Przypomina Ciebie mi... Część 3. Sydney w Warszawie

Wszystko zaczęło się w roku 2003, gdy trafiłam do wspólnoty. Rosłam sobie i we wspólnocie byłam, po czym nadszedł rok 2004. Pielgrzymka.
Znajomy ksiądz spytał:
— A ty się nie wybierasz?
Na co ja, zaskoczona:
— Myślałam, że jestem za mała.
— No coś ty. Zacznij ojca namawiać i jedź.
Chodziło o Światowe Dni Młodzieży w Kolonii, w 2005.
I pojechałam! Nie tylko do Kolonii, ale też do Amsterdamu. Przeżycia niesamowite. Ostatnio ominęłam początek roku szkolnego – byłam na pielgrzymce w Loreto. A jeszcze wcześniej, na spotkaniu z papieżem Benedyktem XVI w Krakowie. Dużo się działo. Ale Światowe Dni Młodzieży w Sydney już nie były mi przeznaczone. Za drogo. A poza tym byłaś w Loreto dopiero co. – No tak, byłam, nie narzekam. Dużo doświadczyłam ważnych rzeczy, widocznie tak miało być.
Pogodziłam się z podjętą decyzją i w Dniu Dziękczynienia pobiegłam na koncerty do Wilanowa.
Koncerty fantastyczne, Arka Noego i Tymoteusz, a potem Maleo Reggae Rockers. Pamiętam, jak pod koniec Maleo krzyknął:
— Mamy już zaproszenie na kolejny koncert! Będziemy grali o 4tej rano! Musicie przyjść!
Kiedy? – W wakacje. Na warszawskich obchodach Światowych Dni Młodzieży.
“Świetnie byłoby się wybrać” – pomyślałam – “Ale w wakacje wyjeżdżam, nie ma opcji. No cóż, przeboleję to”.

Życie jest pełne niespodzianek.

Wakacje zaczęły się moimi urodzinami. Przyjaciółka A. nie została do kulminacyjnego ogniska, gdyż kolejnego dnia wylatywała na tą właśnie pielgrzymkę. Wakacje trwały spokojnie dalej, a myśmy słuchali o pilgrzymce informacji z radia (telewizji na wsi nie mamy i dobrze). Moja siostra urodziła córeczkę. Tata wracał na weekend do Warszawy. I ni stąd ni zowąd pomysł: jedziemy z tatą! Nie jesteśmy w Sydney, ale możemy być w Warszawie! Pojechaliśmy, ja z bratem. Trafiliśmy na Skwer Cubryny, co nie było łatwe, bo połowa wjazdów była zastawiona. Na rekolekcje w ciagu dnia nie zdążyliśmy. Ja to się nawet na nie nie wybierałam specjalnie. Ale wieczorem, zwarci i gotowi spotkaliśmy się z przyjaciółką K. A ileż tam było znajomych twarzy! Co krok to ktoś fajny. Koleżanka A. z chłopakiem do nas dołączyli po koncercie gospel.

Po koncercie – niesamowitym, po prostu czuło się tam obecność Ducha – była Adoracja. Ją przegapiłam, bo złapałam znajomego księdza i poprosiłam o spowiedź. To też było mocne.

W nocy, nie wiem, o której, rozpoczęła się Msza Św. Strasznie mnie rozśmieszał kantor, który ćwiczył śpiewy. A śpiewy też piękne!
Msza w mocnej obstawie, abp Nycz i w ogóle same szychy. No inajlepszy numer – transmisja homilii z Sydeny, na telebimie papież oddalony o setki kilometrów…

Tak było. A potem, po całym tym przeżyciu mistycznym nadeszła pora na radość. I ruszyli! plany wstępne nie wypaliły – grali dopiero o 5-tej rano. To był najdziwniejszy koncert na którym byłam w życiu. Szaro i ponuro. schodu słońca nie widać, nad Wisłą same chmury. Na scenie zespół, pod sceną ludzię skaczą, tańczą, śpiewają, cz raczej – drą się.
I radość, prawdziwa, autentyczna, i dziękowanie.

Tak było.

A potem wróciłam do domu przez remontowany most Poniatowskiego. Na piechotę, bo nic nie jeździło. To też było ciekawe.

Nie można powiedzieć, ze te wakacje były nudne.

A życie nieustannie zaskakuje!

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

O, koncert o 5 rano

musiało być magicznie.

A na dniach Młodzieży w Koloniii to miałem ochotę być, ba, nawet jako wolontariusz planowałem, ale oczywiście jak większość moich pomysłów w fazie realizacji i ten się nie znalazł.
Choć w Niemczech kilka dni wczesniej byłem, acz trochę kilometrów od Kolonii.

pzdr


Też bym chciała spróbowac jako wolontariusz,

Ale ze wspólnotą jeździmy razem i na razie tak jest dobrze.


Tak apropos koncertowych klimatów,

to właśnie w Trójce chyba jakis nowy utwór Armii leci.
Albo Budzego.
Albo 2Tm2,3
Ale obstawiam, że ARMIA:)
Wow, cieszem się.

Sorry, że ci tu nie na temat piszę, ale miałem strone otwarta a radością musiałem się podzielić w necie, no:)

pzdr


Radość jest największa,

jak się można nią podzielić :)
Właśnie na tym koncercie Maleo zaprezentował najnowszy utwór MaleoRR, planowany na nowy album. “Wszystko co mam to serce za które ręczę”, jakoś tak.
A ja też się dzielę radością: ojciec naprawił komputer i właśnie z niego piszę! Odzyskaliśmy komputer!!! Życie jest piękne :D


Subskrybuj zawartość