Gmail Buzzuje

Ze dwa dni temu, a może nawet trzy, otwieram sobie Gmaila a tu mi się jakaś dziwna strona otwiera:
BUZZ – jak chcesz to natychmiast przejdz dalej, mozesz ignorowac.
Ignoruje.
Wchodze na poczte.
Z boku co widzę? BUZZ z kolorowym balonikiem. No w morde mysle, co to mi tu jest?
No i patrze. No bo w końcu co!
A to mi mówi : obserwujesz 15 osób. pięc obserwuje ciebie.
patrze niżej a tam dwóch kreatywnych koleów już wstawiło jakieś dowcipne fotografie, co prawda nie należące do kategorii: Pitture anatomiche artistiche – ale zawsze.
No i tak se wtedy pomyślałem. Mam konto na FB. Jakiś czas tam wchodziłem pisałem… No i się mi znudziło. Bo pustostan jakiś myślowy.
Przez moment bylem na Twitterze, podczas wizyty w Piwnicy Salongowej. No też lipa.
I teraz mnie tutaj atakują tym samym? No w życiu nigdy!
No to chcę to wyłączyć. patrzę szukam nic nie widzę. Wreszcie jeden młody znalazł guzik: wyłącz buzz.
No to BUZZa sru na drzewo.
Bo Buzz to mi się kojarzy dwojako jedynie:

oraz starsze

Czy wszystko musi dążyć do wspólnego mianownika? Czy wszystkie system mailowe muszą nagle zamieniać się w nasze klasy…
Widocznie muszą, bo taka jest potrzeba.
A może to nie potrzeba jest matką tego wynalazku. Tylko na odwrót – wymyślony system stwarza potrzeby.
Niejeden wynalazek na świecie czekał dość długo, aż mu się znajdzie zastosowanie.
A tu proszę szybciorkiem.
Fatalnie, że prosty system mailowy, nagle robi się wypasionym narzędziem komunikacyjnym.
Jako osobnik w wieku przedemerytalnym nie używam GG, MSG, AGDBGFT i innych komunikatorów. Na FB też nie czatuję.
Za to dzieci komunikują się tylko w ten sposób. Żona ostatnio zauważyła, że nam spadły dramatycznie rachunki za telefon.
Córuś kochana mianowicie głownie FBuje i jeśli gada to przez Skype’a.
No jak widać jakaś korzyść z tego jest.

Średnia ocena
(głosy: 2)

komentarze

google translate

Ponieważ google postanowił zawładnać cały wiatem, postanowiłem sprawdzić na większym fragmencie znanym przez wszystkich:
Litwo! Ojczyzno moja! ty jesteś jak zdrowie;
Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie,
Kto cię stracił. Dziś piękność twą w całej ozdobie
Widzę i opisuję, bo tęsknię po tobie.

Panno święta, co Jasnej bronisz Częstochowy
I w Ostrej świecisz Bramie! Ty, co gród zamkowy
Nowogródzki ochraniasz z jego wiernym ludem!
Jak mnie dziecko do zdrowia powróciłaś cudem
(Gdy od płaczącej matki pod Twoję opiekę
10 Ofiarowany, martwą podniosłem powiekę
I zaraz mogłem pieszo do Twych świątyń progu
Iść za wrócone życie podziękować Bogu),
Tak nas powrócisz cudem na Ojczyzny łono.
Tymczasem przenoś moję duszę utęsknioną
Do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych,
Szeroko nad błękitnym Niemnem rozciągnionych;
Do tych pól malowanych zbożem rozmaitem,
Wyzłacanych pszenicą, posrebrzanych żytem;
Gdzie bursztynowy świerzop, gryka jak śnieg biała,
20 Gdzie panieńskim rumieńcem dzięcielina pała,
A wszystko przepasane jakby wstęgą, miedzą
Zieloną, na niej z rzadka ciche grusze siedzą.

A teraz węgierski
Litwo! Az én hazám! Ön, mint az egészség;
Mennyit kell értékelni, az egyetlen tanul
Aki elvesztette. Ma, te szépség minden dísz
Látom, és írja le, mert epekedik érted.

Szűz Ünnepek, amelyek védik Czestochowa Jasna
És Ostra Brama ragyog! Te vár vár
Nowogródek védi hűséges emberek!
Hogy hány gyermek egészségének powróciłaś csoda
(Amikor a síró anya a gondozási
Adományozott 10 halott felemelte a szemhéj
És egyszer tudtam járni a küszöböt Te templomok
Kövesse wrócone élet hála Istennek),
Szóval térjünk vissza a haza csoda méhében.
Közben mozog lelkem utęsknioną
Ezek az erdők hegyek, a zöld rétek,
Széles körben a kék Niemen rozciągnionych;
Ezekre a területekre, festett különféle kukorica,
Wyzłacanych búza, rozs ezüst;
Amennyiben a sárga kancák, hajdina, fehér mint a hó,
20 Ha maiden blush lóhere pástétom,
És minden, mint a felkötött szalag, réz
Zöld, a körte néha ülni csendben.

I ZNOWU POLSKI
Litwa! Mój kraj! Ty, jak zdrowie;
Ile powinno być oceniane w jednym badaniu
Kto stracił. Obecnie, wszystkie dekoracje piękna
Widzę i opisać je dla Ciebie tęsknię.

Święta Dziewica, które są chronione Częstochowa Jasna
Ostra Brama i blask! Czekacie oczekiwania
Nowogródek ochrony lojalnych ludzi!
Powróciłaś Ciekawe ile zdrowie dzieci
(Kiedy płacze opiekę matki
10 zmartwychwstają umarli wpłat do powiek
I kiedy mogę chodzić do progu kościoły
Follow wrócone życiu dzięki Bogu)
Więc wróćmy łonie dziwnego domu.
Ruch podczas mojej utęsknioną
Te lasy, góry, zielone łąki,
Niemi rozciągnionych szeroki zakres niebieski;
Obszary te malowane różnymi kukurydzy
Wyzłacanych pszenica, żyto, srebro;
Jeśli żółty klacz, gryka, biała jak śnieg,
20 Jeśli dziewica koniczyna pie rumieniec,
A wszystko, jak przepasany taśmy z miedzi
Green, gruszki czasami usiąść w ciszy.

NO I UWAGA, ŻEBY SIĘ ZABAWIĆ przepuściłem przez tłumacza trzy razy i oto efekt
Litwa! Mój kraj! Ty, jak zdrowie;
Jak oceniać badania
Kto stracił. Obecnie, wszystkie piękne krajobrazy
Rozumiem i I miss you.

Matki Bożej, która jest chroniona Częstochowa Jasna
Ostra Brama i świecić! Wait wait
Nowogródek ochrony lojalnych ludzi!
Powróciłaś Jak zdrowie wielu dzieci
(Jeśli grób matki opieki
10 zmartwychwstają umarli wpłat do oczu
A gdy idę do drzwi kościoła
Follow wrócone życiu dzięki Bogu)
Więc wróćmy do konkretnego domu.
Chodu utęsknioną
Te lasy, góry, zielone łąki,
Niemi rozciągnionych szeroki blue;
Obszarach objętych różnymi kukurydzy
Wyzłacanych pszenica, żyto, srebro;
Jeśli żółty klacz, gryka, biała jak śnieg,
20. Jeśli ciasto rumieniec koniczyna
I ubrany cały taśmy z miedzi
Zielonej Gruszki czasem siedzieć cicho.

Translate.google.com


Lagriffe

Czy Ty chcesz, żebym się ostatecznie zatchnęła, od czytania guglowych “translacji”?

(ROTFL)

Nie wiem, nie znam się. Żaden “buzz” jeszcze przed oczy mi nie trafił. Za to kiedyś mnie wcięło, kiedy zapomniawszy hasła do konta pocztowego na gmailu, firma Google poinformowała mnie automatycznie, że zawsze mogę skorzystać z hasła do (mojego najbardziej prywatnego z prywatnych konta na prywatnym serwerze) i tu podała namiary tego konta.

Czy ja wspominałam że nie znoszę globalizmu, globalnych korporacji, globalnej inwigilacji i globalnego naruszania zasad prywatności?


