Dni Powstania - Warszawa 1944

Taki był tytuł wystawy, na której byłam bardzo dawno, gdzieś koło Wielkiej Nocy — pamiętam, że tego dnia była “Wielkanocna zbiórka jajek” w ramach pomocy dla biednych. Był to ostatni dzień wystawy już i tak przedłużanej. W podziemiach kościoła św. Krzyża można było obejrzeć niesamowite, autentyczne zdjęcia z Powstania Warszawskiego. Pamiętam, że bardzo to przeżyłam. Wystawa była niewielka: małe pomieszczenie, zdjęcia w dużym formacie po dwa-cztery na jedną ściankę, a każda ze ścian była jakby oddzielnym rozdziałem opowieści w obrazach o Powstaniu. Każdy z rodziałów nosił tytuł...

— Wierność

Rota przysięgi Armii Krajowej – obowiązująca od lutego 1942 roku
Przyjmowany:
W obliczu Boga Wszechmogącego i Najświętszej Maryi Panny, Królowej Korony Polskiej kładę swe ręce na ten Święty Krzyż, znak Męki i Zbawienia, i przysięgam być wiernym Ojczyźnie mej, Rzeczypospolitej Polskiej, stać nieugięcie na straży Jej honoru i o wyzwolenie Jej z niewoli walczyć ze wszystkich sił – aż do ofiary życia mego.
Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej i rozkazom Naczelnego Wodza oraz wyznaczonemu przezeń Dowódcy Armii Krajowej będę bezwzględnie posłuszny, a tajemnicy niezłomnie dochowam, cokolwiek by mnie spotkać miało. Tak mi dopomóż Bóg.
Przyjmujący:
Przyjmuję Cię w szeregi Armii Polskiej, walczącej z wrogiem w konspiracji o wyzwolenie Ojczyzny. Twym obowiązkiem będzie walczyć z bronią w ręku. Zwycięstwo będzie Twoją nagrodą. Zdrada karana jest śmiercią.

— Gotowość

— Wolność

— Triumf

— Ofiarność

— Nadzieja

— Jedność

— Miłość

— Odsiecz

— Wytrwałość

— Poświęcenie

— Odwaga

— Braterstwo

— Zmartwychwstanie

— Pomoc?

— Osamotnienie

— Ofiara

— Mord

— Wiara

— Świadectwo

— Zdrada

— Wyzwolenie?

— Młodość

— Pamięć

— Kres

Wtedy pomyślałam, że to nie są puste słowa, slogany, które nic nie znaczą. Pomyślałam, że to były wartości, w imię których tylu ludzi oddawało życie. Że te słowa opisują życie każdego człowieka, tak tych, którzy walczyli o wolność, jak i nasze, ludzi, którzy przyzwyczaili się do wygodnego życia i uważają, że to się należy.

Zapamiętałam zdjęcie małżeństwa wojennego. I muru, na którym były napisane adresy, pytania o ludzi. Skrzynka kontaktowa — bo jak inaczej można było się w zmiennych kolejach losu odnajdywać? Bez komórek i Internetu?... I zdjęcia ruin Warszawy. Miasta Nieujarzmionego.

“...Jak nie kochać strzaskanych tych murów
Tego miasta, co nocą odpływa
Kiedy obie z greckiego marmuru
I umarła Warszawa i żywa…”
(Tadeusz Gajcy, “Śpiew murów”)*

Nie byłam jeszcze w muzeum Powstania Warszawskiego: w Noc Muzeów nie chciałam ryzykować stania w kolejce – byłam w wielu innych muzeach – a tak, to jeszcze nie udało mi się wybrać, mea culpa, i wstyd mi za to.

