Ze specjalną dedykacją dla Pana Igły, wierzącego w bezzałogowe samoloty i chirurgiczne uderzenia zawodowej, świetnie wyszkolonej armii.
Jest to przetłumaczony przeze mnie na prędce nieco (niech więc czytelnik wybaczy wszelkie stylistyczne i językowe potknięcia) fragment wczorajszej (czwartek – 22.01.2009) audycji “Democracy Now”
Materiał objęty jest licencją Creative Commons Attribution-Noncommercial-No Derivative Works 3.0 United States License. – pozwalającą na niekomercyjne rozpowszechnianie za podaniem źródła.
oryginał znajduje się tu:
http://www.democracynow.org/2009/1/22/part_ii_palestinian_us_college_gra...
Dramatis personæ:
Amy Goodman – legendarna amerykańska niezależna dziennikarka, w październiku zeszłego roku uhonorowana “Right Livelihood Award” – szwedzką nagrodą, zwaną także alternatywną nagrodą Nobla.
Juan Gonzalez – amerykański dziennikarz śledczy, współgospodarz programu “Democracy Now”
Amer Shurrab – Świeżo upieczony ekonomista. Palestyńczy żyjący w Waszyngtonie
Amer jest Palestyńczykiem z miejscowości Khan Yunis, obecnie żyjącym w Stanach Zjednoczonych. Właśnie skończył studia w Middlebury College w Vermont. W ostatni piątek jego ojciec i dwaj bracia wyjeżdżali z Khan Yunis. Ich samochód dostał się pod izraelski ogień. Brat Amera, dwudziestoośmioletni Kassab zginął na miejscu pod gradem kul, gdy próbował opuścić pojazd. Drugi z jego braci osiemnastoletni Ibrahim, ranny, przeżył atak, ale izraelskie wojsko blokowało dostęp karetce przez dwadzieścia godzin. Wtedy było już za późno. Ibrahim wykrwawił się na śmierć na oczach swego ojca.
Amer Shurrab jest dziś naszym gościem ze studia w Waszyngtonie…
AMY GOODMAN: Amer, to był Piątek? Wtedy kiedy Tzipi Livni przyjechała do Waszyngtonu spotkać się z Condoleezzą Rice?
AMER SHURRAB: Tak.
AMY GOODMAN: A ty wtedy odebrałeś telefon od swojego taty ?
AMER SHURRAB: Odebrałem telefon od starszego brata, który mieszka w Arabii Saudyjskiej. Mój brat zobaczył błagania naszego ojca, na żywo, w telewizji Al Jazeera.
AMY GOODMAN: To było w momencie gdy twój ojciec wciąź leżał na drodze wraz z Ibrahimem, twoim osiemnastoletnim bratem rannym w nogę. To nie była śmiertelna rana…
AMER SHURRAB: Nie była.
AMY GOODMAN: Co zrobiłeś w tym momencie? Co próbował zrobić twój ojciec?
AMER SHURRAB: Mój ojciec błagał o pomoc każdego kto mógłby pomóc. Ja z grupą przyjaciół zaczęliśmy dzwonić do wszystkich. Skontaktowałem się z organizacją “Seeds of Peace” której jestem członkiem. Skontaktowałem się z Middlebury College, Czerwonym Krzyżem. Próbowałem dotrzeć do mediów – BBC, CNN. Rozmawiałem z izraelską dziennikarką Amirą Hass. Z każdym kto mi przyszedł do głowy.
A moi przyjaciele – zawiadomiliśmy organizację studentów United World College, oni także starali się dotrzeć do wszystkich którzy mogli wywrzeć wpływ na IDF...
Dotarliśmy do Al-Haq – pozarządowej organizacji działającej w Ramallah…
JUAN GONZALEZ: I jaka była odpowiedź armii izraelskiej na działania tych wszystkich ludzi, którzy próbowali się z nimi skontaktować, wymóc na nich zgodę na przepuszczenie karetki?
AMER SHURRAB: Nie było żadnej pozytywnej odpowiedzi. Armia stwierdziła: “Nie możemy. Musimy w pełni rozpoznać sytuację. Rozważyć czy i w jaki sposób może to wpłynąć na nasze działania w tym rejonie.” W pewnym momencie poinformowali organizację Physicians for Human Rights, z którą też nawiązaliśmy kontakt, że jest wyjaśnienie dlaczego nie wysyłają karetki, ale że nie mogą go podać.
AMY GOODMAN: Amer, twój ojciec i brat Ibrahim leżą po jednej stronie samochodu, od strony z której został ostrzelany, twój ojciec dzwoni z komórki, próbując wezwać pomoc. Po drugiej stronie samochodu, stronie pasażera, jest twój drugi brat Kassab, który został zabity na początku ataku, zastrzelony przez Izraelczyków kryjących się w pobliskim domu. Czy twój ojciec mógł dotrzeć do jego ciała leżącego po drugiej stronie samochodu?
AMER SHURRAB: Nie mógł dotrzeć do jego ciała przez siedem godzin, ponieważ każdy…
AMY GOODMAN: Dlaczego?
AMER SHURRAB: Gdy próbował się poruszyć Izraelczycy krzyczeli – “Nie ruszaj się bo cię zastrzelimy”. Gdy się poruszył zaczęli strzelać koło niego. Ale koło ósmej wieczorem zobaczył koty, dzikie koty krążące wokół ciała Kassaba. Nie mógł tego dłużej znieść. Przesunął się metr, dwa metry które oddzielały go od Kassaba, żeby mieć pewność że nie dobiorą się do niego koty…
JUAN GONZALEZ: Ale nie mógł przenieść ciała tam gdzie był Ibrahim…
AMER SHURRAB: Nie, wszystko co mógł zrobić, to przewrócić go na plecy i przykryć swoim płaszczem
AMY GOODMAN: Amer, opowiedz nam co działo się podczas tego dnia z Ibrahimem, gdzie został postrzelony?
AMER SHURRAB: Został postrzelony w nogę. Tuż pod kolanem. Kiedy wyskakiwał z samochodu na rozkaz żołnierzy. Dostał i zaczął krzyczeć “Zostałem ranny!” Próbował zadzwonić z komórki po karetkę. Ale żołnierz kazał mu wyrzucić telefon, grożąc, że go zabije.
Żołnierze pozwolili użyć telefonu mojemu ojcu. Ojciec dzwonił na pogotowie kilka razy. Ibrahim powtarzał co kilka minut. “Jestem ranny, postrzelili mnie, to boli, wezwij karetkę”. Cały czas krwawił. Zaszło słońce. Ibrahim zaczął się trząść, mówiąc mojemu tacie, że strasznie mu zimno
Koło dziewiątej wieczorem Ibrahim, wciąż trzęsąc się z zimna powiedział tacie – “jest mi tak zimno” Więc tata zdecydował “ok, podnieś się, pomogę ci wejść do samochodu. Może tam będzie cieplej.
Wstali. Żołnierz krzyknął: Nie ruszać się, bo was zabijemy. Ale mój ojciec zaczął krzyczeć “Zabiliście mojego syna! Jeśli chcecie nas zastrzelić, zastrzelcie. Jest mi wszystko jedno!” Pomógł Ibrahimowi wejść do samochodu. Mieli na tylnym siedzeniu jakieś pranie, stertę rzeczy, Ojciec przykrył nimi Ibrahima, starając się zapewnić mu trochę ciepła. Zapytał – “Ciepło ci?” “Ciepło tato, ale strasznie boli, zadzwoń po karetkę”. Powtarzał to co jakieś pięć minut… “Zadzwoń po karetkę, zadzwoń pod 101”...
Przez cały ten czas ojciec odbierał telefony od mediów, organizacji praw obrony człowieka, błagał ich wszystkich o pomoc, mówił “mój syn został zabity, drugi krwawi i cierpi z bólu. Wyślijcie nam pomoc”. Pomocy nie było widać...
Koło północy odebrał telefon z Al Jazeera, powiedzieli – “Jest pan na wizji. Proszę powiedzieć gdzie pan jest. Co się dzieje?” Transmitowali jego błagania na żywo. Gdy skończył z nimi rozmawiać, zdał sobie sprawę, że nie słyszy oddechu Ibrahima. Myślał, że syn zasnął. Zaczął do niego mówić, ale Ibrahim nie odpowiadał. Położył rękę na jego czole. Było wciąż ciepłe, ale Ibrahim już nie oddychał, nie było pulsu…
JUAN GONZALEZ: Amer, czy możesz powiedzieć – przez te całe dwadzieścia godzin, ci żołnierze którzy strzelali, nawet na moment nie wyszli, nie podeszli do nich, by zobaczyć co się dzieje?
