Piszesz, o mych słowach: „Piszesz, że zajmują Cię kwestie wiary. No popatrz…to całkiem jak mnie. Bardzo chętnie bym na ten temat podyskutowała, lecz poza Poldkiem nikt nie porusza tego tematu. Jego punkt widzenia znam. Chętnie poznałabym Twój i jeszcze kilku osób.”
Widocznie nie napisałem dość wyraźnie. Było tak: „PRZECIW, bo większość spraw o których mógłbym pisać, to kwestia wiary. O religii nie będę pisać, bo co mógłbym wnieść do natchnionych tekstów Poldka ja, ateista rzymsko-katolicki. Ani on mnie nie przekona, ani ja jego. Stąd nawet do niego nie zaglądam.”
Chodziło mi o to, że wiele z tego, co nas interesuje, polega na tym, że albo w coś/komuś wierzymy albo nie. Niezależnie od tego czy chodzi o Boga, bogów, ideologię, polityków, futurologię. Skoro to są sprawy wiary, oczywiście bardzo szeroko pojętej, to wyznawcy na ogół nie chcą słuchać tych, którzy wierzą w coś innego. I nie ma miejsca na wymianę poglądów, bo wierzący nie przyjmują argumentów, które mogły by osłabić ich wiarę. Dlatego właśnie NIEMAMOCHOTY zazwyczaj dyskutować na tematy jakiejkolwiek wiary w cokolwiek lub kogokolwiek.
Jeśli rozmowa dotyczy faktów, materii, przedmiotów i rozmówcy używają mózgów, co dla mnie znaczy, że mogą mnie przekonać lub ja mogę ich przekonać, to wtedy rozmowa ma sens. Jeśli rozmowa dotyczy odbioru sztuki, to może mnie zaciekawić co inni lubią i dlaczego. Mogę się też podzielić tym, co ja uważam za ciekawe czy piękne. Raczej nie licząc na to, że ktoś to polubi. Ale może chociaż spróbuje…
Delilah Wspaniała!
Piszesz, o mych słowach: „Piszesz, że zajmują Cię kwestie wiary. No popatrz…to całkiem jak mnie. Bardzo chętnie bym na ten temat podyskutowała, lecz poza Poldkiem nikt nie porusza tego tematu. Jego punkt widzenia znam. Chętnie poznałabym Twój i jeszcze kilku osób.”
Widocznie nie napisałem dość wyraźnie. Było tak: „PRZECIW, bo większość spraw o których mógłbym pisać, to kwestia wiary. O religii nie będę pisać, bo co mógłbym wnieść do natchnionych tekstów Poldka ja, ateista rzymsko-katolicki. Ani on mnie nie przekona, ani ja jego. Stąd nawet do niego nie zaglądam.”
Chodziło mi o to, że wiele z tego, co nas interesuje, polega na tym, że albo w coś/komuś wierzymy albo nie. Niezależnie od tego czy chodzi o Boga, bogów, ideologię, polityków, futurologię. Skoro to są sprawy wiary, oczywiście bardzo szeroko pojętej, to wyznawcy na ogół nie chcą słuchać tych, którzy wierzą w coś innego. I nie ma miejsca na wymianę poglądów, bo wierzący nie przyjmują argumentów, które mogły by osłabić ich wiarę. Dlatego właśnie NIE MAM OCHOTY zazwyczaj dyskutować na tematy jakiejkolwiek wiary w cokolwiek lub kogokolwiek.
Jeśli rozmowa dotyczy faktów, materii, przedmiotów i rozmówcy używają mózgów, co dla mnie znaczy, że mogą mnie przekonać lub ja mogę ich przekonać, to wtedy rozmowa ma sens. Jeśli rozmowa dotyczy odbioru sztuki, to może mnie zaciekawić co inni lubią i dlaczego. Mogę się też podzielić tym, co ja uważam za ciekawe czy piękne. Raczej nie licząc na to, że ktoś to polubi. Ale może chociaż spróbuje…
jotesz -- 02.06.2008 - 07:29