Zgubny nałóg TxT?

Kilka minut temu dodalem swój komentarz na blogu Pana Merlota pod tekstem „Odyseusz i Penelopa”, bedący niejako reakcją na dość nerwowe dzialania części konfederatów (prosiłbym powaznie potraktować to określenie, na jakie się zgodziliśmy, choć nie wiem, czy do końca w sposób całkowicie świadomy i przemyślany, jako że konfederacja coś jednak znaczy w przeciwieństwie do dyskusyjnego forum, np. S24). Brzmiał on jak poniżej:

„Dla uspokojenia emocji konfederatów proponuję raz w tygodniu zamknąć dyskusję na txt i powieść w odcinkach puszczać. Taką dla podtrzymania ducha w narodzie.
Pozdrawiam serdecznie”

W odpowiedzi przeczytałem:

Szanowy Panie Lorenzo

Rzekłbym tak: słyszałem, że wieje, ale nie sądziłem, że aż tak. Aby do wiosny, jeszcze trochę ten niedobór witamin przetrzymać, a i nam słoneczko zaświeci. Tymczasem może sklep z drabinami otworzymy?”
Uklony
Admin”

Podszedłbym, Drogi Adminie i Ci z Konfederatów, którzy wpadną na pomysl czytania mojego tekstu, do ostatnich wydarzeń (choć może nie tylko ostatnich) nieco bardziej poważnie. (Ci, którzy mnie znają w realu, wiedzą, że w moim dość specyficznym sposobie wyrażania się slowo „nieco” oznacza w tym przypadku wezwanie do bardzo poważnego potraktowania sprawy).

Otóż, Szanowny Panie Adminie, jeśli zamknie w jednym pomieszczeniu kilkadziesiąt osób na czas dluższy, choćby byli ochotnikami, to po pewnym czasie zacznie im się robić duszno. Albo jak u kosmonautów, zaczną się wściekać o byle co na siebie.

Na dodatek na txt poruszono w ostatnim czasie co najmniej kilka fundamentalnych tematów, co w naszym przypadku (czyli blogerów-konfederatów znających się w 95% tylko z nicków i pobytów na innych forach) porównać można niemal z dzialalnością kosmonautów na obcej planecie. Bo jak inaczej określić można niemal programowe dyskusje (i trzeba przyznać klasę dyskutującym – dość uporządkowane i merytoryczne) o wierze, religiach, ustroju państwa, jego naprawie, polityce, podstawowych wartościach, wolności etc.

A przy tym roboty mają konfederaci huk, bo przeczytać wszystko, co się danego dnia pokazuje, to już sztuka, o komentarzach nie mówiąc. Wszyscy konfederaci są ludźmi potrafiącymi pisać, więc są i ambicje, by brać udzial w wielu dyskusjach na raz. To wszystko wywoluje stress.

Proszę zwrócić uwagę, że gdy na txt bylo sporo gadul z gatunku “dialogi na cztery nogi”, to i zadrażnień bylo niewiele, choć dyskusyjnych tekstów wcale nie bylo mniej (proporcjonalnie). Nie da się jednak bez przerwy żartować, podobnie jak bez przerwy dyskutować poważnie, bo w tym drugim przypadku trzeba się przygotowywać do dyskusji w sposób merytoryczny, a w pierwszym mieć co najmniej angielskie poczucie humoru i niemal anielską odporność.

W zależności więc od sposobu prowadzenia dyskusji i tematu musimy brać na siebie pewną odpowiedzialność za używane argumenty, poziom dowcipów, slowa (nawet te nieparlamentarne, które mimo nobilitacji, jakie nadala im literatura piękna, wcale nie muszą być używane jako wyraz emocji lub wcale nie muszą być używane, bo mogą urazić tych, którzy są przyzwyczajeni jednak do staromodnego języka potocznego).