AMER SHURRAB: Nie, nie. Prosił ich o pomoc wiele razy. Nic to ich nie obchodziło.
AMY GOODMAN: Amer, twój ojciec, twoja rodzina – jesteście dobrze tam znani. Macie farmę tuż przy granicy. Czy poznałeś jakichś Izraelskich żołnierzy gdy dorastałeś? Wasza farma jest na przedmieściach Khan Yunis…
AMER SHURRAB: Nasza farma jest jakieś 500 metrów od granicy. Wielokrotnie armia, dokonując rajdów wgłąb Gazy, przechodziła obok. Nie podchodzili do farmy, dobrze wiedząc, że tam nic nie ma. Żadnych związków z polityką czy ruchem oporu.
Raz zatrzymali Ibrahima. Za wycelowanie w nich światła latarki, którą miał przy sobie w nocy. Przyszli na farmę. Przeszukali wszystko. Rozbili i zniszczyli masę rzeczy. Zabrali ojcu telefon komórkowy. Przestrzelili opony, zabrali Ibrahima, przesłuchali go i poinformowali o masie detali z naszego życia. Znali numery telefonów, nasze przezwiska, wiedzieli co robimy. Zapytali go o kilka dodatkowych rzeczy i puścili.
AMY GOODMAN: A teraz, ci wszyscy żołnierze którzy tam byli… Czy twój tata znał któregoś z nich? Widział któregoś? Skąd oni strzelali?
AMER SHURRAB: Strzelali z domu który był jakieś trzydzieści metrów od samochodu. Ojciec osobiście nie znał żadnego z nich.
Ale żołnierze wzięli zakładników. Ludzi z okolicy. I kilku z tych zakładników rozumiało po hebrajsku. Oni mówią i rozumieją po hebrajsku, słyszeli rozmowy żołnierzy. Żołnierze powiedzieli dowódcy, gdy zobaczyli zbliżający się samochód, że znają ten samochód. Wiedzą, że tam są cywile. Ale oficer kazał strzelać. Strzelać tak by zabić.
Później… część tego oddziału… tam było dwóch medyków, lekarzy wojskowych. I oni poprosili oficera o pozwolenie by pomóc ofiarom, ale on odmówił. Widział, że to cywile, ale nie chciał się wychylać. Nie chciał by ta historia wyszła na jaw, bo mógł mieć z tego powodu kłopoty…
AMY GOODMAN: Ci ludzie słyszeli jak to powiedział?
AMER SHURRAB: Tak.
AMY GOODMAN: Ci ludzie w domu, którzy mówili po hebrajsku?
AMER SHURRAB: Tak.
AMY GOODMAN: Skąd to wiesz?
AMER SHURRAB: Jeden z zakładników pracuje dla mojego ojca i właśnie jemu jeden z tych, którzy rozumieli hebrajski opowiedział o rozmowie. Ten pracownik opowiedział o niej memu ojcu, gdy odwiedzał go w szpitalu.
JUAN GONZALEZ: Więc twierdzisz, że jeśli będzie śledztwo dotyczące tej sprawy, to są świadkowie, cywilni świadkowie którzy ze środka domu widzieli co zrobli ci żołnierze?
AMER SHURRAB: Tak.
AMY GOODMAN: Twój tata zdołał skontaktować się ze swoim bratem, a brat próbował dotrzeć karetką tam gdzie znajdował się samochód?
AMER SHURRAB: Tak. Więc koło… atak nastąpił koło pierwszej po południu, więc koło drugiej, potem gdy Czerwony Półksiężyc powiedział “Nie możemy wysłać karetki bez porozumienia z IDF”, mój wuj, do którego zadzwonił tata, zorganizował karetkę i próbował się przebić na własną odpowiedzialność.
Kiedy zbliżyli się do miejsca zdarzenia, zostali zatrzymani przez szpaler czołgów. Żołnierze przez megafon powiedzieli im “Zawracajcie, albo zawracacie, albo otwieramy ogień” Nie dano im wyboru, nie dotarli do ofiar.
JUAN GONZALEZ: Twój brat Kassab miał dwadzieścia osiem lat. Ibrahim osiemnaście. Możesz o nich opowiedzieć? Czy pracowali na farmie razem z ojcem? Jakie były ich aspiracje? Co zamierzali robić w przyszłości?
AMER SHURRAB: Kassab był architektem. Skończył architekturę na Uniwersytecie Islamskim w 2007 roku. `Nie było to proste, ponieważ bardzo ciężko było dotrzeć do szkoły, przez te wszystkie checkpointy i blokady na drogach. Opuścił tak wiele wykładów, musiał przedłużyć czas studiów. Ale skończył studia w 2007 roku jako architekt…
Ibrahim był pierwszy rok w collegu na Uniwersytecie Al-Azhar. Studiował handel, właśnie miał kończyć pierwszy semestr.
Regularnie jeździli na farmę, by pomóc ojcu, być na świeżym powietrzu, cieszyć się naturą...
AMY GOODMAN: A ty Amer – jak znalazłeś się w Stanach Zjednoczonych?
AMER SHURRAB: W 2001 roku przyjęty zostałem do programu United World College. Wyjechałem do Collegu w mieście Duino we Włoszech, nad Adriatykiem. Tam uzyskałem licencjat. Aplikowałem do kilku amerykańskich szkół i otrzymałem scholarship z Middlebury College jako Davis United World College Scholar w 2004.
AMY GOODMAN: Skończyłeś ekonomię?
AMER SHURRAB: Tak.
AMY GOODMAN: I teraz mieszkasz w Waszyngtonie?
AMER SHURRAB: Tak.
AMY GOODMAN: Czy rozmawiałeś ze swoim tatą podczas jego pobytu w szpitalu? Jak on się czuje? Jak daleko jest szpital od miejsca gdzie został ostrzelany ich samochód?
AMER SHURRAB: Szpital jest jakiś kilometr dalej. Tak więc nawet jakby po prostu pozwolili im iść, najprawdopodobniej mój brat by się uratował.
komentarze
Pan..
Panie Xie, popełnia pewien błąd.
Nie, nie taki, że nawzajem uważasz mnie za durnia lub s-syna.
Wprost przeciwnie.
Otóż, ja nie daję się wpóscić w kanał pt. żałuję ofiar.
Po obu stronach.
Otoż ja uważam, że wojna ( tak po leninowsku ) jest przedłużeniem polityki.
I tyle.
I jeżeli Hamas/IDF uznają, że idą na wojnę, to doskonalę wiedzą, że padną ofiary.
Tak, kobiety i dzieci też.
Tak, ja to akceptuję. Ten wybór.
Tak, wojnę jako narzędzie polityki. Też.
Tak, zakładam, że ofiary, każda ze stron rozliczy wewnętrznie.
Tak, Hamas tych rozliczających, rozliczy strzałem w tył głowy.
Tak, mam w dupie europejskich łamaczy rak.
Tak, bo uważam, że oni są współwinni, że co któraś cyfrowo & satelitarnie rakieta lub bomba nie trafi w cel lub cel jest źle wskazany.
Tak uważam, że wstrzymywanie Izraela przed likwidacją Hamasu ( i innych sk-synów ) przedłuża tylko cierpienie Palesteńczykow.
Igła -- 23.01.2009 - 01:54Tak, uważam pańską argumentację za błędną, szkodliwą i przedłużająca konflikt ( oczywiście mając na względzie pański i (mój też) wpływ na całokształt)
hmm... hmmm...
to ja tylko jeszcze, odrywając głowę od poduszki, pozwolę sobie zacytować Igłę...
Był 3 stycznia. Szabas się właśnie skończył i Cahal wszedł do Gazy.
Pisałeś Igło pod moją notką:
Czy tobie wyłapanie kilkudziesięciu aktywistów i likwidacja podobnej liczby nie myli się przypadkiem ze szturmem Stalingradu i Powstaniem Warszawskim?
Uderzą grupy komandosów osłaniane przez czołgi i ciężką piechotę, naprowadzane przez bezpilotowce śledzące wszystko z góry.
stąd dedykacja…
22 tysiące zburzonych domów, ponad 1400 zabitych osób, w większości cywili, 4500 rannych.
Wzmocniony politycznie Hamas, osłabiony Fatah. Dziesiątki historii takich jak ta opisana powyżej…
dokąd to “przedłużenie” zaprowadziło? I za jaką cenę?
znów piszesz o cyfrowo naprowadzanych bombach – to z takich bomb w budynki UN walili?
http://podcastsportowy.wordpress.com/
xipetotec -- 23.01.2009 - 02:12Jeszcze jedno...
