Młotek czyli zróbmy raban

Wbrew pozorom, tym razem nie będzie o polityce, a przynajmniej nie o tej, o jakiej Państwo myślicie. Choć przypadek księdza profesora Michała Hellera jest exemplum działania polityki finansowej państwa polskiego, mieniącego się być nowoczesnym, a przynajmniej dążącym do tej nowoczesności.

Na początek trochę banałów. Jak wiadomo bez edukacji żaden naród nie ma przyszłości. A edukacji, w szerokim pojęciu, bez pieniędzy praktycznie nie będzie. Będzie jedynie odtwarzanie zastanej wiedzy i nic poza tym. Polscy politycy jak ognia unikają szerszych debat na ten temat, czasami jedynie – zazwyczaj przy okazji wyborów – bąkając coś o konieczności podniesienia nakładów i takie tam dyrdymały.

Najwyraźniej żaden z nich nie dopuszcza do siebie myśli (?), że naukowcy mogliby wyjść na ulicę i zaprotestować przeciwko takiemu traktowaniu nauki polskiej. Powiązania przemysłu z nauką też pozostawiają wiele do życzenia, a właściwie to na tej płaszczyźnie istnieją tylko życzenia bez konkretów. Ostatnio byłem na konferencji dotyczącej funduszy unijnych mających wspierać te związki i okazało się, że Polski w tej konkurencji po prostu nie ma. A więc nie może liczyć na niemal żadne środki, jako że w założeniach naszych polityków i władz panstwowych problem ten jakby nie istnieje.

Potem dziwimy się, że absolwenci polskich wyższych uczelni, chcący kontynuować pracę naukową, wyjeżdżają do innych krajów. Lubimy za to się chwalić ich osiągnięciami, podkreślając, że to polscy naukowcy dokonali takiego a nie innego odkrycia. W tę politykę wpisują się działania służb skarbowych i przepisy prawne dotyczące finansowania badań, a także opodatkowania środków przeznaczanych z założenia na naukę.

I tu wracamy do księdza profesora Michała Hellera. Oczywiście media, a zapewne i jakiś polityk (ale tego już nie jestem pewien) gremialnie zaczęły się chwalić sukcesem księdza profesora, któremu przyznano Nagrodę Templetona. Owa nagroda jest związana z niebagatelną kwotą 1,6 miliona dolarów.

Ksiądz profesor Heller postanowił (a potem i uczynił to, co postanowił) przeznaczyć całą nagrodę na fundusz badań naukowych, a dokladniej na pomoc w tworzeniu Centrum Kopernika. Ta inicjatywa Uniwersytetu Jagiellońskiego i Papieskiej Akademii Teologicznej ma służyć wspieraniu badań relacji nauki i religii poprzez stworzenie odrębnej dyscypliny naukowej.

Informacja o takich pieniądzach natychmiast obudziła zainteresowanie odpowiednich służb skarbowych, które postanowiły wymierzyć księdzu profesorowi karę w wysokości 40% wspomnianej kwoty, którą oczywiście musi zapłacić z własnej kieszeni, jako że nagrodę już przekazał temu, komu obiecał. Piszę z pełną świadomością “karę”, bo przecież inaczej tego nazwać nie można. Oczywiście dano też profesorowi szansę: jeśli zwróci się do p. ministra finansów, to może w trybie nadzwyczajnym podatek zostanie umorzony.

Bawcie się więc chłopcy tak dalej dalej, a niebawem będziemy ściągać (i płacić) z zagranicy nawet licencje na produkcję młotków. Tylko uważajcie, bo tymi wyprodukowanymi na zagranicznych licencjach młotkami ktoś wam w końcu wybije kilka rzeczy z głowy.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Ma Pan rację Panie Lorenzo,

tyle tylko mogę napisać, bo się z Panem w zupełności i całkowicie zgadzam, Proszę Pana!

Pozdrawiam, wdzięczny za ten wątek


Ja tam o nauce nie wiem nic

choćby z powodu tego, żem dureń kwalifikowany.

Ale jestem niezmiernie dumny z tego, że po umarłym synu, ewangelickim Wielkim Polaku – Małyszu, narodził nam się inny Wielki Polak – kierowca.

Wyznania jeszcze nasi nauczyciele od wielkości, dziennikarze nie wyśledzili.
Tak, jak ja, potrzeby śledzenia furkoczacych bolidów, ku chwale debilów.


...

...


