No dobrze, punkt dla Ciebie ale co z takim chłopem który niby miał pole ale jakby co to mu pan mógł wziąć cokolwiek, łącznie z żoną? :)
Inna sprawa, że jak facet na mazurach wyciął sobie kilka drzew to się przy silnym wietrze pół lasu położyło, bo jego drzewa były z brzegu. :)
Ale ok, nie mam dobrej odpowiedzi na ten argument. Tym niemniej nadal nie widzę dobrego rozwiązania konfliktu między posiadaczami i wędrowcami. Znajomy Australijczyk mi opowiadał, że aborygeni na ten przykład mają cholerne kłopoty z tą całą własnością prywatną. Oni są wolni, łażą gdzie chcą a rzeczy są tego, który ich akurat używa. I ta ich wolność to się trochę kłóci z prawem do własności przywiezionym z Europy. Powiedziałbym – fundamentalnie.
Wyrusie
No dobrze, punkt dla Ciebie ale co z takim chłopem który niby miał pole ale jakby co to mu pan mógł wziąć cokolwiek, łącznie z żoną? :)
Inna sprawa, że jak facet na mazurach wyciął sobie kilka drzew to się przy silnym wietrze pół lasu położyło, bo jego drzewa były z brzegu. :)
Ale ok, nie mam dobrej odpowiedzi na ten argument. Tym niemniej nadal nie widzę dobrego rozwiązania konfliktu między posiadaczami i wędrowcami. Znajomy Australijczyk mi opowiadał, że aborygeni na ten przykład mają cholerne kłopoty z tą całą własnością prywatną. Oni są wolni, łażą gdzie chcą a rzeczy są tego, który ich akurat używa. I ta ich wolność to się trochę kłóci z prawem do własności przywiezionym z Europy. Powiedziałbym – fundamentalnie.
ps. obiecałeś jakieś linki :)
eumenes -- 18.02.2008 - 10:35