Przecież tu nie chodzi o “przypadkowe ofiary”. Chodzi o stosowane procedury. Bezduszność i całkowitą obojętność wobec czyjegoś cierpienia.
Niestety wiele jest takich historii z ostatnich dni…
http://podcastsportowy.wordpress.com/
xipetotec -- 23.01.2009 - 02:21Panie Igło
Otóż, ja nie daję się wpóscić w kanał pt. żałuję ofiar.
Po obu stronach.
Otoż ja uważam, że wojna ( tak po leninowsku ) jest przedłużeniem polityki.
I tyle.
I jeżeli Hamas/IDF uznają, że idą na wojnę, to doskonalę wiedzą, że padną ofiary.
Tak, kobiety i dzieci też.
Tak, ja to akceptuję. Ten wybór.
Tak, wojnę jako narzędzie polityki. Też.
Tak, zakładam, że ofiary, każda ze stron rozliczy wewnętrznie.
Tak, Hamas tych rozliczających, rozliczy strzałem w tył głowy.
Wszystko pięknie, tylko że za Chiny nie wiem, skąd Pan wie, że dzieci i kobiety akceptują wojnę, jako przedłużenie polityki.
I skąd Pan wie, że dzieci i kobiety akceptują fakt, że padną ofiary.
Że same padną ofiarą.
Skąd Pan wie, że Izraelczycy w pubie akceptują, że ich ktoś wysadzi w powietrze.
Zapytam brutalnie: czy uważa Pan, że Polacy mieszkający na Wołyniu i bestialsko mordowani przez banderowców też akceptowali wojnę jako przedłużenie polityki? Czy akceptowali, że będą ofiary? Że sami będą ofiarami?
Podałem ten przykład, bo obaj, dzięki Dymitrowi, wiemy mniej więcej to samo jak tamta wojna wyglądała. A ja w tekstach Dymitra nijak nie mogę się doszukać akceptacji ofiar dla takiego stanu rzeczy.
Ja słyszę w Jego tekstach tylko krzyk: niech to się wreszcie skończy!
Pozdr
RafalB -- 23.01.2009 - 10:33@xipetotec
Drogi Panie,
To przecież śmieszne i żenujące. To znaczy, przy całej tragedii tych ludzi – czy Pan sobie wyobraża, że na współczesnej wojnie za żołnierzami strzelającymi z UZI powinny od razu jeździć karetki ratujące życie rannych – tak? Taki taśmociąg: lufa z przodu, strzykawka i skalpel w środku, ksiądz, rabin i mułła z tyłu?
Panu się po prostu mylą pojęcia! Wojna jest po to, aby wroga ZABIJAĆ a nie po to, aby wroga z ran leczyć. Żadna armia nie może sobie pozwolić na fanaberie w postaci floty ambulansów panoszących się po polu walki!
Jest jakimś nieznośnym pomieszaniem pojęć ten imperatyw rozumienia wojny wg praw i reguł obowiązujących w czasie pokoju. Zwłaszcza, kiedy teraz wszędzie jest jakaś kamera i od razu w telewizji pokazują “biedne ofiary”. No tak to jest na wojnie – dotał kulkę, leży i zdycha. Ale teraz, poniewż spojrzało na niego oko telewizyjnej kamery – należy mu się natychmiastowa pomoc. Gówno – nic mu się nie należy, bo to jest wojna.
Wszystko wynika z zupełnej pomyłki, jaką jest wydumany na biurkach humanistów i wpisany do prawa międzynarodowego abstrakcyjny zakaz casus belli. Tak to jest, kiedy najpierw tworzy się fikcję prawną a potem oczekuje od świata, aby się do niej dostosował. Tymczasem wojny były, są i będą i może się Pan tu wygłupiać ze swoimi dyrdymałami o biednych ofiarach wojny i ich nędznym losie, lecz Wisły kijem i tak Pan nie zawrócisz.
Zbigniew P. Szczęsny -- 23.01.2009 - 11:01Się postawię na sztorc...
Xipo – historia jest straszna, przejmująca i banalna. Oficer izraelski to bezduszny skurwysyn. Jego podwładni mniej, bo lekarze chcieli pomóc…
Zobaczyliśmy z bliska ofiary wojny. Ofiary Hamasu. Oraz IDF, który po raz kolejny chciał Hamas powstrzymać...
Poczytałem sobie wczoraj cierpliwie statut Hamasu, podobno dokładnie przetłumaczony na polski. Podkreślałem wiele sformułowań. Lekko mnie mdliło. Z grubsza, to ci zabici chłopcy poszli do raju Mahometa na chwałę Allaha i Hamasu.
jotesz -- 23.01.2009 - 11:00Szanowni,
Po pierwsze nic mi się nie myli i nie używam żadnej argumentacji.
Jedyne co tu zrobiłem, to przytoczyłem POJEDYŃCZE świadectwo.
Przy okazji poprzedniego wpisu wspomniałem, że mam dość teoretycznych rozważań internetowych strategów lekką ręką wysyłających do piachu setki ludzi.
Że zamiast przepychać się z nimi spróbuję w skromniutkim zakresie, takim na jaki pozwala blog, przynajmniej w kilku wpisach oddać twarz konkretnym bohaterom konfliktu. Odczłowieczanym przez tych, co to lubią używać słów w stylu “dzikus”, “izraelski faszysta”, opisywać czego to Żydzi zrobić nie powinni, a co mają uczynić Palestyńczycy… Przypomnieć, tym kilku osobom co to może przeczytają, a być może zapomniały w ferworze dyskusji, o czym my tu tak naprawdę rozprawiamy…
Panie Szczęsny, czego się Pan tak drzesz? I na kogo?
Na mnie, że to przetłumaczyłem i na bloga wrzuciłem?
Na Amy Goodman, że wywiad przeprowadziła?
Czy może na tego Palestyńczyka, że się skarżyć ośmielił?
zdumiewa mnie ta agresja.
http://podcastsportowy.wordpress.com/
xipetotec -- 23.01.2009 - 11:04Joteszu,
Ja jestem jak najdalszy od wspierania Hamasu. Ale uważam, że tym bardziej trzeba robić porządki po SWOJEJ stronie barykady.
Jeśli Izrael deklaruje przywiązanie do pewnych, podobno wspólnych, wartości, to trzeba pilnować by nie były to tylko słowa…
Zasłanianie oczu nie jest żadną taktyką.
http://podcastsportowy.wordpress.com/
xipetotec -- 23.01.2009 - 11:15@xipetotec
Na kogo się tak drę? Na każdego po trochu – na wszystkich pożal się boże “humanistów”, przez których postawę i presję medialną ta wojna od 60 lat nie może się skończyć. Pan i panu podobni odrzucaja “endlosung”, ale nie macie nic innego do zaoferowania poza upierdliwym biadoleniem. Odkąd pamiętam – codziennie, powtarzam – codziennie w mediach ukazują się jakieś wiadomości o kolejnych incydentach w Palestynie. Jest to pewne jak wschód Słońca, że jutro, za miesiąc, za rok będzie tak samo. I nigdy się to nie skończy przez takich upierdliwców, jak Pan, dla których każda wojna jest dobrą okazją do wyrzygania się swoim głębokim humanizmem.
Zbigniew P. Szczęsny -- 23.01.2009 - 11:41Panie Zbyszku
Ale dzięki temu może pan zawsze wpłacić “całkiem sporą” sumkę na PAH i mieć poczucie, jakim to jest pan dobrym człowiekiem.
Gdyby głupota mogła się unosić fruwałby pan jak gołębica, parafrazując dra Strosmajera (“Nemocnice na kraji města”)
RafalB -- 23.01.2009 - 11:49Xipetotecu
Takich “przypadkowych ofiar” jest znacznie więcej.
Do wioski Khuza, również położonej tuż przy granicy z Izraelem, we wtorek 13 stycznia, o 2:30 nad ranem wjechały czołgi i buldożery.
“Kiedy Rawhiya al-Najar, lat 50, wyszła ze swojego domu powiewając białą flagą żeby pozostali członkowie jej rodziny mogli opuścić dom, została postrzelona przez żołnierzy izraelskich.”
“Drugi incydent, o który oskarżani są izraelscy żołnierze, miał miejsce we wtorek po południu, kiedy rozkazali 30 mieszkańcom opuścić domy i udać się do szkoły w centrum wioski. Po przejściu przez nich 20 metrów, żołnierze otworzyli w kierunku grupy ogień, zabijając trzy osoby.”
