Palma

Wakacje, więc i miejsce dla palmy powinno się znaleźć. Palmy – jak wiadomo – mogą być różne: jedne rosną (a mogą i odbijać, choć trudno mi sobie wytłumaczyć, dlaczego) naszym współobywatelom (choć nie tylko). Inne palmy rosną sobie w miejscach naszego wypoczynku zagranicznego i w ich cieniu będą niektórzy z nas wypoczywać. Palma (sztuczna, co też jest ciekawostką przyrodniczą) rośnie sobie w Warszawie na Rondzie de Gaulle’a. No i jest też palma pierwszeństwa, z której można być dumnym, albo i nie.

Tym razem idzie mi o rzeczoną palmę pierwszeństwa, choć co do powodów tego pierwszeństwa to mam uczucia mieszane, zwane z obca ambiwalentnymi.

Oto bowiem – wedle mojej skromnej wiedzy – zdobyliśmy (?) palmę pierwszeństwa na pewno w Europie, o ile nie na świecie. Dyscyplina – nasza ulubiona piłka nożna, a dokładnej: rozgrywki krajowe w tej konkurencji. Jesteśmy, proszę Panstwa, jedynym aktualnie krajem w Europie (o ile nie na świecie), w ktorym zaplanowane od dawna rozgrywki ligowe ekstraklasy (he,he) nie rozpoczęły się terminowo. Bo i nie mogły, z powodu chaosu perfekcyjnego.

Ba, nie wiadomo nawet kto ma grać w tej ekstraklasie, bo rozliczne trybunały arbitrażowe, odwoławcze, Polski Związek Piłki Nożnej, Spółka Akcyjna Ekstraklasa (czy jak sie ona tam nazywa) nie mogą się w tej kwestii dogadać. A wszystko przez korupcję (podobno), uprzednio zaordynowane kary za sprzedawanie meczów, itd. Właściwie trudno się zorientować już dlaczego, bo kluby zdegradowane za korupcję wczoraj, dzisiaj – po odwołaniach – znowu mogą grać; te, które sobie zasłużyły na grę w lidze wyższej (tak było jeszcze wczoraj), dzisiaj z powodu odwołań ukaranych grać w niej nie będą. Chaos, że tak powiem, doskonały, będący prawdopodobnie nieosiągalnym dla innych nacji ideałem.

Wielkie są także straty finansowe dla transmitujących rozgrywki mediów, klubów i reklamodawców. O stratach moralnych kibiców nie wspominam, choć oni akurat zaoszczędzić mogą finansowo. Zaś termin mających się odbyć w Polsce mistrzostw Europy EURO2012 w piłce nożnej zbliża się już nie stępem, a galopem.

Nie mam najmniejszej ochoty wdawać się tutaj w rozważania, kto ma, a kto nie ma racji w skomplikowanej materii korupcji w świecie piłkarskim, którą, moim zdaniem, należałoby wypalić żywym ogniem bez względu na chwilowe konsekwencje (bo co to znaczy rok czy dwa zawieszenia rozgrywek czy organizacja ich od nowa, gdy idzie o pryncypia). Idzie mi bardziej o pewną historyczną już zasadę polityczną, obowiązującą chyba od czasów rzymskich. Zasada ta mówiła o tym, że lud potrzebuje chleba i igrzysk, bo w przeciwnym przypadku staje się zły niczym komary przed deszczem. A może jeszcze gorzej.

Tymczasem w naszym ukochanym kraju z chlebem zaczyna być już dla większości ludu trochę kiepsko (przynajmniej jeśli idzie o cenę), a o igrzyska, jak wynika z powyższego, również nie potrafiono zadbać. I tylko kolejną palmę posadzono. Palmę pierwszeństwa.

Ciekawi mnie jeszcze, co ta palma urodzi i kogo ten owoc palnie w głowę, gdy spadnie.

PS. Ci, których piłka nożna nie interesuje, niech się nie martwią. Organizowane dla nich igrzyska też nie są najwyższych lotów, o ile w ogóle o lotach może być w tym przypadku mowa.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Lorenzo

cieszę się że to juz koniec na tych wakacjach:)

a pare fajnych spraw sie toczy w realnym świecie chocby to że chłopaki z Wysp podkopuja Poznań i gaz sobie wyciagać pragną.

