W czasie deszczu Lorenzo się nudzi

i przychodzą mu do głowy głupie myśli. Co prawda Lorenzo dzieckiem już dawno nie jest, ale może wszedł w okres wtórnego zdziecinnienia. Nic nie wiadomo. A skoro ma niejako pod ręką sporą już całkiem grupę Konfederatów (oraz Komentujących Nieskonfederowanych), to i postanowił się z nimi podzielić kilkoma myślami. Może coś poradzą, wyjaśnią, pocieszą, albo – po odpowiedniej terapii – odczulą.

Lorenzo zdaje sobie sprawę, że przynajmniej jedna z myśli jest godna zajęcia się przez Konfederatów znających się na rzeczy (a nie przez takiego niewiedzącego jak on), ale mimo to zaryzykuje.

Oto mamy do czynienia na codzień – i to od dłuższego już czasu – z mieszaną (i czasami wstrząsaną) formą współistnienia; jedną z części owej formy jest państwo. Nie wiem, co to jest za ustrojstwo, ale na razie jedno jest pewne – nie jest ono aktualnie prywatne. Przynajmniej tak mi się wydaje. Powinno to państwo działać na rzecz możliwie większości (o ile nie wszystkich) obywateli, czyli być tworem społecznym i jako takie dbać o bardzo dużą liczbę segmentów współżycia: zdrowie, obrona, edukacja etc.

W państwie tym, i to nie w dziedzinie gospodarki (co byłoby jeszcze w jakimś stopniu zrozumiałe), działają grupy obywateli, które chcą pozostałym mieszkańcom kraju zrobić dobrze. Tak przynajmniej mówią. Nie mówią natomiast, że chcą przede wszystkim zrobić dobrze sobie. I nie ma się czemu dziwić, skoro te grupy, zwane partiami, są absolutnie prywatnymi inicjatywami.

Posługując się mediami (które też są prywatne, poza państwową telewizją i radiem) owe prywatne do szpiku kości grupy zawłaszczają sobie owo społeczne państwo. I jeszcze biorą za to od tego państwa pieniądze. Jeden pan, co prawda nie z tego powodu, nazywa coś takiego układem. Tylko kto tu się układa i przeciwko komu?

Gdyby rzecz miała miejsce w sferze gospodarki (i to na styku gospodarki państwowej i prywatnej) do akcji wkroczyłoby natychmiast CBA, CBŚ, ABW, no i prokuratura tropiąc domniemane przekręty, dzięki którym układający się dorabiali by się (i dorabiają, czego Lorenzo jest pewny) dużych pieniędzy ze stratą dla społeczeństwa.

Jakim więc cudem prywatne firmy, zwane dla niepoznaki partiami, reprezentujące czysto prywatne interesy (również dla zmyłki przedstawiane jako interesy pewnych grup społecznych), nie mają problemów z wymienionymi wyżej instytucjami państwowymi? Aby było śmieszniej to od długiego czasu jesteśmy świadkami klasycznie prywatnych działań ze strony wspomnianych partii: zawłaszczania stanowisk, finansowego wsparcie dla innych firm związanych z tymi partiami itd. I dalej nic się nie dzieje.

I jeszcze jedno: jak one – te partie prywatne znaczy się – twierdzą, że działają w interesie państwa, to czy one działają w interesie prywatnym (czyli swoim – co byłoby logiczne), czy też sprzedają nam tzw. kit, mówiąc, że robią to w naszym interesie?

Od czasu do czasu ktoś podniesie raban, który jednak po pewnych czasie ucicha i dalej jest jak było, tyle że z innymi ludźmi reprezentującymi inną prywatną partię. Jak jednak ma się ten dysonans do pokrzykiwań powszechnych, że państwo to my. Dalej mi się przykładów dawać nie chce, bo są powszechnie znane.

I tak sobie Lorenzo myśli: albo przestańmy wmawiać sobie i innym, że to państwo, w którym żyjemy, to organizacja przeznaczona dla społeczeństwa całego, albo wprowadźmy sobie na przykład monarchię absolutną, w której władca mógł spokojnie twierdzić, że państwo to on. Przynajmniej Lorenzo nie miałby do niego pretensji. Ewentualnie mógłby się wyprowadzić.

A najlepiej, jakby przestało padać.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

E tam niech pada kilka dni,

bo mam pomysł na tekst o deszczowo-burzowych piosenkach i muszę się w odpowiednio melancholijny nastrój wprawić:)

Pozdrowienia deszczowe.


Panie Lorenzo!

Jak Pan chce uzasadnić tezę o prywatności partii? Bo tego nie łapię. To, że coś nie jest państwowe nie oznacza, że automatycznie ma być prywatne. Wodzowski charakter partii trudno uznać za objaw prywaty.