“Iman al-Najar, lat 29, powiedziała, że patrzyła jak buldożery zaczęły niszczyć sąsiednie domy i widziała przerażonych mieszkańców uciekających z własnych domów w momencie, kiedy te już się zawalały.”
“Przed 6-tą rano czołgi i buldożery dotarły do naszego domu” – wspomina Iman. “Weszliśmy na dachy i próbowaliśmy pokazać, że jesteśmy cywilami. Każdy z nas miał białą flagę. Mówiliśmy im, że jesteśmy cywilami. Że nie mamy żadnej broni. Żołnierze zaczęli niszczyć domy nawet jeśli byli w nich jeszcze ludzie.”
“Marwan Abu Raeda, lat 40, a ratownik medyczny pracujący w szpitalu Nasser w Khan Yunis powiedział: ‘O 8 rano dostaliśmy telefon z Khuza. Powiedzieli nam o rannej kobiecie. Pojechałem natychmiast. Byłem 60-70 metrów od rannej kobiety kiedy żołnierze izraelscy zaczęli do mnie strzelać.’ Kiedy próbował podjechać inną ulicą dostał się znowu pod ogień. Dwanaście godzin później, kiedy udało mu się w końcu dotrzeć do Rawhiyi, była już martwa.”
“Iman powiedziała, że dotarła do rumowiska, gdzie duża grupa ludzi szukała osłony w dużej dziurze otoczonej pozostałościami zdemolowanych domów. I wtedy buldożery zaczęły spychać gruzy z każdej strony. “Chcieli pogrzebać nas żywcem’ – powiedziała.”
Pierwsze informacje o “wypadkach” w Khuza podała izraelska organizacja B’Tselem.
Dziennikarze Obserwera je potwierdzili.
Pozdrawiam.
p.s. Tłumaczenie też “na szybko”.
Magia -- 23.01.2009 - 12:09@RafalB
:-)))
Do usług. Myślę, że pozostaniemy przy swoim. Pan wraz z “odartym ze skóry” gospodarzem tego bloga będzie nas nadal katować kolejnymi relacjami z palestyńskiego frontu, okraszonymi dętym patosem i brakiem pomysłu na zmianę sytuacji. A ja nadal z Igłą będziemy piętnować jałowość i moralną dengrengoladę tych wszystkich, którzy nie potrafią się odnaleźć między misericordia a elan vital, bo zanadto zidentyfikowali się z tylko jedną tradycją naszej arcybogatej kultury pomijając wszystkie inne ważne wątki. Polecam na początek: Pindar – Ody Zwycięskie.
Zbigniew P. Szczęsny -- 23.01.2009 - 12:43Panie Szczęsny,
Panu się wszystko myli – to nie jest “humanistyka” i załamywanie rąk. Ani wybieranie tych lub innych wątków…
To jest przekazywanie informacji. Takie małe dziennikarstwo obywatelskie
Odkłamywanie wojennej propagandy. Co by ci którzy się opowiadają po różnych stronach wiedzieli za czym się opowiadają.
Żeby potem nie mówili, że nie mieli pojęcia…
http://podcastsportowy.wordpress.com/
xipetotec -- 23.01.2009 - 12:32@xipetotec
No to padronsik – poproszę jednak więcej newsów o losach porwanych żołnierzy izraelskich oraz o dramacie tych, którym rodzina wybuchła w powietrze, kiedy jechała autobusem do pracy… Będzie Pan tak uprzejmy?
Zbigniew P. Szczęsny -- 23.01.2009 - 12:46Panie Zbyszku
Coś nas łączy. Jeśli chodzi o wojnę to w dupie byliśmy i gówno widzieliśmy, za przeproszeniem.
Poza tym wszystko nas różni.
Pan swoją niewiedzę na ten temat bierze za cnotę i z wysokości swojego wygodnego fotela poucza jak rozwiązać konflikt w Palestynie. Pan przecież wie dlaczego on tak długo trwa: przez presję mediów i pożal się Boże “humanistów”.
Ja natomiast swoja niewiedzę na temat tego jak wygląda wojna traktuję z pokorą i słucham osób, które maja na ten temat coś do powiedzenia. W ten sposób tworzę sobie, być może niekompletny, być może subiektywny (ale który jest obiektywny?) obraz tego konfliktu.
I mnie wychodzi, że z uwagi na to, iż jedna odpowiedź na stawiane przeze mnie pytanie rodzi cztery inne pytania, ja powinienem z większą ostrożnością zabierać się za ocenianie, dyskutowanie, wyrażanie swoich opinii.
Pana brak pokory i wiedza na temat wszystkiego pomału staje się legendarna.
Tak, pozostaniemy przy swoim.
RafalB -- 23.01.2009 - 12:48Ja nie zaproponuje Panu żadnej lektury. Z pewnością Pan wszystko już czytał.
Po co?
No to padronsik – poproszę jednak więcej newsów o losach porwanych żołnierzy izraelskich oraz o dramacie tych, którym rodzina wybuchła w powietrze, kiedy jechała autobusem do pracy… Będzie Pan tak uprzejmy?
Pan jest niekonsekwentny, Panie Zbyszku. Do czego Panu to potrzebne? Pana to wzruszy?
Nie chcę być złośliwy, ale wojna jest po to, aby wroga ZABIJAĆ, nieprawdaż?
Pan odpocznie, bo się Pan znów zakręcił.
RafalB -- 23.01.2009 - 12:54@RafalB
Wygląda na to, Pan umrze dużo wiedząc o konflikcie w Palestynie…
Wygląda również na to, że będzie miał Pan okazję jeszcze długo swoją wiedzę pogłębiać...
A o do mojej “legendarnej” znajomości wielu tematów, to przyznam się, że jestem całkiem niezły w następujących dziedzinach:
- nauki ścisłe, przyrodnicze i techniczne – geografia oraz nauki o Ziemi – polityka polska i międzynarodowa – historia Polski i Europy, włączając Bizancjum i Rosję – podróżnicy i odkrywcy polscy – antropologia kulturowa i religioznawstwo – jazz oraz muzyka “nie-popularna”
Na niektórych tematach znam się oczywiście lepiej a na niektórych gorzej, lecz na ogól niełatwo mnie tutaj zbyć ogólnikowymi frazesami.
Znacznie mniej znam się zaś na literaturze pięknej, filmie, sztukach pięknych, sporcie i językoznawstwie.
Douczam się zaś ciągle z filozofii, socjologii, ekonomii i słucham dużo muzyki klasycznej ucząc się czego się da przede wszystkim od p. Małgorzaty Pęcińskiej z II p. PR. W niektórych aspektach interesują mnie także zagadnienia medyczne.
Pozdrawiam serdecznie i zawsze do usług!
Zbigniew P. Szczęsny -- 23.01.2009 - 13:06ZS
@RafalB
Czytać ze zrozumieniem proszę!
To Pan wygląda na zmęczonego :-)))
Zbigniew P. Szczęsny -- 23.01.2009 - 13:08Wojna to barbarzyństwo i bestialstwo,
po obydwu stronach, zastanawia mnie jedno jaki cud sprawił, że wygasła tak zaciekła
Bianka -- 23.01.2009 - 13:58wojna w Irlandii?
Wiem ,że to pytanie mocno nie na temat ale to pytanie nurtuje mnie od dawna.
Przestała być medialna?
@Bianka
Nie – wojna w Irlandii skończyła się, ponieważ po stonie IRA pojawiła się pragmatyczna wola kompromisu. Do Porozumień Wielkopiątkowych doszło po konsekwentnie przestrzeganych zawieszeniach broni. Brytyjczycy mogli zacząć rozmawiać, ponieważ druga strona wyrzekła się terroru i postawiła na twarde, lecz pragmatyczne negocjacje polityczne. Nic takiego nie ma miejsca w przypadku Hamasu.
Zbigniew P. Szczęsny -- 23.01.2009 - 14:15Xipetotec
Napisales:
Przez cały ten czas ojciec odbierał telefony od mediów, organizacji praw obrony człowieka, błagał ich wszystkich o pomoc, mówił “mój syn został zabity, drugi krwawi i cierpi z bólu. Wyślijcie nam pomoc”. Pomocy nie było widać...
