Ucieczka na południe

Jak donosi internetowy portal gazeta.pl w swej odnodze krakowskiej, w piątek 6 czerwca 2008 roku Sławomir Mrożek postanowił opuścić nie tylko Kraków, ale i Polskę. Podobno znowu na zawsze. To smutna wiadomość. Smutna nie tylko dla mieszkańców Krakowa, ale i Polaków. Przynajmniej tych w miarę myślących, pamiętających twórczość dramaturga i pisarza.

Jestem ciekaw, czym uzasadnia tym razem swą decyzję p. Mrożek, bo o powodach swojego wyjazdu z Polski w roku 1963 wiemy, a przynajmniej wiedzą ci, ktorzy w tym czasie w miarę świadomie funkcjonowali w ówczesnej rzeczywistości. Skądinąd w potocznej opinii jest nazwa tejże, mianowicie “rzeczywistość mrożkowska”, oraz czasami używane zamiennie określenia typu “jak z Mrożka”.

Być może ta swoista “ucieczka na południe”, jako że Mrożek postanowił przenieść się na stałe do Nicei, jest odpowiedzią na pytanie, jakie pisarz postawił sobie w “Dzienniku powrotu”: “Co dalej? Chyba to samo, tylko jeszcze bardziej”.

Smutna to konstatacja po kilkunastu latach, i to tak znamiennych dla naszej historii, jakie twórca spędził w Polsce po powrocie z emigracji w Meksyku. Obawiam się, że cytowane zdanie nie dotyczy jedynie sposobu realizacji przemian czy klasy rządzących, ale także mentalności społeczeństwa, jego podejścia do świata, marzeń i sposobu życia.

A najsmutniejsze jest to, że niewielu będzie mogło szukać ratunku w takiej “ucieczce na południe”, bo gdyby wywędrowali nawet wszyscy albo choćby większość, to i tak zabiorą oni ze sobą wspomniane wyżej cechy. Trudno bowiem przypuszczać, iż dręczące nas koszmary były jedynie przymiotami geograficznego położenia Polski.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Panie Lorenzo,

a ja myślę (sam z siebie i bez żadnych danych potwierdzających to myślenie), że rzeczywiste argumenty mogły być głównie wiekowo-zdrowotne. Polska to kiepski kraj dla starych ludzi. Nawet dla tych z pieniędzmi.

A że przy okazji artysta dorobił do swojej decyzji (o której słyszałem już jakiś czas temu) kontekst, to chyba dobrze. Artyści są od takich właśnie kontekstów. Prowokacja jest środkiem wyrazu.

Bo tak, między nami, to ta Nicea, to ona o rzut beretem znajduje się.

Pozdrawiam kontekstowo


Panie yayco™ Szanowny,

(nie wiem w końcu, czy dorabiac Panu to “y” jako dużą literę, a nie chciałbym uchybić?).

Faktycznie rzut beretem, bo ostatnio kilka razy ćwiczyłem. W sumie to tylko 2,5 godziny. Nawet ciepło. Zaś połączenie z Krakowem niemal tramwajowe, biorąc pod uwagę czas, jaki się spędza w naszych środkach komunikacji masowej, nie różniący się zbytnio od poruszania się własnym samochodem.

Prowokacja prowokacją, ważniejszy jest kontekst. A ten – sam Pan przyzna – jakiś taki nieciekawy trochę jest. I to od dłuższego czasu.

Sporo się pisało na txt o metodach wychowywania dzieci, o edukacji w ogóle, tyle że do pewnego etapu. A dalej, Panie, jak kto chce albo i nie chce.

Więc ja nie wiem, Drogi Panie Yayco™, czy Mrożek w tym kontekscie artystą jest jedynie. A najgorsza to ta niepewność (też zapożyczone z Mrożka).

Pozdrawiam serdecznie miłego dnia życząc


...

...


Uszczypliwy Panie Lorenzo,

siedzę właśnie (w sensie ścisłym) nad pracą o starości, którą napisała bardzo młoda osoba, ale za to zajmująca się tym praktycznie, na dodatek u dołu porządku dziobania. I jestem przerażony.

Co prawda głos Pani Magii wniósł w moje myśli niepewność, bo jak wiadomo w Krakowie nie byłem od dziesięcioleci. Ale mimo wszystko zwracalbym uwagę na nasze zapóźnienia cywilizacyjne w sferze , przepraszam za wyrażenie, odkrywania starości.