Pozdrawiam


Panie Jerzy

Mam do wyboru trzy możliwości: albo to jest firma (?) panstwowa, albo prywatna albo spółdzielcza. Innej możliwości nie ma, tym bardziej, że te firmy-partie prowadzą interesy: mają nieruchomości, zakładają kolejne firmy, ba, dostają je nawet za darmo od państwa (vide gazety itp.). Nawet chyba rozliczają się przed Urzędem Skarbowym i Państwową Komisja Wyborczą. Więc co to może byc za forma własności?

Państwowe na pewno nie są. Więc jakie – spółdzielcze? A może to są stowarzyszenia, ale jeśli tak, to grupują osoby prywatne (ale jednak prowadzące poniekąd działalność gospodarczą), czyli… i tu jestem w kropce. Jak by Pan je sklasyfikował według Kodeksu Handlowego?

Przecież napisałem Panu, że chodzą mi po głowie głupie myśli:-)) A ta z prywatna inicjatywą była najbliżej.

Pozdrawiam serdecznie


Panie Lorenzo szanowny

trudno oczekiwac, aby te CBŚ, ABW czy CBA łapało polityków, skoro na czele tych literowek stoja desygnowani prze prywaciarzy goscie. jasne – od czasu do czasu jakas ploteczke sie przymknie, aby spoleczenstwo pokiwalo z uznaniem glowa jakie to niezalezne sa te trzyliterowce i jak to ine gna karku przed wladza, ale to pic na wode fotomontaz.
nie ma sensu dusic opozycji, bo ona pewnie bedzie przy wladzy i nam sie wtedy odwinie. po zmianie rzadow podobnie – nie rozlicza sie poprzednich zlodziejaszkow, za co potem oni po powrocie do wladzy nie rozlicza aktualnych. i tak sie interes zloty kreci, a Pana i mnie skubia z podatkow.
i jakos nie widze miejsca, gdzie jest inaczej. moze troche mniej, ale nie idealnie. politycy wszedzie Pana oskubia, wladuja we wlasne kieszenie i wciskac beda Panu kit, ze to dla Panskiego dobra jest. ot, taki zywot nas, maluczkich…


monarchia

A kogo Pan widzi na tego monarchę? Jakby nawet się taki znalazł, to zanim wychowa następce, to odsunięte od żłobu te partie prywatne ukatrupią go, nie zdąży wymienić kierownictwa w trzyliterowych organizacjach.Zresztą to jakims drugim przewrotem majowym mogłoby się stać. Wcześniej czytałam by postkomuchów i postsolidarnościowców przegnać z władzy. Ale jak to zrobić, jedynie ich nie wybierając. Trzeba wygrać wybory najbliższe, ale kto ma wygrać skoro partie są wg Pana be? :)
I w koło Macieju…


No dobrze, Szanowny Panie Griszqu

ja sie moge zgodzić, że interesy polityczne albo politykę może prowadzić instytucja pożytku społecznego , ale dlaczego prywatna firma?

Ciekaw jestem, jakie jest określenie prawne partii politycznej i czym się różni jej statut rejestrowany przez sąd od statutu np. spółki z o.o.. Pewnie tym, że spółka z o.o. po części odpowiada za swoje zobowiązania, a partia nie, w tym finansowe, czego dowód mieliśmy niedawno.

Więc jaki jest status prawny partii, by np. obywatel mógł zaskarżyć taką partię do sądu o niedotrzymanie umowy, bo przecież wybierając jakąś partię zawiera ona umowę z wyborcami (lub przynajmniej ich częścią). A takiej partii już po wyborach to wyborca może nagwizdać. A byle stowarzyszenie odpowiada karnie za swe zobowiązania. To tak a propos, czy partia to może być stowarzyszenie.

Co to jest więc za twór nie odpowiadający za nic, konsumujący kasę społeczną (i państwową) i praktycznie mający wszystko oraz wszystkich w nosie? I kto klepnął takie prawo? Bo wygląda na to, że chłopcy uchwalili sobie jedyne w swoim rodzaju przepisy ochronne, bez wiedzy obywateli. Żadna z prywatnych firm (państwowych też), żadne stowarzyszenie nie może liczyć na takie przywileje.

Może naprawę państwa należy zacząć od takich właśnie drobiazgów, które są na samym początku nieszczęscia?

Oczywiście to jest kolejna głupia myśli w czasie deszczu.

Pozdrawiam sennie


Pani Anno Szanowna

Pani komentarz pokazał się w momencie, gdy odpowiadałem Panu Griszqowi. Gwoli dodatkowego wyjasnienia dodam, że może należałoby zmienić przepisy prawne dotyczące partii politycznych, by choć trochę czuły one, że mogą za coś odpowiadać przed sądem, a nie przed mitycznym Trybunałem Stanu lub innym tego typu tworem.