Koło północy odebrał telefon z Al Jazeera, powiedzieli – “Jest pan na wizji. Proszę powiedzieć gdzie pan jest. Co się dzieje?” Transmitowali jego błagania na żywo. Gdy skończył z nimi rozmawiać, zdał sobie sprawę, że nie słyszy oddechu Ibrahima. Myślał, że syn zasnął. Zaczął do niego mówić, ale Ibrahim nie odpowiadał. Położył rękę na jego czole. Było wciąż ciepłe, ale Ibrahim już nie oddychał, nie było pulsu…
Mam pytania: Gdzie byla w tym momencie kamera tv Al Jazeera?
Borsuk -- 23.01.2009 - 14:19Filmowali to z powietrza?
Czy stali tuz obok?
Panie Szczęsny,
Jak zwykle, wie pan że gdzieś dzwony biją, ale na tym się pańska wiedza kończy…
Jeśli chodzi o Gazę – żadna ze stron do końca nie wypełniała założeń rozejmu. Hamas nigdy nie powstrzymał do końca ataków rakietowych – ale ich liczba spadła z kilkuset do kilku w ciągu miesiąca… Po prostu Hamas nie kontrolował wszystkich którzy chcieli strzelać.
Izraelczycy złamali rozejm 4 października, kiedy to dokonali rajdu na terytorium Gazy – by zniszczyć jeden z tuneli i przy okazji zabili 6 hamasowców.
W odpowiedzi rakiety znów zaczęły lecieć na przygraniczne tereny.
Rozejm nigdy nie miał jasno spisanych, konkretnych warunków. Co ciekawe próbę spisania takich warunków podjął... Hamas… przekazując swoje propozycje przez byłego doradce Jimi Cartera. Bez reakcji ze strony izraelskiej.
Od 4 października rozejm był tylko rozejmem teoretycznym. Obie strony się przygotowywały do konfrontacji.
O swych próbach przedłużenia rozejmu pisał ostatnio Carter – bodajże w Washington Post – o ile mnie pamięć nie myli.
Wnioski doświadczonych negocjatorów są takie – kolejny rozejm musi mieć twarde, jasno spisane warunki. Musi być nadzorowany przez silnego zewnętrznego rozjemce.
Wysłannikiem Obamy na Bliski Wschód właśnie został George Mitchell, kim był Mitchell dla konfliktu irlandzkiego łatwo można sobie wygooglować.
Więc może jest jakaś nadzieja…
http://podcastsportowy.wordpress.com/
xipetotec -- 23.01.2009 - 14:33Borsuku,
Nie udało mi się nigdzie znaleźć tego w sieci… Myślę, że po prostu się z nim połączyli telefonicznie.
Tak jak kilka dni temu Shlomi Eldar z kanału 10 z Ezzeldinem Abu al-Aishem, jeśli kojarzysz o czym mówię...
http://podcastsportowy.wordpress.com/
xipetotec -- 23.01.2009 - 14:36Xipe
Małe sprostowanie.
Ten rajd, o którym napisałeś, zakończony zabiciem 6 Palestyńczyków/Hamasowców miał miejsce 4 listopada.
A wybór Mitchella jest dobry. Trzymam kciuki. Nic innego nie mogę zrobić.
Pozdrawiam.
Magia -- 23.01.2009 - 14:50@xipetotec
>> Wysłannikiem Obamy na Bliski Wschód właśnie został George Mitchell
G… to da. Hamas nie chce pokoju. Nie chcą tego jego irańscy mocodawcy. Kitwaszenie się sytuacji w Palestynie to dla nich argument za koniecznością budowy własnej bomby A.
Ale – abym się mylił.
A co do rozejmów w Palestynie, to trzeba być wesołkiem, żeby widzieć sytuację w taki sposób, jak Pan ją przedstawił. Ale wolnoć Tomku w swoim domku…
Zbigniew P. Szczęsny -- 23.01.2009 - 14:51Panie Szczęsny
Po raz kolejny chylę czoła przed głębią pańskich analiz. Chciałbym się tylko dowiedzieć na jakich podstawach (prócz nabytego przed telewizorem przekonania o własnej racji) opierają się pańskie twierdzenia
http://podcastsportowy.wordpress.com/
xipetotec -- 23.01.2009 - 14:56Magio,
Oczywiście listopad. Pomyliło mi się :)
http://podcastsportowy.wordpress.com/
xipetotec -- 23.01.2009 - 14:56Ja, już nie mam siły tłumaczyć...
100 raz, że wojna to zabijanie i także nieżołnierzy.
I cierpienie.
Ja wiem, że tak jest i będzie.
Jak kto nie wie, to niech se film o misiu Kolargolu komentuje.
I dlatego oddzielnie zawsze piszę o polityce, także o wojnie, jako jej ekstremalnej stronie a oddzielnie o cierpieniu.
Bo można cierpieć także bez wojny.
Co roku ginie na polskich drogach około 5 tys. ludzi. Rannych jest wielokrotnie więcej.
Igła -- 23.01.2009 - 16:16Wszyscy oni i ich bliscy cierpią.
A potem jadą.
Dalej.
@xipetotec
Hehe,
Co do misji Mitchella, to wyraziłem zdanie. Uważam, że wojna w Palestynie jest w znacznym stopniu tzw. wojną proxy. Więc to nie z Hamasem trzeba rozmawiać, ale z Ajatollahami i Ahmadinedżadem. W USA pojawiają się głosy, że z atomowym Iranem trzeba się będzie pogodzić – pytanie, czy ustępstwo USA w tej kwestii – zważywszy na luźne kontakty nowej administracji z Izraelem – będzie repektowane przez Żydów? Wątpię – więc konflikt w Palestynie (i Libanie) będzie się ciągnął, wiążąc Izrael i utrudniając mu podjęcie ewentualnych działań wobec Iranu.
A co do rozejmu z Hamasem, to przecież to jakiś nonsens, że jeśli Cahal łapie na gorącym uczynku Hamasowców przemycających broń i materiały wybuchowe tunelem, to ma to być uważane jako naruszenie warunków rozejmu i pretekst do wznowienia ostrzału. No ale to tylko zdanie takiego zaprzańca jak ja. Prawdziwi postępowcy zachęcaliby Izrael do pomocy przy poszerzaniu tuneli…
Zbigniew P. Szczęsny -- 23.01.2009 - 16:39Panie Szczęsny...
A o USS Liberty pan słyszał?
W drugą stronę to działa podobnie, te pańskie wojny proxy…
Przemyt broni w ogóle nie był omawiany podczas negocjacji związanych z rozejmem… nie był warunkiem… za to omawiane było zniesienie blokady Gazy…
I zanim pan zacznie machać diabelskim, atomowym Iranem, to chciałbym panu przypomnieć, że państwo na terenie którego znajduje się najwięcej baz wszelkiego rodzaju fundamentalistów i terrorystów już broń atomową posiada. Pakistan się nazywa.
Ja to bym się ich bardziej bał.
Co nie zmienia faktu, że Ahmadinedżad to wyjątkowo żałosny dupek. A i wolność słowa w Iranie wyjątkowa – właśnie zdelegalizowali kanał BBC w Farsi, co to zdołał ze trzy dni podziałać
http://podcastsportowy.wordpress.com/
xipetotec -- 23.01.2009 - 17:18@Igła
Ja, już nie mam siły tłumaczyć...
100 raz, że wojna to zabijanie i także nieżołnierzy.
I cierpienie.
No – ja dziękuję za myśli błyskotliwą. I wyjątkowo odkrywczą.
Panie Igła – zejdź pan z tego mentorskiego stołka, na którym żeś się pan usadził.
taka scena kiedyś była, w jednym filmie, przygodowym. Tytułu nie pomnę.
Jak żołnierze (ci po dobrej stronie będący) Niemców dorwali. No i się przymierzali coby tych Niemców rozwalić. Bez sądu. Tak jak ci Niemcy wcześniej rozwalali ludność cywilną.
Przyszedł dowódca i zakazał – bo – “jeśli to zrobimy, staniemy się tacy jak oni”
Ja wiem, że to naiwne, że Drezno i takie tam.
Tylko ta naiwność na drugie imię ma “wartości”. Podobno ich bronimy.
Podobno.
http://podcastsportowy.wordpress.com/
xipetotec -- 23.01.2009 - 17:31Panie Xie
Pan nadal nie rozumiesz.
Pewnie dlatego, ze ja źle tłomaczę?
Ja uznaję wojnę jako rozwiązanie problemu-konfliktu.
Pan, mam wrażenie – nie.
Ja dopuszczam, że wojna niesie cierpienie.
Igła -- 23.01.2009 - 17:37Pan wydaje się tym zaskoczony i zniesmaczony.
A potem pan się raczysz oburzać.
Ja nie.
