Konkurs piękności 2. - rzecz o tolerancji.

Po moim plagiacie z redaktora Stefana Bratkowskiego czas na coś odwrotnego. Czas na pokazanie, że prawicowe poglądy mogą się cieszyć moim zainteresowaniem. Z resztą wkładanie czegokolwiek do przegródek „prawica” i „lewica” mnie raczej śmieszy. Dla mnie istnieje „liberalizm” i „zamordyzm”. W tym podziale partie socjalistyczne, takie jak PO czy PiS plasują się mniej więcej w tej samej okolicy co SLD i ZSL, czyli zdecydowanie po stronie zamordyzmu.

Chcę polecić Państwu tekst Rafała A. Ziemkiewicza zamieszczony kilka dni temu na portalu Interia. Jestem bardzo ciekawy co Państwo na to. Szczególnie jestem ciekawy opinii pana Grzesia, który poprzednio cieszył się z przytyku pod adresem prawicowców.

Bardzo podoba mi się u Rafała A. Ziemkiewicza jasne wyłożenie, jakie są granice tolerancji. Dlaczego propozycje „małżeństw homoseksualnych” są w tym układzie nie na miejscu nie powinno wymagać komentarza. Dyskusję o adopcji dzieci przez pary homoseksualne w świetle tego tekstu można uznać za „niebyłą”. Swoją drogą ciekawe, że w hiperpoprawnej Wielkiej Brytanii zwykli zjadacze chleba (wyrobów chlebopodobnych) nie popierają tych kretynizmów…

Ciekawe, czy znajdzie się jakiś obrońca „słusznych roszczeń homoseksualistów”. :)

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Panie Jerzy, pan mi poleca Ziemkiewicza,

ja panu polecę kogoś ciekawszeego i sympatyczniejszego, Timmy’ego znaczy:

http://amoresperros.salon24.pl/

który bardzo ciekawie, sensownie w tej sprawie z punktu widzenia liberała się wypowiada.

Co do Ziemkiewicza, mnie śmieszy (acz nie dziwi), że broni np. chamskich rysunków czy głupawych tekstów Rybińskiego, ten sam poziom i to samo nadęte prawackie poczucie humoru.
Nie dość, że nuda to i żenada.

Co do meritum felietonu Ziemkiewicza, pewnie ma on dużo racji, że geje chca więcej niż powinni i niż inni.
dziwi to jednak pana?

Mnie nie, logiczne że tworzą lobby, takie samo lobby, które chce dobrze dla siebie a odebrać chce innym tworzą rolnicy, krusowcy (pozdrówka dla redaktora Ziemkiewicza:)), lekarze, pielęgniarki, nnauczyciele, księża, Kościół a i Terlikowscy tego świata tyż.

ja niedawno napisałem tekst o tym (polecam), że prawica troszczy się o mą moralność, lewica o resztę.

A ja obie te partie i stronnictwa mam w sumie w dupie:)

A i pan jako liberał nie powinien aby popierać, by także i dwu facetów mogło mieć takie przywileje jak facet z kobietą, którzy se jakiś papierek od urzędniak dostaną i tylko za tą mają (np. wspólne rozliczanie się)
Czy sprawy spadkowe czy cuś tam.

Mi to w sumie obojętne, dopuszczam nawet możliwość, że państwo jakoś małżeństwa faworyzuje, ale właściwienie widze liberalnego uzasadnienia tego.
Widzę społeczne czy religijne.

Z punktu praw jednostki jest to dyskryminacja nie tylko gejów, ale i smaotnych czy żyjących w związku nieformalnym.

Co do tej adopcji, mam wrażenie, że konserwatyści jak i prawica demonizują tę sprawe, sam właściwie nie mam zdania i mam dużo zastrzeżeń, acz pod wieloma obwarowaniami i warunkami a i by homoseksualne osoby były że tak po wiem ostatnie w kolejce po dzieci, jestem sobie w stanie to wyobrazić.

Zresztą w życiu jest i tak, że takie rzeczy się dzieją, tylko zbyt szeroko się o tym nie mówi, np. mama i “ciocia” wychowują dziecko.

Że tak powiem, czasem rzeczywistość przerasta nasze oczekiwania i wyprzedza je, a mentalnie trzeba (albo i nie) się do niej dopasować.

Zresztą w tej sprawie polecam również rozmowę pod tekstem Timmy’ego, szczególnie komentarze Eumenesa.


Panie Grzesiu!

Nie obiecuję, że zajrzę na salony. od czasu jak mi skasowali konto, jakoś traciłem do nich serce. :)

Nie dziwi mnie, że ktoś walczy o swoje. Dziwi mnie, ze nie ma instynktu samozachowawczego. W Europie jeszcze 100 lat temu bycie homoseksualistą nie było bezpieczne. Teraz są tolerowani i widocznie chcą powrotu „starych, dobrych czasów”, bo nie widzę niczego, co by uzasadniało ich hiper aktywność.

Co do adopcji dzieci, to ja mam tylko jeden warunek: Dziecko musi być adoptowane przez taką samą parę jaka je powołała do życia. Zatem jeśli jeden homoseksualista zrobi drugiemu dzidziusia i nie będą mieli ochoty go wychowywać, to niech inni homoseksualiści je sobie adoptują. Natomiast jeśli do zrobienia dzidziusia potrzebny był pan i pani, to przyjmijmy, ze do wychowania też potrzebni są oboje.

Specyficzna rola rodziny, nie jest kwestią liberalizmu, tylko tradycji. Ma to swoje uzasadnienie w historii i służy przetrwaniu społeczeństwa.

Co do dbania o moralność, to na pewno nie robi tego prawica, tak jak lewica nie dba o Pańskie finanse. Oni dbają o siebie, a gadają o tym i o owym, żeby Pan na nich głosował.

Pozdrawiam


Panie Jerzy

Bardzo mi się tekst Pana Ziemkiewicza podoba, z racji tego, że wyjątkowo czytelnie pokazuje on (ten tekst) to, o co mi chodzi, a myślę arogancko, iż nie jestem jedyna.

Wyjdźmy, od jakże słusznej, definicji tolerancji:

“Tolerować coś – to znaczy nie lubić tego, nie zgadzać się, uważać za złe, a mimo wszystko, w imię jakiś wartości (choćby był nią tylko święty spokój) godzić się, żeby to istniało i korzystało z równych z nami praw.”

Słuszna racja. Tolerować, nie znaczy lubić, nie znaczy popierać, wspierać i walczyć za. Tolerować oznacza, dać innym ode mnie spokój, o ile krzywdy mi nie czynią, albo po moim niebie nie lata .

Na marginesie, pozwolę sobie zauważyć, że nie posunęłabym się do nadania, tekstowi o tolerancji i jej granicach, tytułu Won! .
Osobiście napisałam jeden tekst o takim mianowicie przesłaniu, ale żadną miarą nie utrzymywałam, że on jest o tolerancji, bo był on właśnie o czymś zgoła przeciwnym. Krótko mówiąc był on o tym, w jaki sposób można granice mojej tolerancji przekroczyć.
Nie poszerzajmy jednakowoż marginesu.