Ale oglądałam “Anodę” w Teatrze Telewizji i mocno to mną wstrząsnęło. W dyskusji na salonowym blogu Algi napisałam tak:
“Też obejrzałam ten teatr telewizji, zamiast uczyć się do jakże nudnego sprawdzianu z geografii, i słusznie.
I powiem ci, że czytałam “Kamienie na szaniec” i zapamiętałam Alka, Rudego, Zośkę, a Anody nie. Właściwie poznałam go dopiero oglądając ten spektakl.
I po obejrzeniu długo nie mogłam się uspokoić, odchorowywałam to wręcz. Tak samo jak “Stygmatyczkę”, ale jej nie byłam w stanie obejrzeć w całości, a to mnie przykuło, taka jak “Rozmowy z katem”.
I przyszło do mnie parę przerażających myśli. Na przykład: co by było, gdyby to mnie przesłuchiwano? Czy ja bym się załamała? Czy bym wydała???... Zawsze się bałam bólu. I dziś do tego przeyczytałam w mądrym piśmie mądry artykuł (Kucharczak w Gościu Niedzielnym) – to właśnie strach jest przyczyną wszelkiego zła. On się nie bał! I zginął. A był tak młody i był bohaterem i chciał projektować domy i budować przyszłość.
Ale tak naprawdę żyjemy w przyszłosci, którą oni okupili krwią. On i tacy jak on. Bohaterowie o których się nie pamięta.”

Potem dodałam jeszcze:
“Jedno wiem dobrze – że świat w którym żyję ja zbudowany został przez ich bohaterstwo, poświęcenie i walkę, tych młodych ludzi.”
Jak się okazało w dyskusji, nie wszyscy sie ze mną zgodzili…

A Jan Paweł II w homilii na Placu Zwycięstwa, 2 czerwca 1979 roku powiedział tak:
“Nie sposob zrozumieć tego Narodu (...) – bez Chrystusa.
Nie sposób zrozumieć tego miasta, Warszawy, stolicy Polski, która w roku 1944 zdecydowała sie na nierówną walkę z nejźdźcą (...), w której legła pod własnymi gruzami, jeśli się nie pamięta, że pod tymi samymi gruzami legł również Chrystus-Zbawiciel ze swoim Krzyżem sprzed Kościoła na Krakowskim Przedmieściu.”*

***

  • cytat z wystawy

Notka powstała, bo nareszcie odnalazłam notatki z wystawy :)

Średnia ocena
(głosy: 1)

komentarze

Bo Anoda nie zginął w Powstaniu

na swoje nieszczęście.

Ale leży niedaleko Rudego, Alka i drugich.

To są, dla mnie ci z niewielu ludzi, których nie znałem a cenię.

A poznałem ich historię w drużynie harcerskiej, w szkole, za PRL-u.
Pamięć trwa, wbrew dawnym łobuzom ale i wbrew dzisiejszym idiotom.

http://wilk.wpk.p.lodz.pl/~whatfor/biog_rodowicz.htm

Tam masz mapkę jak dojść do grobu Anody.

P.S. I nie pisz, że nikt nie pamięta.


Hm,

świat to raczej ten, co mamy, nie od razu został zbudowany, bo wielu z tych, o których piszesz po walce z Niemcami trafiło do więzień stalinowskich czy łagrów.
I długo jeszcze nikt o świecie pewnie tym nie myślał.
No, ale liczy się sam fakt, że walczyli pewnie często , bez patosu, nie myśląc o ideałach czy przyszłości, ale po prostu bo to wydawało im się jedyną słuszną drogą.
Ja mam wątpliwości czy dla mnie by to była jedyna droga, obawiam się,że wpadłbym w nihilizm/poddał się/uciekł itd
A najciekawsze jest to, że wielu z tamtego pokolenia po strasznych przeżyciach dokonało jeszcze mnóstwa dobrych rzeczy póxniej, ba, dziwne, że w ogóle udąło im się (choć jasne, że niewielu, bo mnóstwo zginęło) życ, mieć rodziny, dzieci itd
A złe pewnie przyhodziło w snach (gadałem z byłą więźniarką Majdanka, która własnie mówiła, że miała różne traumatyczne sny po wojnie)

A dla mnie straszne jest to, że wielu nie docenia tego bohaterstwa, nie docenia tamtych czasów, chocby porównując obecną rzeczywistość nieraz czy polską (nieważne jaka partia rządzi i kto to robi) czy unijną do stalinowskich czy hitlerowskich czasów. Lub w jakiś sposób nieraz wymachują tymi bohaterami na sztandarach, by dokopać komuś, by zawłaszczyć sobie ich itd.