KONTO

O to jest ciekawe.
To chyba trzeba jednak przestać korzystać z internetowego bankingu.
Ja zaczynam się z wolna bać.

Pewnym, choć niewielkim zabezpieczeniem jest korzystanie z Maków. Nasi jeszcze nie hakują w tym sprzęcie tak bardzo. Ale może naiwny jestem?


Maki nie pomogą

Sama na Makach jadę, odkąd pamiętam.
Google ma na to sposób, bo nie można zalogować się na ich pocztę jeśli nie masz włączonych “ciastek”, które zostawiają “ślad” wielki, jak smród ciągnący się za armią.
Ustawienie Makowej ściany przeciwogniowej pomaga tylko w tym, że nie dostajesz fury spamu z “reklam guglowych” na konto.

Ale jak mówiłam, nie znam się i gupia jestem.

Przyjdzie Merlot i wyrówna. :)


Panie Lagriffe'ie!

Tłumaczenie automatyczne zawsze jest do bani. Przecież automat nie może zrozumieć tekstu a to jest warunek niezbędny dobrego tłumaczenia.

Ponieważ każde tłumaczenie jest interpretacją, więc nawet gdy tłumaczenia dokonuje człowiek, tłumaczenie z powrotem nie gwarantuje, że interpretacja będzie niwelowała interpretację tłumacza przekładającego poprzednio.

Pozdrawiam


tlumacze

Panie Jerzy,
Prosze wybaczyc literowki ale pisze w Budapeszcie na lotnisku a tu klawiatura inna.

Przeciez ja, panie kochany, nie pokazuje osiagniec translatoryki skomputeryzowanej, ale ja wysmiewam.
Google chwali sie, ze juz wszytsko moze.
Sa glosy na roznych szczeblach w roznych firmach, ze moze nie trzeba juz tlumaczy,

Niech pan wlaczy polska telewizje kablowa. Jakis kanal filmowy, a najlepiej poskakac po kilku i zobaczy jak dzsi sa tlumaczone filmy.

Ludztie przestali zwracac uwage na jakos. Gapia sie w ekran, byle sie ruszalo. Taki jest masowy odbiorca. Nie wyksztalcony facet, ktory dokonuje wyboru.

I tutaj caly czas coraz lepsze komputerowe programy moga stawonic zagrozenie.

Niech pan idzie do kina. CO pan zobaczy_ Ludzi zrobionych na komputetrze. UI nie drazni.


Przyszłem;-)

Ale mi się chwilowo nie chce nic wyrównywać.

Wersja buzz z Jesus Christ Superstar rulez!


Lagriffe,

pozdrów Budapeszt :) Właśnie dziś oglądałam tamtejsze widoczki i przypomniałam sobie, jakie to miasto jest zajebiste.

Dobrzy ludzie, mieszkający w Peszcie,
Przenigdy psów swoich nie czeszcie.
Tak czynią mali ludzie,
Mieszkający w Budzie,
Ale wy z nich przykładu nie bierzcie.

civil disobedience


Co mi przypomina,

że karczmarz, zanim się merlot obraził na TXT łońskiego roku, szykował w karczmie halászlé dla Igły. Lubicie halászlé?

Mali ludzie nie mieszkają w Budzie
Tylko w Peszcie żyją tacy ludzie
Byłem tam i widziałem
I Budę pokochałem
Za to w Peszcie artysta się nudzi

Z polemicznym Pozdrawiam!


Co to sa te halaszle?

ja nie znam, ale na pewno lubię:)

Więc karczmarza dzieła wyczekuję z niecierpliwością, no.


Lagriffe,

a propos tego tłumaczenia, to w sumie nie trzeba google;a, ja w ramach ćwiczeń tłumaczeniowych zadaje takie ćwiczenie, jedna osoba tłumaczy oryginalny tekst albo z niem na pol albo z pol na niem, później to jej tłumaczenie znowu ktoś inny tłumaczy (nie widząc już oryginału),później kolejna osoba tłumaczy, później trzecia osoba i czwarta tłumaczy na język oryginału, tekst więc przechodzi 4 tłumaczenia, czasem, jak lepiej pasuje bo np. mało osób i grup jest, to dwa.

No i teksty niekoniecznie przypominają oryginały, a ile zabawnych kwiatków jest:)

\No ale to dopiero ludzie, którzy się uczą, zresztą tłumacz uczy się całe zycie, jak i nauczyciel, taki lajf i zawód.

Stety/niestety.


Grzesiu

Ja jestem tłumaczem z zawodu, po takich studiach jakichś filologicznych czy co, jak to mówił do mnie kuliga jeden: pierdolony filolog. Pardon le mot.

Te ćwiczenia, o których piszesz, to zrobiono kiedyś na większą skalę, międzynarodową. Fajna zabawa. Głuchy telefon.

Halaszle to jest zupa rybna. HAL to ryba. Może być na ostro. Widzę, że Grzesiu czytal Adama Bahdaja (grób w Warszawie na Wólce Węglowej. Łatwy do znalezienia).

Zupa jest niby łatwa. Bierzesz głowy ryb, skórę, i co tam się da z odpadów i gotujesz jakieś dwie godziny. Z cebulą, warzywami, papryką. Potem się odcedza. Dodaje ostrej papryki mielonej. I grube filety karpiowe, trochę ikry wrzucamy do gotującej się zupy na 10 min.

Ale ja jadłem wariant z czterema rodzajami zupy. Lubię wszystko co ostre. To powiem, że zupa dobra. Wczoraj jadłem węgierską grzybową. uwaga – zupa składa się głównie z grzbów. Świerzych i w olbrzymiej dawce. PYCHA. Zupa to leves. Nagyon finom – bardzo dobra. Finom – dobre. A u nas FAJNA.


Panie Lagriffe'ie!

Nie trzeba sięgać do gugla lub niedouczonej publiki telewizyjnej.

Proszę się zastanowić skąd w komputerach wzięły się małe obrazy religijne znane z religii prawosławnej. Proszę posłuchać premiera polskiego rządu, który coś bełkoce o jakichś mapach drogowych za każdym razem, gdy wspomina o planach na przyszłość.

Niedouczeni specjaliści od tłumaczenia, to norma. Sam miewam z takimi di czynienia. Najbardziej boli, gdy robią błędy w języku ojczystym.

Uwaga! Powyższe odnosi się do tłumaczy znanych mi osobiście lub z przytoczonych powyżej kwiatków a nie do Pana czy kogokolwiek innego na tekstowisku.

Pozdrawiam


IKONA

Panie Jerzy,
Złe tlumaczenia to norma. Ale nie ma Pan racji jeśłi chodzi o IKONĘ.
Słowo IKONA ma pochodzenie Greckie εἰκών eikōn “obraz-wizerunek” i choć często jest to słowo używane w kontekście obrazu religijnego, to częściej używane jest w innych znaczeniach – IKONA POP KULTURY np.

Mapa drogowa – fajny przykład nowo mowy politycznej. łapią się jakiegoś słowa i drążą aż ktoś wymyśłi coś lepszego.


Pierdolony filolog

ma całkowitą rację, słynny psycholog jest, no cóż... dramatycznie niedouczony. (to a propos ikon)

Ja przepraszam, ale chwilami nie umiem się powstrzymać.

civil disobedience


Lagriffe,

a jaka ta filologia, jeśli można wiedzieć?
Znaczy specjalistą od jakiego języka żeś?

Bo filologów na TXT trza wspierać:)
A myślałem, że tylko ja i Mida, która właśnie germanistykę zaczęła.

ja niestety już ją skończyłem dawno, germanistykę znaczy się, nie Midę:)

A co do tłumaczenia, dokształcam się, właśnie myśle o drugiej podyplomówce sobie w tej dziedzinie, no i czasem jakie zlecenia wpadają ostatnio, acz wiem że straszny cienias jestem na razie.


P.Filolog

anglistyka.