Tekst Ziemkiewicza cierpi na pewną przypadłość, którą określiłabym jako zamydlenie przez zapętlenie.

Autor godzi się na obecność homoseksualistów w życiu normalnych ludzi, a jakże.
Cytat:

“Oni chcą nie tolerancji, tylko akceptacji. Chcą wszystkim się podobać. I do tego, w porządku, też mają prawo. Proszę bardzo, niech się starają przekonać społeczeństwo, że można mimo seksualnej odmienności być normalnym człowiekiem, sąsiadem, pracownikiem.”

Skąd Pan Ziemkiewicz wie, czego oni chcą? Mam na myśli szczególnie ten fragment o podobaniu się wszystkim.
A już to, że mimo seksualnej odmienności, można byc normalnym człowiekiem (!), sąsiadem, pracownikiem, jest pyszne. Rozumie Pan, Panie Jerzy?
Założenie jest takie, że w związku z odmiennością seksualną, można się starać przekonać społeczeństwo (Pan, Pani, społeczeństwo) o tym, że jest się normalnym (człowiekiem, sąsiadem, pracownikiem).
Czyli, że to wcale nie jest oczywiste w zakresie człowiek, sąsiad, pracownik. Do tego można się starać społeczeństwo przekonywać.

Pięścią w stół za chwilę, czyli tu:

“Oni chcą, żeby akceptowanie ich było obowiązkowe i żeby obejmowało wszelkie ich zachowania. Żeby, jak oni to nazywają, “gej” był wyjęty spod wszelkiej krytyki, żeby jego żądania były skwapliwie spełniane, a właśnie protestujący przeciwko temu byli dyskryminowani, rugowani z życia publicznego i karani.”

Znowu nie wiem, skąd Autor Ziemkiewicz wie, czego oni chcą. Ale…
Gdyby tego chcieli, to ja też powiem nie, bo to zdecydowanie za daleko i nieuczciwie. To już byłoby roszczenie o szczególne traktowanie.
Nie równe, ale szczególne.
Nie znajduję podstaw dla takiego roszczenia, o ile miałoby istotnie istnieć.
Jeśli mnie Gretchen można krytykować za różne, to można by było mnie Gretchen krytykować za te same różne, nawet jeśli ta Gretchen byłaby homoseksualna.

Jednak tan akapit jest bardzo ważny, w tekście Won! , od niego bowiem się zaczyna początkowo delikatne dryfowanie, które ostatecznie przeradza się w niekontrolowany stek wyzwisk.
Skądinąd kompatybilny z tytułem.

Proszę w tym miejscu swojego wywodu, żeby zwrócił Pan uwagę nie na zawartość merytoryczną, czyli co Autor chce powiedzieć, lecz na to jak mówi.
Bo nagle język się zmienia.
Ten akapit jest wstępem, daniem sobie prawa do takich sformułowań (a chodzi niby tylko o przykłady, popierające tezę o szczególnym traktowaniu):

“Na zdjęciu widzimy typową przegiętą ciotę , przebraną w sutannę, którą ciota zadziera do obiektywu, pokazując różowe stringi i siatkowe pończochy. Owoż przyznaję sobie prawo, żeby móc powiedzieć publicznie iż jest to obrzydliwy pedryl, w najlepszym wypadku pajac , obrażający moje uczucia religijne i moje poczucie estetyki. A postępek, który zapewnił mu sławę, daje mi prawo nazwać go także cymbałem .”

Dla naprzykładu napiszę to tak, żeby Pan zrozumiał o co mi idzie:

Na zdjęciu widzimy homoseksualistę przebranego w sutannę, którą zadziera do obiektywu, pokazując różowe stringi i siatkowe pończochy. Owoż przyznaję sobie prawo, żeby móc powiedzieć publicznie iż jest to zachowanie obrzydliwe, obrażające moje uczucia religijne i moje poczucie estetyki. Postępek, który zapewnił mu sławę, oceniam jako żałosny [pożałowania godny, haniebny, godzący w ważne dla mnie wartości, idiotyczny, mały…].

Idźmy dalej, będzie już chwilowo o czym innym:

“Są ludzie, którzy się tatuują albo wbijają sobie ćwieki w różne miejsca. Budzi to we mnie podobną odrazę, jak wspomniana ciota pokazująca różowe majtki. Nie absolutyzuję swojego gustu. Co tam się komu podoba – jego sprawa. Jak na razie nikt mi nie każe podziwiać wytatuowanych dziwadeł i cmokać z zachwytu nad kobietą obnoszącą w nosie stalowe kółko, jak jakaś świnia albo krowa. Nie szukam ich towarzystwa ani oni mojego, i to jest właśnie tolerancja.”

Pan Ziemkiewicz nie absolutyzuje swego gustu, Boże broń. Jedynie przyrównuje kobietę, mającą w nosie stalowe kółko, do świni albo krowy.
Następnie, z faktu nie szukania wzajemnego towarzystwa, wywodzi Pan Ziemkiewicz tolerancję.

Jeszcze chwilę Pan Ziemkiewicz pojedzie na tej nucie:

“Usiłuje się natomiast mnie i większość normalnych ludzi zmusić do zachwycania się ciotą w różowych pończochach, a w każdym razie do milczenia, cokolwiek by ten czy inny perwers wyprawiał. I do używania dziwacznych, wymyślonych przez perwersów słów – “gej”, homofobia” i tak dalej.

Otóż ani myślę ich używać, bo są fałszywe. Trudny do spolszczenia “gej” (zwykło się go tłumaczyć jako “wesołek”, ale to mylące, bo “wesołek” to po polsku “dowcipniś”, a tu chodzi o “człowieka, który prowadzi wesoły tryb życia”) sugeruje, że każdy homoseksualista musi być pajacem pokazującym publicznie zadek, lewicowym aktywistą i osobnikiem seksualnie niewyżytym;”

Znowu to samo. Brak panowania nad językiem. Jakby wartości, które wyznaje Pan Ziemkiewicz, upoważniały go do obrażania ludzi.
Słowo gej nic takiego nie sugeruje, nie sugeruje, że każdy homoseksualista publicznie pokazuje zadek, jest lewicowym aktywistą, czy osobnikiem seksualnie niewyżytym.
Nadużycie i manipulacja, aż piszczy.

Na koniec, Pan Ziemkiewicz robi ukłon w stronę homoseksualistów, odróżniając perwersów od innych homoseksualistów. Piękne to jest, po prostu.

Jeszcze Pan Ziemkiewicz odrzuca pojęcie homofobii, podkreśłam – odrzuca pojęcie, pisząc tak:

“Odrzucam też kretyńską “homofobię”, bo “fobia” oznacza irracjonalny lęk, a ja się różowej cioty nie boję, ja się nią zwyczajnie brzydzę, i nie ma w tym nic irracjonalnego.”

Czyli skoro Pan Ziemkiewicz się nie boi irracjonalnie, to homofobię należy uznać za nieistniejącą, tak?
A contrario: skoro ja się nie boję Żydów, a nawet wręcz przeciwnie, darzę ich irracjonalną sympatią, to mogę odrzucić kretyński antysemityzm?

I na koniec końców, przepiękne, humanistyczne wręcz posłanie, do ludzi dobrej woli, bez względu na orientację seksualną.