Sorry, że trochę polityczny sie mi komentarz zrobił, alke tak wysżło.


Mido

Problem nie w tym, że nie pamięta. Problemem jest to, że młodzieży nie uczy się o bohaterach II wojny i późniejszych. W ogóle o TYM czasie mało który nauczyciel podejmuje się prowadzić wykłady. Czasy trudne, problemy i zagadnienia niezinterpretowane przez fachowców.

Z resztą: masz kogo o to pytać.

Pozdrawiam


A kto niby ma uczyć?

Jak nie nauczyciele?
Pytanie tylko, kto uczył nauczycieli i co oni wiedzą?

Niewiele wiedzą i tak jest im wygodnie.


Przesadzacie Państwo,

jak zwykle.

Jakoś moje Dziecko uczono o Powstaniu. Dwukrotnie zagoniono do Muzeum. Przerobiono w terminie Kamienie na szaniec. I inne takie.

Jeszcze kilku nauczycieli zostało w tym kraju.

Tyle, że mało

Ale tak, to sobie można ponarzekać o wszystkim, a przecież przykład Szanownej Blogerki pokazuje, że i można chcieć, i jest gdzie się dowiedzieć, jak już się chce.

Pozdrawiam


Tak jakoś wyszło

Żeście sie rozgadali nie na ten temat, który był dla mnie najważniejszy, ale mniejsza o to…

Panie Yayco… Ja o Powstaniu w szkole uczyłam się tyle i nic. Na historii czasu zabrakło… Mój przykład to nie moja zasługa, tylko mojej rodziny: na wystawę dosłownie zaciągnęła mnie mama, tak samo dzięki niej obejrzałam Teatr Telewizji, a o samym powstaniu opowiadała mi bacia. Pamiętam, parę lat temu oglądałam jeszcze w Domu Kultury na Smolnej filmy dokumentalne z Powstania, do tego “Kamienie na szaniec” i nic więcej.

Czy się nie pamieta o tych młodych, co wtedy zginęli – oczywiście, że wielu pamięta. ja generalizuję, do tego mówię jeszcze z punktu “ach, tej dzisiejszej młodzieży”.
Bo faktycznie, kto im ma mówić i przypominać?... O nauczycielach się juz nagadałam i teraz skwituję to tylko wzruszeniem ramion.
Historia współczesna w przyszłym roku – okaże się, co mi w Liceum powiedzą...

No i jedno jest pewne: będę pytać, będę się dowiadywać, będę pamiętać.
Dzięki za przeczytanie tekstu. Następnego nie zapowiadam, bo ledwo żyję.


Pani Mido,

tu często tak jest, że autor o rybach, a komentatorzy o grzybach. To nawet fajne jest. Świadczy to zapewne o tym, że przeczytaliśmy, zgadzamy się, nie mamy nic specjalnie do dodania, ale chielibyśmy zaznaczyć swoją obecność.

Oczywiście ma Pani rację, że to zazwyczaj zasługa rodziny. Przez cale dziesięciolecia tylko tak trwała pamięć. Czasem, przez to się wypaczała, ale trwała.

Ja napisałem o tej szkole, bo wszyscy wokoło narzekają. A nie zawsze trzeba. Ktoś to muzeum zrobił. Ktoś wystawę zorganizował. Jakimś cudem publiczna telewizja zrobiła ostatnio kilka niegłupich i dobrze zrobionych przedstawień paradokumentalnych.

Nie da się tego porównać z tym, co było jeszcze całkiem niedawno.

