Bankier daje nam kredyt zdzierając odsetki. Ten kredyt daje nam możliwość pozyskania dóbr o większej dla nas wartości. Gwiazdka estrady pięknie śpiewa, wspaniale wygląda, wreszcie czasem znakomicie się wygłupia. My możemy sobie czas jakiś powyobrażać, że to tylko dla nas tak robi. Lub, że to my tacy piękni i utalentowani jesteśmy. Za to płacimy. Za złudzenie, miłe ale ulotne. Możemy nie płacić bankierowi czy gwiazdce. Nikt do nas za to nie będzie miał pretensji.

Związkowiec jest przez nas też ochotniczo wspierany. On ma nam zapewnić pracę. Ma doprowadzić do tego aby nami nie pomiatano. Aby nas szanowano. W przerwach między jednym a drugim zapewnianiem musi się trochę porozbijać. Naszym wszak jest reprezentantem. Nie może gorzej od innych bonzów wypadać. Możemy mu przecież nie płacić ale wtedy zrezygnujemy ze złudzenia.

Minister, to nasz sługa. On ma nam zapewnić ład i porządek, bezpieczeństwo osobiste, szacunek. Też ma w zapewnianiu przerwy. Musi się zatem porozbijać. Ale tu już musimy płacić – chcemy czy nie. I tu nie gospodaruje się naszymi złudzeniami ale swoim obowiązkiem. Coś za coś. Tu musimy płacić ale musimy wymagać.

I już mamy układ. Układ pomiędzy rzeczywistością a naszymi złudzeniami. My udajemy, że rzeczywistość się poprawia wtedy, kiedy nasz wybraniec się rozbija. Kiedy nie nasz, wrzeszczymy, że się pogarsza. Ot, taki układ. Bo my lubimy układy. Ogromnie. W ten sposób udajemy, że nasze pieniądze dobrze lub źle są zagospodarowane. Sami przed sobą udajemy.

A poza tym biegamy po totolotkach. Bo “my bajki lubim ogromnie“.

Średnia ocena
(głosy: 0)
Subskrybuj zawartość