Pino

Co na na to poradzę, żem p.filolog


No daj spokój,

sam przecież zacytowałeś to kwieciste określenie…

A chciałam nie tyle nawet przyjebać się do Jerzego w poprzednim komentarzu, co wyrazić uznanie dla Ciebie – bo uświadomiłam sobie, że jestem jełop, dandys z Dandi nie pierwszy raz już pieprzy o tych ikonach, ja przecież wiem to, co napisałeś wyżej, a nie skojarzyłam i nie zwróciłam mu uwagi… no cóż, nie jestem filologiem. :)

grześ

ja niestety już ją skończyłem dawno, germanistykę znaczy się, nie Midę

rotfl

civil disobedience


Piniu

Ja się nie obrażam. Zwłaszcza za rzeczy które sam o sobie piszę.


Ale jak widzę

dyskusja odbiega jak zwykle na TXT od tematu, więc wypowiem się na temat i w temacie.

Że ten cały twitter to badziewie jest.

No.

To tyle.


Zgadzam się,

zapoznałam się swego czasu z artykułami Sergiusza (cicho, to nie jest złośliwość), ideę pojęłam, jako ogólnie pojętna, ale uznałam, że to beznadziejne.

Podniecanie się tym uważam za dowód postępującego ogłupienia ludności. Oczywiście, paru znajomych sobie ćwierka, no i pięknie, na zdrowie. Ja tego czytać na szczęście nie muszę.

Gmail jest błogosławieństwem życia mego, natomiast buzza widzę, ale ignoruję beztrosko. Obowiązkowe to nie jest, niech se mryga.

A z wynalazków nowomodnych używam fb, gg i skype, i akurat tyle jest mi potrzebne do szczęścia.

civil disobedience


A anglista

no to wróżę karierę blogową wielką:)

Jeden anglista w tym roku blogerem roku został:)

http://toyah.salon24.pl/156626,polityka

Filolodzy i filologowie rządzą.


Ludzie kochani,

zjawisko toyahizmu zasługuje na odrębną analizę...

Wiem, że Jarecki i Tygrys już się kiedyś nad nim znęcali, ale wcale nie wyczerpali tematu, co to, to nie.

Ten facet przypomina mi żółwia A’Tuina – myśli powolne i ciężkie jak lodowce :)

Grzesiu, znakomicie idzie Ci to pilnowanie, żebyśmy gadali na temat, hi hi.

civil disobedience


Sergiusza też czytałem

o tym całym twitterze, w ogóle lubię czytać strasznie teksty i dyskusje o rzeczach na których się nie znam.

Po prostu cudownie jest np. śledzić jakąś zażartą dyskusję o aparatach fotograficznych (pamiętam jedną taką na TXT) czy o jakimś nowym Macu, Apple itd

Człowiek nic z tego nie rozumie, ma cudowne poczucie dystansu i absurdu,ale jednocześnie go to wciąga:)

Podobny urok w necie mają jeszcze dyskusje autotematyczne, szczególnie na prawackich portalach, ile tam emocji i żaru:)

Np. sławetna sprawa rozpadu blogmedia pl na niepoprawnych i na blogmedia 24.pl:)

To było wydarzenie.


No właśnie widzę:)

zawsze może nas Lagriffe na ten przykład wyciąć.

Ooooo, to jest pomysł.


Dokładnie,

uzgodnijmy jeszcze trendy w smakach błyszczyków (to nawiązanie do powieści sexualistycznej), bo widzę, że jesteśmy dziećmi podobnych namiętności.

Aktualnie śledzę symultanicznie dyskusje z marca 09 u Ciebie i Serża, a propos wielkiego konfliktu z Mad Dogiem w roli niewinnej ofiary systemu.

Też mnie to nie dotyczyło, bo właśnie sobie poszłam, choć w panującym wówczas rozgardiaszu chyba nie było tego widać. :)

Nie mogę odżałować, że Nicpoń pokasował swoje co lepsze produkcje o kobietach np, to się zajebiście czytało, nigdy nie wiedziałam, czy bardziej polewać z autora, czy z co bardziej zacietrzewionych komentatorów/ek :)

Teraz nam brakuje takich kontrowersyjnych postaci.

Transfer jaki przeprowadzić, czy co?

civil disobedience


Off Top

Uprzejmie proszę wsyztskich OffTopiczących w moich notkach o OffTopiczenie w dowolnych kierunkach. Niech sobie moje p.filologiczne wątki dryfują we wszystkie strony. Tworzyć poematy dygresyjne. Byle ciekawe.

Wasz P.F. L.Agriffe


Panie Lagriffe'ie!

Proszę mi znaleźć użycie słowa ikona w przytoczonym przez Pana znaczeniu sprzed roku 1995, a więc sprzed upowszechnienia się tej kalki z języka angielskiego.

Co do mapy drogowej to jest to kalka z tego samego źródła. Po raz pierwszy usłyszałem to wyrażenie w odniesieniu do planów rozwiązania konfliktu bliskowschodniego za czasów George’a Buscha. Teraz tego czegoś używa premier prl-u bis.

Pozdrawiam


Drogi Panie Jerz Maciejowski

Nie znajdę Panu użycia tego słowa sprzed 1995, albowiem nie dam rady przejżeć wszystkich książek w domu. Natmiast pamiętam ze swojego długie życia, a zwłaszcza z młodości, która skończyła się na długo rpzez 1995 rokiem użycie słowa ikona w następującym znaczeni:
osoba lub rzecz symbolizująca jakieś zjawisko

Może Pan sugerować, e wszystkie słoa pochodzące z greckiego przyszły do nas z angielskiego. Ale tak nie jest. natomiast, tu stanowczo muszę do podkreślić MA PAN RACJĘ walcząc z zaśmiecaniem języka przez dzisiejsze zapożyczenia.
To że nagle zaczęto w polityce u nas użīwać zwrotu “mapa drogowa” to jedynie dowodzi beznadziei naszej klasy politycznej lub po prosu braku wyczucia językowego.

Przed 1995 rokiem, a mianowicie w 1991 roku kupiłem MacIntosha Classica ( w Polsce) i już wtedy słowo ikona pojawiło się w instrukcjach.

Pozdrawiam
P. Filolog


Panie Lagriffe'ie!

Nie wydaje mi się, żeby w instrukcji do maczka był termin „ikonka” bo w systemie występował wtedy termin „znaczek”. Prawidłowe polskie oddanie terminu „an icon” w tym kontekście. W każdym razie, moim zdaniem nieudolności tłumaczy zawdzięczamy panoszący się „klik” zamiast „pstryk”, „ikonka” zamiast „znaczek” czy „mapa drogowa” zamiast „plan”.

Słowo ikona niewątpliwie pochodzi z greki i dotarło do nas za pośrednictwem języka ruskiego prawdopodobnie, bo jest to termin starszy niż nasze kontakty z językiem rosyjskim (to jest zgadywanie nie wiedza). Niemniej ikonka w zanczeniu symbolik czy ikona jako symbol pojawiają się w polszczyźnie potocznej dopiero po upowszechnieniu się uindousów. To nie zgadywanie tylko obserwacja.

Pozdrawiam


Panie Jerzy Maciejewski

Oczywiście, że ma Pan rację. Bo jakże y mogło być inaczej. Natom iast żadnych znaczków nie pamiętam z dawnych instrukcji,.


Takie sobie refleksje.

Dysputy, dotyczące polskich odpowiedników terminologii zapożyczonej wraz ze sprowadzanymi do Polski urządzeniami technicznymi, są stare jak to zjawisko.

W II RP spolszczenia były dość rygorystyczne, co dawało czasem efekty zabawne. N.p. na okręcie podwodnym wynurzenie tegoż realizuje się poprzez ciśnieniowe usunięcie wody ze zbiorników balastowych. Oprócz wynurzania i zanurzania okrętu służą one m.in. do jego poziomowania w pozycji nawodnej jak i podwodnej.
Wynurzanie następowało po wydaniu rozkazu “szas generalny” – pochodzenie od komendy francuskiej. Oznaczało to całkowite opróżnienie zbiorników balastowych.
Na fali polonizacji rozkazów próbowano wprowadzić regulaminem “wyciskanie ogólne”, ale bez powodzenia. Ponoć niektórym kojarzyło się to polecenie ze zbiorowy zabiegiem kosmetycznym i narzekali na brak lusterek na stanowiskach bojowych.