@Igła
Dobrze Pan to powiedział. Mam to samo wrażenie. Oni po prostu nie są w stanie zaakceptować casus belli jako środka rozwiązania sporu politycznego, który nie daje się rozwiązać inaczej. Dla mnie największym jednak problemem jest to, że to generuje powszechną presję medialną, przez którą jedyna wojna końca XX wieku, którą zdołano jakoś rozstrzygnąć, to była w Czeczenii, bo Ruscy obrońcami praw się nie przejmowali i ich po prostu do Czeczenii nie wpuszczali. A reszta konfliktów “wisi” niedokończona chociaż przecież ktoś mógłby zwyciężyć. Tylko ofiar byłoby za dużo, jak na żołądki naszych panów dobrodziejów.
Zbigniew P. Szczęsny -- 23.01.2009 - 17:57Panowie Dobrodziejowie
To dobre określenie jest.
Igła -- 23.01.2009 - 18:00Lekko ironiczne, lekko dosadne, i w opisie nazywające – naiwne dzieci.
Dlatego prawdziwe.
@xipetotec
Można go lubić lub nie – ale oto znalazł się jak pod ręką:
http://prawdalezynawierzchu.salon24.pl/382033.html
Jotka w jotkę – moje słowa!
(ale oczywiście – to do RafałaB – Eli Barbur nie zna się na Bliskim Wschodzie. Jedynie profesorowie Danecki i Balcerowicz mogą być uznani za prawdziwych znawców tematu ;-)
(Co nie zmienia tego, że EB jest “biased”)
Zbigniew P. Szczęsny -- 23.01.2009 - 18:07Panie Igło,
Nie – to ja wyraźnie źle “tłomaczę”...
Więc może tak – czasami jak ktoś mi nie pozostawi wyboru, może się zdarzyć, że nie będę miał wyjścia i go uderzę.
Ale to nie oznacza, że będę kopał po głowie leżącego.
A potem pójdę do jego domu, zgwałcę żonę a główki dzieci ponabijam na sztachety od płotu.
Przenosząc sprawę na poziom współżycia narodów – dla tych co mieli by trudności ze znalezieniem granicy, takie granice jakiś czas temu określono. W mieście Genewa.
Więc nie chodzi o to żeby wojny nie było, tylko o to, żeby się trzymać pewnych zasad.
Zwłaszcza jak się twierdzi, że stoi się po stronie cywilizowanego świata.
http://podcastsportowy.wordpress.com/
xipetotec -- 23.01.2009 - 18:18@Igła
Chyba znalazłem dobre określenie na taką politykę: rozcieńczanie ofiar. W liczbach bezwzgędnych ilość trupów może być ta sama, ale chodzi o to, żeby w roku obliczeniowym nie było ich za wiele. Więc konflikt, który mógłby zamknąć się w roku lub dwóch twa przez lat naście, co owocuje demoralizacją całych pokoleń i staje się zagwózdką nie do rozwiązania.
Ale dobrodzieje się cieszą, bo mogą przez te wszystkie długie lata nieść pomoc zasługując na nagrodę w niebiesiech…
Kij im w d…
Zbigniew P. Szczęsny -- 23.01.2009 - 18:35Panie Szczęsny...
Jak ktoś swój blog nazywa “prawda leży na wierzchu” to musi być trochę na głowę słabujący…
i tyle na temat czerstwego prawicowego macho, pierwszego sabry salonu24.
http://podcastsportowy.wordpress.com/
xipetotec -- 23.01.2009 - 18:22@xipetotec
Co do konwencji Genewskich, to sytuacja nie jest wcale taka jasna. “Dawno temu” to zapisano co następuje:
Konwencja genewska z 22 sierpnia 1864 roku:
Konwencja genewska z 6 lipca 1906 roku:
Dopiero IV konwencja z 1949 roku wprowadziła do prawa międzynarodowego te wszystkie durne i niemożliwe do spełnienia bzdety o “ludności cywilnej”. Było to niewątpliwie skutkiem WWII, lecz mimo to – bzdet pozostaje bzdetem i trudno oczekiwać, żeby prawo, które de facto uniemożliwia prowadzenie wojen obowiązywało w czasie wojny.
Zbigniew P. Szczęsny -- 23.01.2009 - 18:33Panie Szczęsny, jeszcze jedno...
Ja mam do Pana serdeczną prośbę...
Czy może pan swoją teorię humanitarnego ostatecznego rozwiązania iść rozwijać gdzie indziej?
lojalnie ostrzegam, ze każdy następny wpis pańskiego autorstwa w którym będzie o tym jak łatwo i szybko można by osiągnąć pokój na świecie pozwalając wyrżnąć Czeczenów, Zydów, Palestyńczyków bądz Eskimosów zostanie wycięty.
Bez miłosierdzia.
W ramach mojego prywatnego internetowego Endlösung.
http://podcastsportowy.wordpress.com/
xipetotec -- 23.01.2009 - 18:28@xipetotec
Za łatwo sobie Pan chciałby poradzić z EB. Uznaję to za walkower :-)))
Zbigniew P. Szczęsny -- 23.01.2009 - 18:28@xipetotec
Hehehe !
Cienias z Pana! Cenzorskie naloty są specjalnością lewactwa wszelkiej maści. Wcale mnie to nie zdziwiło.
W przypadku lewaków zawsze obowiązuje przysłowie:
Dobrymi chęciami piekło wybrukowali.
Jesteś Pan żenujący. Kończę z Panem na dziś.
Zbigniew P. Szczęsny -- 23.01.2009 - 18:35Przekładając z pańskiego..
na moje.
Panie Xie, to oznacza, że Żydzi powinni się wstydzić, że mają zorganizowaną Obronę Cywilną, schrony i procedury.
Palestyńczycy powinni być dumni z tego, że na górnym piętrze szkoły siedzą dzieci i matki a w piwnicy jest warsztat produkujący kassimy albo banda naćpanych łobuzów.
I dodam.
Ja nie odmawiam Palestyńczykom prawa do obrony.
Ja im odmawiam/zarzucam złą kalkulację.
Tak samo jak Borowi, co roku, w rocznicę Powstania.
Igła -- 23.01.2009 - 18:35Pod sąd łobuzów.
@Igła
Pan pisze: “Borowi-Komorowskiemu” – dzieci mogą nie zrozumieć....
Zbigniew P. Szczęsny -- 23.01.2009 - 18:36litości
Chyba znalazłem dobre określenie na taką politykę: rozcieńczanie ofiar. W liczbach bezwzgędnych ilość trupów może być ta sama, ale chodzi o to, żeby w roku obliczeniowym nie było ich za wiele. Więc konflikt, który mógłby zamknąć się w roku lub dwóch twa przez lat naście, co owocuje demoralizacją całych pokoleń i staje się zagwózdką nie do rozwiązania.
Panie Zbyszku szacunek dla ofiar się należy.
AnnaP -- 23.01.2009 - 18:48Swoją drogą gdyby zamienić pozycje, to powstaje pytanie, czy Hamas by rozcieńczał, czy by wstrząsnął i nawet nie mieszał ...
dzięki za te świadectwa,co ostatnio piszesz,
to ma większą wartość niż wieczne rozważania na temat.
A tekst przytłaczający.
grześ -- 23.01.2009 - 19:43Panie Szczęsny,
Niech pan raczy zauważyć, że w odróżnieniu od pana Barbura, który tnie wszystko co się rusza na swoim blogu, a za lewicowca nijak uchodzić nie może, no więc w odróżnieniu, ja pana nie wycinam.
tylko proszę – żeby pan się tak daleko, przynajmniej u mnie, nie zapędzał. I tyle. Bo ja tego tolerować nie będę. Dobrze pan wie o co chodzi.
Inne rzeczy proszę sobie pisać do woli. I sprawdzić jak się ma los USS Liberty do wojen proxy.
A co do pana Barbura – Barbur z premedytacją używa języka z ziejącej nienawiścią propagandówki. Za większością prymitywnych hasełek jakich używa – takich jak np: “Hamastan” kryją się zwykłe kłamstwa i przeinaczenia. Bo w odpowiedzi można mu napisać, że w tym “Hamastanie” – tuż przed ostatnią inwazją, według badań niewielką (ale jednak) przewagę w sondażach miał Fatah. I że za powstanie tegoż Hamastanu odpowiedzialny jest wywiad izraelski i amerykański. Był na ten temat duuży, świetny tekst jakieś dwa lata temu w Vanity Fair… dlaczego tam? To też ciekawa sprawa…
Więc można by mu to napisać, ale się nie da, bo nie ma gdzie. Pan u mnie może napisać wszystko (no prawie wszystko) ja u Barbura nic.
http://podcastsportowy.wordpress.com/
xipetotec -- 23.01.2009 - 20:14Igło,
a w tym ostrzelanym samochodzie to gdzie się owa “banda naćpanych łobuzów” z Hamasu ukrywała – w bagażniku?