Swoją drogą,

to ciekawe, że takie srogie terminy to tylko na tą biedną Małopolską Izbę Skarbową spadają.

Ciekawe, czy w innych regionach fiskus też taki nienażarty?

Pozostaję w zastanowieniu


Nie chcialbym być zgryźliwy, Panie Yayco,

ale czy ewentualnie przyczyną nie jest aby Kraków? I nie idzie mi tu w żadnym przypadku o konserwatyzm tego miasta, choć pono geniusze to i na kamieniu sie rodzic moga. Choc jak sięgne pamięcią do pewnej notki na txt to pp. Olszewski i Wróblewski też w tym moim mieście dzialali.

Z drugiej strony takie dzialania Izb Skarbowych mogly skutecznie wyploszyć naukowców z innych miast, stąd i nie maja one powodów do tak karygodnego jednak dzialania.

A fiskus z zalożenia jest bestią nienażartą. Jak to zmienić?

Pozdrawiam podobnie jak Pan w zadumie pewnej


Faktycznie może tak być,

w kurierach pisali, że nawet tamtejszy Uniwersytet po latach na pierwsze miejsce powrócił. Może tym razem na dłużej niż poprzednio.

Mam w tym cel ukryty, bo powoli Dziecku sączę jad w duszę, żeby sobie Uniwersytetu w innym mieście szukało. A w w naszym kraju, w grę wchodzą tylko dwa.

Może Pan coś wie o tym, jak na w Krakowie poziom edukacyjny w zakresie zagranicznych (najchętniej anglosaskich) filologii się sytuuje?

Po wie Pan, średnia życia rośnie nieznośnie, podatki wysokie, ale jakaś nagroda dla Dziecka zapewne by pomogła dożyć dni swoich w spokojności.

Podkreślam się wyraziście


Lorenzo & Yayco

Panowie tu i w inkszych wątkach.

Już wy sie tak tę łacina i papieskimi akademiami nie ekscytujcie.
Zanim Dziecko dojdzie, jak ija czasem na kleparską albo i na praską stronę chadzałem, to kategorie sie zmienią.
Teraz czas chyżo biegnie.

Jest szkoła w Sączu, jest japońska w Warszawie, tyle że to nie filologie.
A może za chwile się objawią?
Wszak postępowe&reformatorskie siły ster dzierżą, teraz , w rekach.


Języka zasięgnę, Panie Yayco, a czego się dowiem

migiem przekażę. Choć sugerowalbym jednakowoż wziąć pod uwagę również studia za granicą. W sumie na to samo wyjdzie, bo wioska Europa się jakby nieco zmniejszyla, a wlasciwie ścieśnila. Wiem, bo mi druga córka w Carlisle studiuje na Cumbria University. Tyle, że ona się jeszcze na stypendnia wyrównawcze dla studentów z krajów nowych w UE zalapala, więc trochę taniej wychodzi.

U nas w Krakowie ostatnio urządzili nawet targi, na których pojawili się przedstawiciele obcych nam narodowo uczelni, przedstawiając ofertę studiów. Pewnie i w Warszawie cos takiego bylo lub bedzie.

Pozdrawiam informacyjnie (?)

PS. Moim zdaniem to UJ za ubogi jest, by wielka uczelnią być. By nie bylo wątpliwości, to żadna uczelnia w Polsce nie dysponuje takim kapitalem, by stać się znaczącą w Europie.


Panie Lorenzo,

wiem to ja wszystko, ale najpierw muszę myśl zasiać o studiowaniu gdzie indziej. A jak wypuści, to się będzie przycinać w dobrym kierunku jakimś.

A z tą mizerią nie przesadzał bym. Myślę, że dałoby się dwa przyzwoitej, średniej klasy uniwersytety wypromować. Sam Pan wiesz, które.

Pozdrawiam

PS Panie Igło, jest takich szkół (dobrze sformatowanych specjalizacyjnie) już więcej nawet. Ale to jeszcze wiele trudu i niż demograficzny przed nami. Imperium będzie kontratakować. Już się okopują, chroniąc przed wszelką reformą.


Hm, gdzie tam dobra

anglistyka jest, to siem zbyt nie orientuję, pewnie jednak na UW najlepsza.
A co do germanistyki, to z tego co słyszałem, to poza UW Uniwersytet Wrocławski i UAM w Poznaniu tyż pewnie.

A i tak najwięcej zalezy od studenta,nie od rangi uczelni czy jej braku, takie mam przekonanie.

pzdr


Dlatrego, Panie Grzesiu,

moje dziecko na razie woli myśleć o UW.