Bliżej naszych czasów – przełom lat 60/70 – podobnie było w terminologii informatycznej. Rzecz np. o słowie “interface”. Nie pamiętam, co proponował odpowiedni komitet językowy. Jednak w reakcji na jakąś sztuczną formę zaczęto w środowisku używać miłego w treści i w formie terminu “międzymordzie”.
Szło to wtedy w parze ze zdrowym poglądem, iż komputer to tylko głupia ale szybka maszyna i nic więcej. Reszta zależy od ludzi.
Tę zależność widać na każdym kroku – kiepsko to teraz wygląda. Perspektywy są jeszcze gorsze…

Pozdrawiam!


W samolocie kiedys

Któregos razu w samolocie siedzialem z mlodymi bankowcami wracającymi z jakiegoś szkolenia z Londynu. Rozmawiali o tym czego ich nauczono.
Na oko 80% słów było na chama spolszczone.


Panie Hodowco,

“Jednak w reakcji na jakąś sztuczną formę zaczęto w środowisku używać miłego w treści i w formie terminu “międzymordzie”.”

Niezłe:)

To mi przypomina różne konkursy na poszukiwanie odpowiedników słów obcojęzycznych, by zapożyczeń nie używać, które to chyba kiedyś tam i “GW” organizowała.

Ale raczej tak bywa, że te słowa w systemie języka n dłużej nie zostają i jednak używamy wrednych anglicyzmów czy innych -izmów.

Choć jak porównać sytuacje polszczyzny z niemczyzną, to i tak u nas sie pisze i mówi raczej ojczystym językiem, a powodzi anglicyzmów aż takiej nie ma. (abstrahuje tu chwilowo od żargonu np. informatyków, bo to inna sprawa)

Pozdrowienia.

P.S. Może by pan kiedyś blogersko zadebiutował, bo ciekawe pan komentarze ma zazwyczaj.


Litości,

ten pan już kiedyś tu nastukał ponad 140 tekstów.

Może starczy?

civil disobedience


E tam, Pino, wydaje ci się,

chyba nie wierzysz w 9 kont blogera Yayco na TXT?

O którychś coś kiedyś maszyna ściemniała.


@Grześ

To jest prawda o działalności blogera Yayco, jest jak dotąd rekordzistą TXT w klonowaniu kont. Choć ostatnio DS chyba go wyprzedził.


O właśnie :)

Najbardziej mnie wkurwiło, że w zeszłym roku i moja dobra sława ucierpiała, bo ten debil musiał błysnąć jako jakiś Sdfkz.

Słowa tu nie napisałam, pod którym nie istnieje mój podpis, i jestem z tego faktu zadowolona.

No ale cóż, widocznie nie rozumiem pewnych potrzeb mądrych i doświadczonych ludzi…

civil disobedience


Wcieleń niezalogowanych Yayco było więcej

Maszyna może udokumentować jedynie namierzone utworzone konta, na których się logował i komentował, ponieważ system namierzania trolli używany od początku przez Maszynę TXT, pozwala na ustalenie takich przypadków ze skutecznością 99%. Nie pomaga za bardzo korzystanie z proxy itp. typowe zagrywki. Maszyna musi jednak podkreślić, że jej system anytrollowy od dawna nie wykrył żadnego nowego konta, które da się skojarzyć z blogerem Yayco. Możliwe, że wcześniejsza mega-wpadka zmusiła go do większej staranności, albo też odpuścił sobie zupełnie.


Maszyno,

jeśli na koniec się okaże, że szkaluję niewinnego człowieka, to pan Hodowca ma u mnie butelkę wódki, marka wg uznania.

Będzie to zarazem potwierdzenie czystości, jako że pan yayco czystej, jak wiadomo – nie uważa. :P

No ale składnia… Tego się nie da zmienić.

Umysł ścisły? Cztery lata mat-fizu w Gottwaldzie.
Informatyka? Odnośnie zatrudniona małżonka.
Schroniska tatrzańskie? Maszyna (przepraszam) do produkcji dymu.

AnCz był abstynentem i jeździł na nartach :)

Tak ot, obcy człowiek wpadł z ulicy, zdemaskował kulinarne oszustwa blogerki Gretchen, po czym znikł na lodowcu i tylko krowi parmezan nam został.

Z całej matmy rozumiem tylko liczenie proporcjami wprawdzie, ale rachunek prawdopodobieństwa w jego potocznym znaczeniu też ogarniam.

Ilu ludzi używa formy ortodoks, a ilu ortodoksa?

Przepraszająco starannie pozdrawiam

civil disobedience


Szanowny Panie Grzesiu!

Miła memu sercu jest Pańska zachęta dotycząca blogerskich poczynań. Gdzie jednak mnie maluczkiemu do szwendania się między gwiazdami szybującymi nawet ponad wzgórzami Parnasu.
Czy kiedykolwiek mam choćby szanse otrzeć się o pył z butów twórców – a raczej twórczyń – zwięzłych w formie i awangardowych w treści poematów rewolucyjnych jak n.p. dzieło p.t. “Wypierdalaj”.
Ma ono pewną ułomność formalną – brak wykrzyknika. Podejrzewam jednak, że jest to wyraz twórczej intencji Autorki. Utwór jest dedykowany mej skromnej osobie i brak wykrzyknika ma zapewne mówić o mej osobie, na którą wystarczy kapiszonowiec.
Z wykrzyknikiem byłby to wystrzał z Parabellum kal. 9 mm. Nawet tego mi pożałowano.

W innym miejscu dowiedziałem się, że jestem “toksycznym facetem” i – jakby tego było mało – pełnym jadu.

Niech Pan – Panie Grzesiu – pomyśli, gdzie mi biedniaszce pchać się choćby do podstawy jednej ze ścian takiego Parnasu. W wyniku jakiegoś szczęśliwego zbiegu okoliczności wspiąłbym się na tę górę, rozejrzał wokół i – sięgnąwszy po Ekstra Mocnego bez filtra – powiedziałbym: – O kurwa, jak tu pięknie!

Czy można bardziej spostponować miejsce wypełnione uduchowionymi istotami, pełnymi cierpienia za całą ludzkość na przestrzeni znanej nam historii? Taki troglodyta jak ja i to w takim miejscu!
To pytanie retoryczne. Nie można. Wszystkie miejsca dla cierpiętników już zajęte.
Oprócz tego jest przeszkoda nieusuwalna – już nie palę i nie ma w handlu Extra Mocnych; także tych z filtrem.

Pozdrawiam serdecznie!

PS. Czytałem komentarze pod Pańskim – skierowanym do mnie tekstem – i sam Pan widzi, że jestem wyłącznie inspiracją do twórczych uniesień. Parnas zajęty…
Widać u artystów in spe bez wroga nie idzie żyć – jak to u postępowców.
Panem Yayco nie jestem. Posiadam – jak to ustalono – własne pokłady toksyczności. Nie muszę się podszywać pod kogokolwiek. Jest to jednak oczywistość, która dla niektórych jest trudna do zrozumienia. W zacietrzewieniu młodzieńczym tak bywa…


Już śpieszę z materiałem porównawczym...

serdecznie dziękuję za pouczenia. Zawsze to miło, gdy osoba z tak ogromną wiedzą i doświadczeniem, zwróci uwagę na kogoś początkującego i wskaże mu właściwy kierunek.

Zwłaszcza to poprzednie, bo dzięki takim osobom jak Pani i pan Merlot, prości ludzie uczą się blogować.

Bez takich porad by nie umieli. Stawiali by bezradnie swoje pierwsze kroki, ryzykując upadek, albo różnienie się. Nazbyt daleko idące. A tak to dostrną od pana Merlota mundurek, a do Pani misia. I będzie cacy.

Jak to dobrze, że ktoś może nas nieumielców poprowadzić.
Dziękuję raz jeszcze,

Nie mniej jednak, zwracam Pani uwagę, że jeśli ma Pani jakieś uwagi, dotyczące mojego bloga, to może je Pani formułować tamże.

Zwracanie mi uwagi na to, że postępuję dokładnie tak jak, Pani, jest co najmniej zabawne.

Mam wrażenie, że jeszcze nie przysługują Pani żadne specjalne prawa. Czyżbym coś przeoczył?

Ponieważ nie zachowała się żadna moja zabawka z dzieciństwa, nie wydaje mi się, żeby moja obecność tutaj była czymkolwiek uzasadniona.

