Klisze – czyli antysemityzm - i co z tego wynika

W jednym z dzisiejszych komentarzy Pan Griszeq martwił się o to, że dyskusje na poważne tematy zamierają na TxT, że uciekamy w miałkie rozmowy o niczym. Więc spełniam obowiązek wobec Pana Griszeqa i poruszam temat ważki, przynajmniej w moim rozumieniu.

Nie, nie będę pisał kolejnego tekstu na temat książki p. Grossa. Niespodzianka – nie będę sie wypowiadał również na temat antysemityzmu, i to nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Potraktuję natomiast to wcale nie hipotetyczne zjawisko jako odskocznię do sformułowania kilku myśli na temat klisz i co z nich dla nas, jako Polaków, wynika. I co wyniknąć powinno w świetle faktów byłych i aktualnych.

Wybuchająca od czasu do czasu w Polsce, a potem na świecie, z siłą wulkanu dyskusja na temat rzekomego czy rzeczywistego antysemityzmu panującego aktualnie w Polsce powinna być dla nas formą zmierzenia się z krążącymi o nas kliszami. Problem w tym, jak się różne postaci czy zespoły tymi kliszami posługują, a czego my w mniejszym lub większym stopniu nie zauważamy. Część z nich wykorzystuje tę niewątpliwą, wielką tragedię głównie dla wygrania swoich interesów, czy wręcz dla upokorzenia całych grup czy narodów, realizując w ten sposób swoje interesy polityczne czy finansowe. Mam niejasne wrażenie, iż rzeczywiste zainteresowanie holocaustem jako programem wyniszczenia narodu żydowskiego jest na jednym z dalszych miejsc w hierarchii podejścia do tego zagadnienia.

Jedną z cech narodu dbającego o swój interes powinien byc pragmatyzm. Spójrzmy więc na zagadnienie klisz z innego trochę punktu widzenia. Oto mamy przecież do czynienia z co najmniej dwoma kliszami funkcjonującymi w świecie (choć może nie całym, za to jednak w dwóch nader ważnych krajach) na temat Polaków. Pomijając rozpowszechnianą z uporem godnym lepszej sprawy kliszy o wyjątkowo złym nastawieniu Polaków do Żydów (pisanych z dużej litery, a więc w tym przypadku narodu żydowskiego) jest klisza o wyjątkowej głupocie naszego narodu.

Klisza ta rozpowszechniana jest głównie w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej przy pomocy tak zwanych “polish jokes”. Przecież ktoś te dowcipy o wyjątkowo bzdurnym rodowodzie wymyślał i chyba nadal wymyśla. Należałoby się więc zastanowić, dlaczego to robi, jaki ma w tym interes, czyli odwracając problem – czyim interesom zagrażają Polacy w USA? Jeśli zagrażają, to znaczy ktoś się nas boi, boi się naszych zdolności organizacyjnych, handlowych, kreatywnych. A jeśli tak jest, to znaczy, że należy temu zacząć przeciwdziałać i to w sposób przemyślany, nie bojąc się konsekwencji. Bo w konsekwencji to my tracimy na tej akcji, którą ktoś zapoczątkował, by pozbawić nas jakichś konkretnych zapewne korzyści.

Drugą z klisz jest niemieckie określenie “polnische Wirtschaft”, o którego sensie chyba nie muszę bliżej mówić. I znowu, gdy spojrzeć w przeszłość, pomijając lata po II wojnie światowej (ale to przypadłość nie tylko nasza, ale całego tzw. obozu RWPG, choć i w tym przypadku nasze zdolności “organizacyjne” mogłyby być wzorem dla innych), to nasza gospodarność i zdolności organizacyjne szczególnie dawały się we znaki zaborcom w zaborze pruskim. Skąd więc to obraźliwe określenie? Ano po prostu trzeba było wykonać odpowiednią robotę propagandową (dzisiaj nazwalibyśmy to “czarnym PR”), by zniechęcić potencjalnych partnerów do interesów robionych z Polakami, by zdeprecjonować ich osiągnięcia.

Oczywiście nie mam zamiaru twierdzić, że zawsze byliśmy kryształowi w swych działaniach, jednakże głupców, ludzi podłych czy przestępców mamy w naszym narodzie statystycznie chyba tyle samo, co inne kraje. Problem w tym, na czym powinniśmy się skoncentrować, by nie dać się wpuścić w pułapkę zastawioną przez ludzi nam nieprzychylnych.

Przede wszystkim powinniśmy przestać gorączkowo, czy niekiedy wręcz histerycznie reagować na kolejne zarzuty dotyczące antysemityzmu jako czysto polskiego zjawiska. Jesli już – było to zjawisko, ktorego winien wstydzić się cały cywilizowany świat. Ale czy cywilizowany świat wstydzi się np. za rzeź Ormian w wykonaniu tureckim? Czy rzeczywiście “cywilizowany świat” zaregował w odpowiedni sposób na doniesienia o hekatombie narodu żydowskiego podczas II wojny swiatowej, a także mających miejsce wcześniej pogromach i wypędzeniach oraz nagminnego pozbawiania majątków Żydów w całej Europie? Takie to już są przywileje “cywilizowanego świata”, że zazwyczaj każe się wstydzić tym słabszym, i to za winy popełnione przez silniejszych.