Wszyscy odpowiadają, a partie są bezkarne. Czemu więc się dziwimy, że robią nas w bambuko? I kwitują pretensje jak jeden mąż, że im inne partie nogi podkladały, że media, że społeczeństwo niedorosło, itd.

Pozdrawiam serdecznie


Lorenzo Szanowny

Odpowiedziałam ogólnie małym tekstem o babach i polityce. Niestety mamy w Polsce taką konstytucję, że żeby zmienić prawo, to trzeba być w rządzie i je ustanowić. Póki co możemy sobie jedynie życzyć, by rozliczać prawnie partie. Póki te od lat zasiedziałe będą wybierane co kadencję, póty będzie to jedynie Pana i innych pisanina.
A poza tym upraszam o niedodawanie tej Szanownej, jakoś tak od razu staro się czuję, a jak każda kobieta wolę się odmładzać, wystarczy “Pani Aniu” :), ja osobiście mam problem z dodawaniem Pan/Pani do internetowych nicków, zdecydowanie wolę per nick :)
pozdrawiam (już nie pada)


Pani Aniu

ja z Krakowa, gdzie pewne formy tak się dziwnie pałętają między ludźmi. I to nawet dużo wcześniej od obyczajów, jakie wprowadzono za czasów Najjaśniejszego Pana Franz Josefa II:-))

Pozdrawiam serdecznie

PS. Ponieważ rzeczywiście już przestało padać, to przestaję upubliczniać moje głupie myśli:-)


Kochany sąsiedzie!

Trzeba to przeczekać. Jak długo leje, to wzorem Chińczyków trzeba wierzyć, że z każda chwilą zbliża sie moment, kiedy zaswieci słońce.
Wybieram sie na wieś, a słuchy stamtad dochodzą, że i tak za malo pada, bo jest jeszcze niski stan wody i w sudniach polowa tego, co było.
A kraj jaki jest każdy widzi. Jescze najwyżej dwie zmiany zimowych opon i bedzie inny prezydent, a jak się wkurzymy to zawsze możemy naśladować Mrożka. I Cejrowskiego;.
III RP już ni ma, IV RP poszła się hustać, “to co to kurna sąsiad jest ?!” W pół do czwartej, czy co? Dziecięca choroba demokracji. Przejdzie. Jak biegunka.
I jak deszcz.

Pozdrawiam serdecznie!

tarantula


Szanowny Panie Lorenzo,

merytorycznie to ja się nie ustosunkuję do Pana tekstu, i to nie dlatego, że mam do niego stosunek negatywny, albo ambiwalentny. Ja, po prostu się z Panem zgadzam, to się nie wyrażam. Co by kto mi nie wypalił, że ja z Panem razem i w porozumnieniu i to może przedłużyć opady, a tu żniwa za pasem

Jak już będzie ten monarcha wybrany, bo ja też jestem za, to wezmę udział w konkursie na wesołka królewskiego.

Oooo…. przejaśnia się u mnie, no to lecę na bosaka polatać po trawie.

Serdecznie pozdrawiam…


Pan to potrafi czlowieka pocieszyć, Panie Tarantulo:-))

No to poczekajmy. Jakby co, to schować się zawsze możemy. Tylko mam wątpliwości co do tej choroby – czy aby ona na pewno jest dziecięca?

Pozdrawiam serdecznie ciesząc się z powrotu Sąsiada


Jeśki mój glos będzie brany pod uwagę, Panie Andrzeju,

to go Pan ma.

O ile mnie pamięć nie myli, to rosa byla zbawienna dla kobiecej cery. A na co jest dobra mokra trawa? Czyżby Pan wiedzial coś, o czym inni mężczyźni nie wiedzą?

Pozdrawiam jeszcze nie wyschnięty


Ciepło, ciepło,

Szanowny Panie Lorenzo :)


Pani Andrzeju

do glowy przychodzi mi tylko naturalny masaż stóp. Ale na co ma on byc dobry? Na migdalki czy wzmacnia terapie antynikotynową?

Uszanowanie


Panie Lorenzo,

na migdałki też, ale zdaniem Stacha, który podpiera się Raportem Kinseya (i nie wolno mu mówić, że to był drapichrust) przede wszystkim na sprawność membrum virile. Nie mam jeszcze pewności, badam :)
Pozdrawiam…


Panie Lorenzo!

A może jakaś rewolucyjka zamiast monarchii? W ramach eurolandu jest kilka monarchii i nie zauważyłem aby działały lepiej niż pozostałe części. Wiara w monarchię jest piękna, ale bez sensu…

Pozdrawiam


Subskrybuj zawartość