Musimy też w sposób bardziej konkretny określić cel tej konfederacji, bo samo haslo „wymiany poglądów dla naprawy Rzeczpospolitej” (czy choćby wzajemnych relacji w społeczeństwie) to trochę za malo. Zwróciłem bowiem uwagę, że np. teksty o gospodarce nie są obiektem zbytniej admiracji konfederatów (to nie dlatego, że udalo mi się popełnić ze dwa takie wpisy, pisuje bowiem na te tematy także m.in. Pan Stary, Pan Bloxer). Po prostu tematyka pozornie nudniejsza, jednakże konsekwencje takiego braku zainteresowania mogą być o wiele poważniejsze. Po cóż dyskutować o wolności czy fatalnej klasie polityków, gdy gospodarka leży i nie wiemy, jak ją naprawić czy jak ma ona wyglądać w przyszłości. A jak wiadomo z klasyka – „gospodarka głupcze” itd.

Owszem, pojawiają się glosy na ten temat (często pisze o ogólnych założeniach gospodarczych Artur Nicpoń, w pewnym sensie wypowiadal się – co paradoksalne – o pryncypiach gospodarczych Wyrus czy Hrabia Ponimirski), dużo więcej jest jednak slów ogólnej krytyki pod adresem PiS, LiD, mniej o PO. Jest to jednak krytyka ogólna opartach na przykładach bardzo rzekłbym populistycznych. Wolimy jednak ogólnie rzecz biorąc dyskutowac o tematach latwiejszych.

Opowiadać jednak o takich zjawiskach, jak powyżej, można dlugo, w sposób mniej lub bardziej merytoryczny. Rzecz w tym, by wreszcie zacząć uzgadniać stanowiska w miarę wspólne w sprawach fundamentalnych, dla ktorych ta konfederacja powstala, by budować jakąś w miarę konkretną wizję, choćby miala ona być w wersjach alternatywnych. Nie jestem pierwszy, który porusza tę kwestię, ale coś wreszcie trzeba zacząć w sposób bardziej konstruktywny. Czy to w kwestii naprawy, czy powolania kabaretu na miarę „Piwnicy pod Baranami” lub Kabaretu Starszych Panów, choć można przecież obie formy polączyć, by cel osiągnąć.

Minęlo trzy miesiące od uruchomienia txt. W dyskusjach bierze udzial kilkadziesiąt osób, komentuje trochę więcej, ilu osób się przygląda, ile czeka – nie wiem. Nadszedł jednak czas, by konfederacja miala swą konstytucję i cel. Ojcowie Założyciele dokonują na bieżąco zmian formalno-technicznych. I robią to dobrze, moim zdaniem. Ale bez dokonania następnego kroku, bez tej konstytucji (bo konstytucja to jednak nie tylko regulamin) nie pójdziemy do przodu i nie zajmiemy w geografii forów blogerskich znaczącej pozycji. Samo sformułowanie „tworzymy niezależne media obywatelskie” to za malo. Trzeba je wreszcie określić i zacząć tworzyć.

W każdym razie coś z tym trzeba zrobić, byśmy się nawzajem nie pozagryzali (może trzeba raz na jakiś czas oglaszać “dzień świra”, albo zatrudnić dyżurnego satyryka), bo w ciągu tych kilku miesięcy dotarliśmy do granicy, do jakiej inne fora dotarly po paru latach. Może to być efektem naszego doświadczenia (że tak szybko ewoluujemy), albo braku koncepcji dalszego rozwoju (na pocieszenie – inni też stoją w miejscu, a nawet się cofają).

Txt bowiem nie jest normalnym forum, na przykład takim jak S24. Śmiem twierdzić, że ze względu na dość elitarny charakter, pojawily się nawet więzy czegoś, co przekracza być może granice zwyklej sympatii, więc i emocje stają się trochę bardziej większe, niż w przypadku spotkań bardzo dużej grupy ludzi o luźniejszych powiązaniach. Należy jednak wziąć pod uwagę, że w pewnych przypadkach może dojść do blędnej oceny charakteru tych więzów. I pole do kolejnego konfliktu gotowe.

Z jednej strony wystapienie takiego fenomenu może być pocieszające, z drugiej wszak rodzi problemy, których naprawdę nie da się zalatwić wymówką o zlej pogodzie lub wezwaniem do opamiętania. Trzeba bowiem pamiętać, że irracjonalna agresja w wykonaniu ludzi inteligentnych i mądrych może być o wiele bardziej niszczycielska od takiej samej reakcji innych grup, u których wspomniane przymioty występują w mniejszym stopniu.