U nas każdy odkrywa ją sam. Obawiam się, że nie są to odkrycia przyjemne ani w Krakowie, ani w Warszawie. Zdaniem mojej, bardzo już w wieku bedącej, mamy, najprzyjemniej jest we Wrocławiu, ale za to bardzo gorąco. Ale moje mamie jest wszędzie dobrze. Od 1946 roku, kiedy się repatriowała.

Kiedyś przeglądałem biografie uczonych, tworzących zręby pewnej dyscypliny naukowej w pierwszej dekadzie XX wieku. Z przerażeniem zauważyłem, że wielu z nich, doszedłszy do wieku, który dzisiaj wcale nie jest uznawany za terminalny, strzeliła sobie w łeb.

Albo dyscyplina taka dołująca, albo mamy do czynienia z mało opisanym kryzysem wieku starczego. Nie wiem, choć boję się tej niepewności.

A pisząc o prowokacji, nie miałem na myśli nic złego. Jeżeli starszy pan, przy okazji swojego wyjazdu, postanowił jeszcze zmusić parę osób do zastanowienia, dlaczego z Polski wyjeżdżają i młodzi i starzy, to tylko dobrze świadczy o jego umyśle.

U nas lepiej o pewnych rzeczach nie mówić. Zwłaszcza o przykrych. Najpiękniej jest jak umówimy się, że wszytko idzie ku dobremu. Na tym najlepszym ze światów.

Nadchodzi włąśnie czas ulubiony, kiedy to nic nie będzie ważniejsze od kilkunastu gości turlających nadmuchany przedmiot. To jest ważne.

Kto by się w tych warunkach Mrożkiem przejmował? Pan myśli, że wiele jest osób, które czytały Ucieczkę na południe?

Pozdrawiam niedwuznacznie

PS “Najdziwniejsze jest to – rzekł małpolud, oglądając zatłoczoną salę – że tutaj są sami młodzi poeci, w ogóle nie ma nikogo z publiczności, a mimo to jest tak ciasno. No, ale widocznie tak już być musi. Ostatecznie w wojsku też są sami żołnierze”


Panie Yayco

interesujące,

Dodam tylko że biorąc pod uwage ciężką chorobę Mrożka i niejako “odnajdywanie się” na nowo (mam nadzieje że grzes się nie czepnie, bo brzmi to jak masło maślane deczko) chyba nalezy oddać jednoznacznie że obiektywnie spojarzł i zdecydował, choć kto to wie jakie inne czynniki zagrały

Cejrowski zadyme zrobił, a o Mrożku jakoś tak ciszej…

Prezes , Traktor, Redaktor


...

...


Maxie Drogi

Bo Mrożek już nie musi dbać o publicity. Rzeczywistość to za niego robi. Podobnie jak to było w przypadku Lema.

Ukłony


Przepraszam, że się wtrącę, Pani Magio

Mrożka ja lubię ot lat niepamiętnych (nie pamietam po prostu ile ja mam lat, co jest jednymz trendów w dziedzinie geriatrii). Za moich czasów, czyli jeszcze przed “60 minut na godzinę”, mówiło się Mrożkiem. On nigdy nie krzyczał formalnie. Wystarczyło to, co pisał. Nie trzeba było nawet specjalnie szukac drugiego dna. A ile jego zdań pozostało aktualnych lub właśnie dzisiaj nabrało aktualności? Weźmy choćby Lucusia i jego protestach czynionych w toaletach publicznych.

Stąd nie oczekiwałem i nie oczekuję od niego, by zabierał głos. Sam wyjazd jest wystarczająco znamienny. Przynajmniej dla mnie. Choć pamiętam, że kilka lat temu dostałem w prezencie trzy tomy opowiadań Mrożka. Nie uwierzy Pani od kogo – od ówczesnego dyrektora jednej z izb skarbowych. To też jest znamienne:-))

A Pani zapóźnienie, jeśli idzie o dziedzinę starzenia się będzie wzrastać w postępie geometrycznym, bo tak naprawdę w Pani przypadku jest to kwestia dla mnie niepojęta.

Pozdrawiam piątkowo


No, ale tak się

zastanawiam 9choć rozważania ciekawe) czy z tego coś wynika i czy trzeba się doszukiwać jakiegos ukrytego znaczenia.
Może po prostu Mrożek chciał zmienić klimat i okolice, truizmem będzie tekst, że każdy o sobie decyduje itd.