By jednak nie odchodzić od tematu – powinniśmy z pokorą przyjąć wiedzę o złych, przestępczych czynach dokonane przez członków naszej społeczności, zachować o nich pamięć, a szczególnie pamięć o ich ofiarach, by w przyszłości takie rzeczy nie mogły się powtórzyć. By jednak takie rzeczy nie mogły się w przyszłości dokonywać, powinniśmy być narodem silnym, silnym gospodarczo i intelektualnie. By stać się takim narodem, powinniśmy dbać o nasze interesy wszędzie, gdzie to jest możliwe, walcząc także z kliszami nam szkodzącymi, jak “polish jokes” czy ‘polnische Wirtschaft”. Bo np. nalepka “made in Germany” jest wizytówką naszych sąsiadów na całym świecie, nalepianą nawet na produkty wykonane na niemieckiej licencji na Dalekim Wschodzie, by świadczyć o ich jakości.

Przestańmy więc kłocić się o to, czy w Polsce jest antysemityzm i czy Gross chciał nam zaszkodzić, czy też może pomóc. To nie powinien być główny temat naszych rozmów na całe tygodnie. Zastanówmy się lepiej, i to powinien być jeden z głównych tematów naszych dysput, jak przeciwdziałać innym kliszom szkodzącym naszemu krajowi i Polakom. Uczmy się od tych, którzy nam chcą szkodzić. I róbmy swoje, tyle że mądrze. Niech naszą wizytówką będą doskonale prosperujące firmy kierowane przez polskich managerów, ludzie kultury i sztuki, sportowcy. I pamiętajmy o błędach i zbrodniach, jakie popełniał cały “cywilizowany świat”, by, jeśli to możliwe, już się nie powtarzały.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Lorenzo

Panie Lorenzo, skąd wzięly sie te klisze?
Bo o ile przemawia do mnie uzasadnienie “polnische Wirtschaft”; to nijak nie potrafie sobie wytlumaczyć skąd wzięly sie kawaly typu “polish jokes”. Az tak duzo naszych rodakow o statystycznie najnizszym IQ nie moglło tam trafić.
Czy nie jest wlasciwie tak, ze te zarty zyja sobie wlasnym zyciem i nijak na nie nie mozemy zaradzic, natomiast w praktyce nie maja one zadnego przelozenia na relacje personalne czlowiek-czlowiek? Ze opowiadający je Polakowi Amerykanin nie chce go takim kawałem dotknąć, tylko po prostu opowiedziec dobry (w jego mniemaniu) kawal?

Jakie cechy, rozumiane jako pozytywne klisze, wlasciwe w rozumieniu statystycznym, mozemy propagowac? Najprostsza metoda, to oczywiscie praca organiczna indywidualna, w mysl postrzegania narodu jako sumy postrzegania jednostek go tworzacych. Ale chodzi mi o cos nosnego, co mozna by niejako oderwać od ludzi? Coś co – moze nawet nie do konca prawdziwe – moznaby jednak pokazywac i propagowac jako typowo polskie? Czy my mamy w ogóle coś takiego, Panie Lorenzo?


Lorenzo

wszystko to ładnie i zgoda. Ale z tym “niepowtarzaniem” to wiesz przeciez, że to chciejstwo?

Pamietasz co po I wojnie ten Angol mówił? Ze taka hekatomba, że ludzkość niechybnie wyciagnie z tego wnioski i sie to wiecej nie powtórzy. I się powtórzyło dpiero z przytupem.
Więc ja w takie niepowtarzanie sie nie wierzę i pielęgnowanie pamięci o swoich złych uczynkach narodowych mam za bezsensowne. Jak przyjdzie co do czego, to i tak i tak sie wszystko powtórzy co się ma powtórzyć, a ci co pielęgnuja i tak by nie powtarzali, nawet bez pielęgnacji.

Natomiast krzewić trzeba to co było wzniosłe i wielkie, bo to w razie Niemca dac nam może sie przetrwania.


Griszeq

mamy- heroizm. I na tym mozna jechac.


Pamiętać & Pielęgnować

Pamiętać i te dobre i te złe. Złych się nie wypierać i zamiast faktów nacjonalistyczno&kurewskiego bełkotu nie uprawiać.
Pielęgnować te dobre a nawet się nimi chwalić.
Jak najbardziej.
Igła


Drogi Arturze

Powtarzać trzeba, bo cos może zostanie zapamietane. Zreszta orzy dzisiejszych technikach prowadzenia wojny globalnej, to holocaust będzie – przepraszam za sformułowanie – drobynm wydarzeniem w porównaniu ze stratami sięgajacymi setek milionów ludzi. Mnie raczej idzie o podejście do zagadnienia: powtarzać, powtarzać, ale na zasadzie, że “cywilizowany świat” te zbrodnie popełniał. Popełnia je nadal, jesli spojrzec na to Rwandę czy Darfur. Bo przyzwolenie jest poniekąd zgodą. Więc nie powinniśmy się na takie działania zgadzać.

Krzewienie i pamięć o dobrych rzeczach, ale również o tragediach są medotami osiągnięcia celu, który jest jasny. I nikt nam nie będzie mógł zarzucić, że coś ukrywamy. Że się czegoś boimy, że jesteśmy hipokrytami: innym zarzucamy, a sami mamy cos na sumieniu.

A Niemiec, drogi Arturze, wkrótce może nie być naszym największym problemem. Podobnie jak i Rosjanin. Obie te nacje moga sie okazać naszymi sprzymierzeńcami.

Pozdrawiam serdecznie


Polnische Wirtschaft?

Uważam, że w Niemczech to określenie dziś już nie funkcjonuje.
Czy ktoś z Czytelników słyszał je kiedyś wypowiedziane przez Niemca z taką właśnie konotacją?

Funkcjonuje wyłącznie w Polsce.

Polnische Wirtschaft oznacza dziś po prostu polską gospodarkę, która Niemcom, w potocznej opinii, zabiera miejsca pracy. To jest akurat fakt, a nie klisza. Osobiście nie mam nic przeciwko. Choć teraz, po akcji z zamknięciem zakładów Nokii w Bochum, znaczenia nabiera Rumänische Wirtschaft…

Są oczywiście inne klisze, współczesne, jak złodzieje samochodów, pijacy i takie tam. Częściowo zasłużone.