I jeszcze jedno: Pani napisała o tym, że to dla Pani ważne. I myśmy to przeczytali. I dla nas to też jest ważne. Możliwe całkiem, że moje Dziecko to przeczyta, niewiele młodsze od Pani. Jak przestanie wkuwać fizykę, albo inną geografię. Dla niej też to jest ważne. Jest nas parę osób, co tak sądzą. To dobrze.P

Widzi Pani, to jest właśnie różnica. I Pani i Dziecko, nie musicie psuć sobie oczu czytając kiepskie teksty, źle wydrukowane. Wystarczy, że chcecie się dowiedzieć.

Tak jest dużo lepiej.

Pozdrawiam serdecznie


Pani Bogusiu!

Muszę się zgodzić z przedmówcą. To, że Pani pisze o przeżyciach, o czymś bardzo osobistym, to ujmuje czytelników. Chcą dać Pani znać, że zgadzają się z Panią, ale większość z nas nie umie tak po prostu pochwalić. Więc, staramy się jak możemy pokazać, że byliśmy, przeczytaliśmy, możemy wymienić opinie na inne tematy i w ten sposób wyrazić swoje uznanie.

Ładny wpis. Proszę kontynuować…

Pozdrawiam


Ech,

Paranoja była z tym Powstaniem. Kiedyś o tym napiszę.

pozdrawiam


Pani Pino!

Łatwo tak pisać mając wszystkie informacje, jakimi dzisiaj dysponujemy. Oni wtedy mieli zupełnie inną wiedzę.

Pozdrawiam


Nie szkodzi,

Bór miał wiedzę i on powinien iść za tę rzeź pod stienku.

pozdrawiam


Pani Pino!

Wiedzę na temat błędów wynikających z podejmowania decyzji grupowo psycholodzy uzyskali dopiero po analizie przyczyn porażki lądowania w Zatoce Świń. Tadeusz „Bór” Komorowski nie mógł tej wiedzy posiadać, więc nie mógł się tych błędów ustrzec. Łatwo jest wydawać sądy znając skutki decyzji. W tamtych warunkach trudno było o inną decyzję.

Pozdrawiam


Panie Jerzy,

teraz nie ma sytuacji. Jak będzie, to się pokłócimy. Tyle, że, hehe, ja jestem historykiem, a Pan psychologiem.

pozdrawiam


Pani Pino!

To, że Pani jest historykiem, to nie znaczy, że potrafi Pani ocenić sytuację abstrahując od wiedzy na temat ich skutków. Ludzie podejmujący decyzje nie znają ich skutków i z reguły działają w sytuacji posiadania ograniczonej ilości informacji. W takiej sytuacji, nie ma możliwości przewidzenia wszystkich możliwych skutków.

Ponadto wiele zależy od tego czy człowiek ma predyspozycje do podejmowania decyzji. Ja się nie pcham na takie stanowiska, bo ja jestem typem doradcy. Świetnie przedstawiam za i przeciw, gdy ktos inny ma podjąć decyzję. Natomiast gdy to ja podejmuję decyzję, to kieruje mną chciejstwo i krzywe zwierciadło, za pomocą którego zniekształcam sobie obraz rzeczywistości. Skąd Pani wie jakim typem psychicznym był Tadeusz „Bór” Komorowski? Skąd Pani wie, agenci jakich wywiadów naciskali na niego podczas obrad nad realizacją planu burza w Warszawie?

Ja byłbym znacznie ostrożniejszy w sądach, bo może się okazać, że nie ma Pani racji.

Pozdrawiam


Nie jestem,

akurat się nabijałam, co najwyżej będę.

Wie Pan, dosyć sceptycznie patrzę na takie roztrząsanie typu psychicznego, dla mnie rzecz jest prosta; ktoś był dowódcą, ponosił odpowiedzialność i za przeproszeniem, dał dupy, a w efekcie zginęły tysiące żołnierzy – powiedzmy, że to jeszcze pół biedy – i dziesiątki tysięcy cywili. Już nie mówiąc o zrujnowanym mieście.

Zawsze może się okazać, że nie mam racji, biorę na to poprawkę, niemniej na pewne sprawy poglądy mam sprecyzowane. Zresztą akurat Pan jawi mi się jako człowiek również bardzo arbitralny w sądach ;-)

pozdrawiam


Pani Pino!

