A czas jak rzeka, jak rzeka płynie - okropne życie w hotelach luksusowych

Jako road warrior, czyli osobnik bedący często w delegacji zagranicznej, rozbijam się po dobrych hotelach.

W tych hotelach to ja dopiero mam raj, co? Pokoje, prysznice, marmury, bary, kanjpy, widny, obsługa, room serwis, sauny, baseny,sale gimnastyczne….
To tak się ludziom wydaje, ludziom którzy nie jeżdża, lub jadą raz na rok na trzy dni wakacji do NY.
Ale życie hotelowe wcale nie jest takie słodkie.

Bo czym jest hotel? Sposobem na zarobienie pieniędzy, przede wszystkim. Jest potrzeba, jest hotel.
I ponieważ hotele to maszyny do robienia pieniędzy, to oszczędzają. Na czym się oszczędza?
Przede wszystkim na czystości. Sprząta się po łebkach, tylko tak, żeby na czyste wyglądało.
Od sierpnia zauważyłem, że w hotelach zaczęly znikać Kleenexy w łazienkach.

No właśnie czystość. jak ma sobie radzić w hotelu osobnik w drodze?
No przede wszystkim dobrze jest znać obsługę, jeśli jeździ się często. Rzucać napiwkami na prawo i lewo.
Muszą cię pamiętać i lubić. Nie robić nigdy problemów, awantur. Przywozić recepcji ptasie mleczko… To sprawi, że będą cię traktować jak człowieka, pomagać, dawać lepsze pokoje. Zaczną traktować trochę jak swojego. Nie jest to proste, wymaga pracy i wysiłku i odpowiedniego charakteru.

Dla lubiąccych czystość: zawsze zostawiać niewielki napiwek w łazience dla pokojówki. To daje przynajmniej namiastkę pewności, że nie zrobi psikusa pod tytułem “mycie kibla szczoteczką”... Różne rzeczy ludziom się zdarzały. Odkurzy lepiej, umyje łazienkę przyzwoicie a nie tylko szmatą przeleci…

Co jest w pokoju hotelowym najbrudniejsze? No pomyślcie chwilę.
Czego w hotelu się nie pierze, nie myje, nie wymienia?
Narzuta na łóżko!
Natychmiast po wejściu do pokoju zrzucić ją z łóżka w kąt, do szafy a nie rzucać się na nią z ukochaną osobą. Bo właśnie to robią wszyscy – barabara na narzucie! Obrzydlistwo. Druga rzeczy – PILOT do telewizora. Umyć! Wodą kolońską... jeśli pomyślicie jakie programy są w Pay TV to zrozumiecie dlaczego nie wolno tego dotykać... To znaczy wolno, ale na własne ryzyko.

Podłoga – odkurzana rzadko,tylko jak już widać. Wkładać hotelowe kapcie.

Krzesła, fotele – za nic w świecie nie siadać nago. Nawet po pijaku!

Ale powtarzam – najważniejsze – zaprzyjaźnić się z obsługą. To dla tych, którzy często jeżdżą w te same miejsca.
A reszta podróżnych amatorów – nie dać się wziąć na lep luksusu. Tfu, dać się wziąć, ale z uważaniem. Bo jednak hotel drogi, ma dużo zalet – jest czyściej, jest ciszej, jest więcej powietrza, pościel zmieniana… jedzenie lepsze,

No tak jedzenie. Co robić jeśli się codziennie wraca z pracy o 11-12 wieczorem z roboty? Gdzie jeść? Czy iść w nocy do knajpy jak się sił nie ma?
Czy zamówić żarcie do pokoju? Czy co?
Ja jestem zaprzyjaźniony z obsługą, to mi przynoszą jedzenie do baru, gdzie można godzinę posiedzieć, poczytać i udać, że się nie jest samotnym. W barze zawsze jest więcej takich, to można pogadać. Są też inne takie, też można pogadać. Tu zaprzyjaźnienie się może być opatrznie rozumiane. :) – Czyli znowu to samo -zakolegowanie się z obsługą.
Tak samo jak z knajpami, k†ore się regularnie odwiedza. Po pewnym czasie kelnerzy pozwolą zamawiać rzeczy których nie ma w karcie, nie naplują.... polecą... pogadają....

Knajpy w drodze – znowu jeśli ci lokalni w pracy nie polecą, ale co oni wiedzą, to trzeba się zdać na concierge’a. No i taki concierge normalnie poleci knajpę, z którą ma układ… a musi ci polecić to, co cię naprawdę interesuje. Czyli znowu – kolega ma być!
Nie jest to proste, oj nie jest, ale jest możliwe.

