Jestem Lorenzo, San Lorenzo...

Była już “sałatka Lorenzo” od Pana Igły, a ode mnie coś, co znalazłem na półce w lokalnym sklepie z winami. Nie miałem wielkiej nadziei na ucztę dla moich kubków smakowych, bo w promocji nabyłem o 40% tańsze. Myślałem sobie: “E, pewnie nieudane, octowe już może, alkohol pewnie wyraźny”. I tak sobie marudząc po zakupie, doniosłem do domu i odstawiłem do szafki, gdzie najchłodniej.

Poczekało kilka dni. Otworzyłem i powoli, małym strumieniem, lekko z wysoka przelałem w duży kieliszek (taki co się prawie kwaterka mieści, a w dłoni leży wypełniajjąc garść całą). Odstawiłem na godzinkę, jak Pan Bóg przykazał.

San-Lorenzo_0.jpg

W międzyczasie, żeby się nie nudzić, przypomniałem sobie coś, na co się zawsze zżymam. Otóż w restauracjach zazwyczaj podają zbyt ciepłe wina czerwone. Białego nawet nie zamawiam, bo prosto z pólki to zbrodnia i pieniądze wyrzucone w błoto. Wszędzie się zaleca podawanie wina czerwonego w temperaturze pokojowej. Ta zasada obowiązuje od niepamiętnych czasów. A jaka temperatura panowała w tych “niepamiętnych czasach”? Pomiędzy 10-15 st.C. Niech mi ktoś pokaże restaurację, w której jest taka temperatura- nikt by tam nie wszedł. A wina często trzymają na półkach na głównej sali, gdzie temperatura jest powyżej 20 st.C. Potrafi to zepsuć przyjemność z wina.

No dobrze- minęła godzina, można się zabrać do naszego kieliszka. Od razu powiem, że nie znam się na pisaniu o winach tak dobrze jak Pan Yayco, więc napiszę tylko, że zaskoczenie było pełne. Aromat delikatny, nie narzucał się. Wino smakowite, bez wyczuwalnego wyraźnie alkoholu (który pojawił się dopiero po chwili od przełknięcia). Polecam serdecznie.

Na koniec jeszcze muszę powiedzieć, że się jeszcze nie zawiodłem na winach Hiszpańskich. Gorzej wypada Francja (o dziwo), Chile i Argentyna- strasznie nierówne, nie mam przekonania. Z Włoch bywa nieźle (zwłaszcza typu Prosecco i Chianti Classico). Ciekawie jest z Nową Zelandią, Australią i RPA- widać, że rynki wzrostowe i nowe, starają się (nawet w niższych cenach). Na tym tle wciąż świetna Kalifornia w niższej półce cenowej, np. White Zinfandel, kupuję w ciemno. Nie zdarzyło mi się nie trafić, zwłaszcza jak się idzie na obiad do przyjaciół, a nie wiadomo jakie będą dania to White Zinfandel jest na tyle neutralny, że komponuje się z łatwością i do mięs i do ryb. Jedynie Julio&Gallo (ale tylko Turning Leaf) to dla mnie strzał w stopę. Do tej pory nie rozumiem, jak można było zrobić tak słabą serię. Inne z tej winnicy, smakowite i w dobrej cenie.

Pańskie zdrowie, Panie Lorenzo!

(Castillo San Lorenzo (Rioja) Reserva 2003, kraj pochodzenia: Hiszpania, cena w promocji 13 Euro)

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Pan Lorenzo jest na diecie

Woda, sucharki, jogurt a na obiad lane kluski.
Żona pilnuje.
:)
Igła


Czyli...

zdrowie wasze w gardła nasze:)

kułak i spekulant


re: Jestem Lorenzo, San Lorenzo...

Wcale nie umiem pisać o winach, ale wiem, jak nazywają się te, które mi smakują. I że są wytrwane(nie kwaśne!)
Chateauneuf du Papa, Cahors… I racja z tą temperaturą. Jeśli w dodatku serwowane są pod gołym i gorącym niebem południa to są letnie i nie do picia…
Defendo


Hm, napiłbym się

:)
pzdr


Chateauneuf du Pape

lubię, choć ostatnio u nas (w sensie w Dublinie) pojawiły się w Tesco, z etykietą: Selected by Tesco, niestety. No ale winiarni robiących Chateauneuf du Pape jest sporo.

Pozdrawiam

kułak i spekulant


re: Jestem Lorenzo, San Lorenzo...

Oryginał jest tylko jeden – pod Avignonem. Niestety, piekielnie drogi, zaczyna si e od kilkunastu euro za butelkę, a górnej granicy cen wolałam nie oglądać, bom słaba kobieta i omdlenie mi groziło, niestety, nie z powodu ekstatycznych przeżyć ;)
W pałacu papieskim w Avignon to wino też sprzedają – to było jedyne miejsce we Francji, gdzie za degustację(przed zakupem) trzeba było płacić. Nie degustowałam, bo uznałam, że nie będę w stanie przepić 5 euro w ciągu 10 minut, a dłuższym czasem nie dysponowałam. Zakup został więc dokonany w ciemno, drogowskazem była cena(z tych niższych, z innymi poczekam na – należną mi za całokształt – wygraną w totolotka, w którą serdecznie wierzę). I trafiony!
Defendo


Serdecznie dziękuję za źyczenia, Panie Bloxerze

wbrew temu co twierdzi Igla, od czasu do czasu jednak kropelkę albo dwie wypiję. Glównie wina biale, acz zdarzaja się też piwa z malych browarów, znanych jedynie w najbliższej okolicy (preferuję piwa typu trube czyli mętne).

Pozdrawiam serdecznie


przyjemnie się czytało:)

pozdrawiam

Prezes , Traktor, Redaktor


Panie Lorenzo

jak Pan będzie we Wrocławiu, proszę zawitać do Spiża na rynku. Mają swój własny browar i kilka gatunków piwa do wyboru (własnego warzenia oczywiście).
Wrażenia inne niż z butelki sklepowej.

pozdrawiam

kułak i spekulant


Szanowny Panie Bloxerze

A jak Pan będzie w Krakowie, prosze zajrzeć kolo teatru Bagatela do (jakźeby inaczej w Krakowie) C.K. Browaru. Podobnie jak u Spiża ważą wlasne piwo, w tym wlasnie wspomniane mętne.

Pozdrawiam


Subskrybuj zawartość