Nie tylko Pani się tak jawię, co nie znaczy, że jest to oberwacja zgodna z rzeczywistością, a nie pozorami. :)

Pozdrawiam


No kto by pomyślał,

że może się wywiązać duyskusja pod starą, opuszczoną notką na starym, dawno opuszczonym blogu?

Pozdrawiam dyskutantów, a sama nie dodaję nic, bo mimo sympatii do historii w kwestii szczegółów i ocen takich wydarzeń jestem zielona.


Ucz się, ucz

i nie daj sobie wmówić, że Polacy wygrali Powstanie Warszawskie.


Czy wygrali, czy nie,

to się można kłócić ad mortem defecandum.

Ale dla mnie to Powstanie było gigantycznym znakiem. Znakiem walki o siebie. O to, co naprawdę ważne. O to, co jest w tych słowach wypisanych w notce.
Tak samo jak, np. zachowanie kultury i tradycji przez cztery/pięć pokoleń pod zaborami też jest dla mnie niezwykle ważne.

A czemu? Bo zaraziutko czeka nas to samo znów.

Będziemy musieli schować się pod falami nowych wpływów, ale nie pozwolić się utopić.
Budujcie arkę przed potopem, dobądźcie na to swych wszystkich sił...


Pani Bogusiu!

Pani Pino ma za złe, że w Powstaniu Warszawskim my widzimy bohaterską walkę, a nie tylko rzeź. Pewnie ma jakiś uraz związany z Powstaniem.

Co się stało, że się Pani tu odezwała?

Pozdrawiam


Panie Jerzy,

ktoś gdzieś tam wspomniał coś o TXT. Zalogowałam się z myślą przeniesienia notek do archiwum (co z resztą zrobiłam), a monitor pokazał nowe komentarze, to je przejrzałam. A to Pino nadrabiała zaległości, z których powstała nowa rozmowa :) to ciekawa cecha TXT, na Salonie tak się nie da. Nowe komentarze po na starych notkach, jeśli się o nich pod najnowszą notką nie wspomni, pozostają niezauważone…

Ale dla mnie ta bohaterska walka jest naprawde najważniejsza. I mój dziadek i w ogóle połowa rodziny (ta warszawska) brałą w nim czynny udział.

I jak wspomniałam, to wszak nie tylko znak czasu przeszłego. Że było, minęło. To coś, do czego musimy się przygotować. Może nie będzie trzeba walczyć zbrojnie. Ale będzie trzeba walczyć bohatersko w tym najważniejszym wymiarze, codziennym…

Pozdrawiam :)

(Swoją drogą to naprawdę miłe przejrzeć dawne komentarze; daje do myślenia)


Pani Bogusiu!

Tu jest zupełnie inaczej niż „na salonach” i mnie tu podoba się znacznie bardziej.

Co do Powstania, to jest to symbol walki z bolszewią, pomimo że do jego wybuchu mogli przyłożyć rękę agenci sowieccy. Nie wiem czemu pani Pino to przeszkadza. Polityczna, militarna i moralna ocena decyzji o wybuchu to jedno, a samo Powstanie to drugie.

Pozdrawiam


Pierdu, pierdu,

nie, nie mam żadnego urazu, i jak ma Pan lecieć w personałki, to lepiej siedzieć cicho.

K…a, na forum Legii byście się odnaleźli (Mida, bez urazy, zirytowałam się, zaraz napiszę czemu).

Mój dziadek walczył gdzieś w Śródmieściu, przeżył, zmarł trzy lata temu, ekhem… Słabo przystaje on do stereotypu bohaterskiego, oj słabo.

Ja nie mogę, ale fajny symbol!

Był Paryż Północy, jest coś, od czego oczy pękają momentami. Zajebiście.

Nie ma ludzi, nie ma tkanki społecznej.

