Co za różnica, dżuma czy cholera?

Jeśli prawdą jest, że obecny kryzys spowodowany jest nadpłynnością pieniądza i zbyt łatwym dostępem do kredytu, to jak to możliwe, że rozwiązanie może być takie samo jak przyczyna?

No właśnie, nie może.

Przyjęty wczoraj, po tygodniowej batalii, zmodyfikowany plan ratunkowy spowodował gwałtowną wyprzedaż na amerykańskich giełdach. Ci sami inwestorzy, którzy czekali na helikoptery z dodrukowanymi dolarami od Bena Bernanke zrozumieli, że to nic nie da i USA nie uniknie recesji. Jeśli kryzys przechodzi z Wall Street na Main Street (gospodarkę) to akcje spółek przecenionych przez roczna bessę nie wydają się już tak tanie.

Merryn Sommerset Webb w swojej weekendowej kolumnie w Financial Times porównuje obecne wskaźniki giełdowych spółek na londyńskim FTSE100 z historycznymi (sprzed 20 lat). Wyglądają bardzo atrakcyjnie. Średnia wartość wskaźnika P/E (price to earnings) wynosi 9,4! Dla Dow Jones 13, a DJ Euro Stoxx50 wynosi 9,2. Nic tylko kupować. Humor może nam zepsuć jednak głębsze spojrzenie w przeszłość. Przed 1985 rokiem wskażniki często lądowały poniżej 8, a w Wielkiej Brytanii między 1962 a 1972 trend był rzadko powyzej 9. W USA jest podobnie, wskaźnik P/E dziś wygląda niezwykle atrakcyjnie, ale jeśli cofnąć się przed 85’ wskaźnik P/E na poziomie 11 wygląda zupełnie normalnie.

Link do artykułu w FT: http://www.ft.com/cms/s/0/d910d5d0-9172-11dd-b5cd-0000779fd18c.html

Wróćmy jednak do banków.

Ryzykowna polityka inwestycyjna (?) banków została nagrodzona wg zasady, że żadna duża instytucja nie może juz upaść. Ale pojedyńczy kredytobiorca już może. Tak oto w kraju, w którym wcielono w życie zasady Adama Smitha, wymyślono nową wersję socjalizmu korporacyjnego. Już kilka miesięcy temu Robert Gwiazdowski z Centrum im. Adama Smitha ostrzegał, że obecny neoliberalizm wielkich korporacji bardziej przypomina korporacyjny komunizm urzędniczy, niż równy dostęp wszystkich podmiotów do wolnego rynku. Niewidziałna ręka rynku okazała się być niewidzialną ręką korporacji, przypieczętowaną wczoraj głosowaniem w Kongresie.

Dla przeciętnego zjadacza chleba (lub konsumenta kredytowego) dzisiejsza sytuacja banków wydaje sie abstrakcyjna nieco, a już na pewno nie kojarzą ich problemów bezpośrednio ze swoja sytuacją. Błąd. Proponuje zrobić krótkie ćwiczenie retrospekcyjne i aby zrozumieć ten mechanizm odwrócić nieco obserwowany bieg wydarzeń.

1.Rząd amerykański przepchnął wczoraj plan ratunkowy, który wykupi bezwartościowe papiery banków, ratując je przed upadkiem.

bo…

2.Banki popadły w tarapaty udzielając kredytów bez pokrycia

komu?

3.Obywatelom, których pomoc państwa nie dosięgnie. Pomoc zatrzymuje się na p.2. Obywatel niespłacajacy kredytu i tak zbankrutuje, jego dom przejmie bank, który dostanie na to pomoc od rządu, która pochodzi min z kieszeni tego obywatela, czyli z jego podatków.

Bankowcy otrzymują nagrodę za skrajną chciwość i zaślepienie i dalej będą jeździć Bentleyami. Konsekwencje wczorajszej decyzji Kongresu będą pewnie widoczne za jakis czas, a cenę zapłacą podatnicy.

Co za różnica więc czy plan jest czy go nie ma.

Co za różnica dżuma czy cholera.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Bloxerze

Jako przedstawiciel tej chciwej kasty… w pełni potwierdzam Twoje słowa.

Jest oczywiście jeszcze problem spadku zaufania, utrudnionego dostępu do pieniadza, podrożenia kredytu i zaostrzenia procedur udzielania, przec co dostaną po łbach także Ci zdrowi, ktorzy rozsądnie kozrystaja z dzwigni do napedzania biznesu… No ale to są tylko dodatki…


Subskrybuj zawartość