Obrazek który serwujesz, który ma wyjaśniać ilość cywilnych ofiar po stronie palestyńskiej istnieje głównie w głowach izraelskich propagandzistów…
http://podcastsportowy.wordpress.com/
xipetotec -- 23.01.2009 - 20:20Panie Xie
Nie wchodzę w indywidualne & osobiste doświadcznia.
Ofiar i bohaterów.
One zaciemniają obraz.
Zacierają kontury.
I nie jest to z mojej strony cynizm.
To mój wybór.
Powiem inaczej.
Ja nie czytałem pańskiego wpisu.
Dlatego, co wyżej napisałem.
Śmierć.
Krzywda.
Cierpienie.
Tyczące osoby.
Czy ktoś jest w stanie ocenić moje, własne cierpienie, krzywdę, ból?
Na jakiejś skali?
W jakiejkolwiek sprawie?
Nie.
I ja też.
Igła -- 23.01.2009 - 20:33Więc proszę mnie nie mieszać.
I nie mieszać wątków.
@xipetotec
Mnie styl pana Babura nie interesuje, lecz konstatacje. A te są – moim zdaniem – trafione. Napisałem już gdzie indziej – klucze do pokoju w Palestynie znajdują się w Teheranie, Damaszku i może nawet w Moskwie, lecz napewno nie w Waszyngtonie czy Tel-Avivie. I nie wiem co tu ma do rzeczy USS Liberty, bo to przecież stara sprawa z czasów wojny sześciodniowej.
A Pan, Azteku – skacze z kwiatka na kwiatek a omija meritum. A ważne są właśnie te sprrawy fundamentalne a nie pierdoły, czy pan Babur ma styl propagandzisty (jasne że ma!) czy nie.
Więc Pan nawet sobie nie zdaje sprawy z tego, że Pan tu od kilku dni rozwija tezę, że wojna w Palestynie toczy się, ponieważ Żydzi są be i źle traktują Arabów.
A ja na to mówię, że nawet jeśłi tu i tam jakiś Żyd źle potraktował Palestyńczyka, to nie to jest powodem tej wojny i nawet jeśliby Izrael zrobił Hamasowcom laskę, to i tak to tego konfliktu nie wygasi. Czai Pan?
Zbigniew P. Szczęsny -- 23.01.2009 - 21:14@
Skoro przywołano tu Wołyń, to i ja się wypowiem:
Sytuację w Gazie ciężko porównywać z Wołyniem, bo tam (na Wołyniu) nie było wojny tylko najgorsza forma eksterminacji czyli ludobójstwo. W Gazie jest coś w rodzaju wojny, współczesny konflikt zbrojny, armia izraelska dokonuje jak widać zbrodni wojennych, ale daleko temu do ludobójstwa.
Ja rozumiem, że w czasie wojny nie da się uniknąć ofiar wśród cywili, ale to, co opisał xipetotec, to zbrodnia wojenna, której sprawcy powinni być ukarani.
Nie odpowiada mi podejście Szczęsnego (i p. Igły chyba też), który dał tu niezłą pochwałę barbarzyństwa. Rozumiem, że Pańskim idolem, Panie Ziggi, jest Stalin – skutecznie poradził sobie z licznymi wrogami nie przejmując się “bzdetami” o ludności cywilnej, zbudował imperium i dożył swoich dni jako jego władca. To rzeczywiście był gość godny podziwu.
Dymitr Bagiński -- 24.01.2009 - 13:11Dymitrze
Oczywiście nie zamierzałem porównywać wprost ludobójstwa na Wołyniu do mordów (po obu stronach) w Palestynie.
Chodziło mi o zobrazowanie tezy, że ofiary czują podobnie we wszystkich konfliktach. Ich logika jest podobna.
I my mając pod bokiem morze ofiar powinniśmy z większym szacunkiem wypowiadać się o innych ofiarach, choć są daleko, albo nie podoba nam się ich wiara czy kolor skóry.
Pozdr
RafalB -- 24.01.2009 - 17:07@DB
Rozumiem Pana, lecz pozwolę sobie zauważyć, że jeśli zastosujemy współczesne – moim zdniem zupełnie odjechane – kryteria na właściwie dowolnego z wielkich dowódców, których świat pamięta z historii, to okaże się, że wszyscy oni byli zbrodniarzami wojennymi ocierającymi się często o ludobójstwo.
Stalina nie uważam za wybitnego dowódcę, gdyż osiągane przez niego cele okupione były wielkiemi stratami spowodowanymi szkolnymi błędami taktycznymi nigdy nie korygowanymi ze względu na azjatycki upór Wielkiego Stratega. Natomiast Stalin niewątpliwie był wybitnym politykiem – na arenie dyplomatycznej osiągnął właściwie wszystko, co było możliwe do wygrnania w jego czasach.
Nie podoba mi się natomiast wizja państwa realizowana przez Stalina, co nie ma jednak żadnego związku z problematyką wojskową.
Panie Dymitrze – zgodzę się z tym, że aby być skutecznym dowódcą wojskowym trzeba być zdolnym do barbarzyństwa i to niejednokrotnie znacznego.
Będę też stał nadal twardo na stanowisku, że współczesne wyobrażenia na temat tego, jaka powinna być wojna wykluczają właściwie zupełnie możliwość zwycięstwa którejś ze stron. Kurczowe trzymanie się wszystkich konwencji i regulacji oraz konsekwentne przestrzeganie nakazów humanitarnych prowadzi w sposób nieunikniony do paraliżu armii oraz niemożliwości realizacji celów strategicznych. W efekcie – konflikt zostaje nierozwiązany pozostawiając za sobą napięcia nieuchronnie prowadzące do wybuchu kolejnych walk.
Pozdrawiam,
Zbigniew P. Szczęsny -- 24.01.2009 - 17:25ZS
@ZS
Panie Zbigniewie, zauważam u Pana miazmaty humanitaryzmu! Po co żałować sołdatów, przecież u nich ludzi mnogo?!
Dymitr Bagiński -- 24.01.2009 - 18:35Ja bym powiedział nawet
że wszystkiemu winne są kobiety.
To one rodzą żołnierzy itd.
Ech, ta moja intelgencja…
Akcja “Potrzebuję nowego płuca”: do 20- ego grudnia zebrano 396 000 zł
Mad Dog -- 24.01.2009 - 18:48Uwaga!
Panie Dymitrze – zgodzę się z tym, że aby być skutecznym dowódcą wojskowym trzeba być zdolnym do barbarzyństwa i to niejednokrotnie znacznego.
Będę też stał nadal twardo na stanowisku, że współczesne wyobrażenia na temat tego, jaka powinna być wojna wykluczają właściwie zupełnie możliwość zwycięstwa którejś ze stron. Kurczowe trzymanie się wszystkich konwencji i regulacji oraz konsekwentne przestrzeganie nakazów humanitarnych prowadzi w sposób nieunikniony do paraliżu armii oraz niemożliwości realizacji celów strategicznych. W efekcie – konflikt zostaje nierozwiązany pozostawiając za sobą napięcia nieuchronnie prowadzące do wybuchu kolejnych walk.
Mamy do czynienia z nieodkrytym, a tym samym niedocenionym, talentem w dziedzinie współczesnej sztuki wojennej.
Panie Zbyszku proszę mi tylko jedno obiecać. Nie będzie Pan wprowadzał swoich pomysłów w życie, ok?
Niech pozostaną na papierze, jako polski wkład w ogólnoświatową walke o pokój.
RafalB -- 24.01.2009 - 19:14Na poważnie
Podobno Czapski (więzień łagrów) udowadniał, że niewolniczy system gułagów był w rzeczywistości ekonomicznie niewydolny – koszty aparatu opresji przekraczały zyski z pracy więźniów.
Wierzę, że tak samo jest z prowadzeniem wojen. Skoncentrowanie się na pastwieniu nad cywilami powoduje skutki odwrotne od zamierzonych. Proszę spojrzeć na Afganistan i Irak – szeroko zakrojone pacyfikacje nic nie dały, względny spokój nastąpił, kiedy nieformalnie dogadano się z bojownikami.
Nie inaczej było podczas II wojny. Niemcy największy spokój mieli na terenach, gdzie dawali pożyć ludności. Tam gdzie postępowali brutalnie, ludzie szli do lasu i zaczynało się powstanie.