“Homoseksualizm jest mi głęboko obcy, a męski homoseksualny seks wydaje mi się odrażający – podobnie jak homoseksualiście równie odrażające wydałoby się zapewne to, co ja robię ze swą żoną. Dopóki jednak nie wedrą się między nas agresywni perwersi, stać nas na to, żeby nawzajem szanować swoją intymność i widzieć w sobie ludzi.”

Zadaję sobie pytanie, jak to jest z tą słuszną definicją tolerancji…

“Tolerować coś – to znaczy nie lubić tego, nie zgadzać się, uważać za złe, a mimo wszystko, w imię jakiś wartości (choćby był nią tylko święty spokój) godzić się, żeby to istniało i korzystało z równych z nami praw.”

Pewnie, ale nie przegięta ciota, perwers, pedryl, cymbał, pajac.

A o tym, kto to jest, przegięta ciota, perwers, pedryl, cymbał i pajac zdecydował Pan Ziemkiewicz, w swoim tekście o tolerancji zatytułowanym Won!

Powiem Panu, Panie Jerzy, że temat akurat dotyczył homoseksualistów, ale zajwisko jest obecne wszem i wobec.
Nadal zbyt wielu ludzi krzyczy o wolności, tolerancji, w szczególności o tym jak ważne są to dla nich wartości, używając jednocześnie słów, które zaprzeczają deklaracjom.

Podstawowa zasada w psychologii, dotycząca krytyki: krytykuj zachowanie, nie człowieka.

I co?
Sam Pan widzi co, albo mam nadzieję, że Pan widzi.


Gretchen,

świetny rozbiór tekstu Ziemkiewicza, aż sam żałuję, że takowego nie dokonałem:)

Ale cóż.

Dodam tylko jedno, na co sam chciałem zwrócić uwag ę, otóż Ziemkiewicz zwyczajnie gada bzdury pisząc o słowie “gej” i o języku.

Np. jesli wg niego jest tak, że jacyś źli perwersi se mogą wymyślić słowo i sprawić, by było używane, to znaczy że ma nikłe pojęcie o języku (a chyba polonista z niego)

Oczywiście udaje też, że nie ma pojęcia że słowa zmieniają swe znaczenie i pierwotny “gay: wesołek równie dobrze może oznaczać coś innego.
jego oburzenie albo świadczy o głupocie albo o złej woli, no chyba że konsekwentnie oburza się na nazywanie przyrządu którego używa do komputera myszka lub tego od telewizora pilotem.

To pewnie też jacyś perwersi wymyślili:)

Oczywiście fałszuje on i manipuluje, nadając słowu temu znaczenia, których ono nie posiada.

Acz myśle, że to nie jest niepanowanie nad językiem, myślę, że to świadoma i celowa propagandowa działalność jegoż.


100 % poparcia dla Ziemkiewicza

Mnie tam nie interesuje , co sobie robi dwóch pederastów pod kołderką (póki rzecz dotyczy dwóch dorosłych osobników). Ich życie, ich wybór.

Nie życzę sobie natomiast , żeby zawodowe cioty typu Biedroń wyznaczały, co wolno mówić i mysleć. Takie jak on pajace nie walczą o równość, tylko o przywileje. A już najchętniej uprawiałyby swoją tęczową działalność za publiczne pieniądze.

Lubię Ziemkiewicza – ma chłopak odwage głosić “niepoprawne” poglądy, czyni to w sposób inteligentny i zabawny… a też nie musi wypisywać w sieci hagiograficznych peanów ku własnej czci, jak to się zdarzało jego surowym recenzentom :P


Grzesiu

Ziemkiewicz popełnia ten sam błąd, który popełnia jakaś tam część ludzi. Udaje.

A w tych słówkach pomiędzy, na marginesie, w przykładach, wychodzi zapewne jego prawdziwy sposób myślenia.

Jeśli homoseksualiści będą się domagać powszechnej dla nich akceptacji i miłości, to przegrają, jeśli będą się domagać wyłącznie szacunku, to za jakieś 200 lat, mają szanse. :)

Nie wiem, dlaczego wzbudzają takie zgorszenie domagając się różnych rzeczy, a przecież nie domagają się możliwości odbywania stosunków na ulicach.

Ziemkiewicz gra w jakiejś orkiestrze, zapewne innej niż ja. Jeśli mnie coś nie obchodzi, to mnie nie obchodzi.

Ziemkiewicza nie obchodzi, ale…

To ale pozwoli jemu i jeszcze wielu, napisać setki tekstów o tolerancji zatytułowanych Won! .


MAW

Piszesz do mnie, kolejny raz, o tych hagiograficznych peanach, ku własnej czci.

Może jakiś przykład?


MAW

Ależ to było do przewidzenia. Do tego stopnia, że przeczytałam ten tekst raz jeszcze. Jakieś 10 minut temu.

Powiem Ci tak. Możesz sobie uważać co chcesz, że to hagiografia ku własnej czci, na przykład. Możesz.

Muszę Ci jednak powiedzieć, że to to co dla Ciebie jest wypisywaniem peanów na cześć własną, dla mnie jest bardzo ważnym kawałkiem mojego życia,
Być może trudno Ci uwierzyć, że to prawda. Być może nazwanie tego odwagą, jest dla Ciebie śmieszne.

Tylko, że to G i ja w tym byłyśmy. My ryzykowałyśmy, nie Ty.

Jeśli uda Ci się zrobić w życiu coś podobnego, to koniecznie o tym napisz. Może innym to doda mocy do działania.

Zobacz jak to prosto działa. Wystarczy opisać coś, w czym realnie brałeś udział, a zawsze znajdzie się ktoś, to obśmieje.

Przywykłam. Odpowiedź masz w tekście, który byłeś łaskaw zalinkować.

A odpowiedź na odpowiedź, w swoich do mnie prześmiewczych odpowiedziach.

Życie, po prostu.


grześ, jesteś be

grześ

Co do tej adopcji, mam wrażenie, że konserwatyści jak i prawica demonizują tę sprawe, sam właściwie nie mam zdania i mam dużo zastrzeżeń, acz pod wieloma obwarowaniami i warunkami a i by homoseksualne osoby były że tak po wiem ostatnie w kolejce po dzieci, jestem sobie w stanie to wyobrazić.

Zresztą w życiu jest i tak, że takie rzeczy się dzieją, tylko zbyt szeroko się o tym nie mówi, np. mama i “ciocia” wychowują dziecko.

Że tak powiem, czasem rzeczywistość przerasta nasze oczekiwania i wyprzedza je, a mentalnie trzeba (albo i nie) się do niej dopasować.

Dziecko to nie jest zabawka dla dwóch pederastów, ani zwierzątko sprzedawane na targu. To jest człowiek, do pierona ciężkiego. A śmiem też twierdzić, że jak w Polsce różowi wyciągną łapy po dzieci, nie przysporzy im to uznania …. uuu, dopiero się zacznie z nimi jazda.

Wydaje mi się, że w tej swojej super-poprawnej tolerancji zabrnąłeś za daleko – dla potencjalnego pedofila tolerancji nie powinno być wcale. Dobro dziecka stoi wyżej niż płacze o “homofobii i dyskryminacji”.