Żeby było jeszcze śmieszniej, to są też klisze pozytywne w Niemczech, np. Polak – złota rączka.


Szanowny Griszequ

Gdyby to było tylko kilka dowcipów, ale to była (nie wiem, czy jest nadal) cała kampania. Te dowcipy były wydawane w formie książkowej, publikowane w prasie itd. Jesli do tego dodasz sotrą kampanię o polskim antysemityźmie, to buduje się zarys celowego działania, mającego na celu deprecjację Polaków. Dlaczego w USA – ano dlatego, że w niektórych miastach czy stanach jest nas naprawde dużo; w końcu ponoc Chicago było największym polskim miastem. Stad mogliśmy i możemy stanowić realne zagrożenie polityczne dla inne grupy narodowościowej.

Tylko jako lobby sie nie sprawdziliśmy tak jak Włosi, Niemcy, Irlandczycy czy w końcu Żydzi. Ich wpływy polityczne, a tym samym gospodarcze są o wiele większe. Może o to biega, bysmy nie wykorzystywali swojej potencjalnej siły.

Pozdrawiam serdecznie


Szanowny Oszuście No 1.

“Polnische Wirtschaft” byl pojęciem używanym dawniej i znanym głównie ludziom starszym. Najlepszy dowód, co mogą zrobić ludzie odpowiednio nastawieni do budowania opinii, sam właśnie podałeś.

Obawiam sie jednak, że gdy zajdzie taka potrzeba ten stary slogan, nam nieprzychylny, może być znowu wykorzystany. Stąd potrzebne dalej takie działania, by złe opinie nie padły na przychylną glebę.

Z drugiej strony, gospodarka, która nie jest w stanie dać zatrudnienie swoim krajanom przede wszystkim, chyba nie zalicza sie do dobrych?

Pozdrawiam serdecznie


Lorenzo

Nie potrafie racjonalnie przyjac tego do wiadomosci. Taki skomasowany atak jednej spolecznosci na inna spolecznosc, podczas gdy obydwie stanowia mniejszosc.
Nie ma nas po prostu w USA az tak duzo, by to bylo uzasadnione.
Cholera, a moze jest nas wystarczajaco? Klina mi Pan zabil.

Czy to oznacza, ze moze nas czekac rownie zoorganizowana i skomasowana akcja wewnątrz UE? A moze to sie juz dzieje, tylko nie zdajemy sobie z tego sprawy? Moze przedstawianie nas troche jako oszoloma, ktory wywija prawem veta jak malpa brzytwa to jest juz element tego typu polityki, a nie reakcja na polityke zagraniczna w wykonaniu blond pieknosci – Pani Fotygi?


Szanowny Panie Griszeq

Zasada racjonalności mówi, że należy, jako najbardziej prawdopodobny, przyjmowac najgorszy dla nas scenariusz. Każda zmiana w kierunku na + poprawia naszą sytuację, oznaczając zmniejszenie kosztów, strat, etc. W końcu żyjemy w świecie drapieżników, i to niekoniecznie myślących również kategoriami abstrakcyjnymi.

Pozdrawiam serdecznie


Lorenzo

I tak i nie.

(co ja mam z tobą, że właśnie to i tak i nie zazwyczaj?)

“Powtarzać trzeba, bo cos może zostanie zapamietane. Zreszta orzy dzisiejszych technikach prowadzenia wojny globalnej, to holocaust będzie – przepraszam za sformułowanie – drobynm wydarzeniem w porównaniu ze stratami sięgajacymi setek milionów ludzi.”

Zgoda pełna, takiej wojny jak będzie teraz jeszcze świat nie oglądał. I to według mnie w ciagu najblizszych 15- 20 lat. Holokaust przy tym, w kategoriach ilościowych, to będzie mały pikuś.

“Mnie raczej idzie o podejście do zagadnienia: powtarzać, powtarzać, ale na zasadzie, że “cywilizowany świat” te zbrodnie popełniał. Popełnia je nadal, jesli spojrzec na to Rwandę czy Darfur. Bo przyzwolenie jest poniekąd zgodą. Więc nie powinniśmy się na takie działania zgadzać.”

Po co powtarzać? Skoro naparzanka jest na dobra sprawę nieunikniona? Musi być. To sie wszystko tak porozrastało, że bliscy sa granic expansji. Co nam da powtarzanie? Zwłaszcza o dawnych złych rzeczach? My tu sie probujmy wbic jak najprędzej w kostium fajnych kolesiów. Na pałszczyźnie kontaktów z ludami ościennymi. To mamy szanse jako nacja. Na przetrwanie. Ale powtarzać o zlych rzeczach? To jest mimo wszystko troche wpychanie palucha w ranę.
I zobacz, że to działa takze w sosunku do rózznych Rwand, które trzeba będzie na nowo skolonizowac, bo sie inaczej powyzynają drewnianymi maczetami skubance. I co, kolonizatorom potencjalnym, np. francuskim, chcesz teraz powtarzać, powtarzać itd? Im wiecej sie dziś francuzom wytyka ich kolonializm (niby słusznie, nie?) tym dłuzej sie Francja będzie zbierac do kolonizacji, tym wiecej ludzi w tej Afryce zginie.
Jasne, ja tu olbrzymim skrótem ide i ścinam. Ale przeciez wiesz o co chodzi.

“Krzewienie i pamięć o dobrych rzeczach, ale również o tragediach są medotami osiągnięcia celu, który jest jasny. I nikt nam nie będzie mógł zarzucić, że coś ukrywamy. Że się czegoś boimy, że jesteśmy hipokrytami: innym zarzucamy, a sami mamy cos na sumieniu.”