Czytałem z nim wywiad w ,,Polityce” (wprawdzie pobieżnie, bo dopiero od dziś jako tako mam więcej czasu) i jakichś ważkich powodów czy ukrytych sensów i znaków się nie doczytałem.

Pozdrówka


grzesiu

też zatriuzmuję
gesty więcej znacza czasem niż słowa:)

i w tym przypadku nie mam mowy o spiskowej teorii tego co za nami i co w trakcie:)

Prezes , Traktor, Redaktor


A gdzie to ja Pana, Panie yayco™, uszczypnąłem?

Zacznę od końca (co nie znaczy, że od małpoluda). Po części wyjaśniłem to w komentarzu do Pani Magii: za moich czasów mówiło się Mrożkiem, więc i sporo osób przeczytało “Ucieczkę na południe”. I nie tylko. “Tango” w Starym (a właściwie “Kameralnym”) biło rekordy popularności.

Zaś co do prowokacji, to nie ma między nami różnicy w rozumieniu tego wydarzenia. Mój problem (?) polega na tym, że jeśli jeszcze kilka osób ze sfery czy też poziomu Mrożka z chęci prowokacji wyjedzie, to kto zostanie? Kto będzie pisał i prowokował tu, na miejscu? I zmuszał do myślenia już nie nas, bo niebawem nam to będzie dokładnie obojętne, tylko nasze dzieci? No dobrze, o nasze dzieci sami zadbamy. A o innych kto zadba?

Chyba, że internet nabierze rzeczywiście takiego rozpędu i wpływu, że np. Pańskie teksty będą czytywane i rozumiane odpowiednio. Proszę o wybaczenie innych Tekstowiczów, że posłużyłem się jedynie Pańską osobą dla ilustracji przykładu.

Gdy idzie o wspomnianych naukowców, to mam niejako pod ręką przykład twórców chirurgii mózgu. Może w szczytowym punkcie kariery nie strzelali sobie w łeb, ale nagle – dotarłszy do granic swojego poznania – zaczynali wierzyć w Boga (lub Najwyższą Istotę – nazewnictwo jest bez znaczenia). Ale to chyba temat na inny tekst.

Pozdrawiam jednak optymistycznie


Panie Lorenzo,

jak Pan nie wie, to ja Panu nie powiem. Może głupim, ale nie aż tak.

Do myślenia to mnie specjalnie zmuszać nie trzeba, nad czym ubolewam. Od lat dla rozrywki czytam wyłącznie eskapistyczne powieści sensacyjne, a dla śmiechu to Jadwigę Staniszkis i Krzysztofa Pałeckiego (z okolicznego dla Pana Uniwersytetu).

Ludzie czasu na takie głupoty teraz nie maja, żeby czytać. Zabiegani są. W te i nazad.

A w kwestii Mrożka, to mi się przypomniało, że on się już z nami pożegnał.

Było takie opowiadanie. O figurze kamiennej, co wedle przekazów, szla pod gorę. Wolniutko. Mówiono, że jak dojdzie, to będzie koniec świata.

A ludzie (albo ludź jakiś jeden, nie pamiętam, a nie mogę jakoś tego opowiadania odszukać) figurę obracali. I raz się koniec świata przybliżał, a raz oddalał. I tak trwało, aż kiedyś figura, krugom w te i nazad obracana, odezwała się ludzkim głosem i rzekła:

- A odpierdulciesz się wy wreszcie ode mnie!

Pewnie coś poplątalem, bo jak zaznaczyłem, opowiadania odnaleźć nie umiem.

Ale myślę, że to dobre pożegnanie.

Pozdrawiam z należytą dawką pesymizmu


Szanowny Panie Yayco™

Co do niewiedzy, to ja się z Panem zgadzam, zresztą, jak Pan widzi, problem rozwiązałem (sobie pewnie na pohybel).

Co do profesury, to K.P. znam od lat …sięciu, jak jeszcze za przyszłego magistra robił. Potem się jakoś kontakty urwały ze względów geograficznych. Ale go nie czytam, po prostu nie ta branża. Wolę Mrożka.

Zaś jeśli idzie o tego ostatniego, to często – szczególnie ostatnio – przypominam sobie opowiadanie o poruczniku C. (bodajże), będącego nader reprezentacyjnym członkiem chóru. Zwykł był więc porucznik ów występować, pierś swą dumną prężąc, m.in. na pogrzebach byłych już członków chóru. W końcu, gdy przyszło mu zanucić smętnie i uroczyście na pogrzebie przedostatniego z nich, okazało się, że porucznik był niemy (i zapewne głuchy). A medali na tej piersi za zasługi w dziedzinie śpiewaczej dyndało mnóstwo.