Tym bardziej, że akurat na temat tego Pani wpisu nie czyniłem, mam wrażenie, żadnych uwag.

Jeśli Pani sobie życzyła, żebym uczynił, wystarczyło poprosić.

Pragnę dodać, że nie jestem też zainteresowany prowadzeniem, przy okazji blogowania, żadnej innej działalności. Usługowej, marketingowej etc.

I rzeczywiście – martwią mnie Ci, którzy to robią.

Mógłbym to rozwinąć, ale w przeciwieństwie do pani, uważam, że każdy bloguje jeak chce i jak umie. A biorąc pod uwagę to, co sądzę o cudzych pouczeniach, staram się własne ograniczać. Wolę już wyśmiewać.

Proszę to ewentualnie wziąść pod łąskawą uwagę. To ciekawy i popularny wątek, nawet jeśli dla nie dla mnie. Pouczanie mnie w tym miejscu może go popsuć. Ignorowałem dotychczas Pani i pana Merlota uszczypliwości, mimo, że inaczej niż moje były adresowane wprost. Jeśli chce pani, by było inaczej – proszę bardzo. Będzie to Pani wybór, nie mój.

Proszę się zastanowić, bo warto dbać o wizerunek.

17 stycznia 2009

civil disobedience


Ja nie mam żadnych problemów

w spolszczaniu słów, które rozumiem.
W ich potocznym znaczeniu.

Co więcej jestem pewien, że wprowadziłem do obiegowej polszczyzny wiele znaczeń & zwrotów.
Tyle, że to nie jest do udowodnienia.

Da się zrobić.


@Pino

Maszyna w takich sprawach musi trzymać się twardych faktów, na które ma stosowne papiery. Na komentatora Hodowcę w kontekście blogera yayco takich papierów Maszyna nie posiada, żeby było jasne. Skojarzenia, domysły, interpretacje, intuicje itp. Maszyna z konieczności zostawia ludziom.

Pozdrawiam! (aaaaaapsik!)


Słusznie,

ja tylko pytam.

Czemu pęka mu aktualnie żyłka a propos mnie?
Skąd ta uporczywa miłość do jednego słowa na wu, którym go raz poczęstowałam?
Przecież to formalny i logiczny nonsens.
Akurat ja wierszyki składać umiem, czego liczne dowody i tutaj i na bloxie.

Jaka jest różnica między “gdzie mi biedniaszce [o, jeszcze rusycyzm] pchać się choćby do podstawy jednej ze ścian takiego Parnasu”, a “Zawsze to miło, gdy osoba z tak ogromną wiedzą i doświadczeniem, zwróci uwagę na kogoś początkującego i wskaże mu właściwy kierunek”?

Nawet okoliczności jak gdyby dość podobne…

I przede wszystkim – czego taki biedniaszka uporczywie szuka w tym irytującym miejscu, gdzie nie potrafią docenić i przytulić, zamiast wykupić bilet do Bobrujska?

Tam przecież pełna elegancja, lans i bauns.

Normalnie jak na wczasach w Rumunii.

civil disobedience


Hodowca

Panie Hodowco
ja tu jestem zasadniczo nowy, taka tabula rasa,
pan tak nie cierp, ja tu działam jako pierdolony filolog, więć Pan obok mnie z pewnością wypadnie świetliście.
Jad nie jest zły, po Grecku Filithirio δηλητήριο. węgierski MERGET. Chorwacki OTROV – jest jasne jak konstrukcja, bo OTROVIT po rusku otruc. Jadzik w zasadzie nie jest zły, bo powoduje ruch. Konflikt werbalny. Dyskusję.
Przypomnę Państwu znany fragment filmu z jadzikiem.


Pani Pino Urocza!

Czy aby nie jest Pani zbyt przewrażliwiona na swoim punkcie? To pytanie w związku z Pani samolubnym pytaniem: – Czemu pęka mu aktualnie żyłka a propos mnie?

Doceniam troskę o moje żyłki, ale proszę nie absorbować swej cennej uwagi takimi drobiazgami. Co ma pęknąć, nie utonie.
Niech Pani spróbuje odczytać moje frazy jako lekką ironię, a bardziej jako moją autoironię.
O wiadomym słowie na “W” napomykam publicznie pierwszy raz. Poprzednio było to w liście do Pani.

O słowie “biedniaszka”. Używało się w mej rodzinie; znaczna część żyła na Kresach. Kontakty przed wojną były z nimi częste. Niedobitki – via Iran – odnalazły się w Anglii i Szwajcarii. Na szczęście odpowiednia wiedza powstrzymała ich po 1945 r. od przyjazdu pod nową okupację. Dzięki temu przeżyli.

Znam jeszcze inne słowa, które mogą Pani służyć do karmienia własnej podejrzliwości: n.p. horolezka, wyciąg, hak psychologiczny, dupowsporek, ławeczki, zjazdówka i szereg innych.

Przy odrobinie wyobraźni może Pani na ich podstawie wysnuć na mój temat najbardziej makabryczne interpretacje. Ot, choćby imaginacja od słowa “zjazdówka”, czyli młoda kobieta, która robi karierę życiową jako osoba świadcząca usługi erotyczne uczestnikom zjazdów partyjnych PZPR. Idąc dalej tropem takich imaginacji można wykoncypować, że Hodowca to – z racji wieku – jakiś stary, wyuzdany komuch.
Tu przyznaję szczerze, że z tym wyuzdaniem jest coś na rzeczy, ze starością też. Komuchem jednak nie byłem.

Szczegółami z poprzedniego zdania nie będę Pani ekscytował, bo powiedziane jest, że “lepiej uwiesić kamień młyński u szyi i rzucić w odmęty morskie…”
Choć o pewnej szalonej nocy w niezapomnianej knajpie na ul. Juan Carlos Gomez w Montevideo mógłbym napisać zwariowane ale prawdziwe opowiadanie. A ten taniec z pomarańczą...
W wersji pisanej byłoby jednak ułomne, bo nie wszystko da się pokazać słowami.
Rankiem wracałem na statek boso ale w spodniach (w ostrogach też...); koszula gdzieś przepadła. Był tam wtedy początek lata. Zguby odnalazły się po paru miesiącach. Koszula była uprana i wyprasowana, a buty wypastowane i wyglansowane. Ta Kobieta znała swoje miejsce…

Inne znaczenie “zjazdówki” to: lina poliestrowa o średnicy 8 mm ( długość 80 m) służąca do zjazdów w ścianie skalnej w trakcie wycofania lub powrotu.

Jeśli popatrzy Pani na obcych ludzi z odrobiną życzliwego dystansu i z przymrużeniem oka, to okaże się, iż nie w każdym czyha wilk dybiący na najcenniejsze elementy Pani jestestwa. Albo i na całość...
Choć co do całości, gdybym był młodszy…? Hmm, nie wiem, nie jestem pewien…
Taka urocza, młoda i bojowa jędza…
Mogłyby być wrażenia jak na filarze Kazalnicy lub na diretissmie Mięgusza czy Niżnych Rysów zimą.

Pozdrawiam Panią szczerze i serdecznie!

PS. Pewno zaraz zostanę postępowo oskarżony o gorszące molestowanie młódki nadobnej.


Pino

Zostaw coś i dla mnie. :)
W końcu “jad” i “toksyczność” mnie są przynależnione.

Poza tym, zupełnie nie wiem dlaczego czytając słowo “Parnas”, wplecione przez pana Hodowcę w inne słowa, literki mnie przeskakują tworząc nieodmiennie słowo “parias”. To zapewne jakaś nagła przypadłość.

To pójdę, zanim pogrążę się w pyłku fasoli.


Proszę na mnie nie liczyć

w kwestii oswajania komentatora Hodowcy.


Szanowna Pani Magio!

Stanowczo nie zgadzam się tym przeistaczaniem przez Panią słowa “Parnas” w słowo “parias”.
Proszę nie postponować osób z ambicjami literackimi. Sugeruje Pani, że symboliczne miejsce Ich duchowego przebywania czyni z nich pariasów?
Pozwalam sobie na tak kategoryczny protest, bo nie występuję w swoim interesie.
Tutejsi: blogerki i blogerzy o uzdolnieniach oraz ambicjach literackich są zbyt skromni, by zareagować.
Ja mogę, a nawet mam obowiązek, gdyż codzienne lektury owoców Ich talentu sprawiają mi olbrzymią przyjemność i ubogacają mą wrażliwość.