Ja nie mówię o ukrywaniu. Ale o nienadymaniu rzeczy marginalnych do poziomu narodowej traumy.
Natomiast na te czasy, które idą, a nie ida najweselsze, Polacy potrzebowac będą jak najmniej wspomnie, z ktorych by wynikalo, ze przodkowie ich bywali sukinsynami. Ale takich, w których siedzi heroizm, chwala i wielkość. Jest wtedy szansa, że sie substancja narodowa nie rozpuści w tym, co nas czeka.

“A Niemiec, drogi Arturze, wkrótce może nie być naszym największym problemem. Podobnie jak i Rosjanin. Obie te nacje moga sie okazać naszymi sprzymierzeńcami.”

Sformułowania “w razie Niemca” uzywam w znaczeniu “na wszelki wypadek”. Etymologie znasz zapewne.

Natomiast zanim bedzie nam w stanie realnie zagrozic coś spoza naszej najblizszej granicy, to w pierwszej kolejności przyjdzie nam się pouzerać i z Niemcem i z Ruskim. Wbrew pozorom sytuacja jest taka, że łebski strateg i odrobina szczęscia i jesteśmy w stanie wyjśc dosyc sympatycznie z umiejętnie skonstruowanego globalnego konfliktu zbrojnego.

W sumie powinniśmy go umiejtnie wywołac. No ale przeciez nie te pajace, które rządzą.

No ale na koniec- ciekaw jestem, kogo upatrujesz w kategoriach tego wroga, który zjednoczy Niemców, Polaków i Rosjan? Arabów? Chiny?


Szanowny Arturze

Wcale nie mówiem o nadmiernym nadymaniu naszych przewin, ale o ich świadomości, a to pewna różnica.

Co do reszty – funkcjonuje koncepcja trzech równolegle rozgrywających sie scenariuszach rozwoju sytuacji na swiecie, który rozwiązanie jest realne w przypadku wszystkich trzech.

1.Akacja toczy się jak do tej pory: raz hossa, raz niedźwiedź. I tak bez końca, z konfliktami regionalnymi dla bieżącego rozwiązywania problemów.

2. Gospodarczo linia tzw. biaej rasy czyli od Kanady i Stanów przez Europę aż do Bugu, z drobym udzialem Australii i Nowej Zelandii traci na znaczeniu na rzecz linii Daleki Wschód przez Indie i okolice, Afrykę po Amerykę Poludniową i Środkową. Konflikty jak wyżej.

3. By zachowac status quo doprowadza sie do konfliktu o zasięgu światowym, i to w chwili, gdy potencjalni przeciwnicy z Azji nie osiągnęli jeszcze takiej przewagii technologiczno-militarnej, która gwarantowalaby im sukces. Potencjalne miejsce zaplonu: np. Iran.

Pamiętaj także o jednej ze strategicznych zasad prowadzenia konfliktu przez starożytne Chiny: otoczyc przeciwnika i go wchlonąć. Co wcale nie musi oznaczać militarnego konfliktu o światowym zasięgu. Taka sytuacja ma aktualnie miejsce na Syberii, co bardzo boli Putina, który nie ma jak temu zaradzić. Ale to też temat na odrębną notkę.

Pozdrawiam serdecznie


Lorenzo

Przestańmy dowodzić, że my nie jesteśmy garbaci. Przestańmy sie tym w ogóle zajmować. Do gry potrzeba dwóch. Jeżeli wchodzimy, dajemy do zrozumienia, że wynik nas jakoś tam interesuje.
My nie jestesmy garbaci i to wynika nie z tego, że jesteśmy Polakami ale z tego, że ludzie nie sa garnaci a my jesteśmy ludźmi. Takimu samymi, jak kazdy inny, Niemiec, Francuz, Żyd, czy Pigmej. Jesteśmy z gatunku Homo sapiens. Poniewaz innego nie ma nie ma także ludzi garbatych.
Od innych odróżnia nas mowa, kultura, miejsce zamieszkania. I wszystkie one mają swoje wady i zalety. Podobnie jak każda z innych mów, kultur, miejsc zamieszkania.
Pozostałe cechy: mądrość, głupota, dzielność, tchórzostwo nie wyróżniaja tylko nas ale także wiele innych narodowości.
Jeżeli zaś ktoś uważa, że Polacy są głupi, to ma ograniczone pojęcie o świecie i ostatecznie sam na głupka wychodzi.


Szanowny Panie Stary

I tu mam troche odmienne zdanie od Pana, choć nie neguję Pańskiej idei. Rzecz w tym, źe świat jest jedną wielka gra interesów. Każdy stara się zrealizowac swój, stosując raczej wszelkie dostepne metody i środki. Jesli naszym przeciwnikom będzie na reke, to zrobia z nas najgorszych glupków, antysemitów etc. A my powinniśmy się przed tym bronić, by móc zrealizowac swoje interesy.

Tak więc fakt, że ktoś ma ograniczone pojecie o świecie i ostatecznie wychodzi na glupka na plaszczyźnie – nazwijmy ja – abstrakcyjnej, zaś drugiej strony oszwabia nas w grze ekonomicznej oznacza, że po prostu przegtraliśmy to rozdanie.

Jesli ktoś przyprawia nam gebę w Chicago, bo możemy tam zdobyć silną pozycję w radzie miejskiej, w gospodarce, to znaczy, że mu zagrażamy, a on w ten sposób chce zdobyć wymienione przeze mnie pozycję, bo w ten sposób to on, a nie my będzie realizowal swoje interesy. I malo go oraz innych interesuje, jakie mamy o nim zdanie. A tę grę można rozegrać także w sposób bardzo finezyjny, z uźyciem nader wyrafinowanych slów etc.