O takich sprawach za mało

prezes,traktor,redaktor


Maxie drogi

Ja bym sie tam chłopakami z Wysp i ich możliwościami podkopywania zbytnio nie cieszył. O ile mnie pamięć nie myli, to też mają na sumieniu pewien rekord.

Kiedyś zabrali się do naprawy połączeń rurowych w pewnym browarze leżącym po dwóch stronach ulicy. W efekcie tych podłączęn nagle w okolicznych domach, zamiast wody, pojawiło sie piwo. I na odwrót.

Cieszyli się, ale tylko przez kilka godzin, wspomniani mieszkańcy.

Pozdrawiam serdecznie

PS. Kogo tam mamy w Poznaniu z Konfederatów, poza Mireksem? Może należałoby się przygotować na różne okoliczności?


...

...


Magio,

ręce mię opadają i wiotczeją...
To Ty też się kopaną przejmujesz?

Nie ma sprawiedliwości na tym świecie.

Pozdrawiam, przełykająć łzy jak grochy, a nawet futbolówki…


...

...


Panie Merlocie

Kopana w sumie jest interesująca, a w Polsce szczególnie, jeśli idzie o zachowania tłumu. U nas Panie Merlocie to jest taka ciekawostka przyrodnicza: niech Pan spróbuje zrobić bilans wydatków i przychodów. W życiu Panu ten bilans na zero nie wyjdzie. I nikt się nie chce przyznać, że dokłada do tego ponoć bardzo dochodowego interesu. Dochodowego na świecie, bo nie u nas.

A dla pociechy taka opowiastka rodem z Afryki. Jeden z miejscowych czarowników udał sie b ył na światowy zlot do Anglii. I po powrocie opowiada swoje wrażenia:

Było jak było, w sumie nic ciekawego. Domy takie jak u nas, tylko trochę większe, ludzie też tak samo durni. I tylko raz sie zdziwiłem, jak pokazali numer klasy światowej.

Otóż wyobraźcie sobie taką dużą łąkę, na którą wybiegło jedenastu facetów w zielonych strojach i jedenastu w czerwonych.

Oprócz nich było jeszcze trzech odzianych na czarno.

I jak jeden z tych czarnych gwizdnął na początku, to spadł taki sakramencki deszcz, jakiego jeszcze w życiu nie wdziałem.

Pozdrawiam serdecznie


To ja bym to twórczo rozwinął.

I zaprosił Szanownych Czarowników z bratniej Afryki do naszego Sejmu. Najpierw się zdziwią strasznie, ale może jakiś lepszy numer wykombinują i będziemy mieli po problemie.

Pozdrawiam z nadzieją


Pod wiatr

Jestem w sytuacji dość szczególnej, albowiem polska piłka nożna mnie nie interesuje.
Co więcej mam do niej stosunek niechętny, poniewaz tę formę sportu obwiniam za subkulturowe zjawiska, jakie wokół niej obrosły. Wiem, że niesłusznie, ale mam taki odruch skojarzeniowy, a poza tym nikt nie jest doskonały.
Rodzina mówi, że jestem przez to uboższy, tzn. pozbawiony doznań emocjonalnych, a kto wie, czy i nie uczuć patriotycznych (to przy okazji spotkań międzynarodowych)
Dużo by o tym mówić, ale dzień w którym ujrzałem barokowe portale Kanoniczej ozdobione napisami naprzemian sławiącymi dwie drużyny krakowskie, i porównujące je do drugorzędnych cech płciowych, przelał czarę goryczy.
Ktoś powie,że to nie ma nic wspólnego z pilką nożną. Coś jednak ma. Poezja naścienna na inne tematy wypowiada sie skąpo.
Chociaż bywaja akcenty komiczne. Na Kozlówce, na ścianie bloku ujrzałem w zeszłym roku wielki napis -“Cracovia to nasza starsza siostra w wierze, uprawiająca nierząd” – nie modnym sprayem pisany, ale tradycyjnie białą farbą z kubełka!
Cie Florek! Kibol może, ale erudyta!

