Jestem za, a nawet przeciw.
Ten wyświechtany i nadużywany zwrot chyba najbardziej oddaje to, co ja myślę w poruszonym przez Ciebie temacie.
Od “przeciw” zacznę.
NIe jest łatwo żyć radośnie, z uśmiechem, jak nie ma się co do garnka włożyć. I tu, niestety, nawet w najlepszą afirmację nie uwierzę, że poradzi. Ktoś, kto ni ma chęci do życia nie będzie powtarzał, że jest ok.
Przyjaciółka mojej mamy zapadła przed świętami na ciężką depresję. W szpitalu się znalazła i jest tam do dziś. Sztab ludzi nad nią pracuje, a ona powtarza w kółko: NIenawidzę Was, NIe cieszy mnie to. NIe wiedzieć czemu ta kobieta, która wiodła do tej pory spokojne, uporządkowane życie, straciła do niego chęć. NIe da sobie pomóc. Straszne to jest.
Teraz “za”.
Z kolei moja przyjaciółka, lat temu 12 prawie, bardzo chciała spotkać tego Jedynego. Zmęczona przelotnymi znajomostkami zapragnęła ustatkować się , założyć rodzinę i wieść życie nudne życie z mężem i dziećmi u boku. Nabyła sobie książkę pt: Wizualizacja (autora nie pamiętam) , gdzie są gotowe scenariusze do przeprowadzaqnia rzeczonych. Nagrała sobie swój głos na taśmie magnetofonowej jeszcze wtedy i codziennie przed snem oddawała się myślom zasłuchana w siebie. NIe wiem, czy to zbieg okoliczności, ale jakieś 3-4 miesiące później spotkała Jedynego, są szczęśliwym małżeństwem mającym 2 synów i wiedzie życie takie jak chciała. Ale cisza, bo to wielka tajemnica jest :D
Jakoś wytrąciły mnie te wspomnienia z toku myślenia; może uzupełnię wypowiedź innym razem.
Dobranoc :)
Sergiusz
Jestem za, a nawet przeciw.
Ten wyświechtany i nadużywany zwrot chyba najbardziej oddaje to, co ja myślę w poruszonym przez Ciebie temacie.
Od “przeciw” zacznę.
NIe jest łatwo żyć radośnie, z uśmiechem, jak nie ma się co do garnka włożyć. I tu, niestety, nawet w najlepszą afirmację nie uwierzę, że poradzi. Ktoś, kto ni ma chęci do życia nie będzie powtarzał, że jest ok.
Przyjaciółka mojej mamy zapadła przed świętami na ciężką depresję. W szpitalu się znalazła i jest tam do dziś. Sztab ludzi nad nią pracuje, a ona powtarza w kółko: NIenawidzę Was, NIe cieszy mnie to. NIe wiedzieć czemu ta kobieta, która wiodła do tej pory spokojne, uporządkowane życie, straciła do niego chęć. NIe da sobie pomóc. Straszne to jest.
Teraz “za”.
Z kolei moja przyjaciółka, lat temu 12 prawie, bardzo chciała spotkać tego Jedynego. Zmęczona przelotnymi znajomostkami zapragnęła ustatkować się , założyć rodzinę i wieść życie nudne życie z mężem i dziećmi u boku. Nabyła sobie książkę pt: Wizualizacja (autora nie pamiętam) , gdzie są gotowe scenariusze do przeprowadzaqnia rzeczonych. Nagrała sobie swój głos na taśmie magnetofonowej jeszcze wtedy i codziennie przed snem oddawała się myślom zasłuchana w siebie. NIe wiem, czy to zbieg okoliczności, ale jakieś 3-4 miesiące później spotkała Jedynego, są szczęśliwym małżeństwem mającym 2 synów i wiedzie życie takie jak chciała. Ale cisza, bo to wielka tajemnica jest :D
Jakoś wytrąciły mnie te wspomnienia z toku myślenia; może uzupełnię wypowiedź innym razem.
dorcia blee -- 30.01.2012 - 03:56Dobranoc :)