Swoją drogą – nie tak dawno w Szkocji odebrano dziecko dziadkom i przekazano parze pederastów. Sąd raczyl uzasadnić, że dziadkowie za starzy byli. W tej samej Szkocji, w której homoseksualizm był do 1982 karany. Jak to się nazywa ? gorliwość neofitów ?

(Zgadnijcie, zapytał ktoś o zdanie tego nieszczęsnego dzieciaka ? buuuhahaha, że sie tylko gorzko zaśmieję)


Hm,

a za co panu, panie Jerzy w S24 konto skasowali?
Bo jakoś, mam wrażenie, nie robi pan rzeczy, które by taki czyn usprawiedliwiały ze strony wrednych adminów:)

Ale do wpisu i dyskusji u Timmy’ego naprawdę warto zajrzeć.

Co do homoseksualistów, nie mam pojęcia dlaczego są “hiperaktywni” i się domagają różnych rzeczy czy demonstrują, widać (niektórzy z nich) mają taka potrzebę.
Dla mnie to nie jest problemem.

Co do dzieci, no przecież homoseksualistów trochę jest, którzy mają dzieci z normalnych związków hetero, nie zna pan przypadków, że homoseksualista zawiera związek małżeński i ma dzieci?
Zakładamy że jego skłonności są silniejsze, żona np. umiera albo odchodzi, dziecko zostaje i co?
Nakazałby pan je oddać do domu dziecka?
By nie wychowywało się z ojcem i jego partnerem ewentualnym.

Albo mamy 2 kobiety, i w sposób naturalny lub mniej jedna zachodzi w ciążę i też pojawia się dziecko.

Nie mam pojęcia czy to będzie złe czy dobre dla rozwoju dziecka, ale de facto takie rzeczy się zdarzają.

“Specyficzna rola rodziny, nie jest kwestią liberalizmu, tylko tradycji. Ma to swoje uzasadnienie w historii i służy przetrwaniu społeczeństwa.”

Hm, czy jak nie będzie przywilejów w stylu wspólne rozliczanie się, to ludzie przestaną mieć dzieci?
I społeczeństwo nie przetrwa?
Moim zdaniem te mechanizmy mają rodzinę (małżeństwo) tylko wspierać, ale nie posuwałbym się do twierdzenia, że to służy przetrwaniu społeczeństwa.

“Co do dbania o moralność, to na pewno nie robi tego prawica, tak jak lewica nie dba o Pańskie finanse. Oni dbają o siebie, a gadają o tym i o owym, żeby Pan na nich głosował.”

Panie Jerzy, no przecież ironizuję sobie, no:)


MAW,

“Dziecko to nie jest zabawka dla dwóch pederastów, ani zwierzątko sprzedawane na targu. To jest człowiek, do pierona ciężkiego. A śmiem też twierdzić, że jak w Polsce różowi wyciągną łapy po dzieci, nie przysporzy im to uznania …. uuu, dopiero się zacznie z nimi jazda.”

Zgoda, że to nie zabawka, czy według ciebie homoseksualista który ma np. dziecko ze związku hetero, będzie je koniecznie traktował jako zabawkę?

“Wydaje mi się, że w tej swojej super-poprawnej tolerancji zabrnąłeś za daleko – dla potencjalnego pedofila tolerancji nie powinno być wcale. Dobro dziecka stoi wyżej niż płacze o “homofobii i dyskryminacji”. “

Eeee, no wyluzuj z tą europoprawną tolerancją, ja po prostu nie przyjmuje niczego na wiarę i wątpliwości mam we wszystkim i otwarty jestem i dlatego też i w tej sprawie się zastanawiam.
Nie napisałem słowa o dyskryminacji i homofobii i że one objawiają się w tym fakcie, że homoseksualiści nie mogą adopotować dzieci.

“Swoją drogą – nie tak dawno w Szkocji odebrano dziecko dziadkom i przekazano parze pederastów. Sąd raczyl uzasadnić, że dziadkowie za starzy byli. W tej samej Szkocji, w której homoseksualizm był do 1982 karany. Jak to się nazywa ? gorliwość neofitów ?”

Nie znam tej sprawy, jeślu uzasadnienie było tylko takie (choć należało zapytać by co to znaczy za starzy), to uważam to za głupote po prostu.

“(Zgadnijcie, zapytał ktoś o zdanie tego nieszczęsnego dzieciaka ? buuuhahaha, że sie tylko gorzko zaśmieję)”

No i błąd, moim zdaniem głos dziecka (acz znowu zalezy ile lat miało ono, raczej 3- czy 2l-atek ci nie wyjaśni sensownie , z kim chce być, ale już 7-latek np. tak) powinien być bardzo ważny.
Dalej mam pytanie, kim dla dziecka byli ci dwaj homoseksualiści, tak jak ty przytaczasz tę sprawę, mogę się tylko oburzyć, ale oburzanie w internecie to nic nie wymaga i łatwizną intelektualną jest, ja wolałbym wiedzieć więcej o tej sprawiie, by ją komentować.

NO i oburzenie tu też słabe jest z tego względu, że nikt nie pyta dzieci czy chcą być z rodzicami alkoholikami, narkomanami, przestępcami, osobami niezrównoważonymi , rodzicami dziecko krzywdzącymi itd

pzdr


przytaczam artykuł o Szkocji

Szokujący wyrok szkockiego sądu

środa 28 stycznia 2009 13:54

Sąd w Edynburgu odebrał szkockiemu małżeństwu prawo do opieki nad wnukami. Dzieci zostaną adoptowane przez parę homoseksualistów. Sędziowie uznali argumenty pracowników opieki społecznej, którzy przekonywali, że dziadkowie są za starzy na wychowywanie maluchów.
czytaj dalej…

Dramat szkockiego farmera i jego żony trwał dwa lata. Bezskutecznie próbowali wywalczyć prawo do opieki nad dwójką wnuków, których matka jest narkomanką i przechodzi terapię w zamkniętym ośrodku. Kiedy sąd w Edynburgu wreszcie uznał, że 59-letni mężczyzna i młodsza o 13 lat kobieta są za starzy, by opiekować się dziećmi, dziadkowie przeżyli szok.

Nie mieli już jednak pieniędzy na apelacje i dalsze procesy. Jedynym pocieszeniem było dla nich to, że – jak zapewniali pracownicy opieki społecznej – pięcioletni chłopczyk i jego czteroletnia siostrzyczka trafią do kochającej rodziny zastępczej. Ze zgrozą przyjęli wiadomość, że nową rodziną zastępczą dla ich wnuków będzie para homoseksualistów.

Jakby tego było mało, pracownicy społeczni ostrzegli zdruzgotanych dziadków, że jeśli będą protestować, to nigdy więcej nie zobaczą wnuków. “Pęka mi serce, kiedy sobie pomyślę, że dzieci będą dorastać bez mamy” – mówił brytyjskiemu dziennikowi “Daily Mail” dziadek, który w obawie przed zemstą opieki społecznej chciał zachować anonimowość.