I to biega. Przynajmniej tak sadzę.

Wyrazy szacunku i pozdrowienia


Lorenzo

zgoda.

Wariant 1 najmniej prawdopodobny.

Najpewniejszy wariant 3. Stany będa musiały, by zachowac supremację, uwalic Chinoli zanim im wyrosna za bardzo. Ruskim to na rękę.

Nasze wysiłki powinny zmierzac w kierunku prób trzymania Stanów jak najdalej od Chin i podgrzewania miękkiego podbrzusza Rosji z drugiej strony.

Nie wiem w co niemców wpuścić. W Bałkany już sie raczej nie da. Jankeskimi rękoma Niemcy je rozlozyli na kawałki. No ale moga im stanąć kościa w gardle przy konsumpcji.


Arturze

Problem w tym, że wpuszczanie Niemców czy Francuzów w cokolwiek mija się z celem. Europa juz jest za labilną w stosunku do krajów “glodnych” i jesli chce przetrwać, musi sie trzymać razem, inaczej calkowicie straci na znaczeniu. Widać oznaki potężnego ataku finansów indyjskich, pakistańskich w Europie, szczegolnie tych drugich, bo Hindusi zdobywają już pozycję swiatową.

Potężne problemy ma zas Putin. Od co najmniej kilku lat Rosja ma ujemny przyrost naturalny, na dodatek zwiększa sie liczba kobiet. Mężczyźni w dużym stopniu ogarnięci sa choroba alkoholową i AIDS (reklamy w tv na porządku dziennym, by sie przebadać na obecność HIV). Chińczycy w coraz większym stopniu wchodza na Syberię, co bardzo odpowiada tamtejszym Rosjankom – Chińczycy nie piją, nie bija kobiet i sa cholernie pracowici. Więc po co agresja militarna? Putin myslal nawet o wprowadzeniu wielożeństwa, by ratować sytuacje demograficzna, ale natknąl sie na potężny opór Cerkwii.

Z drugiej strony Putin gra potężnie na instrumencie nacjonalizmu. Malo kto slyszal jego oryginalna wypowiedź po dogadaniu się z Bulgarami przed kilku dniami, kiedy Putin stwierdzil, źe mimo wrednych dzialań tej suki, Unii Europejskiej, naród rosyjski dogadal się z braćmi bulgarskimi itd. w tym stylu. I on użyl tych slów oficjalnie!

W minioną bodaj środę Putin rozwiązal swoja nacjonalistyczną mlodzieżówkę, którą zalożono tuz po pomarańczowej rewolucji. Ale myliby się kto, że zrobil to, by uspokoić nastroje wobec UE. Ci ludzie mają już ponoć wyznaczone inne pole dzialania. Na porządku dziennym sa ataki na obcokrajowców, i to nie tylko z Kaukazu, ale także i tych z Afryki i Europy Zachodniej.

Do tego dochodzi rozgrywka z USA o tarczę. Tak że trochę problemów Putin ma.

Pozdrawiam


trzy grosze...

pozwole sobie wtracic. Ja spedzilem troche czasu w Stanach i po mojemu to przyczyny “polish jokes” leza bardziej w polskich dzielnicach niz w mrocznej grze miedzynarodowych interesow. Wystarczylo wjechac na Jackowo (Chicago) czy Greenpoint (Nowy Jork) by to zrozumiec.

Cale polskie wioski tam migrowaly. Ci zaradni, z glowa na karku szybko wtapiali sie w Ameryke. Pozostawala masa takich ktorych ona przerazila. Wegetowali latami nie znajac, nie uczac sie jezyka. Wiezy z krajem pekaly, rozpadaly sie rodziny. Pozostawal alkohol i getto w granicach polskiej dzielnicy. Nad ta cala beznadzieja jak sepy unosily sie stada rodzimych cwaniaczkow, zerujacych na biedzie rodakow.

no i jak taki mieszaniec getta trafial gdzies poza dzielnice – zderzenie bylo okrutne…
i to od nich te polish jokes…

ale to oczywiscie nie znaczy, ze jestesmy genetycznie naznaczonymi glupkami. Takie mechanizmy sa typowe dla kazdego bieda – getta. Typowe byly dla ubogiego wschodnioeuropejskiego sztetla (z poprawka na religie ktora tam Zydow w ryzach trzymala i mniejsze spozycie alkoholu) typowe dla kolejnych fal amerykanskiej imigracji…

dowcipy chodzily o Wlochach, chodza o Rosjanach z Brighton Beach.

Dawno nie bylem w Stanach. W polskich dzielnicach sie pewnie wiele zmienilo. Bo Polska sie zmienila.

Mysle ze za dwadziescia lat nikt nie bedzie opowiadal polish jokes.


Lorenzo

“Problem w tym, że wpuszczanie Niemców czy Francuzów w cokolwiek mija się z celem. Europa juz jest za labilną w stosunku do krajów “glodnych” i jesli chce przetrwać, musi sie trzymać razem, inaczej calkowicie straci na znaczeniu. Widać oznaki potężnego ataku finansów indyjskich, pakistańskich w Europie, szczegolnie tych drugich, bo Hindusi zdobywają już pozycję swiatową.”