Pozdrawiam proroczo


Lorezno

ja Ty ten™ robisz?

przyszł kolej na naukę:)

aaa juz wiem:)

Prezes , Traktor, Redaktor


...

...


Oj Maxie, widzę że piątek,

albo jutrzejsze mecze Ci już tylko w głowie. Ctrl C + ctrl V, względnie jabłuszko C + jabłuszko V i już.

Pozdrawiam radośnie


Panie Lorenzo Szanowny,

piszę, aby przypomnieć o swoim istnieniu. I żeby pózniej nie było, że tylko Pan mnie zaczepia:).
Zagadkę wyjazdu pana Mrożka usiłowałem rozwikłać gdzieś w okolicach kwietnia.

Miałem pewną hipotezę, którą wówczas przedstawiłem, lecz nie będę jej tu rozwijał, bo wynika z niej żem paszkwilant, cham i manipulant- stosujący paskudne chwyty ad personam.

W pierwszym odruchu (całkowicie przewidywalnie) chciałem napisać, że wyjeżdża, bo w końcu doszło do niego, że u nas biją dzieci.

Lecz głos rozsądku (pana yayca) na moim monitorze spowodował, że mi przeszło.

Pyta Pan, kto zostanie w ojczyźnie, jak jeszcze ucieknie kilka osób tego kalibru?

Na mnie proszę nie liczyć. Jak będę staruszkiem i będę miał takie możliwości, to też z przyjemnością zamieszkam w Nicei.
Prawdopodobnie do tego czasu zwolni się już lokal z widokiem na zatokę, po jakimś naszym wielkim rodaku.

Pozdrawiam, upałem susząc smutku łzę


a ja myślałem że

poszukałeś w formatowaniu (trudne słowo:))

bo tam jest tak, robisz sobie tm dodajesz “[” i “]” i masz™

Prezes , Traktor, Redaktor


Pani Magio

mnie nie jest smutno, że Mrożek wyjeżdża. Mnie jest smutno, bo on ma rację. Przeczytałem oba wywiady i znalazłem definicje tego, co jest naszym problemem, a więc że “polacy boją się siebie samych”, w przenośni i dosłownie. Choćby to była trawestacja z Gogola.

I przypomnialem sobie wywiady z Lemem. Obaj panowie mają (mieli) podobne cechy: są w swych wypowiedziach wręcz brutalni, jeśli idzie o charakteryzowanie kondycji Polaków w Polsce (bo na obczyźnie to trochę inna bajka, czego byłem przez lata świadkiem, choć niekoniecznie udziałowcem). I sceptyczni. Może również trochę cyniczni, ale w tym wieku jest to już dopuszczalne. Przynajmniej, jesli idzie o sprawy powszechne.

Pozdrawiam Panią serdecznie


O co ty mnie Maxie

posądzasz?:-)) Ja z tych, co na łatwiznę chadzają. Pranę należy oszczędzać.

Pozdrowienia


Wasza Miłość, Miłościwy Panie Lorenzo!

Smutna to wiadomość, ale może choć niektórym rządzącym da do myślenia. Choć obawiam się, że ci z PiSu winą obarczą PO i na abarot. SLD jak zwykle się nie poczuje…

Wasza Miłość Yayco (z trademarkiem) – dzięki dla Szanownej Mamy za, jakże prawdziwe, słowa o Wrocławiu…

A w Nicei jest za gorąco! Raz w życiu spieczona skóra schodziła mi z palców stóp – było to w Nicei. I na plaży, zamiast piasku, te bezsensowne kamyki…


Łza radości z powodu Pańskiej wizyty, Panie Yasso,

w mym oku się pojawiła.

Głos rozsądku, jak sama nazwa wskazuje, jest nader wskazany. Rzecz w tym, by go przynajmniej wysłuchiwać i brać pod uwagę. Choćby od czasu do czasu.

W sumie to ja się Mrożkowi i Panu nie dziwię – sam bym chciał, jak dzieci dorosną (co pewnie nie za długo się stanie), a wiek odpowiedni osiągnę, też się wynieść. Marzy mi się jakaś wysepka gdzieś koło Grecji. Albo Elba, na której spędziłem w sumie ładnych parę miesięcy.