Wygląda na to, że trzeba trochę pogadać o tym, kim jesteśmy, czym jest txt, co to są owe „niezależne media obywatelskie”, oraz o tym, czy naprawdę, w sposób odpowiedzialny chcemy się w nie bawić.

I na koniec: wielu z nas pisze, że staliśmy się nałogowcami txt (co bardzo prawdopodobne, gdy spojrzeć na godziny wpisów). Jednakże nalogi bywają zgubne, o czym też należy pamiętać.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

re: Zgubny nalóg?

Myśleć, myśleć..
Igła


Panie Lorenzo

Idę spać.


ja

udaję się na odwyk

guns’n‘worms


A ja nie rozumiem...

Kurde, dobry tekst pan napisał, ale jakie głupawe komentarze…:)
Pzdr


Lorenzo

ech, głupio coś pisać, każdy wie jaki ma swój udział w tym przedsięwzięciu i blogową odpowiedzialność, dlatego zmilknę bo cisza jest dobrym rozwiązaniem “na chwilę”, o tym co dalej jak najbardziej, po “chwili”- jak ta minie
pozdrawiam
Prezes , Traktor, Redaktor


Szanowny Panie Lorenzo

Mój komentarz, niby o braku witamin, tudzież pogodowych anomaliach traktujący, tylko z pozoru był mało poważny.

Podzielam Pańskie wrażenie, że TXT “dzieje się” jak na przyspieszonym filmie. Piszę “dzieje się”, gdyż te nakładające się na siebie procesy trudno nazwać stabilnym “rozwojem”. To jest mozaika złożona z wielu tendencji, w tym wzajemnie sprzecznych. Stąd napięcia i rozmaite irracjonalne zachowania, lub też może i racjonalne, ale mało komu zrozumiałe.

Nasze początkowe zawołanie “tworzymy niezależne media obywatelskie” było rzucone świadomie bez dolepionej metki z definicją. A to dla tej przyczyny, że stanowić ma wyzwanie dla nas wszystkich.

Moja ocena aktualnej sytuacji czy też etapu tworzenia TXT jest następująca: nadal wielu Uczestników ma skłonność traktować TXT podług różnych swoich starych nawyków, przyniesionych z innych miejsc w sieci. Najogólniej rzecz biorąc, nawyki te sprowadzają się do traktowania przestrzeni dialogu, w tym przypadku TXT, jako “niczyjej” agory, na której każdy ma prawo spierać się o wszystko, co więcej, w dowolnym stylu, co więcej, bez liczenia się (gdyż to przecież staromodne i niepraktyczne) z uczuciami innych. Nawyk ten zdaje się być tak głęboko zakorzeniony, że w kontakcie z drugim, przypadkowo pozbawionym pancerza zdatnego do wzajemnej “jazdy bez trzymanki”, odruchową reakcją jest szyderstwo, nawet jeśli zostanie ono efektownie i myląco opakowane. Powstaje tedy, milczące ale stanowcze, oczekiwanie odporności na ciosy. W tym na ciosy poniżej pasa. Jeśli komuś tej odporności brak, wypada z gry. Tak wygląda, w wielkim skrócie, rdzeń różnych przywleczonych skądiś nawyków.

Kolejnym dużym problemem, powiązanym, jest widoczna u wielu skłonność do traktowania TXT jedynie jako sceny spektaklu z udziałem własnym, z jednoczesnym zupełnym pominięciem wymiaru wspólnotowego, a co za tym idzie, odpowiedzialności za wspólnie, choćby mimowolnie, tworzoną wspólnotę. Oczywiście nie mam tu na myśli wspólnoty idei, a jeśli, to w minimalnym zakresie. Mam na myśli raczej wspólnotę miejsca, w takim sensie, w jakim w większej skali, wspólnotą jest nasza Rzeczpospolita, Polska.