Tym bardziej nalezy w cos wpuścic Niemców i Francuzów. Inaczej okopia sie, otoczą murem i beda czekać, coraz slabsi, dnia w ktorym przyjda po ich glowy jacys nastepcy Alaryka.
Żeby móc konkurować i odgrywac role nie wystarczy, ze Europa zbierze sie do kupy. Bo to póki co skutkuje rosnacą kontrola i zmierza rychle w kierunku totalitaryzmu. Na dziś miekkiego, ale jak się skończy kasa, to wiadomo w jaki to sie wyrodzi system. Moim zdaniem w Europie potrzebny jest gigantyczny wstrząs, by ja znowu wypchnąć na czołowkę. I to wstrząs jak najszybciej, zanim rózne cwaniaki beda na tyle silne, by na tym wstrząsie próbowac cos ugrać.

“Potężne problemy ma zas Putin. Od co najmniej kilku lat Rosja ma ujemny przyrost naturalny, na dodatek zwiększa sie liczba kobiet. Mężczyźni w dużym stopniu ogarnięci sa choroba alkoholową i AIDS (reklamy w tv na porządku dziennym, by sie przebadać na obecność HIV). Chińczycy w coraz większym stopniu wchodza na Syberię, co bardzo odpowiada tamtejszym Rosjankom – Chińczycy nie piją, nie bija kobiet i sa cholernie pracowici. Więc po co agresja militarna? Putin myslal nawet o wprowadzeniu wielożeństwa, by ratować sytuacje demograficzna, ale natknąl sie na potężny opór Cerkwii.”

Tutaj jest pelna zgoda. Ale wiesz jak to jest z Rosją, ona od dziesiecioleci stoi na progu utworzenia własnej, unikalnej cywilizacji. I oni ten potencjal mają i on jest wbrew pozorom banalnie łatwy do uruchomienia. Wiec Putin problemy ma, co oczywiste, ale stoi tez przed drzwiami prowadzącymi na szczyty. Jego i jego kraj. Nam jest ze wzgledow geostrategicznych Rosja potrzebna jak najslabsza.

“Z drugiej strony Putin gra potężnie na instrumencie nacjonalizmu. Malo kto slyszal jego oryginalna wypowiedź po dogadaniu się z Bulgarami przed kilku dniami, kiedy Putin stwierdzil, źe mimo wrednych dzialań tej suki, Unii Europejskiej, naród rosyjski dogadal się z braćmi bulgarskimi itd. w tym stylu. I on użyl tych slów oficjalnie!”

Zgadza się. Nacjonalizm to zawsze najprostsze i najłatwiejsze w uzyciu spoiwo wspólnotowe. Bo pierwotne. I on na tym gra. Wbrew pozorom powinniśmy podgrzewać ten nacjonalizm, bo w takiej wersji, jaka oni tam uprawiają (dosyć prymitywnej) nacjonalizm ma tendencje do zamykania sie na zewnętrze. Co dla nas jest o tyle korzystne, ze takie zamykanie sie oslabia miast wzmacniac.

“W minioną bodaj środę Putin rozwiązal swoja nacjonalistyczną mlodzieżówkę, którą zalożono tuz po pomarańczowej rewolucji. Ale myliby się kto, że zrobil to, by uspokoić nastroje wobec UE. Ci ludzie mają już ponoć wyznaczone inne pole dzialania. Na porządku dziennym sa ataki na obcokrajowców, i to nie tylko z Kaukazu, ale także i tych z Afryki i Europy Zachodniej.”

I znowu zgoda. I znowu ja się ciesze wbrew pozorom. Licze na jak najwieksza ilośc incydentów w Rosji. Mam nadzieję, na powolne zwijanie sie Zachodu z Rosji.

A tarcza? Ktos na S24 napisał kiedyś, że to jest na dobra sprawę sytuacja podobna jak chrzest Polski. W jakis sposób na pewno.


Arturze

Jeśli idzie o wpuszczanie Niemców czy Francuzów, to żle Cię zrozumiałem – sądziłem, że idzie Ci o wpuszczenie ich w maliny, mówiąc kolokwialnie. Generalnie powinnismy ich w cos wpuścic, ale nie zapominać, źe my teź musimy wziąć w tym udział, jesli chcemy sie liczyć. Bo druga Szwajcaria raczej nie będziemy, nie mówiąc juź o tym, jak właściwie role odgrywa dzisiaj Szwajcaria.

Co do reszty to chyba nie ma co dyskutować, jeno czekać, ale nie bezczynnie, tylko budować pozycję gospodarczą. BTW – znowu okazałem się złym prorokiem (w sensie prorokowania czarnego scenariusza), bo hydra biurokracji juź zaczęła pokazywać pazury rozpoczynając ostrzał propozycji zmian w prawie gospodarczym na zasadzie “nie da się, bo się nie da”.

Pozdrawiam


Lorenzo

mozemy miec doskonale sily zbrojne jako EUROCON. wystarczy nas i ukraicow (jak juz wejda do unii) uzbroic w noowczesny sprzet, zapewnic wsparcie logistyczne i pare dywizji, zdolnych zaprowadzic cisze, bedziemy mieli oczekujacych “w boksach” i gotowych walczyc za europe czy za cokolwiek co im sie powie.