“Nie jesteśmy uprzedzeni, ale niech nam ktoś wyjaśni, jak można uznać wychowanie dzieci przez dwóch mężczyzn za najlepsze rozwiązanie?” – dodał.

Klamka już jednak zapadła. Homoseksualiści mogą adoptować dzieci w Szkocji od 2006 roku. Tamtejszy parlament przyjął odpowiednią ustawę, mimo że – jak wynikało z sondaży – 90 procent mieszkańców było i nadal jest temu przeciwnych


MAW,

hm, no to jeśli dobrze rozumiem artykuł i jeśli jest on rzetelny, to sąd po prostu zachował się nonsenownie i idiotycznie.
Opieka społeczna też.
Acz dalej szczegołów sprawy mało, w ogóle uzasdnienie że dziadkowie byli za starzy (przecież przy adopcji jesli ktoś z rodziny dzieckiem chce się zajmować, powinien być w pierwszej kolejności kandydatem na rodzica adopcyjnego) beznadziejne.

A i dodam coś, oczywiście takie sprawy powinny byc rozstrzyganie nie przez parlamenty a w referendach.

pzdr


Pani G…!

Gretchen

Panie Jerzy
Bardzo mi się tekst Pana Ziemkiewicza podoba, z racji tego, że wyjątkowo czytelnie pokazuje on (ten tekst) to, o co mi chodzi, a myślę arogancko, iż nie jestem jedyna.

Cieszę się, że się Pani tekst podoba, choć zastanawiam się czy jest to prawda.

Wyjdźmy, od jakże słusznej, definicji tolerancji:

„Tolerować coś – to znaczy nie lubić tego, nie zgadzać się, uważać za złe, a mimo wszystko, w imię jakiś wartości (choćby był nią tylko święty spokój) godzić się, żeby to istniało i korzystało z równych z nami praw.”

Słuszna racja. Tolerować, nie znaczy lubić, nie znaczy popierać, wspierać i walczyć za. Tolerować oznacza, dać innym ode mnie spokój, o ile krzywdy mi nie czynią, albo po moim niebie nie lata .

Też zgadzam się z tą interpretacją.

Na marginesie, pozwolę sobie zauważyć, że nie posunęłabym się do nadania, tekstowi o tolerancji i jej granicach, tytułu Won! .

Mam wrażenie, że ten tekst jest o frustracji związanej z przekraczaniem, granic tolerancji przez niektórych homoseksualistów.

Osobiście napisałam jeden tekst o takim mianowicie przesłaniu, ale żadną miarą nie utrzymywałam, że on jest o tolerancji, bo był on właśnie o czymś zgoła przeciwnym. Krótko mówiąc był on o tym, w jaki sposób można granice mojej tolerancji przekroczyć.
Nie poszerzajmy jednakowoż marginesu.

To nie jest margines. To jest istota. :)

Tekst Ziemkiewicza cierpi na pewną przypadłość, którą określiłabym jako zamydlenie przez zapętlenie.

Tego nie łapię.

Autor godzi się na obecność homoseksualistów w życiu normalnych ludzi, a jakże.
Cytat:

“Oni chcą nie tolerancji, tylko akceptacji. Chcą wszystkim się podobać. I do tego, w porządku, też mają prawo. Proszę bardzo, niech się starają przekonać społeczeństwo, że można mimo seksualnej odmienności być normalnym człowiekiem, sąsiadem, pracownikiem.”

Skąd Pan Ziemkiewicz wie, czego oni chcą? Mam na myśli szczególnie ten fragment o podobaniu się wszystkim.

Pewnie by było lepiej, gdyby autor zastrzegł się, że jego zdaniem…

A już to, że mimo seksualnej odmienności, można być normalnym człowiekiem (!), sąsiadem, pracownikiem, jest pyszne. Rozumie Pan, Panie Jerzy?

Tak rozumiem. Rozumiem Pani tok rozumowania, niemniej rozumiem również autora. Proszę wziąć pod uwagę, że są kraje, gdzie za ujawnienie swojego homoseksualizmu jest się mordowanym. Są również ludzie odmawiający człowieczeństwa homoseksualistom. Zatem deklaracja autora ma sens, pomimo nieporęcznej formy.

Założenie jest takie, że w związku z odmiennością seksualną, można się starać przekonać społeczeństwo (Pan, Pani, społeczeństwo) o tym, że jest się normalnym (człowiekiem, sąsiadem, pracownikiem). Czyli, że to wcale nie jest oczywiste w zakresie człowiek, sąsiad, pracownik. Do tego można się starać społeczeństwo przekonywać.

Tak jak napisałem, nie dla wszystkich jest to oczywiste. Dlatego nie lekceważyłbym takich deklaracji.

Pięścią w stół za chwilę, czyli tu:

„Oni chcą, żeby akceptowanie ich było obowiązkowe i żeby obejmowało wszelkie ich zachowania. Żeby, jak oni to nazywają, „gej” był wyjęty spod wszelkiej krytyki, żeby jego żądania były skwapliwie spełniane, a właśnie protestujący przeciwko temu byli dyskryminowani, rugowani z życia publicznego i karani.”

Znowu nie wiem, skąd Autor Ziemkiewicz wie, czego oni chcą. Ale…
Gdyby tego chcieli, to ja też powiem nie, bo to zdecydowanie za daleko i nieuczciwie. To już byłoby roszczenie o szczególne traktowanie.

Czy słuchając czołowych aktywistów „gejowskich” nie ma Pani wrażenia, że oni domagają się specjalnego traktowania? Bo ja niestety mam.

Nie równe, ale szczególne.

Właśnie takie mam odczucia.

Nie znajduję podstaw dla takiego roszczenia, o ile miałoby istotnie istnieć.

To nie miałoby istnieć ale moim skromnym zdaniem jest codziennością. Domaganie się prawa zawierania małżeństw (nie wystarczą wspólnoty partnerskie), adopcji dzieci (dzieci spłodzonych w związkach heteroseksualnych) to nie jest śpiew przyszłości. To najwyżej nie wypowiadane głośno cele.

Jeśli mnie Gretchen można krytykować za różne, to można by było mnie Gretchen krytykować za te same różne, nawet jeśli ta Gretchen byłaby homoseksualna.

To jest Pani zdanie. Aktywiści stwierdzą, że krytykując homoseksualną G… krytykuje się idee homoseksualne, a to jest niedopuszczalne.

Jednak tan akapit jest bardzo ważny, w tekście Won! , od niego bowiem się zaczyna początkowo delikatne dryfowanie, które ostatecznie przeradza się w niekontrolowany stek wyzwisk.
Skądinąd kompatybilny z tytułem.

Generalnie razi mnie to samo co Panią, jednak forma nie przesłania mi treści.

Proszę w tym miejscu swojego wywodu, żeby zwrócił Pan uwagę nie na zawartość merytoryczną, czyli co Autor chce powiedzieć, lecz na to jak mówi.

Jak napisałem dostrzegam to i nie przeceniając roli formy, pamiętam o treści.