Ale ma jeszcze trzy lata i ostrzy sobie zęby na niemiecki. Może jej się odmieni, nie wiem. Silne uzdolnienie lingwistyczne przejawia.

Pozdrawiam, dziękując za informacje


Panie Yayco

Nie śledzę Pana, proszę się nie obawiać.

Ja tam bym popierała UW (jakby mnie ktoś pytał, ale nie wiem kto i po co).

To pewnie sentyment, ale jednak.

Chociaż jak już nie UW czy jakaś tam odjechana prywatna szkoła, to wybierałbym po sympatii dla miasta, w którym odnośna uczelnia znajdować by się miała.

Jak byłam młoda to marzyłam o Krakowie (posyłam uśmiech Panu Lorenzo), teraz pewnie wolałabym Wrocław.

Już miałam popaść w marzenia kiedy uświadomiłam sobie, że ja przecież uczę się we Wrocławiu teraz.


Pani Gretchen,

Pani to już nadto jest zaś ale sentymentalna.

Wrocław? Nie. Rodzina by jej żyć nie dała, obawiam się.

Jedyną sensowną rodzinę mamy właśnie w tamtej okolicy.

A zresztą, i tak sam sobie wybierze, wedle upodobania. Mądre Dziecko mi się trafiło.

Pozdrawiam


Panie Yayco

Wypominać mi nie trzeba, sama wiem.

A no to skoro rodzina itd. to istotnie nie o to chodzi w studiowaniu zwłaszcza w pewnym oddaleniu od rodziców…

I dobrze żeby młoda osoba sama sobie wybierała.

Tylko się zastanawiam co się Pan tak zawziął, żeby Pańskie Dziecko miasto rodzinne (jakże piękne) opuszczało celem dalszej edukacji.

Pozdrawiam w zastanowieniu


Pani Gretchen,

spokoju chcę zażyć. Na starość, to droższe od pieniędzy jest.

Pozdrawiam


Panie Yayco

To się uśmiałam!

No, ale już się opanowałam.

Rozumiem, że chodzi o spokój rozumiany jako odcięcie od bieżących bodźców?

Bo jak o jakiś inny to powiem Panu, że jak tak rozglądam się to widzę, że generalna zasada jest taka:

Zdecydowałeś się być rodzicem – pożegnaj się ze spokojem na długo. Być może na zawsze.

Żeby była jasność dodam, że kwestia nie jest w dziecku. Ona jest w rodzicu.

Pozdrawiam pajdokratycznie


ja tak łyżkę dziegciu

nie wnikając w sensowność/bezsensowność pobierania podatku 40% od nagród za wybitne osiągnięcia, zastanawia mnie co innego – skoro wiadomo, że prawo jest, jakie jest, ksiądz profesor nie wstrzymał się na moment z darowizną? Z ex-premiera, że konta własnego nie posiada, wszyscy się śmiali, a ksiądz-profesor nie znający przepisów podatkowych (podatek dochodowy zapewne zwykł go dotykać) jest obiektem ogólnego współczucia i jako ofiara państwa, ale już nie własnego roztargnienia.


Szanowna Pani Julll

Prawda zapewne leży gdzies pośrodku. Pewnie ksiądz profesor wiedzial (albo mu powiedzieli), że podatek zaplacić będzie musial, bo takie sa przepisy. Ale będzie je moźna obejść skladając prośbe do ministra, ktory pewnie się zgodzi.

Rzecz jednak w tym, by przepisy tak skonstruować, żeby dla dobra beneficjentów (czyli nauki polskiej) darowizny takie, przekazywane w sposób celowy, z góry zwolnione byly z podatku lub też zwolnienie bylo odpowiednio duże.

Zgodnie z doświadczeniami np. niemieckimi redystrybucja środków np. na kulturę czy naukę za pośrednictwem państwa (czyli podatki+koszty utrzymania urzedników etc.) zżera ca 60% uzyskanych pieniędzy, zaś za pośrednictwem fundacji odpowiedniej (czyli dotacja/darowizna celowa) strata na potrzeby administracyjne wynosi tylko ok. 10%.

