Właśnie zarabiałam na system, więc przepraszam za opóźnienie.
Nie do końca rozumiem co ma Pan na myśli mówiąc o rozgrabianiu majątku przez mafię ordynatorską. Trochę mogę się domyślać.
Przecież sprywatyzowanie szpitala niekoniecznie musi oznaczać przekazanie mu na własność budynku z gruntem.
Zresztą nigdy nie pracowałam w szpitalu więc jest to dla mnie dość enigmatyczny obszar organizacyjny.
Moja poradnia i jeszcze kilka innych z tego samego ZOZ-u mieści się w budynku, który nie jest tegoż ZOZ-u własnością. To oznacza, że ZOZ płaci właścicielowi budynku czynsz.
Pomieszczenia więc można wynajmować, a jak ktoś ma więcej pieniędzy to mieć budynki na właśność.
I wiadomo, że usługi medyczne to jest pojęcie szerokie jak horyzont.
Gdybyśmy my tutaj w tym zakładzie chcieli się sprywatyzować, to nie jest to ani trudne, ani koszty generujące nadmiernie. Natomiast jeśli mówimy o innych placówkach specjalistycznych to zaczynają się komplikacje.
Wierzę jednak, że to jest możliwe. Dowodem tego są prywatne kliniki.
Jakoś żadna normalna firma nie oczekuje od swoich pracowników leczenia się w publicznych placówkach, ale wykupuje usługi w prywatnych.
Ma Pan rację, że zmiany w ubezpieczaniu są niezbędne. To oczywiste.
Dzielę się jedynie refleksjami, bo gdybym miała pomysł na to jak to wszystko zrobić krok po kroku, zapewniając ciągłość opieki dla pacjentów, to ja bym proszę Pana Igły była w lektyce noszona. Z dużą dbałością o to, żeby czasem nie było mi zbyt ciepło lub zbyt zimno.
Nie zgadzam się z myślą Pana Prezydenta, że prywatyzacja służby zdrowia jest czymś złym, wymierzonym przeciwko rodzinom z małymi dziećmi i ludziom starszym.
Dokładnie rzecz ujmując jestem dokładnie przeciwnego zdania.
Bardzo serdecznie Pana pozdrawiam lecz bezradnie wobec omawianej kwestii
Panie Igło
Właśnie zarabiałam na system, więc przepraszam za opóźnienie.
Nie do końca rozumiem co ma Pan na myśli mówiąc o rozgrabianiu majątku przez mafię ordynatorską. Trochę mogę się domyślać.
Przecież sprywatyzowanie szpitala niekoniecznie musi oznaczać przekazanie mu na własność budynku z gruntem.
Zresztą nigdy nie pracowałam w szpitalu więc jest to dla mnie dość enigmatyczny obszar organizacyjny.
Moja poradnia i jeszcze kilka innych z tego samego ZOZ-u mieści się w budynku, który nie jest tegoż ZOZ-u własnością. To oznacza, że ZOZ płaci właścicielowi budynku czynsz.
Pomieszczenia więc można wynajmować, a jak ktoś ma więcej pieniędzy to mieć budynki na właśność.
I wiadomo, że usługi medyczne to jest pojęcie szerokie jak horyzont.
Gdybyśmy my tutaj w tym zakładzie chcieli się sprywatyzować, to nie jest to ani trudne, ani koszty generujące nadmiernie. Natomiast jeśli mówimy o innych placówkach specjalistycznych to zaczynają się komplikacje.
Wierzę jednak, że to jest możliwe. Dowodem tego są prywatne kliniki.
Jakoś żadna normalna firma nie oczekuje od swoich pracowników leczenia się w publicznych placówkach, ale wykupuje usługi w prywatnych.
Ma Pan rację, że zmiany w ubezpieczaniu są niezbędne. To oczywiste.
Dzielę się jedynie refleksjami, bo gdybym miała pomysł na to jak to wszystko zrobić krok po kroku, zapewniając ciągłość opieki dla pacjentów, to ja bym proszę Pana Igły była w lektyce noszona. Z dużą dbałością o to, żeby czasem nie było mi zbyt ciepło lub zbyt zimno.
Nie zgadzam się z myślą Pana Prezydenta, że prywatyzacja służby zdrowia jest czymś złym, wymierzonym przeciwko rodzinom z małymi dziećmi i ludziom starszym.
Dokładnie rzecz ujmując jestem dokładnie przeciwnego zdania.
Bardzo serdecznie Pana pozdrawiam lecz bezradnie wobec omawianej kwestii
Gretchen -- 08.10.2008 - 17:57