Bo nagle język się zmienia.
Ten akapit jest wstępem, daniem sobie prawa do takich sformułowań (a chodzi niby tylko o przykłady, popierające tezę o szczególnym traktowaniu):

“Na zdjęciu widzimy typową przegiętą ciotę , przebraną w sutannę, którą ciota zadziera do obiektywu, pokazując różowe stringi i siatkowe pończochy. Owoż przyznaję sobie prawo, żeby móc powiedzieć publicznie iż jest to obrzydliwy pedryl, w najlepszym wypadku pajac , obrażający moje uczucia religijne i moje poczucie estetyki. A postępek, który zapewnił mu sławę, daje mi prawo nazwać go także cymbałem .”

Dla przykładu napiszę to tak, żeby Pan zrozumiał o co mi idzie:

Na zdjęciu widzimy homoseksualistę przebranego w sutannę, którą zadziera do obiektywu, pokazując różowe stringi i siatkowe pończochy. Owoż przyznaję sobie prawo, żeby móc powiedzieć publicznie iż jest to zachowanie obrzydliwe, obrażające moje uczucia religijne i moje poczucie estetyki. Postępek, który zapewnił mu sławę, oceniam jako żałosny [pożałowania godny, haniebny, godzący w ważne dla mnie wartości, idiotyczny, mały…].

Absolutnie zgoda. Tak jak napisałem, forma użyta przez autora wydaje mi się fatalna, niemniej treść, moim skromnym zdaniem, całkiem słuszna.

Idźmy dalej, będzie już chwilowo o czym innym:

„Są ludzie, którzy się tatuują albo wbijają sobie ćwieki w różne miejsca. Budzi to we mnie podobną odrazę, jak wspomniana ciota pokazująca różowe majtki. Nie absolutyzuję swojego gustu. Co tam się komu podoba – jego sprawa. Jak na razie nikt mi nie każe podziwiać wytatuowanych dziwadeł i cmokać z zachwytu nad kobietą obnoszącą w nosie stalowe kółko, jak jakaś świnia albo krowa. Nie szukam ich towarzystwa ani oni mojego, i to jest właśnie tolerancja.”

Pan Ziemkiewicz nie absolutyzuje swego gustu, Boże broń. Jedynie przyrównuje kobietę, mającą w nosie stalowe kółko, do świni albo krowy.

Raczej jest to Pani interpretacja. Oczywiście, autor się podłożył, bo znów wystarczyłoby napisać, że jemu tak się kojarzy kobieta z kółkiem w nosie lub o kobiecie z takim kółkiem w nosie jakie miewają w tym miejscu krowy lub świnie.

Następnie, z faktu nie szukania wzajemnego towarzystwa, wywodzi Pan Ziemkiewicz tolerancję.

„Nie szukanie” to raczej eufemizm. Moim zdaniem chodzi o unikanie kontaktów z takimi ludźmi, choć mogę się mylić.

Jeszcze chwilę Pan Ziemkiewicz pojedzie na tej nucie:

„Usiłuje się natomiast mnie i większość normalnych ludzi zmusić do zachwycania się ciotą w różowych pończochach, a w każdym razie do milczenia, cokolwiek by ten czy inny perwers wyprawiał. I do używania dziwacznych, wymyślonych przez perwersów słów – „gej”, „homofobia” i tak dalej.

Otóż ani myślę ich używać, bo są fałszywe. Trudny do spolszczenia „gej” (zwykło się go tłumaczyć jako „wesołek”, ale to mylące, bo „wesołek” to po polsku „dowcipniś”, a tu chodzi o „człowieka, który prowadzi wesoły tryb życia”) sugeruje, że każdy homoseksualista musi być pajacem pokazującym publicznie zadek, lewicowym aktywistą i osobnikiem seksualnie niewyżytym;”

Znowu to samo. Brak panowania nad językiem. Jakby wartości, które wyznaje Pan Ziemkiewicz, upoważniały go do obrażania ludzi.

Trudno się z Panią nie zgodzić, choć nie wyklucza to zgody na meritum przedstawione przez autora.

Słowo gej nic takiego nie sugeruje, nie sugeruje, że każdy homoseksualista publicznie pokazuje zadek, jest lewicowym aktywistą, czy osobnikiem seksualnie niewyżytym.

Proszę sprawdzić w starych słownika języka angielskiego co znaczy słowo „gay”. Zobaczy Pani, że to, co robi autor jest jednak ujawnieniem manipulacji. A ujawnienie manipulacji jest bardzo skuteczną metodą rozbrajania tejże. Wydaje mi się, że Pani troszkę przesadza.

Nadużycie i manipulacja, aż piszczy.

Jeśli mówimy o używaniu terminu „gay” zamiast homoseksualista, to się zgadzam.

Na koniec, Pan Ziemkiewicz robi ukłon w stronę homoseksualistów, odróżniając perwersów od innych homoseksualistów. Piękne to jest, po prostu.

:)

Jeszcze Pan Ziemkiewicz odrzuca pojęcie homofobii, podkreśłam – odrzuca pojęcie, pisząc tak:

“Odrzucam też kretyńską “homofobię”, bo “fobia” oznacza irracjonalny lęk, a ja się różowej cioty nie boję, ja się nią zwyczajnie brzydzę, i nie ma w tym nic irracjonalnego.”

A może nie odrzuca terminu, tylko podpinane pod niego znaczenie. Może chodzi o odrzucenie homofobii jako etykietki, którą szermują homoseksualni aktywiści.

Czyli skoro Pan Ziemkiewicz się nie boi irracjonalnie, to homofobię należy uznać za nieistniejącą, tak?

Może obawa nie jest irracjonalna?

A contrario: skoro ja się nie boję Żydów, a nawet wręcz przeciwnie, darzę ich irracjonalną sympatią, to mogę odrzucić kretyński antysemityzm?

Czy można odrzucić coś co nie istnieje? ;)

Taki kiepski żart mi wyszedł.

I na koniec końców, przepiękne, humanistyczne wręcz posłanie, do ludzi dobrej woli, bez względu na orientację seksualną.

„Homoseksualizm jest mi głęboko obcy, a męski homoseksualny seks wydaje mi się odrażający – podobnie jak homoseksualiście równie odrażające wydałoby się zapewne to, co ja robię ze swą żoną. Dopóki jednak nie wedrą się między nas agresywni perwersi, stać nas na to, żeby nawzajem szanować swoją intymność i widzieć w sobie ludzi.”

Zadaję sobie pytanie, jak to jest z tą słuszną definicją tolerancji…

„Tolerować coś – to znaczy nie lubić tego, nie zgadzać się, uważać za złe, a mimo wszystko, w imię jakiś wartości (choćby był nią tylko święty spokój) godzić się, żeby to istniało i korzystało z równych z nami praw.”

Pewnie, ale nie przegięta ciota, perwers, pedryl, cymbał, pajac.

A o tym, kto to jest, przegięta ciota, perwers, pedryl, cymbał i pajac zdecydował Pan Ziemkiewicz, w swoim tekście o tolerancji zatytułowanym Won!

Powiem Panu, Panie Jerzy, że temat akurat dotyczył homoseksualistów, ale zjawisko jest obecne wszem i wobec.
Nadal zbyt wielu ludzi krzyczy o wolności, tolerancji, w szczególności o tym jak ważne są to dla nich wartości, używając jednocześnie słów, które zaprzeczają deklaracjom.