Pozdrawiam serdecznie


Panie Lorenzo

No tak, ale rozumiem, że to nie była darowizna celowa, ale nagroda. Jak określić, które nagrody winny zostać zwolnione od podatku, a które nie? Czy napisanie książki naukowej/praca na uczelni zasługuje na opodatkowane honorarium, czy na nieopodatkowaną nagrodę? Kto jest w stanie nieopodatkowaną nagrodę przyznać? Ciekawe, jak rozwiązuje się to w innych państwach.

Wydaje mi się, że sprawa tej nagrody dotyczy raczej kwestii wysokiego podatku dochodowego, który dotyczy nas wszystkich, a w mniejszym stopniu kwestii finansowania nauki i wspierania jej przez państwo. Myślę, że większym problemem nauki w Polsce jest jednak kwestia braku środków na jej rozwój, współpracy przemysłu z instytucjami naukowymi etc. (znam biochemika, która siedzi w Stanach, bo w Polsce po pierwsze nie miałaby szansy na zbliżone zarobki, a po drugie warunki pracy byłyby nieporównywalne), niż nakładanie podatku od nagród za wybitne osiągnięcia.

No, ale pewnie czepiam się i szukam dziury w całym

pozdrawiam mieszając


Szanowna Pani Julll

Wcale się Pani nie czepia. Szuka Pani natomiast dziury, choć może niekoniecznie w calym. I trzeba konsekwntnie szukac dziury w naszym trochę durnawym prawie podatkowym, by znaleźć środki na rozwój nauki. Potem je zmienić odpowiednio. Inaczej pzostanie nam tylko tytulowy mlotek.

Klaniam pięknie


panie Lorenzo

dygam wzajemnie :-)

Dobrej nocy


Szanowny Panie Lorenzo

piszę natychmiast po przeczytaniu Pańskiego wpisu,co by nie wymieszać myśli po komentarzach innych.

Głosy o nauce polskiej z rzadka odzywają się poza gronem naukowców.
To kolejna krzywda i niesprawiedliwość wyrządzana od lat przez rządzących matołków,politykierów,którym zaufaliśmy.

Już nie chce mi się winić za to media i dziennikarzy bo ci ostatni zarażeni zapobiegliwością o własne profity politykierów,robią to samo-piszą bezwartościowe niusy,bzdety i kotlety.
I w dodatku często gęsto podpierajac się tylko i wyłącznie jedną stroną faktu,a drugą ignorują,a prawda gnije gdzieś po rowach.

Mamy stado pismaków,którzy dbają o karierę,ganiając zadyszani od jednej do drugiej sensacji.
Nie ma co sie dziwić,że głosy rzetelnych,prawdziwych dziennikarzy i publicystów giną w szczekocie pierdołowatych sensacyjek.

A tak już na boku to i my wińniśmy łomotnąć się w klatę bo sami postepujemy nie lepiej.

Przecież dyskusja o społeczeństwie obywatelskim ino migła przez Tekstowisko.
Wplątjemy sie w jakiegoś bzdurne przepychanki i pisanie o pierdołach.
Angażujemy często swoją energię i umysł bicie piany,tracimy czas na czytanie i przekomarzanki z kaznodzieja lub propagandzistą,a na zasadnicze sprawy nie starcza już czasu.

W wielu przypadkach godzimy sie z własnej i nie przymuszonej woli poddawać się,dać narzucać sobie zagadnienia i rozwiązania,choć ich nie akceptujemy i się z nimi nie zgadzamy.
Nie wierzymy w siebie i moc sprawczą m.in. takich wolnych stowarzyszeń jakim jest TXT.

Przepraszam,że trochę chaotycznie,bo szybko i w zdenerwowaniu.
To co Pan poruszył to kolejna granda w biały dzień!

Pozdrawiam serdecznie


Panie Lorenzo!

Nie jest grandą opodatkowanie nagrody. Jest podatek dochodowy, a nagroda jest dochodem. Nie można zwolnić z podatku pieniędzy ze względu na deklarowane przeznaczenie. Natomiast grandą byłoby opodatkowanie tych pieniędzy ponownie, jako dochodu fundacji.

Grandą jest to, że podatki przekraczają sensowny próg 10% (bardzo „wysokie” średniowieczne świętopietrze). Może w ramach tekstowiska rozpoczniemy jakiś ruch mający doprowadzić do obniżenia obciążeń na rzecz biurokracji.