Internet będzie działał, więc kontakt z nałogiem pozostanie. A cisza i spokój… lepiej będzie jak sie nie będziemy drażnić, Panie Yasso:-))

Pozdrawiam serdecznie ucieszony Pańskim powrotem


VSOP Panie Joteszu

Rządzącym to już nic nie da do myślenia. Zresztą jak zaczną myśleć, to kto wie, co im do głowy przyjdzie. Raczej nic dobrego dla nas. Bo dla nich to co innego. Nawiasem mówiąc politycy chyba nie myślą – oni działają końcówkami nerwów wyczuwając koniunkturę.

Idzie bardziej o myślenie tych, ktorzy politykami nie są.

A w Nicei to oprócz plaży są też na starym mieście uliczki, gdzie chłodu trochę. Na przykład jest taka ulica-plac, tuż obok promenady, równolegla/y do niej, gdzie rano jest targ, a potem kawę można wypić, zjeść coś w cieniu parasoli. A plażę to ostatnio podobno Polacy w zarząd wzięli, to pewnie kamyki znikną i piasek spod nich wylezie.

Pozdrawiam serdecznie


Tak, Panie Lorenzo

trudno to sobie wyobrazić...
Być może trzeba nam wszystko zabrac, musimy wszystko stracić, aby zatęsknić?
Nie wiem, czasem tylko odczuwam smutek

Pozdrawiam
jak Marek


Nie da rady, Panie Marku.

Jak nam wszystko zabiorą to będziemy robić za męczenników. A w tym mamy wprawę niezlą. Zamiast roboty zawsze woleliśmy być nieslusznie poszkodowanymi, przez Europę opuszczonymi, pognębionymi przez sąsiadów zlych i w ogóle… Nie wszystkich oczywiscie to dotyczy, ale większosci tak.

Uklony pelne szacunku


re: Ucieczka na południe

A może Mrożek czuł się źle w objęciach Edka, w upiornym tangu, jakie polska inteligencja(czy raczej jej niedobitki) tańczyć muszą? I to na krawędzi latającego dywanu?
Gombrowicz ostatnie lata życia spędził właśnie w południowej Francji, w odległości rzutu beretem od Nicei.
Arturopodobni już nie żyją lub zatonęli w poczuciu beznadziejności. Okopy Św.Trójcy zasypano, a nauka poszła w miasto i sprzedaje się coraz taniej byle komu. I nikomu nie zależy na jej cnocie. Każdy ma swoją cząstkową rację, ale nikt nie ma pewności od czasu rozróby Goedela. Pewne jest tylko to, co dzieje się w łóżku – śmierć i miłość nieplatoniczna zgoła, za to goła. Sorry, Leonardo…
Defendo


re: Ucieczka na południe

Nicea w maju piękna jest, fakt. Właśnie stamtąd – między innymi – wróciłam. Palmy, pinie, drzewka cytrynowe, agawy, ale też poczciwe brzozy, jesiony, platany, lipy. Ludzie, którzy uśmiechają się i chcą rozmawiać, zwłaszcza kiedy słyszą, że jesteś z Polski i nie przyjechałeś do pracy. Kilku przyjaciół, zawsze skłonnych pogadać o postmodernistycznych teoriach i awangardowym teatrze, zapraszających na koncerty i do swoich domów. Francja to moja druga, po Polsce, miłość, wiec zapewne jestem stronnicza nieco ;)
A te kamyki na plaży… nie wszędzie… i już po półgodzinnej jeździe na zachód można znaleźć piaszczystą plażę.

Defendo


Milo Panią widzieć po dluższym niewidzeniu, Pani Defendo.

Sądząc po drugim szczegolnie komentarzu wrócila Pani pelna optymizmu. Ja Niceę też dobrze zawsze wspominam. Mam tam kilku dobrych znajomych architektów; jeden z nich mieszka w górach, jakies 15 km od Nicei. Nigdy nie zapomnę jazdy samochodem do niego:-(( Modlilem sie o powrót nocą (co też się stalo), bo jasnym dniem bym tego po raz drugi nie przetrzymal. Na tych 15 km jakies ponad 1 000 m przewyższenia.

Ale palac carycy i inne budowle rewelacja, o promenadzie nie wspominając. I starym mieście. Chyba tam można odpocząć trochę od naszego balaganu. A potem wrócić, żeby się w glowie nie poprzewracalo.

Pozdrawiam serdecznie ciesząc się jeszcze raz z Pani powrotu


Subskrybuj zawartość