Z cyklu "Remanenty": Inaije

To był luty, może marzec tego roku. W Trójce pojawiła się dziwna piosenka. Tzn. dla mnie dziwna: trochę dżezawa, ale z delikatną, rustykalna nutką, piosenkarka śpiewała po polsku, ale z lekka zaciągała. Jakaś Ukrainka a może Rosjanka – pomyślałem. I jeszcze ten tytuł: „Inaije”...

Jednak piosenkarka nosiła dźwięczne, polskie nazwisko, do tego bardzo znane i jednoznacznie kojarzone z muzyką: Pospieszalska, Lidia Pospieszalska.
Szybko ta piosenka stała się ulubioną melodią mojej żony. Dla mnie jednak była zbyt ekskluzywna, można by rzec, nie można jej było doczepić do żadnego nurtu. Coś jak, doskonały skądinąd, Czesław Śpiewa. Nie przekonała mnie.

Kilka dni temu żona wybrała się z koleżanką na koncert Lidii Pospieszalskiej. Oczywiście, ten kulturalny meeting umożliwiłem ja kładąc spać i doglądając nasze dzieci. Zresztą, i tak bym nie poszedł, bo w TV właśnie leciał pierwszy odcinek „Trzeciego oficera” a tego to ja przegapić nie mogłem…

Żona szybciutko po koncercie wróciła, bo też lubi „Oficera”. Przyniosła płytę, a jakże, z dedykacją. Włączyłem po filmie i…

Od razu zaskoczenie! Pierwsza piosenka, „Czas powoli”, w style lat siedemdziesiątych. Blues, jakby Breakout z oszczędną gitarą Nalepy, perkusja odmierza takty, pojawiają się dęciaki, głos pani Lidii leniwie narasta… od pierwszego usłyszenia zostaje gdzieś pod czaszką, aksamitny, niski, bardzo czysty. Na początek – duży plus.
Dalej też jest raczej spokojnie, ale bardziej jazzowo, elektrycznie, trąbka, bas, sample. Słucha się tego z dużą przyjemnością, szczególnie, że aranżacje nie są przeładowane. A mimo tego pojawiają się i smyki i klawisze i chórki.

Teksty to odrębny temat. Bardzo proste, odnoszące się do codziennych zwątpień, do naszych rozmyślań nad sensem, nad naszym miejscem w całym tym rozgardiaszu… Ale nie ma w nich buntu, raczej nadzieja, że jest Ten, który towarzyszy nam cały czas, dla którego jesteśmy ważni bez względu na wszystko, zawsze. Ta „katecheza”, chociaż wyraźna, zupełnie się nie narzuca. Nie pada słowo „Bóg”, wszystko jest w pięknym głosie Lidii i w muzyce…
Szczególnie porusza “Zasnąłeś”, kilka słów głeboko oddających uczucia po śmierci kogoś bardzo bliskiego, chyba ojca.

Jeszcze dwie piosenki zapadły mi głęboko w pamięć od pierwszego przesłuchania: „Walc wieczorny”, gdzie piosenkarka udowadnia, że potrafi zaśpiewać bardzo wysoko i czysto i „Płomieniu drżyj” do słów Adama Nowaka z muzyką napisaną przez wszystkich braci Pospieszalskich. Przyczepiły się do mnie te melodie i nie chcą mi dać spokoju.

Jednym słowem, warto pani Lidii poświęcić więcej niż chwilkę. To bardzo dojrzała artystka, która umie śpiewać i komponować. Świetnie, że zdecydowała się po latach wspomagania uznanych gwiazd, takich jak Anna Maria Jopek, wyjść do świata z własnym, chyba bardzo osobistym materiałem.

Polecam gorąco na długie jesienne wieczory, które się chyba nieuchronnie zbliżają już.

A „Trzeci oficer”? Zagmatwany. Ale i tak lubię...

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Rafale

znalazłem:)

Lidia Pospieszalska - INAIJE

prezes,traktor,redaktor


Max

i co sądzisz?


Nie wiedziałem że to słyszałem

wcześniej,

teraz słowa klucz: Trójka,dżezawa

fajne chociaż generalnie to ostrą muza się częściej osłuchuję:)

nie do podrobienia

prezes,traktor,redaktor


Poszukaj "Czas powoli"

widzę, żeś fan Breakout więc może potwierdzisz moje odczucia

pozdr


Te piosenkę znam

fakt, w Trójce czasem leciała, reszty płyty nie znam, ale może być ciekawa.
recenzja zachęcająca w kazdym razie.
W ogóle Pospieszalscy jako muzyczna rodzina to fenomen w sumie trochę.

pzdr


Rafał

akurat nie, słucham jak gdzieś włączą, a koncert, festiwal to wydarzenie no i trzeba się troszkę rozerwać:)

prezes,traktor,redaktor


Subskrybuj zawartość