P.S. Moj dziadek miał okres krótki w zyciu, gdy pływał jako marynarz na popularnej przed II wojna trasie żeglugowej do Palestyny. Twierdził, że owo określenie było tam wtedy bardzo popularne. W srodowisku emigrantów zydowskich,personelu polskich placówek handlowych, marynarzy. Pózniej wsród żołnierzy polskich gen.Andersa.
W krajach Lewantu najtańszym alkoholem było w tym okresie wino palmowe. Z daktyli. Trunek znany z tego,że fermentował błyskawicznie a szybkie jego wypicie na spragnione od upału jestestwo, powodowalo,że wkrótce po łapczywym opróżnieniu butelczyny degustat popadał w rodzaj amoku, i zachowywał się jak wariat. Pobudzony, agresywny i wygadujący niestworzone glupoty. Bylo to winą w częsci tylko alkoholu, bowiem zdarzało się często, że napój zawierał także śladowe ilości alkaloidów.
O takim nieszczęsniku mówiono skrótowo, że odbija mu palma.
Dziadek opowiadał mi wiele ciekawych historii, które pózniej zweryfikowałem pozytywnie. Może i ta jest prawdziwa.

Ukłony!

tarantula


Szanowny Sąsiedzie

serdeczne dzięki za wyjaśnienie “odbijania palmy”. Nawet jeśli nieprawdziwe, to bardzo ciekawe.

Zaś co do piłki nożej. Za czasów mojej młodości, a nawet dzieciństwa, rodzinne wycieczki na “Wisłę” czy “Cracovię” były bardzo popularne i niezwiązane z jakimkolwiek niebezpieczeństwem. ot, takie zajęcie dla ojców z dziećmi w niedzielne popołudnie. W miarę czyste powietrze, Błonia, spacer etc.

Dopiero potem cos się podziało. Niestety, zauważyłem, że ta agresja przyszła z Zachodu Europy. Najpierw była tam, a dopiero potem u nas. U nich już jest mniejsza, za to u nas szczytuje. Tam z tym walczą, a u nas się głównie boją, ewentualnie zaprzyjaźniają z kibolami.

Ta agresja to zresztą nie tylko piłka nożna; podobnie zaczyna być na meczach holeja, koszykówki. Na szczęście pozostała jeszcze siatkówka traktowana przez publiczność jak rozrywka, a nie okazja do wyładowania emocji negatywnych.
Pozdrawiam serdecznie


Panie Lorenzo

Mam wrażenie, że się mylisz.
Z tę agresją idącą z zachodu.

Gdzieś coś czytałem jak przed wojną załatwiali porachunki.
Kibice.

A wtedy w Anglii, stadiony pełne, czekając na mecz, śpiewały protestancki psalmy.
Alleluja.

A ja, za pełnego PRLu, wziąłem udział w największej napierdalance, jaka miała miejsce w Polsce.
Było, podobno, 26 zabitych i kilkuset rannych.
I interweniowało 2 tys ciężkozbrojnego ZOMO.

Dymienie w stanie wojennym po tym wydawało mi się potem zabawą.
Dla sztudentów.


A przed która wojną, Panie Iglo?

I czy to na pewno byli kibice?

Na poważnie jednak. Naturalnie, mogę się mylić. Zapomnialem, że mnie jednak kilkanaście lat w Polsce nie bylo. Na Zachodzie obserwowalem rozróby na stadionach (w Niemczech, w pewnym okresie, w dużym stopniu z powodów rasistowskich, choc nie tylko). Kiedy wrócilem i zobaczylem, co sie wyprawia (a w tym czasie tam juz się uspokajalo), to mi przyszlo do glowy to, co napisalem powyżej.

Tym bardziej, że pamietalem atmosferę meczów mojej mlodości. Oczywiście nie byly to do końca przedszkolne pikniki, ale z pewnością, nie takie bitwy, jak to ma miejsce teraz.

O zawieruchach, o których piszesz, dowiaduję sie pierwszy raz od Ciebie.

Pozdrawiam serdecznie


Subskrybuj zawartość