Merlocie

A to czemu?


Santa Isaura!

Uwielbiam czytać o tym, że coś napisałam wcale nie napisawszy.
Nawet się do tego przyzwyczajam. Choć to nudne.

Nie ja przestawiam tylko mnie się w oczach przestawiają. Te literki.

W związku ze związkiem powyższym dalszy ciąg wywodu Pańskiego jest od czapy.
No chyba, że się strasznie chciało komuś dokopać, nieprawdaż?
Jasne, że nieprawdaż; bo Pan, Hodowco, jest przecież uosobieniem cnót wszelakich.

No, a skoro mamy za sobą ustalenia podstawowe, to może Pan już zleźć z tej Ambony. Leporowskim to Pan nie jest i nie będzie, nawet jak na uszach własnych nauczy się chodzić. Bez asekuracji.

“Mięgusze”. Pffff…


Wielce Szanowna Pani Magio!

Proponuje następujące ustalenia, które – jak mniemam – w pełni Panią usatysfakcjonują.
Otóż niech sytuacja wygląda tak:

1. Pani ma racje zawsze i we wszystkim.
2. Pani o wszystkich, wszystko wie najlepiej.
3. Ja nie mam racji nigdy i w niczym.
4. Ja niczego nie wiem.
5. Nie potrafię też chodzić na uszach, do czego sie przyznaję.
5. Pani sobie pisze, co tam Pani w duszy zagra.
6. Ja tego nie dostrzegam i mam święty spokój.

Cieszy się Pani. Prawda? Znów zaspokoiła Pani swoje ego, pognębiając tego jakiegoś Hodowcę.
A że metodą, która się historycznie kojarzy. Czy to dla obecnych intelektualistów ważne? Ważne, ze metoda sprawdzona. Choć nie działa we wszystkich przypadkach. Już wspominałem kiedyś o koszarowych zupakach…

Jeśli powyższe Panią zaspakaja, to i mnie radość ogarnia. Bo czy może być inaczej, gdy się kobiecie satysfakcję sprawiło? I to przy tak specyficznych deficytach…

Pozdrawiam serdecznie!

PS. Mam nadziej, że moja wyimaginowana przez Panią toksyczność nie doprowadzi Pani znów do spazmów albo – co gorsze – do migreny. Nie mógłbym oka zmrużyć w trosce o Pani samopoczucie – oczywiście to znakomite.


Panno Gretchen

Ot, taki kaprys zblazowanego blogera…


Merlocie

Rozumiem.
Tak tylko zapytałam.
Ciekawość, jak wiadomo…


Szanowny Panie Lagriffe!

Na wstępie przepraszam, że tak się u Pana rozpanoszyłem.
Cierpiętnikiem raczej nie jestem, co chyba widać. Jeśli wygląda inaczej, to się poprawię.
W kwestii stażu TXT-owego – wbrew mniemaniom niedowiarków – jestem tu krótko. Sporadycznie czytywałem TXT w zeszłym roku głównie z powodu przenosin p. Grzesia. Lubię jego marudzenie; ostatnio nieco się obija, symulując aktywność “jutubkami”. Tak bywa – każdy ma lepsze i gorsze dni.

Dlaczego zaglądam stale?
W jednym z Pańskich wpisów pojawiła się – w związku ze zaśnieżeniem – nazwa butów “Dachstein”. Wie Pan, pewne nazwy własne lub nazwy przedmiotów jednoznacznie pozycjonują ludzi w sensie środowiskowym.

Nie wiem jednak, czy pamięta Pan “Stowarzyszenie Powiększania Imaginacji im. Benedykta Hytza”?
To taka lokalna inicjatywa w schronisku Wyżnim na Hali Gąsienicowej – lata 60 XX w. Po likwidacji Wyżniego w 1968 przeniosło się toto do Betlejemki. Jedynym widocznym akcentem tego zjawiska był słusznych rozmiarów portret faceta w okularach i w stroju z przełomu XIX i XX w. Konterfekt efektownie upiększyły muchy. Stowarzyszenie nie posiadało żadnych struktur, władz i tym podobnych elementów ograniczających wyobraźnię.
Portret i zakorzeniona w głowach tradycja wywoływały aktywność wieczorową porą – szczególnie zimą. Zmrok wczesny a po całym dniu w objęciach jakiejś zalodzonej góry marzyło się o śpiworze.
Wtedy jeden z drugim zdobywca świata in spe zaczynał ględzić filozofując lub filozofować ględząc. Im bardziej od rzeczy były to rozważania, tym większe uznanie zyskiwały w uszach słuchaczy. Wyłącznie płci brzydkiej.
Nasze dziewczyny kwitowały to krótko: – No tak, Góra sprała im tyłki. Nie kontaktują. – Po czym siadały do brydża i tylko od czasu do czasu tonowały odlatującą dyskusję, bo przeszkadzała im w licytacji lub rozgrywce.
Tak to już z Kobietami bywa.

Z tej przydługiej opowiastki widać, że tu – w TXT – odnalazłem coś zbliżonego do tamtego klimatu. Staram się nie wtrącać zbyt często, bo jednak wiek robi swoje i mógłbym zbytnią racjonalnością płoszyć te nastroje przypominające moje lata chmurne i durne, do których wróciłbym bez najmniejszego zastanowienia.

Dziękuję za życzliwą gościnę.

Pozdrawiam!


:)

Pan Szanowny raczył się zdenerwować? Bo cóś cyferki się pomylały.
I zdania też jakieś mniej okrągłe. :)

Nie dostrzega Pan co ja piszę? To skąd ta odpowiedź? ;p

Litania imponująca. Wyobraźnia jeszcze Panu dopisuje, co cieszy.

Proszę się o mnie nie martwić. Pańska troska jest zupełnie zbyteczna. Równie dobrze mógłby się Pan martwić o poziom polskiej socjologii w mieście Płocku. Na przykład.

Pozdrawiam!

:D


ups, dubel

Nieporządek.
:)


Wielce Szanowna Pani Magio!

Właściwie to muszę Panią przeprosić, bo ja z tymi cyferkami to tak odruchowo. Dla sprawdzenie poziomu agresji – przyczepi się, czy nie. To taki prosty test na małostkowość.
Daje słowo nawet nie chciałem. Jakoś samo się zrobiło…
Ale nie da się ukryć, że reakcja konsekwentna – jak u zwierza od Pawłowa.
Jaka Pani przewidywalna. A gdzie nieodgadniona kobiecość? Niech się Pani postara; choć trochę. Proszę.

W jednym przyznaję rację. Potwierdzają się: punkt 1 i 2 mojej propozycji.
Pani wie wszystko i.t.d. – zdenerwowałem się. Przecież nie śmiałbym Pani zrobić zawodu… Jestem pełen troski o Pani samopoczucie. Chyba widać?

Pozdrawiam najserdeczniej i najszczerzej!


Panie Hodowco najukochańszy,

powróciwszy z pracy z powodu dzisiaj Walentynki, śpieszę się odnieść do Pańskich kolejnych elukubracji (proszę docenić, że nie użyłam innego długiego słowa na e…).

Barsenian

Czy aby nie jest Pani zbyt przewrażliwiona na swoim punkcie?

Jestem. A co? Równie sensowne byłoby pytanie, czy niebo jest niebieskie…

Barsenian

Doceniam troskę o moje żyłki, ale proszę nie absorbować swej cennej uwagi takimi drobiazgami.

Chciałoby się, ja wiem. Natomiast nie rozumiem, z jakiej racji miałabym spełniać Pańskie prośby.

Barsenian

Co ma pęknąć, nie utonie.

Już dawno pękło, ale wiadomo, jakie są fizyczne właściwości skorupek – one pływają...

Barsenian

Niech Pani spróbuje odczytać moje frazy jako lekką ironię, a bardziej jako moją autoironię.

Czy bardzo zmartwi Pana wiadomość, że ta ironia, zmotoryzowana bądź nie, jest niestety wybitnie nieudolna?