W tych dwóch poważnych niedomaganiach, czyli niedomaganiu w faktycznej otwartości na spotkanie drugiego człowieka, oraz niedomaganiu w otwartości na zrozumienie dobra wspólnego, upatruję faktycznej przyczyny niemal wszystkich tarć i niesnasek. Kwestie różnic w temperamentach, kultury osobistej w jej wymiarze wyniesionych z domu i środowiska tradycji, skłonny jestem uznać za przyczyny drugorzędne. Pierwotne są moim zdaniem dwa opisane powyżej niedomagania.

Z tych właśnie niedomagań bierze się ta zadziwiająca łatwość “odchodzenia”, wyciągania ostatecznych wniosków z zaledwie strzępów wiedzy o motywach zachowań innych itp. nagminne pochopności w sądach i decyzjach.

Wszystko to jest dla mnie jeszcze jedną ilustracją, jak krucha i w istocie wirtualna jest nasza tkanka społeczna. Jak bardzo pozbawiona wspólnej idei, wspólnej wizji przyszłości. Mówię tu o Polsce, wcale nie tylko o TXT. TXT jest jedynie przykładem, odtworzeniem w mikroskali realnej dynamiki społecznej.

Dlatego dziękuję Panu za podjęcie tego tematu. To o tym warto rozmawiać, o to się spierać, bez uciekania w łatwe wątki personalne albo popową pseudopolitykę, wypełniającą po brzegi tradycyjne media.

Jest o co walczyć. Przed nami zupełnie dziewicze przestrzenie do zagospodarowania. Wierzę, że warto zrezygnować z bezpiecznego kręcenia się w kółko, by wyruszyć przed siebie i razem stworzyć coś, o czym jeszcze nikt nie napisał książki.

Jak wiadomo, największa nawet podróż rozpoczyna się od pierwszego kroku. To właśnie robimy.

Pozdrawiam,
s e r g i u s z


Szanowny Panie Lorenzo

nie zgadzam się z Panem w żadnym momencie,bo moje musi być na wierzchu!
Żartuję! i pozwolę sobie wtrącić swoje trzy grosze.

Widzę,że i Panu zrobiło się dziwnie po tych nawalankach,skutkującym kolejnym odejściem z TXT.
Mam różne sprzeczne nawet odczucia ,co do tej sytuacji.
Boję się wyrazić wprost swoich uwag.Nie chcę wpieprzać się między wódkę a zakąskę jak to starzy abstynenci powiadają.

Zawarł Pan w swoim tekście apel.
Popieram w pełni potrzebę sprecyzowania charakteru Tekstowiska.
Myślę,że już czas najwyższy,aby TXT wyszło z wieku niemowlęcego.
O tym jednak muszą zdecydować właściciele.
Blogerzy mogą tylko współpracować.
Trochę to ryzykowne przedsięwzięcie,ale chyba konieczne.
Wiem,że takie roszady wśród blogerów niczego dobrego nie niosą.
Optuję za przypływem nowych osób,a nie za dezercją.

Pozdrawiam przekornie lub nie


Panowie (na razie)

Pewnego rodzju błędem w który sie m.in ja łapię jest patrzenie na TXT pod

katem “wejść i odejść”. A tak w pierwszych odczuciach to widzimy.

Ważnym problemem o którym pisze Lorenzo i sergiusz jest fakt przyjmowania swoich przyzwczajeń, doświadczeń blogerskich za “doskonałość roku”.

Innymi słowy, to co gdzieś jest normą tu staje się delikatnie ujmując “ekstrawagancją” na tle.

Szczęśliwie, następuje refleksja “do przodu” i w tym miejscu jesteśmy.

Ja tak na szybko, pomyślałem sobie że udajmy się txt rekolekcje, czas oczyszczenia po zawirowaniach, przemyślenia i zadumy.

Miejsce u Lorenzo jest. (wybacz nadmierne rozgoszczenie się ale czuję że podobnie myslisz, no i nie tylko Ty)

Ucierajmy nasze txt ciasto powoli, czasem szybko, czasem zdecydowanie ale zawsze “do przodu”

Tylko ile mamy czasu skoro tutaj 3 miesiące to jak rok?