Podstawowa zasada w psychologii, dotycząca krytyki: krytykuj zachowanie, nie człowieka.

I co?
Sam Pan widzi co, albo mam nadzieję, że Pan widzi.

Jak napisałem, forma wypowiedzi autora nie odpowiada mi. Natomiast treść jest moim zdanem bardzo ważna. To i owo widzę, choć jak to mówią, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.

Pozdrawiam


Panie Grzesiu!

grześ

Gretchen
świetny rozbiór tekstu Ziemkiewicza, aż sam żałuję, że takowego nie dokonałem:)

Czy nie jest to coś, co się nazywa „schaden Freude”?

Ale cóż.

No właśnie!

Dodam tylko jedno, na co sam chciałem zwrócić uwag ę, otóż Ziemkiewicz zwyczajnie gada bzdury pisząc o słowie “gej” i o języku.

Nie zgadzam się z Panem.

Np. jeśli wg niego jest tak, że jacyś źli perwersi se mogą wymyślić słowo i sprawić, by było używane, to znaczy że ma nikłe pojęcie o języku (a chyba polonista z niego).

Czy zauważył Pan, że kanony poprawności politycznej wypaczają sens słów? To jest proces o którym mówi autor. Kiedyś mówiło się „kaleka”. To było złe, według specjalistów od politycznej poprawności, więc zaczęto mówić „niepełnosprawny”. Teraz się słyszy pełnosprawny niepełnosprawny. Przecież to bełkot, a jacyś perwersyjni debile językowi upowszechniają w mediach tego typu potworki. Nie mówię tu o ich orientacji seksualnej tylko kompetencji językowej. :)

Oczywiście udaje też, że nie ma pojęcia że słowa zmieniają swe znaczenie i pierwotny „gay: wesołek” równie dobrze może oznaczać coś innego.

No właśnie nie równie dobrze.

Jego oburzenie albo świadczy o głupocie albo o złej woli, no chyba że konsekwentnie oburza się na nazywanie przyrządu którego używa do komputera myszka lub tego od telewizora pilotem.

Co do myszki, to zdecydowanie preferuję gładzik, a lotnika nazywam władzą lub leniuchem. Nic Pana nie razi w poprzednim zdaniu? Nie każde słowo nadaje się do zastąpienia innym. Proszę zastanowić się i przejrzeć na oczka. Nie wszystko co powie Rafał A. Ziemkiewicz jest takie złe. :)

To pewnie też jacyś perwersi wymyślili:)

Perwersi każą się Panu modlić przed komputerem dostrzegając na jego monitorze małe ikony i zastępują polskie pstryknięcie angielskim odgłosem wydawanym paszczą. Tak, to są nieuki i perwersyjne nieudaczniki językowe, a niektórzy podobno znają polski.

Oczywiście fałszuje on i manipuluje, nadając słowu temu znaczenia, których ono nie posiada.

Oczywiście nienawiść zamroczyła Panu jasny ogląd sytuacji. :) (Oczywiście użyte tylko po to, by pozostać w Pańskiej konwencji.)

Acz myślę, że to nie jest niepanowanie nad językiem, myślę, że to świadoma i celowa propagandowa działalność jegoż.

Przesadza Pan w demonizowaniu autora. Trochę więcej życzliwości dla paskudnego prawaka.

Pozdrawiam niepoprawnie politycznie


Panie Grzesiu!

grześ

Hm
a za co panu, panie Jerzy w S24 konto skasowali?
Bo jakoś, mam wrażenie, nie robi pan rzeczy, które by taki czyn usprawiedliwiały ze strony wrednych adminów:)

Przez kilka miesięcy nie bywałem na salonie, a wcześniej kilka miesięcy tylko komentowałem, nie dokonując nowych wpisów. To są wszystkie moje winy. :)

Ale do wpisu i dyskusji u Timmy’ego naprawdę warto zajrzeć.

Wierzę na słowo.

Co do homoseksualistów, nie mam pojęcia dlaczego są “hiperaktywni” i się domagają różnych rzeczy czy demonstrują, widać (niektórzy z nich) mają taka potrzebę.
Dla mnie to nie jest problemem.

Dla mnie nie jest problemem urządzenie parady nierówności, tylko nagłaśnianie tego zjawiska, tak jakby to było coś ważnego. Problem jest w reakcji decydentów. Jeśli kaczor straszy ludzi perspektywą ślubów homoseksualnych, to zaraz znajduje się dureń sprowadzający parę homoseksualistów, żeby prezydent pokajał się przed nimi, że ślub może być udzielony dwóm osobom jednej płci! To jest straszne, a nie to, że niektórzy ludzie (w tym homoseksualiści) nie znają umiaru. Unia europejska, jak już nie daj Bóg powstanie, to może narzucić nam „małżeństwa” homoseksualne. To jest rzecz, która może dla niektórych być niezbyt miłą perspektywą. Co do tego ma dwóch mężczyzn kochających inaczej i chwalących się tym? Przecież ich film został ściągnięty z internetu, a nie wykradziony przez służby specjalne ze skrytki w ich mieszkaniu! Trochę rozsądku Panie Grzesiu!

Co do dzieci, no przecież homoseksualistów trochę jest, którzy mają dzieci z normalnych związków hetero, nie zna pan przypadków, że homoseksualista zawiera związek małżeński i ma dzieci?
Zakładamy że jego skłonności są silniejsze, żona np. umiera albo odchodzi, dziecko zostaje i co?
Nakazałby pan je oddać do domu dziecka?

Czy wychowywanie swojego dziecka przez osobę biseksualną jest tym samym co prawo do adopcji przez pary homoseksualne? Czy Pan nie miesza trochę?

Natomiast gdyby tatuś też zmarł, to byłbym przeciwny automatycznemu powierzaniu wychowania sieroty „wujkowi”. Zdarza się, że ojciec nie ma dostatecznych hamulców, a co dopiero „wujek”!

By nie wychowywało się z ojcem i jego partnerem ewentualnym.

To chyba żeśmy sobie wyjaśnili. W końcu nie ma znaczenia czy dziecko pada ofiarą przyjaciela mamusi, czy partnera tatusia. Takie ryzyko będzie zawsze i nie da się go wyeliminować.

Albo mamy 2 kobiety, i w sposób naturalny lub mniej jedna zachodzi w ciążę i też pojawia się dziecko.

Ten mniej naturalny zostawmy na boku, bo właśnie obawy o takie przypadki powodują próby ograniczenia dostępności techniki in vitro do małżeństw. Ja bym ograniczył do żyjących ze sobą od lat i starających się o dziecko metodami naturalnymi par heteroseksualnych.

Nie mam pojęcia czy to będzie złe czy dobre dla rozwoju dziecka, ale de facto takie rzeczy się zdarzają.

Nie dam sobie ręki obciąć, ale stawiam dolary przeciw orzechom, że nie jest to dobre. Jeśli porzucenie kobiety na rzecz mężczyzny oznacza dla niej traumę, to dla dzieci też. Co do kobiety, to jestem pewny, bo taki przypadek znam. :)

„Specyficzna rola rodziny, nie jest kwestią liberalizmu, tylko tradycji. Ma to swoje uzasadnienie w historii i służy przetrwaniu społeczeństwa.”