Barsenian

O wiadomym słowie na “W” napomykam publicznie pierwszy raz. Poprzednio było to w liście do Pani.

To daje już dwa razy. Jeszcze mało?

Barsenian

O słowie “biedniaszka”. Używało się w mej rodzinie; znaczna część żyła na Kresach. Kontakty przed wojną były z nimi częste. Niedobitki – via Iran – odnalazły się w Anglii i Szwajcarii. Na szczęście odpowiednia wiedza powstrzymała ich po 1945 r. od przyjazdu pod nową okupację. Dzięki temu przeżyli.

A co mnie to obchodzi? Wydział personalny to nie tutaj…

Barsenian

Znam jeszcze inne słowa, które mogą Pani służyć do karmienia własnej podejrzliwości: n.p. horolezka, wyciąg, hak psychologiczny, dupowsporek, ławeczki, zjazdówka i szereg innych.

Mam zemdleć z zachwytu? Leżę sobie z laptopem, więc krzywdy sobie fizycznej tym nie zrobię.

Barsenian

Przy odrobinie wyobraźni może Pani na ich podstawie wysnuć na mój temat najbardziej makabryczne interpretacje. Ot, choćby imaginacja od słowa “zjazdówka”, czyli młoda kobieta, która robi karierę życiową jako osoba świadcząca usługi erotyczne uczestnikom zjazdów partyjnych PZPR. Idąc dalej tropem takich imaginacji można wykoncypować, że Hodowca to – z racji wieku – jakiś stary, wyuzdany komuch.
Tu przyznaję szczerze, że z tym wyuzdaniem jest coś na rzeczy, ze starością też. Komuchem jednak nie byłem.

Same nowości dla mnie…

Barsenian

Szczegółami z poprzedniego zdania nie będę Pani ekscytował, bo powiedziane jest, że “lepiej uwiesić kamień młyński u szyi i rzucić w odmęty morskie…”
Choć o pewnej szalonej nocy w niezapomnianej knajpie na ul. Juan Carlos Gomez w Montevideo mógłbym napisać zwariowane ale prawdziwe opowiadanie. A ten taniec z pomarańczą...
W wersji pisanej byłoby jednak ułomne, bo nie wszystko da się pokazać słowami.
Rankiem wracałem na statek boso ale w spodniach (w ostrogach też...); koszula gdzieś przepadła. Był tam wtedy początek lata. Zguby odnalazły się po paru miesiącach. Koszula była uprana i wyprasowana, a buty wypastowane i wyglansowane. Ta Kobieta znała swoje miejsce…

“A po trzech dniach, pamiętasz, w cukierence,
Wyśmiałam Ciebie okrutnie, tak na złość,
Że to Twój fach, Twój zawód i nic więcej,
Gdy płacą Ci, to bierz i patrz, czy dość!”

Barsenian

Inne znaczenie “zjazdówki” to: lina poliestrowa o średnicy 8 mm ( długość 80 m) służąca do zjazdów w ścianie skalnej w trakcie wycofania lub powrotu.

No ludzie kochani. Gretchen, miałaś rację, podryw na edukację to rzecz wybitnie absurdalna.

Barsenian

Jeśli popatrzy Pani na obcych ludzi z odrobiną życzliwego dystansu i z przymrużeniem oka, to okaże się, iż nie w każdym czyha wilk dybiący na najcenniejsze elementy Pani jestestwa. Albo i na całość...
Choć co do całości, gdybym był młodszy…? Hmm, nie wiem, nie jestem pewien…
Taka urocza, młoda i bojowa jędza…
Mogłyby być wrażenia jak na filarze Kazalnicy lub na diretissmie Mięgusza czy Niżnych Rysów zimą.

Mogłoby być jedynie wyjące z bólu, jako ten wilk, męskie ego.

Barsenian

Pozdrawiam Panią szczerze i serdecznie!

Ja również, a Pańską małżonkę to już w ogóle wyjątkowo gorąco!

Barsenian

PS. Pewno zaraz zostanę postępowo oskarżony o gorszące molestowanie młódki nadobnej.

Za późno. Co miało wisieć, to już utonęło.

Ja tu się produkuję, a i tak wszystkim najbardziej się spodoba podpis.


Groza gór

Drogi Hodowco,
Proszę się panoszyć ile dusza zapragnie.

Odnośnie Dachsteinów.
Zostałem przez ojca, jednego z pokutników, od dziecka zniechęcony do ekstremalnego chodzenia po górach. Żniwo jest zbyt wysokie. 30% wspinających się z nim zginęło. Wdrukował mi do głowy szacunek dla gór. Szacunek czyli UWAŻAJ Żeby cię nie zabiło.
Dla przypomnienia. Przed nowym rokiem zeszła lawina nad Morskim Okiem. Okazało się, że zginął syn znajomych. Przed tygodniem zeszła na Goryczkowej ( i to w takim miejscu) też zabiło.
Ludzie, młodzi giną dziś namiętnie. Modny jest off piste, narciarstwo extremalne. wszyscy wchodzą dziś na Everest… Mi wystarczy, że jestem na ogół najszybszy na nartach.
Ale za to z ojcem (83 lata) planujemy za tydzień zimową wycieczkę po Biebrzy, trzy dni. Już parę razy to robił. Twardy zawodnik. W październiku pojechaliśmy na kilka dni do Morskiego Oka i pochodziliśmy tu i ówdzie. Pod Mnichem rozpoznali go jacyś młodziankowie i sobie długo pogadali, co którędy, jak i kiedy. Dobrze się z nim chodzi, bo zna każdy kamień. Opowieści, no co tam będę mówił. Najlepsze. Tam na miejscu lepsze niż w domu. Mam nadzieję, że w jego wieku będę miał taką parę.

Latową porą strzeliliśmy sobie spływ jak to my. Był z nami jeszcze jeden kosynier z dawnych lat. Ojciec nie spakował łyżek i kubków. Robimy herbatę. Nie ma w co nalać. To sobie starsi panowie dwaj nalali do puszek po sardynkach bez płukania.

Bo zasada im gorzej tym lepiej obowiązuje zawsze.
Ukłony!
P.S.
Dodam jeszcze – oni mogli pić z puszek, chodzić w trampkach w zimie. My maluchem mogliśmy w czwórkę na narty jechać. A dziś młodzi – “ Ja to się ledwo do Mondeo Kombi mieszczę”. Pamiętam, że na nartach w dzieciństwie i w młodości zawsze mi bylo zimno. A dziś te nowoczesne ubrania – TFU. Ciepło, sucho… makabra.


Lagriffe,

no bo młode obecne pokolenie to takie już nie jest:)

Sam nieraz się zastanawiam, że ja i moi rówieśnicy to na łatwiznę idą, łatwo mają, nie muszą się zmagać z wieloma rzeczami, z którymi ludzie dawniej musieli.

A np. takie pokolenie przedwojenne to twarde było.

Pozdro i pisz mi jeszcze, bo dobre komentarze i teksty masz;)


No, no... Czyżby Pan Hodowca zaczął wychodzić z siebie? :)

Znowu przekręca Pan moje słowa. Ładnie to tak czyjeś pytanie przedstawiać jako twierdzenie? A fe, taki esteta i takie niedopatrzenia? Nawet nie śmiem przypuszczać, że mógłby Pan zniżać się do takich kiepskich chwytów umyślnie.

A dalej jest jeszcze ładniej.
Raczył Pan porównać mnie do zwierzęcia doświadczalnego akademika Pawłowa.
Pan się lubi bawić ludźmi czy też zwieracze zaczynają Szanownemu puszczać ze złości? Hę?

Co by to nie było to zaprawdę to zdanko:

Ale nie da się ukryć, że reakcja konsekwentna – jak u zwierza od Pawłowa.

bardzo akuratnie… zaraz, jak to szło?... przedstawia Pańską “pozycję w sensie środowiskowym”.

Zapewne środowisko doceni wysiłki Pana Szanownego. Przykro by było gdyby nie doceniło, nespa?


Bardzo ciekawy rozwój akcji

Do tego stopnia ciekawy, że zastanowiłam się co też ja bym zrobiła na miejscu Hodowcy.
Zalogował się dla tekstów Grzesia, u którego chyba nie napisał jednego komentarza, ale pomińmy. Ciągle ktoś czyni tu zarzuty, że Hodowca jest klonem. Dodam, że z tymi zarzutami się zgadzam – klon jak ta lala.