tu następuje opowiastka w stylu “patriotycznym”. rzecz dzieje sie w jugoslawii w czasie serbsko-bosniacko-chorwackiej zadymy, nasi jak zawsze z nadania logistyczno-kucharsko-zaopatrzeniowego, znaczy sie tych przeszkolonych do walki zostawilismy w polsce, tych co dobrze handluja i bronia ogolnie sie brzydza – jak zawsze wiekszosc. w tym wszystkim – moj sasiad. pojechal, jak inni – zarobic, poszmuglowac. osiedli w jakims miasteczku w hotelu, bron lekka, kontakty z ludnoscia nawiazane, handel kwitnie. w tym samym miasteczku stacjonowali holendrzy.
no i stala sie rzecz nieprzewidywana w planach naszych wojakow, bo do miasteczka wjechalo pare t-72 z serbami na pancerzach, celem pewnie lokalnej pacyfikacji. do holendrow i do naszych wybral sie jakis oficer z przeslaniem: zamknac ryje, nie patrzec i wypierdalac (przepraszam za slownictwo). i ze on dobrze wie, ze mamy rozkazy “nie interweniowac”. holendrzy ocenili stosunek sil i wyjechali. nasi ocenili stosunek sil i zaczeli sie pakowac, majac nadzieje, ze na rogatkach ich serbowie z giftow nie skroja. na to cale pakowanie wpadl lekko na kacu kapitan, dowodca naszych. w jednostce w polsce: kwatermistrz. najpierw byl faceta brzuch, potem sam facet. mundur sie na nim nie dopinal. no i ten kapitan w krotkich zolnierskich slowach wytlumaczyl serbowi, ze ma natychmiast z hotelu stanowiacego placowke sil rozjemczych wyjsc, a jak chca naszych wyprosic, to beda musieli ich wszystkich wybic i on tych serbow serdecznie do tej proby zaprasza.a zolnierzom kazal przestac sie pakowac i zaczac ziemie do workow z piaskiem sypac i na oknach ukladac. moj sasiad stwierdzil, ze jak uslyszal kapitana, to zdebial. wiekszosc ekipy rowniez. ale za chwile, poczul jak mu na plecach husarskie skrzydla rosna i ten hotel zaczal mu sie jawic jak co najmniej przyszla Wizna. powtarzam: wiekszosc chlopakow to byli kucharze i zaopatrzeniowcy, a nie zadne tam czerwone berety.
sprawa oczywiscie zakonczyla sie tak, ze serbowie postrzelali w powietrze i po murach, a do hotelu nie podjechali nawet na 500m. i pojechali, zadnej masakry nie bylo. a nasi mieli od tej pory bardzo duze powazanie dla swojego grubego kapitana i calkowity brak szacunku dla wojsk holenderskiech.
koniec opowiastki.

a z wlasnych doswiadczen: bylem z zetce. dawno temu to bylo. i nabralem tam przekonania, ze chlopaki w cywilu noszacy dresy i intelektualizm w pogardzie majacy, jak dostaja mundur i karabin staja sie moja bracia i za skarby swiata nie zamienilbym ich na kogos innego.


Lorenzo

biurwy z “liberalnej” Platformy. Tak, tak, z tej prorynkowej, progospodarczej, “by zyło sie lepiej, wszystkim” właśnie kombinuja jak ograniczyć import aut z USA. Po co Polacy maja jezdzić fajnymi, wypasionymi i TANIMI autami amerykanskimi?

Wiec to nie sa pazuki, drogi Lorenzo, to są szpony!


Griszeq

miód!


Arturze

Nie ograniczałbym zasięgu biurw tylko do Platformy. Pisałem w jednej w wcześniejszych notek, że ta hydra jest bezpartyjna i bezwyznaniowa (lub przynależy do wszystkich partii oraz kościołów), by mieć w nich oparcie). One/oni pilnują tylko i wyłącznie swoich interesów. Każde skomplikowanie przepisów jest im na rękę z wiadomych powodów. Tak potężnego lobby chyba jeszcze w historii nie było. Przekonają każdego posła (lub wręcz przekupią), byle tylko władzy nie stracić. Oni tam są od dziesięcioleci!

Jak ich przestraszyć, by wleźli pod biurka i stamtąd nie wyłazili?! Albo pojechali zakładową wycieczką do lasu na grzyby i nie wracali? Aby dyrektor departamentu więcej nie radził nowemu koledze, jak schować kwity i czekać, kto sie w ich sprawie odezwie. A biurwa w urzędzie miasta nie miała dziewięciu rąk niczym bogini Sziwa.

Pozdrawiam


Artek

mam gdzies tam pare jeszcze w glowie opowiastek o naszych blekitnych helmach, jak bedzie okazja to sie podziele, bo to historie proste, zolnierskie, ale przemawiajace wprost do ulanskiej polskiej duszy. ;-)
pozdrawiam.


Lorenzo

zgadza sie, to jest jakas inna rasa, te biurwy. Ale ja pytam- gdzie jest władca? Bo to rola władcy jest kiełznać aristoi, prawda?

PiSom sie to w jakis sposób udało. O tyle o ile. A teraz to wszystko wraca. Pod Platfusami. To w tym sensie, a nie ze jakis konkretny platformers.


PiSom się udało...

...pozwiększać biurokrację tam, gdzie tylko mogli…
:)


Panie Griszequ

historia o grubym kapitanie – pyszna. Ladnie misię komponuje z tym Chrobrym, co go obiecał i nawet już jest.

Może byś Pan jednak bloga założył?

Pozdrowienia


Lorenzo

Uważam jednak, że o każdym z nas świadczą jego dokonania. Kazdy musi sobie dawać radę nie jako Polak ale jako człowiek. Będąc mieszkańcem Chicago głosowałbym nie na Polaka ale na faceta, który składnie potrafi dowieść, że coś zrobi. Gdyby to był Polak, mile by to łechtało moje poczucie plemiennej solidarności. Ale tylko przez chwilę.

Konkuruje się znacznie lepiej z pozycji przegranego. Ci, którzy o nas wygadują bzdury w istocie nas doskonalą. Wchodząc do gry zaczynamy brać udział w pojedynku na miny. Nie tylko się ośmieszamy ale nobilitujemy oskarżających nas o bzdury nacjonalistycznych półgłówków.