Przykład Czeczenii jest bez sensu, bo owszem, można zrównać 100-krotnie słabszego przeciwnika z ziemią, ale i tak kiedyś wybuchnie tam nowa wojna, zresztą uważam, że Rosja dla zdławienia obszaru wielkości dużego powiatu poniosła tak wielkie koszty, że żadne skarby Czeczenii jej tego nie wyrównają.
Można spojrzeć też na absurd powyższego przykładu – oto kilkunastu żołnierzy izraelskich zamiast walczyć z Hamasem, przez jakąś dobę traciło czas i amunicję na “walkę” z trzema farmerami. Musiał to być dla Hamasu wielki cios.
Dymitr Bagiński -- 24.01.2009 - 19:42Panie Dymitrze
Pieprzysz.
Napisz wprost, że nie zgadzasz się z wojną, jesteś pacyfistą albo coś w tym stylu.
Igła -- 24.01.2009 - 19:46I ok.
I nie brnij w powiaty, hamasy, czeczenie i niemieckie okupacje.
Tego nie napiszę
Bo pacyfistą nie jestem
Dymitr Bagiński -- 24.01.2009 - 19:56Panie Igło
Czemu Pan tak uparcie chce ludzi inaczej postrzegających wojnę zaklasyfikować jako pacyfistów?
Przecież ja słowem się nie zająknąłem, że jestem pacyfistą. W przeciwieństwie do Grzesia, który takie deklaracje czyni.
RafalB -- 24.01.2009 - 20:01A Pan Panie Igło
niech napisze, że w d… ma wszelkie konwencje, że na wojnie wszystko wolno.
Dymitr Bagiński -- 24.01.2009 - 20:05Ad 1 i 2
Wojna to zabijanie.
Głownie nacelowane na żołnierzy strony przeciwnej.
Niestety giną przy tym cywile.
I autor tego bloga i inni humaniści wedle mnie zakłamani i obłudni ( w tej sprawie ) udają że tego nie wiedzą.
Oni uważają, że armia izraelska rozpoczęła wojnę tylko po to aby mordować i terroryzować ludność cywilną.
I to konsekwentnie i z wyrachowaniem.
To coś takiego jak miłość&nienawiść RRK czy Mireksa do Pisu.
Nawet jak się uda zabić 100 łajdaków z Hamasu, to można napisać że celem było 100 matek i dzieci.
Jak napiszę, że mnie to nudzi, to świnią jestem.
Kiedy napisze, że nie mam już siły tłumaczyć.
To cynikiem.
A ja mam już dość tłumaczenia.
Igła -- 24.01.2009 - 20:14To ja nie wiem, w czym się różnimy
Ale dalej nie pytam, coby nam Pan tu nie zasłabł.
Dymitr Bagiński -- 24.01.2009 - 20:23@Dymitryj
:)
Igła -- 24.01.2009 - 20:33Trochę.
@DB
Nie zgadzam się z Panem w ocenie kosztów wojny. To znaczy – celem wojny nie jest zabijanie. Celem wojny jest osiągnięcie określonych korzyści politycznych a zabijanie czy demolka infrastrktury przeciwnika jest wyłącznie środkiem osiągnięcia tego celu.
I jeśli np. nie daje się danego celu zrealizować z powodu obecności jakiejś ludności na danym terytorium, to po ocenie bilansu zysków i strat takiego przedsięwzięcia – można zrealizaować na tym terenie przesiedlenia, czystki etniczne itd.
W ocenie można zawsze się pomylić. Można np. spolegliwą i chętną do współpracy ludność doprowadzić do takiej desperacji, że – jak Pan powiedział – zorganizuje się w ruch oporu i zacznie skutecznie walczyć metodami partyzanckimi.
Ale może być też tak, że koszty “pokojowego” przekonania wrogo nastawionej ludności cywilnej, która stanowi zaplecze logistyczne sił partyzanckich są zbyt wysokie i wówczas prawidłowym z punktu widzenia wojskowości rozwiązaniem jest pacyfikacja lub nawet eksterminacja tej ludności wszelkimi metodami.
Nie ma tutaj żadnych reguł ogólnych, co otwiera pole dla geniuszu polityków i dowódców.
I na koniec – stoję na stanowisku, że w przypadku wojny w Palestynie wrogiem Izraela nie jest jakiś Hamas, lecz cała ludność arabska zamieszkująca Palestynę. Napięcia pomiędzy zwaśnionymi stronami są już tak nabrzmiałe, że w skali społecznej nie może już tam w ogóle być mowy o wspólnym zamieszkiwaniu lub pokojowej koegzystencji Palestyńczyków i Żydów na tak niewielkim terytorium. W związku z tym najlepszym rozwiązaniem byłaby jatka, która w sposób jednoznaczny wyłoniłaby zwyciężcę, który zgarnąłby całość. Niestety – obecna sytuacja międzynarodowa jest taka, że podobne działania wzbudziłyby jakąś powszechną histerię wszelkiej maści “humanistów” od siedmiu boleści, że skończyłoby się to pewnie interwencją “sił rozjemczych”, więc ryzyko polityczne jest za duże. A szkoda. Wyrżnęli by się raz a dobrze i wreszcie byłby spokój na Bliskim Wschodzie :-)))
Zbigniew P. Szczęsny -- 24.01.2009 - 21:13Ooo
Szczęsny to akurat, teraz, lepiej tłumaczy.
w 1 akapicie
Oczywiście pomijając radosną i końcową twórczość o wyrzynaniu i takie tam…
Igła -- 24.01.2009 - 21:27Żeby wszystkich Palestyńczyków do doła ( i wapnem zapewne ?)
Co stanowi jego charakterystyczny szlaczek.
Pitolenia.
Co jak zwykle daje asumpt różnym humanistom..
ZS
Dobrze mieć jest jasność.
Dymitr Bagiński -- 24.01.2009 - 21:36Dlaczego Pan jeszcze nie jest politykiem?
@DB
A co do Afganistanu – tutaj sytuacja jest taka, że armia sama nie wie co ma tam właściwie robić. Armia została przez głupich polityków zmuszona wykonywać zadania policyjne w terenie, na którym się do policji strzela. Zachód ponosi w Afganistanie klęskę przede wszystkim, ponieważ nie jest w stanie zdefiniować celów politycznych do zrealizowania w tym kraju. Proszę mi powiedzieć – co jest celem wojny w Afganistanie i kto właściwie jest tam naszym wrogiem – Talibowie? Talibowie, czyli kto konkretnie?
Zachód zaangażował się w bezrefleksyjne popieranie Karzaja, którego w Afganistanie nikt nie popiera. Więc jeśli wrogami Zachodu są wrogowie Karzaja, to Zachód walczy tam chyba ze wszystkimi i sam nie wie o co. To jest po prostu żenujące. W Iraku jest podobnie zresztą...
Zbigniew P. Szczęsny -- 24.01.2009 - 21:40@Igła
Et tu Brute contra me?
:-(
Zbigniew P. Szczęsny -- 24.01.2009 - 21:43@DB
>> Dlaczego Pan jeszcze nie jest politykiem?
Myślałem nawet o tym, ale są powody:
Po pierwsze, jak byłem jeszcze młody i głupi, to jako zdolny chemik zrobiłem własnym sumptem dla hecy trochę amfy i jak to się mówi: “w kręgach towarzyskich wprowadziłem do obrotu”. We Wrocławiu nie było wówczas lepszego towaru na mieście. Jeśli Tuskowi się wypomina, że na studiach trawkę popalał, to Pan sobie potrafi wyobrazić co by było w moim przypadku :-))) Tego się nie da wytłumaczyć, że to były inne czasy itd. To taka moja trochę osobista pokuta za błędy młodości…
Po drugie, w polskich realiach uprawianie polityki oznacza konieczność właściwie ciągłego przebywania wśród ludzi głupich i prymitywnych. I jeszcze trzeba się z nimi bratać... Okropne.
Ale tak poważnie, to myślę o tym stronnictwie Dudkiewicza… Zanim on będą cokoliwek zanczyć, to minie ładnych parę lat i wówczas być może Polacy będą nieco bardziej wyluzowani niż obecnie, żeby zacząć ludziom wybaczać głupoty popełnione 30 lat wcześniej?
Pozdrawiam,
Zbigniew P. Szczęsny -- 24.01.2009 - 21:59ZS
Ja?
Nie.
Igła -- 24.01.2009 - 22:53Choć bywałem i w każdej chwili gotowym.