Pozdrawiam


Formalnie niby Pan ma rację, Panie Jerzy

jednakże krew sie we mnie burzy z następujących powodów: – że fiskus pobiera haracz od dochodów z biznesu – jestem w stanie zrozumieć – że fiskus pobiera haracz od zarobków z pracy – jestem w stanie zrozumieć

ale nie jestem w stanie zrozumieć, że fiskus pobiera haracz od nagrody za osiagnięcia naukowe czy artystyczne czyli procent od talentu, w jaki naukowcy czy artyści zostali wyposażeni. Ci ludzie swa dzialalnością pozwalaja biurokracji nie jako na to, że istnieje i ma się dobrze. Czy od wygranej w Totka tez pobiera sie podatek w takiej wysokości? O ile wie, raczej nie.

I to wszystko przy takiej mizerii finansowej naszej nauki i kultury! W ten sposób skutecznie wybija się z glowy ludziom robienie jakiejkolwiek kariery w Polsce. Bo niby dlaczego? Tylko z tego powodu, że sie tu czlowiek urodzil? I niech mi nikt nie mówi, że ludzie po studiach wyjezdżający z Polski powinni zwracać pieniądze, bo przeciez my wszyscy etc. Wiekszej bzdury dawno nie slyszalem.

A co do ruchu jestem za, byle sensownie.

Pozdrawiam serdecznie


Panie Lorenzo!

Przecież ja piszę o stronie prawnej, a nie o sensie. Ja uważam, że wszystkie obciążenia podatkowe, w tym VAT, akcyzy, dochodowy, obrotowy, obowiązkowe ZUS-y i OC, nie powinny przekraczać 10% dochodów. W takiej sytuacji, czy będzie to dochód z nagrody czy z pracy rąk czy jakichkolwiek innych źródeł, nie będzie miało znaczenia.

Pozdrawiam


Szanowny Panie Jerzy

ja wiem, że Pan pisze o stanie prawnym, a ja o jego sensie. Ale czy bzdurne prawo, ba, prawo z zalożenia dzialające na niekorzyść państwa jest prawem, które powinno funkcjonować choćby tydzień dlużej?

Uklony


panie Lorenzo

To ja znowu swoją łyżkę dziegciu włożę – czy przedsiębiorca nie zarabia dzięki swojemu talentowi i pracy, dokładnie tak, jak naukowiec i artysta? Czy bez przedsiębiorców, bankowców i innych, państwo mogłoby się rozwijać? Nie. Różnica jest taka, że zasadniczo ich praca jest bardziej opłacalna w wymiarze materialnym, że ich nagrodą nie jest wyróżnienie za wybitne osiągnięcia, ale zysk. Zysk opodatkowany zgodnie ze skalą podatkową w państwie.

Zgadzam się, że nauka w Polsce jest źle zorganizowana, naukowcy mają złe warunki pracy i są mizernie za nią wynagradzani. Nic dziwnego, że emigrują tam, gdzie te warunku mogą mieć lepsze.

Jednak nie jestem pewna (nie wiem), czy nagrody za osiągnięcia specjalne winny być automatycznie zwolnione z podatku.

Może mogłyby natomiast zostać zwolnione z podatku darowizny na cele naukowe/kulturalne, co akurat rozwiązałoby problem nagrody ks. prof. Michała Hellera i głównego poczucia niesprawiedliwości w tej sprawie, a także podobnych darowizn. Bo komu i dlaczego miałoby się opłacać inwestować w naukę/tworzyć fundacje naukowo kulturalne na wzór amerykańskich (w Los Angeles gros najwspanialszych instytucji muzealno/naukowych – Getty Center, The Huntington, La Brea Tar Pits jest fundowanych przez prywatne osoby)? Brak takich u nas oczywiście nie wynika jedynie z kwestii podatkowych, ale.

Zgadzam się natomiast w zupełności, że niesprawiedliwością jest, że nagroda w totka (i jedynie powyżej 2.280 zł.) jest opodatkowana 10% podatkiem, a Nobel – 40 %. Wiadomo, że ważniejsze, to mieć farta, a nie talent i być pracowitym.

pozdrawiam serdecznie


Panie Lorenzo!

Ja podałem jaką stawkę podatku uważam za uczciwą. Proszę mnie zatem nie pytać o stosunek do tej konkretnej sprawy. Bo uczony mógł wyrazić wolę zapłacenia podatku w Wielkiej Brytanii albo zrzec się nagrody prosząc o przekazanie jej na cele fundacji. Zawsze można coś zrobić.

Pozdrawiam


Szanowny Panie Jerzy

Poprawię się i nie będę Pana pytał :-))

Pozdrawiam niemniej serdecznie


Subskrybuj zawartość