Stary

Panie Stary, Pan to masz denerwujacy zwyczaj pisania postow, ktore trudno komentowac.
Bo zazwyczaj pozostaje napisac: ooooo, to ja sie podpisuje pod Starym.

ale Panie Stary. gdyby ten kandydat Polak byl tak troche gorszy od tego niePolaka, nieduzo gorszy, ale jednak – to nie odezwalaby sie jednak w Panu narodowa solidarnosc? zwyciężyłby czysty pragmatyzm?


Szanowny Panie Stary

Sympatycznie się z Panem dyskutuje – to raz.

Teraz do meritum – indywidualizm czy działania grupowe: oto jest pytanie. Gdy walczy Pan o swoje, to jednak w pewnym stopniu, szczegolnie na tzw. obczyźnie, potrzebne jest wsparcoe, chocby tylko mentalne. Wsparcie, a nie czysto irracjonalna zazdrość typu “szewc kanonikowi zazdrości”.

Gdy mowa o działaniach na szerszym forum (np. za granica, ale nie tylko wsparcie współziomków jest potrzebne, bo nadal jeszcze żyjemy w epoce systemu demokracji, a więc większośc ma rację, bez względu na to, czy ją rzeczywiście ma. To z punktu widzenia pragmatyzmu.

Co do konkurencji z pozycji przegranego, to sądzę, że idzie Panu o udawana pozycje słabszego czyli raczej blefującego. Oczywiście nie należy basować tym, ktorzy na próbuja osmieszać, ale nie należy tex się obrażać. Cały czas idzie mi o to, byśmy mieli świadomość (!) naszych błędów, a nie byśmy się nimi chwalili. Ukrywanie ich naraża nas na zarzuty hipokryzji, kłamstwa etc. czyli zastosowanie taktyki “wiemy, że były w naszej historii, podobnie jak w historii innych krajów, wydarzenia smutne, ale wyciągnęliśmy z tego wnioski i… itd”.

Pozdrawiam serdecznie

PS. Prosę zwrócić uwagę, że z naszej dyskusji w txt na blogach pp. Nicponia, Yayco i kilku innych zaczyna powoli wykuwać się pewna strategia, a prawie nie ma miejsca okopywanie się i betonowanie pozycji. I to już jest sukces.


Lorenzo Magnifico!

Kraków powinien się nam kojarzyć z mądrością i chwałą a nie z centusiami (czy centusie to z Krakowa?) po tym wpisie. Choć strategie w blogu Nicponia wykuwać jest trudno, bo można zostać wyproszonym (Habilitowany) albo samemu się, dla bezpieczeństwa, wyprosić (to ja).
Za to strategie wykuwać u Jajca – jak najbardziej…
I u Lorenza!
:)


Tylko nie za glośno proszę wykuwać,

bo ja mam budowę za oknem i nadwrażliwy na hałas od tego jestem!


Drogi Panie Joteszu

Czy przypadkiem jakies stereotypy u Pana jakiejś zbytniej roli nie odgrywają? Proszę spojrzeć na komentarze Pana Nicponia na w/w temat. Poza tym, gdzie jest napisane, że ma być łatwo: sprawy są zbyt poważne i obciążone właśnie niedomówieniami, emocjami, by w dalszych dyskusjach powodować się chwilowymi problemami. Step by step, jak mawia Leo.

Zaś co do Pana Yayco, to jest człekiem poważnym i rozsądnym, a co ważne – wysokim oraz wagowo znacznym (tak mi się przynajmniej wydaje, choć mogę się mylić co do wagi i Pan Yayco postury niejakiego don Quijote być może).

Pozdrawiam serdecznie


Pan mi wagi

nie ujmuj Panie Lorenzo

Co prawda mocno schudłem w ostatnich latach, ale ciągle nie wolno mi ani na wadze stawać, ani na fotelu bujanym się bujać.

Poważny jestem niewątpliwie, a to dla braku poczucia humoru, o czym już gdzieś dziś pisałe.

Czy rozsądnym? Bardzo w to wątpię!


Szanowny Panie Yayco

A gdzieżbym śmiał wagi Pańskiej osobie ujmować:))! Tym bardziej, że moja (tym razem ta łazienkowa, też usługi ostatnio odmówiła).

A co do powagi, to jak Pan nie masz poczucia humoru, to ja oczywiście (bo jakże by inaczej) chińskim cesarzem jestem. Zaś co do rozsądku, to zwierzę owo trudne do rozszyfrowania jest.

Pozdrawiam niewątpliwie


No i tak, błąkając się po różnych blogach

doszliśmy do prawdy, objaśniającej zażyłość Chińsko – Krakowską.

Dwór na Wychodźstwie.

Wycofuję się w nieustannym pozostając pokłonie i łapciami w rytm gongu szurając


Szanowny Panie Yayco

Jest jeszcze inna przyczyna tej zażylości, mianowicie Chińczycy są prawdziwymi autorami hasla, które nieslusznie przypisuje sie ponoć Marksowi: “Nie mamy nic do stracenia poza naszym apetytem”. Jesli Pan widzial Chińczyka obszernych rozmiarów, to wie Pan o czym mówię. Toż to uosobienie, wręcz esencja szczęścia.

A mnie w to graj, bo proszę zauważyć, iż każdemu żarlokowi nieustannie wytyka się jego wadę, co nie zdrarza się nigdy w przypadku chudzielców czy lysych. Denerwuje mnie takie “cywilizowane” wkraczanie w sfere prywatności. I dlatego lubię Chińczyków.

Pozdrawiam Pana serdecznie

PS. Pewien Boleslaw, o ktorym Pan pisze, też zdaje sie byl zwolennikiem podobnej tezy. Może już wtedy zostaly więc zadzierzgnięte pierwsze nici tej przyjaźni. W końcu wladcy nasi w owym czasie rezydowali w Krakowie.


Subskrybuj zawartość