A teraz zgodnie gaworzcie dalej o znakach na niebie i walce z bolszewią, germanistko i psychologu :)

Mida, oni nie zbudowali Arki, oni jej korek z kokpitu wyciągnęli, jeżeli nie zauważyłaś :D

Jak mnie jeszcze zdenerwujecie, to wam napiszę, co odpierdalał niejaki Mazzini w 1849…

Pozdrawiam dydaktycznie


Pani Pino!

Nie wiem, czym się Pani dziadek naraził, ale to tylko potwierdza moją diagnozę. Jestem ciekawy, jak ocenia Pani wojnę polsko rosyjską z 1830. roku zwaną Powstaniem Listopadowym. Tam władza nie wywołała walk. Tam walki wywołały nieodpowiedzialne elementy. Czy taki scenariusz dla Warszawy w 1944. był lepszy?

Pozdrawiam Panią zdenerwowaną


Diagnozy przez neta, hi hi,

gówno to ma wspólnego, znaczy moja ocena PW, z panem Leopoldem ;)

MAW to opisał nieźle… “Jak ratowaliśmy Belgię”. Proszę sobie poczytać.

pozdrawiam


Pino,

jak dla mnie – uratowali Arkę.
Serio.
Jakos przekonuje mnie to, jak było to opisane w “Kamieniach na szaniec”. We wspomnienach z mojej rodziny.
Oni wiedzieli, czemu to robią. I to było dla nich ważne. I gdzie tu miejsce na wątpliwości? Jeśli dla nich to było ważne, wtedy, kiedy walczyli, to czemy my, teraz ich działania pomniejszamy, odbieramy im sens i znaczenie?
Na to zasłużyło ich bohaterstwo? A jeśli nie chcesz nazywac bohaterstwem: tylko temu posłużyła ich śmierć w walce?


Panie Jerzy,

z wyglądu i z bajerami TXT lepsze.
Ale mi tu nudno było, we troje z panem i Grzesiem tylko.
Na Salonach mam wypróbowaną grupę, teraz już myslę, że mogę to powiedzieć szczerze – przyjaciół.
A oprócz tego są inne miejsca.


Pani Bogusiu!

Ostatnio na tekstowisku pojawiło się parę nowych twarzy. Można swoich znajomych z salonu zaprosić do nas. Może im się spodoba tutaj.

Ja swoje notki umieszczam tu i w salonie. Tu jest kilka, czasem kilkanaście komentarzy. Tam 0. Dla mnie tam jest nudno.

Pozdrawiam


Panie Jerzy,

tak to bywa.
Gdzie sie znajdzie towarzystwo, tam milej i ciekawiej.
Jak ktoś zechce bym wróciła, mnie tu poprosi, czy coś, to wrócę. Na razie nie widzę jakoś tej potrzeby.
Sporadycznie bywać mogę jednak :)


Mida, wracaj :)

To prośba była, no.

Oprócz “Kamieni na szaniec” polecam Ci teksty “w Polsce podziemnej” Zofii Kossak… 100% true katolicyzm, coś dla Ciebie. A oprócz tego (no owszem, gloryfikacja PW też tam jest) można się dowiedzieć dokładnie, jak budowano Arkę.

Przez pięć lat okupacji.

Na tajnych kompletach, maturach, w małym sabotażu, w łapankach, obozach, przy powielaczach… To była prawdziwa Arka. To było bohaterstwo.

W całych dziejach świata były tylko dwa Państwa Podziemne. Obydwa w Polsce. Jestem z tego dumna :)

Czym wobec tego było Powstanie Warszawskie?

Krótkowzrocznością, śmiertelną głupotą paru zagrzanych przywódców AK. Nie posłuchali najmądrzejszego, Iranka.

Zrywem młodzieży, co to głupia jest, jak zawsze. A ci Kolumbowie, to szczególnie… Tak ich wykształciła II RP, na zgubę przyszłej Polski.

Okopaniem się Armii Czerwonej na przyczółku warecko-magnuszewskim na parę miesięcy.

Śmiercią pokolenia, śmiercią Miasta.

Tym było, moim zdaniem. Niczym więcej…


Subskrybuj zawartość