Prezes , Traktor, Redaktor


Lorenzo, sergiusz i inni

Oj, nawet nie wiecie Panowie, jak bardzo się zgadzam- na tym etapie warto zastanowić się nad dalszą “wizją” (kierunkiem rozwoju) TXT. W innym wypadku zostaniemy jednym-z-wielu niszowym, na dodatek, medium. Jeśli to ma być tylko następne miejsce do dyskusji, to jest takich wiele. Warto więc się zastanowić na czym ma polegać wyjątkowość (i droga rozwoju) TXT. W innym wypadku, takie mam wrażenie, czeka nas powolne znikanie. A może się mylę? Nie wiem.

A’propos języka:
Prawo Godwina: Podczas przeciągającej się dyskusji w Internecie, prawdopodobieństwo przyrównania czegoś lub kogoś do nazizmu bądź Hitlera dąży do 1.

I cóż poradzić na to?

kułak i spekulant


Szanowny Maxie

Nie muszę niczego wybaczać, skoro o tym napisałem. Na dodatek ze wskazaniem debata txt.

Pozdrawiam serdecznie


Szanowny Sergiuszu

Przyszedł mi do głowy jeszcze jeden aspekt problemu, z jakim borykaja się w zasadzie wszystkie fora, w tym Txt. Jesli mamy się od innych różnić, warto jak najszybciej zastanowić się, jak zlikwidować te zagwozdkę.

Idzie mi o traktowanie txt (weźmy więc nasze forum jako przykład) jako swoistego miejsca realizacji terapii odreagowywania stressu wynikającego z najrozmaitszych powodów – od życia i problemów w pracy, wściekłości na rzeczywiste lub domniemane błędy władz (to złe określenie czy założenie – powinniśmy mówić o organach przedstawicielskich w samorządach, urzędach państwowych; one realizują bowiem zatwierdzoną przez nas politykę gospodarczą i społeczną, a nie rządzą nami – to trzeba zrozumieć i egzekwować, a one mają przyjąć to do wiadomości – warto sie nad tym pochylić, wtedy kwestia wolności osobistej może objawić się w nieco innym świetle) po problemy domowe czy relacje prywatne innego typu.

To odreagowywanie powoduje, że jesteśmy bardziej drażliwi i bardziej wrażliwi. Jego efektem jest urażona duma, szybko ewoluująca we wrogość niechęć do ludzi o innych poglądach.

Od dawna kieruje sie pewna zasadą, mianowicie zanim zaczne kogoś krytykować lub w przypadku ataku – kontratakować, staram się poznać i zrozumieć przyczyny takiego, a nie innego zachowania adwersarza. Niekiedy zdarza mi się skonstatować, że to ja byłem powodem takiej, a nie innej reakcji.

Pozdrawiam serdecznie


Czasem

warto odpuścić. Po prostu.
Ja wiem, że internetowa reputacja, czy jak to się tam zwie.
Ale co to właściwie jest?

A ponieważ nikt mnie nie chce cytować, sam to zrobię:-)

W pierwszym wpisie TXT napisałem m.in.:

“Nie chcę puszenia się dla samego strojenia piórek. Nie chcę szydzenia z inności. Nie chcę blogerki polegającej na budowaniu własnej pozycji kosztem wartości i zachowań, które są ważne dla innych. Mam dość nieustannej szydery. Po prostu. Nie znaczy to, że będę z tym walczył. Nie chce mi się. Po prostu będę omijał takie blogi, o ile będą. Myślę, że kluczem do naszego blogowania będzie szacunek wobec innych. No i coś, co jest oczywistą oczywistością- nie traktuję pozostałych w sposób, w jaki sam nie chciałbym być traktowany.

Było jeszcze coś takiego:

“Pamiętam moje początki w Salonie24. Równocześnie dosyć ciężki czas w życiu, gdy komentowanie w tej blogerni traktowałem, jako pole bitwy. Pole przeniesione z reala na innych. Internautów. Dopiero z czasem zacząłem blogować.”

I`m sexy motherfucker!