Obsługa jest wszechwładna, im niżej tym lepiej. Podstawa – doorman – żeby taksówka zawsze była. I żeby walizki wnieśli na gorę natychmiast a nie dwie godziny później po sześciu monitach. Latem w Amsterdamie – byłem pierwszy raz i jedyny, czekaliśmy trzy godziny. W bardzo dobrym hotelu. Ale wiadomo, Holender to jeszcze gorszy Niemiec.

Ale jak wszędzie, wszystko schodzi na psy. Hotele psieją, remontów nie robią. Klient nie ma wyboru, firmy tną koszty….

Kryzys minie, może się jakoś poprawi.

Są tacy, którzy twierdzą, że można spać w dowolnej norze. Może i można, ale podróżującym po Polsce B nie zazdroszczę.
Brzydzić się usiąść na łóżku, słyszeć przez ścianę wrzaski pijane, chrapanie, nie mieć szans na jedzenie, wi-fi nie ma, internetu nie ma. nIczego nie ma. jest jak w Kijowie 15 lat temu, ręczniczek 30×50, odcięty nożemy kawałek mydła i światło wyłącza się o 11.

I wszystko zależy od tego, ile dni spędza się rocznie w podróży. Bo ten hotel musi być jednak drugim domem. gdzieś się trzeba schronić. I trzeba sobie ten azyl, często dużym wysiłkiem, stworzyć.

Ilu gości luksusowego hotelu było w rocznicę śmierci autora “Moskwa Pietuszki” z połową recepcji w tymże pociągu na corocznym ochlaju urządzanym przez mieszkańców Goroda Gieroja?

TYTUŁ DAŁEM – a czas jak rzeka, jak rzeka płynie.
Tak, bo w tych hotelach wpadam na różne znane postacie. W Atenach wpadłem w windzie na 007, w Budapeszcie zderzyłem się z Claudią Schiffer w drzwiach – mówię do doormana – Patrz Imre jaka wysoka, na co on: na upadłe drzewo każdy wlezie.
W petersburgu Blondie, Mireille Mathieu, W Moskwie w windzie cala Metallica. No i co? A no to, że wszyscy starzy. Pamięta się ich z Ķlodości, a tu panie patrzysz na Blondie a to miła starsza Pani. Tylko ta franca Mireiile się trzyma. Bo zawsze jak emerytka wyglądała.
007 poorany zmarszczkami jak pole jesienią. Czas zaprzytala. patrzysz do ustra i widzisz siebie. Jutro też, za 15 lat to też ty. Ale już nie ten, a w środku się wydaje, że ten sam. Tylko dlaczego nie pamiętam, co przed chwilą powiedziałem….

parę znanych osób na stałe mieszkało w hotelach, James Woods, Coco Chanel, Arthur Miller, Tennessee Willimas, Dylan Thomas, Bob Dylan, Thomas Wolfe, Joni Mitchell….

Średnia ocena
(głosy: 3)

komentarze

Dobre,

ale moje przyjaciółki robią/robiły w Mariotcie kopenhaskim, więc mam dla obsługi wiele zrozumienia…

Sanepid raz jechał windą z Judie Dench :)


Kopenhaga twój wróg

Mieszkałem kilka razy w CPH w Hotel d’Angleterre. Stary i dobry.
Ale jak to ja z roboty o 11PM. I co, co zjeść i gdzie? Wszystko zamknięte. No to bar. Mówię, co tam macie? A ona na to, tatarka polecam.
Dawaj mówię. I dostaję, grubego na trzy cm hamburgera przypieczonego z obu stron.
Zduny


Kopenhaga moj drug!

Będę gryzła :P


Kopenhaga, zwlaszcza dzis, to symbol ekotalibanizmu!

TVN24 daje w zasadzie same komentarze pro ociepleniowe, zwyjatkiem Wierzynskiego.


A tam,

ocipienie wyjedzie, kumple zostaną na Norre :)

nie mam tv chwalić Boga


re: A czas jak rzeka, jak rzeka płynie - okropne życie w hotelac

Kopengagien to na mnie zrobila wrazenie w 1969. Wizyta w Tivoli to był jak lot na księżyc wtedy.


To miałeś jak Chmielewska :)

Też ciepło wspominała Tivoli, pieczonego kurczaka, brzoskwinie i grę na automatach…


Jo

A pilnować się zawsze trza.
Tym bardziej, że nie wiadomo z kim ta cała Claudia Sz.. trzymała pilota.

A Blondie?
Niepowiem, wolę ją pamiętać, taką jaka pamiętam.


Z Polski B jestem.

Gdzie człowiek sięgnie wzrokiem – nory i nory…
Przerąb na pełnej linii…

Chyba się wyprowadzę do Tivoli. EU bez granic w końcu.