Hm, czy jak nie będzie przywilejów w stylu wspólne rozliczanie się, to ludzie przestaną mieć dzieci?

Pan na prawdę nie rozumie czy tylko sobie jaja ze mnie robi? Przecież ja nie piszę o wspólnocie majątkowej. W końcu nawet w obecnym systemie prawnym można z partnerem zawrzeć spółkę cywilną i sporządzić odpowiedni testament, a tym samym zabezpieczyć go na przyszłość i wypadek swojej śmierci. Natomiast rolą rodziny jest wychowanie dzieci w bezpiecznym środowisku. Niezależnie od udogodnień w rozliczaniu się w podatkach.

I społeczeństwo nie przetrwa?

To jest możliwe. Polskie społeczeństwo całkiem nieźle przetrwało zabory, ale okres komuny zniszczył wiele w tkance społecznej. Dlatego tak łatwo zmienić Polaków w sheepl.

Moim zdaniem te mechanizmy mają rodzinę (małżeństwo) tylko wspierać, ale nie posuwałbym się do twierdzenia, że to służy przetrwaniu społeczeństwa.

Nieprzeszkadzanie rodzinie służy przetrwaniu społeczeństwa. Nie ma to niczego wspólnego ze skalą podatkową.

„Co do dbania o moralność, to na pewno nie robi tego prawica, tak jak lewica nie dba o Pańskie finanse. Oni dbają o siebie, a gadają o tym i o owym, żeby Pan na nich głosował.”

Panie Jerzy, no przecież ironizuję sobie, no:)

No to mnie Pan uspokoił. :)

Pozdrawiam


Panie Grzesiu!

grześ


“(Zgadnijcie, zapytał ktoś o zdanie tego nieszczęsnego dzieciaka ? buuuhahaha, że się tylko gorzko zaśmieję)”

No i błąd, moim zdaniem głos dziecka (acz znowu zależy ile lat miało ono, raczej 3- czy 2l-atek ci nie wyjaśni sensownie , z kim chce być, ale już 7-latek np. tak) powinien być bardzo ważny.
Dalej mam pytanie, kim dla dziecka byli ci dwaj homoseksualiści, tak jak ty przytaczasz tę sprawę, mogę się tylko oburzyć, ale oburzanie w internecie to nic nie wymaga i łatwizną intelektualną jest, ja wolałbym wiedzieć więcej o tej sprawiie, by ją komentować.

NO i oburzenie tu też słabe jest z tego względu, że nikt nie pyta dzieci czy chcą być z rodzicami alkoholikami, narkomanami, przestępcami, osobami niezrównoważonymi , rodzicami dziecko krzywdzącymi itd

pzdr

Nie ma Pan racji. Dzieci bywają pytane z kim chcą być. A dzieci odpowiadają, że wolą być z rodzicami alkoholikami, narkomanami, przestępcami, osobami niezrównoważonymi , rodzicami dziecko krzywdzącymi itd niż w ośrodkach z dobrą, fachową opieką. Właśnie w niedzielę rozmawiałem ze Szkotami działającymi na tej niwie i takie rzeczy opowiadali. Tyle, że czasem władza stara się być hiper poprawna politycznie. :)

Pozdrawiam


Panie Jerzy

Dokonałam, rozbioru tekstu Ziemkiewicza, z jednego powodu.

Nie da się obronić tezy żadnej, w szczególności takiej, która mówi o nadwrażliwości dajmy na to homoseksualistów, na język jakim się posługują ich przeciwnicy, takiegoż języka używając.

Upraszczając: nie można głosić, że homoseksualiści nie są obrażani,że to ich chore imaginacje domagające się szczególnego traktowania, pisząc o nich (albo o pewnej ich grupie) w sposób obraźliwy.

To wyłącznie nakręca spiralę. Po obu stronach.

W komentarzu MAWa to było, aż nader widoczne, a to tylko kolejny przykład.

Pisałam o tym, że używany język jest sprzyjający rozmowie, albo wręcz przeciwnie. I trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, czy rozmawiać się chce, czy nie. Czy jest jakiś obszar otwartości, czy tylko siedzenie we własnych okopach i ostrzeliwanie przeciwnika.

Przeciwnik ostrzeliwany, będzie się bronił, może nawet takiego przeciwnika poniesie.

W dialogu nie ma przeciwników, są strony, Równoważne, o tych samych prawach. Dialogowi towarzyszy wzajemny szacunek i chęć porozumienia.

Tymczasem mamy wojnę.

Retoryka Ziemkiewicza, MAWa itd. mówi tak: jesteście obrzydliwi, zboczeni, perwersyjni. Monopol na słuszność jest jeden.

A ja nie wiem, czy jest jeden.

Znam kilku homoseksualistów, mężczyzn. I co? I nic. Prowadzą dom lepiej ode mnie, sprzeczają się o to samo, kłócą, godzą. Żyją.

Proszę pamiętać, że działacze są po każdej stronie. Że taki działacz zechce, jakiś sobie interes załatwić. Po każdej stronie.

Tylko zwyczajni ludzie gdzieś się gubią, ale ja nie o tym.

Chodzi mi po głowie taka myśl, od dawna już, że w najgorszej sytuacji jest ofiara, która się postawi temu, co ją spotyka i zareaguje. Wtedy ofiara zaczyna być postrzegana jako oszalały sprawca, a pierwotny sprawca staje się obiektem ochrony.

Panu się podoba meritum tekstu Ziemkiewicza. Pana prawo, to oczywiste.

Ja będę się upierać, że jeśli chce się być poważnym i wiarygodnym komentatorem, nie można sobie na pozwalać, na takie dziecinne błedy warszatowe. Dla mnie przesłania to meritum. Przestaję dyskutować z meritum, bo nie warto, zwracam się ku temu co jest dla mnie pierwszoplanowe.

Chyba, że się nie jest komentatorem, lecz głosicielem jedynie słusznej idei.


Pani G…!

Nie wiem kim jest Rafał A. Ziemkiewicz. Może niewiarygodnym komentatorem, a może głosicielem jedynie słusznej sprawy. To jest dla mnie nieistotne.

Natomiast atakowanie kogoś za formę, równocześnie stwierdzając, że nie dyskutuje się treści nie jest, moim zdaniem, formą dialogu. To jest raczej atak. Tak to widzę.

Nie oczekiwałem zgody z wszystkim, co głosi autor, szczególnie, że mnie forma razi. Niemniej czym innym jest wspomnienie o niedoskonałości tekstu, a czym innym uczynienie z niej chłopca do bicia.

Dialog jest możliwy, gdy obie strony zakładają równość praw w ramach dialogu. Jeśli jedna ze stron domaga się specjalnego traktowania, to już nie jest takie pewne, czy dialog jest nadal możliwy.

Jest język agresji i język dialogu. To się zgadza. Jednak są ludzie, dla których jedynym zrozumiałym językiem jest uderzenie pięścią w stół. Tacy ludzie ustępują tylko przed siłą i to możliwie brutalną. Proszę sobie przypomnieć co przyniósł dialog z Adolfem w 1938.

Pozdrawiam homofobicznie


Subskrybuj zawartość