Lorenzo

To o czym piszesz, jest cechą dyskusji “na żywo”, niestety.
Czasami niestety wygląda na to, że piszący post robią to nieco powierzchownie. (No ale co z tym zrobić? Pewnie nic.) Choć i tak na TXT jest z tym nadzwyczaj dobrze, porównując inne blogowiska.

kułak i spekulant


Panowie

Pan Lorenzo napisał: Niekiedy zdarza mi się skonstatować, że to ja byłem powodem takiej, a nie innej reakcji.

Wczoraj uszczypliwie dogadywałem adminom, za ich przesadny, w moim przekonaniu, interwencjonizm. Chodziło mi w tej całej sprawie o to, by zwolnić ich od konieczności reagowania; żeby to, co cytuję z pana Lorenzo każde z nas miało wbudowane i umiało być mądre nawet po szkodzie, byle szybko.

Sam staram się o tym pamiętać zawsze, gdy w reakcji mojego interlokutora pojawiają się nieoczekiwane w danym momencie emocje. Staram się traktować go poważnie i spojrzeć na problem jego oczami.

A to, że nie zawsze mi to wychodzi, to już druga sprawa…

merlot


Ciekawie się zaczyna...

...i muszę wnikliwie wszystko sczytać, łącznie z komentarzami…

Maleńka uwaga, wcale nie na marginesie – genialnym wynalazkiem TXT jest możliwość edytowania własnych komentarzy! To pozwala nie tylko na poprawianie własnych literówek, gramatyki i ortografii. To pozwala na studzenie emocji, na przeprosiny a nawet na obrót o 180 stopni.
:)


[...]

[————]

Ten komentarz został przeniesiony tutaj z powodu naruszenia regulaminu.

@Mad Dog – to jest upomnienie. Eskalowanie negatywnych zjawisk przez ich dodatkową ekspozycję zamiast zgłoszenia do moderacji stanowi poważne naruszenie Regulaminu TXT i jest kwalifikowane jako działalność na szkodę TXT.

Redakcja TXT


Ja chciałbym tylko zaznaczyć,

by admini oraz wszyscy świat chcący zbawiać:), media obywatelskie tworzyć itd niech pamiętają, że są tu osoby (ja np.), które nie mają tak ambitnych przedsięwzięć i zamierzają tylko dobrze pisać.

Znaczy fajnie jak TXT się będzie rozwijać i mieć na coś wpływ, coś kształtowac itd, ale ja jako autsajder zajmuję się tu tylko pisaniem:)
Bez celu, bez ambicji, bez nadmiernego przejmowania się swymi tekstami, bez wywierania wpływu na cokolwiek…

Pzdr

Bo te wszelkie dyskusje zaczynają mnie niepokoić...:)
Przestaje pasować, czy co?


...

...


Magio, no jestem za

:)


grześ

Bez paniki. Można uczestniczyć w zbawianiu świata także bezwiednie. Marudząc choćby ;)


Sergiuszu!

Czytanie niektórych komentarzy mogło by być ciekawe, gdybym miał uprawnienia do tego. Co do dyskusji, to jak dotąd spotkałem się z jedną osobą piszącą konsekwentnie w taki sposób. Niestety Krzysztof Leski, o którym myślę, zamilkł i nie daje głosu.

Nie sądzę, aby apelami można było u kogoś wywołać zmysł propaństwowy. Natomiast mam zupełnie inny pomysł na nieakceptowane komentarze niż usuwanie ich.

Pozdrawiam


@Jerzy Maciejowski

Komentarze przeniesione na rykowisko mogą czytać posiadacz kont Bloger oraz Komentator, niestety posiadacze kont Free ani niezalogowani nie mają tam dostępu, takie przyjęliśmy zasady.

Znam wiele osób myślących i działających autentycznie obywatelsko. Natomiast nikt tu raczej nie ma zamiaru dokonywać cudów i apelami coś kształtować. Chodzi o co innego – jasno sformułowany cel powoduje, że sami przyłączają się ludzie, którym jest po drodze, żadne apele nie są wtedy konieczne.

To podobnie jak z tą starą dobra radą: jeśli Twoja sekretarka ustawicznie się spóźnia, nie ucz jej punktualności. Zatrudnij punktualną.

Mam nadzieję, że Krzysztof Leski wróci do aktywności i pisania na TXT.


Subskrybuj zawartość