Ja kiedyś zostawiłam w łazience kaskę za posprzątanie, to potem miałam łabędzia z ręcznika wywiniętego. Nowiuśkiego!
Ale to nie w Be było, tylko za granicą, której nie ma.
Codzień był inny ptak, a po iluśtam dniach i nocach moja koszulina i gatki męża stworzyły układ w rodzaju wieży Eiffla.

Mąż oczywiście zaraz chciał sprawdzać czy to możliwe, ale nie pilotem i nie na narzucie :)))

Potwornie brzydzę się tych dwóch rzeczy, nawet w Polsce A.

Pozdro:)


A mnie w hotelach

przytłacza nuda.
Ożywia natomiast bufetowe śniadanie.

Mogę oddać się rozpuście…
I pokosztować wszystkiego potroszku, hihrając się z poważnych min otaczającego, dętego towarzycha


Miny

Ludność myśli, że Bógwico. Nadęci są istonie to właśnie sprawia, ten kij w pupilonce ich słodkiej otyłej, że ich obsługa nienawidzi.
Bo przyjeżdża taki/taka firma go wysłała BIZNESEM! I co, on się będzie z obsługą fraternizował? Na kolana! Pan przyjechał.
A śniadania w niektórych hotelach są istotnie wystrzałowe – ale nie wszędzie, oj nie wszędzie.
Mje ulubone śniadanie i nie wszyscy umieją to zrobić to jajka benedict. Polecam polecam polecam – dobre bo
A.Smaczne
B. Tuczy
C. Podwyższa zły chlesterol.
IDEAŁ!!!!
Najlepsze oczywiście bylo to pierwsze.


:)))

jajka kwitną na tłuszczu
bekon pachnie już
szczeniak spłoszył gołębie
był wśród nich anioł stróż
znów przewrócił ktoś kubły
tak jest zresztą co noc
konstruktywnych brak działań
a sprzątania jest moc

tuż za oknem mym

czasem w piątek jest pogrzeb
a w sobotę ślub
Sey ma Colta na wodę
kot mu uciekł na słup
furgonetki cholernie
hałasują co świt
trzeba masło dostarczać
cholesterol to mit

tuż za oknem mym

kilka dziewcząt z Filipin
chichotało ma mszy
aż ministrant się wiercił
ksiądz na pewno był zły
Twardziel poszedł w kamasze
i już broni ma dość
na trawniku ma okop
rury będzie kładł ktoś

tuż za oknem mym

Big Mambo psa kopie
kundel zdechnie i tak
sklep z lodami się spalił
dzieciom szczęścia brak
papierowe śpiwory
wzdłuż ulicy wiatr drze
przyszpiliło mnie łóżko
ale świat kręci się

Kazik wg Waitsa


Osz, kurde, mów mi jeszcze:)

Przeczytałem to i umarłem:)

“ Bo właśnie to robią wszyscy – barabara na narzucie! Obrzydlistwo. “

:)

genialne, reszta niemniej genialna, ogólnie, panie Lagrfee, prosze pisać:), bo normalnie warto te teksty czytać.

A na hotelach oczywiście się nie znam więc nic więcej nie powiem, ale tekst majstersztyk, no.


A ja hotele lubię

zwłaszcza wtedy gdy mam w kieszeni firmową kartę kredytową. Lubię gdy wracam do pokoju i mam codziennie wykrochmaloną pachnącą pościel, wypasione śniadanie, dobrą kuchnię.. .

Zawsze miło wspominam conajmniej 4gwiazdkowe hotele. Hociaż Novotele też są ok. Mam na myśli Poznanski na Malcie, Gdański. Mniej Wrocławski i Krakowski.

Pozdrawiam.

************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .


Jak wiadomo, jestem biedną studentką,

ale jako bywszy reprezentant Polski, mieszkałam kilka razy za granicą w hotelach bardzo dobrych. Potwierdzam zdanie Poldka.

I ten sok pomarańczowy na śniadanie, prosto z wyciskarki…

A propos Kopenhagi: rozmawiałam dziś z Zuzanną na skype i jest totalnie zniechęcona do życia. Musi codziennie zostawać w pracy do nienormalnych godzin, tabaka jak w sobotę wieczorem, wszyscy dyskutują zawzięcie nad pizzą o globalnym ociepleniu.

Normalnie, mówi Zuz, słyszę: 10 koron za wodę z kranu? Zdzierstwo! A teraz: 10 koron za wodę z kranu? Ekoterroryzm! Hańba! Spisek rządu! Przecież wszyscy płacimy podatki!

;)


Igła,

przepraszam, ale muszę to napisać:

Czytam Lagriffe’a i czytam, loguję się i zaczynam koment:

A ja w tych hotelach nie mogę wytrzymać. Narzuta, nie narzuta.
Jedyne co mnie trzyma na chodzie, to perspektywa śniadania przy szwedzkim stole...


Subskrybuj zawartość