Wyobraziłam sobie siebie, która zakładam konto na jakimś blogowym portalu. Zakładam jako Gretchen, wchodzę, a tu wrzask, że to Stirlitz!
Nie będą Stirliztem okazałabym zdziwienie, co wydaje się całkiem naturalne.

Tymczasem Hodowca nie za bardzo jest zdziwiony i ładnie wszedł w pewną grę, za którą już kilka osób tutaj zostało potraktowanych odmownie. Od zzielenienia, po pożegnanie.

Hodowca przechadza się po txt, obraża i kręci, ale trwa.

Wnosi kolejne inwektywy jakże ładnie w słowa ubrane. To ważna i cenna inicjatywa.

Sif. Tyle powiem.


Ja tam

jestem twarda jak stal i czujna jak czajnik.


To dobrze Bażancie

ale co z tego ma wynikać?


Nic,

tylko Grześ marudzi, że dzisiejsze pokolenie nie jest takie twarde, jak przed wojną.


Aaaa, też nie zaczaiłem do czego się odnosisz.

gupek jestem.


Aaaaa, to chyba że tak Bażancie,

zauważ jak poczerniałam nagle.


Pani Pino!

“Urocza” nie dodam, bo suflerzy podsuwają Pani jakieś niedorzeczne pomysły n.p.

No ludzie kochani. Gretchen, miałaś rację, podryw na edukację to rzecz wybitnie absurdalna.

Proszę sobie nie żartować ze starego człowieka. Podryw? W moim wieku? Takiej młódki narwanej?
Ja chcę jeszcze trochę pożyć!

Rzecz o “biedniaszce”.
Jest Pani niekonsekwentna. Wyrażeniem tym łaskawa była Pani się zainteresować, to grzecznie wyjaśniłem – tylko tyle. Co do tego ma jakiś wydział personalny?

Odnośnie ułomności moich: ironii i autoironii przyjmuję krytykę z pokorą należną Pani jako autorytetowi.

Za pozdrowienia dla mej Żony serdecznie dziękuję. Przekażę.

Co do podpisu, to uprzejmie zawiadamiam, ze absorbuje mnie prawie wszystko, co Pani pisze. Dyskusji na tematy walorów literackich nie mogę się jednak podjąć, bo się na tym nie znam.

Jeszcze jedno. Chyba wzmogę Pani podejrzenia odnośnie mojej tożsamości. Otóż nie pijam wódki czystej, ani żadnej innej fabrycznej. Od wielu lat w rachubę wchodzi tylko nalewka (45 %) mojego autorstwa robiona na spirytusie.
Po niej efekt “dnia następnego” polega wyłącznie na zjawisku “suchość na suchościami i wszystko suche”; żadnego bólu głowy, brzucha czy innych takich. Wystarczy tylko kefirem odbudować florę bakteryjną w organizmie i już życie jest bardziej piękne.
Ten napitek musi być jednak solidnie wyleżakowany; teraz w użytku mam r. 2005.

Pozdrawiam serdecznie!

PS. Z przykrością informuje, że jeśli zaszczyci mnie Pani jeszcze jakimiś uwagami, to zareaguję dopiero jutro. Wychodzę z psem na ponad godzinę. Potem muszę trochę popracować. Dobranoc.


Gretchen

Gdy mrok czernieje amarantem
Upiornym stajesz się bażantem
I cała świętość gdzieś zanika
W głośnikach cichnie Republika
Hodowcy z psami chodzą na spacery
Nie ze swojej kasy utrzymując dom
I nie wiemy jeszcze jakim durnym grom
Przyjdzie oddać się tu, nie bez kozery


Dziękuję

Nagle się okazało, że jestem Twoim suflerem.
Nieźle, nieźle.

:))


Stay tuned,

możesz się jeszcze okazać całą masą różnych rzeczy…


I tak wszyscy bajdurzyli

długo i szczęśliwie, zabawiając komentatora Hodowcę na gościnnym blogu L.Agriffe’a…

Który ma oczywiście rację: dawniej młodzież była twardsza.


Z pewnością mogę,

i pewnie się okażę.

Merlot: gdzieś chyba trzeba powiedzieć stop ? Czy nie trzeba?


Merlot

“Na tańce z nim nie miała wcale Roza chęci,
Gdyż Waśka w tańcu nieco ją wymęczył
Więc odmówiła lekkim gestem przedramienia
A Szmarawoz na gębie poczerwieniał”


Właśnie to mam na myśli

Trzeba.


o bljad pizdiec ...

... jakbym ja od dawna podejrzewał starego alpinistę, że to agent Suworow, to po prostu powiedziałbym SPRAWDZAM.

I wyzwałbym go na uczoną dysputę gdzieś w alpejskim schronisku, (albo nawet w stołecznym Wiedniu, a co !), i osobiście bym się przekonał – Suworow on czy nie Suworow ?

Alem sam prosty wieśniak, w intrygach niezbyt biegły, gdzie mi tam do wyższej szkoły czarów i spisków. Co ja się będę, prawda, wymądrzał.

Zostaje dziękować bogom, że nie wysłuchaliśmy po raz 125. melodramatu “Jak dzielny borsuk knucie bobrów zdemaskował, które w zamkniętej komnacie niecnie bluźniły”.

Pozdrawiam !


A czy ty myślisz,

że mamy tu do czynienia z idiotą pokroju Jerzego?

Pozdrawiam


Idiota

ja się pytam, dlaczego ja naiwnie zakladam, że każdy myśli?
to jest dowodem mojego idiotyzmu


On tu zaraz przyjdzie

i powie coś w stylu:

“Panie Lagriffe’ie!

Idiota jest określeniem z dziedziny psychologii. Oznacza osobę, której IQ mieści się w przedziale [tu cyferki]. Ja mieszczę się na drugim końcu tej skali, sklasyfikowany zostałem jako wybitnie inteligentny. Takie są fakty, które jak widać – bardzo bolą przyszłych historyków. :)

Pozdrawiam”


Stan krytyczny - początek.

Oho, rzecz wygląda nadzwyczaj poważnie. Właśnie ujawnia się zaczątek działań kolektywnych. Guru – z właściwą mu salomonową głębią intelektualną – namaścił odważną decyzję młodej awangardy, która to młoda awangarda z ogniem w oczach zadeklarowała:

- Z pewnością mogę, i pewnie się okażę. [ma się okazać twardością wobec Hodowcy-wichrzyciela – dopisek autora]
Merlot: gdzieś chyba trzeba powiedzieć stop ? Czy nie trzeba?

W drugim zdaniu płomiennej deklaracji pojawiła się jednak – jak widać – młodzieńcza niepewność i potrzeba wsparcia autorytetu.

A na to Guru
- Właśnie to mam na myśli. Trzeba.

Dla pełni dramatyzmu tej sceny zabrakło chóru greckiego. Powinna zabrzmieć pieśń:

Biada Hodowcy, biada. Jego knowania na nic.
Zdusimy hydrę w zarodku. Poświęcim się bez granic.

Widać zatem, że rozpoznano wraży spisek. Teraz pora na mobilizacje najbardziej wartościowego aktywu. Zagrożone są najświętsze wartości. Co będzie z tym wolnościowym pitu-pitu od świtu do świtu? Może w to błogie poklepywanie się po pleckach wtargnie podstępnie wroga łapa i walnie z całej siły? Nic z tego.

Nie pozwolimy! Hodowcom i innym podstępnym parówkożercom mówimy stanowcze STOP! [dopisek autora]

I tak – proszę Państwa – rozpoczyna się histeryczna chwila. Co będzie dalej? Jak potoczą się pełne determinacji zapowiedzi? Zniszczą wichrzyciela, czy nie zniszczą?
Jak by nie było, są to dopiero zapowiedzi. Wiadomo, jak to ze słowami bywa…
A wróg nie śpi.

Hodowca przechadza się po txt, obraża i kręci, ale trwa.

Może to jakiś wyszkolony agent? Trwa wredziuch jeden i o pozwolenie nie zapytał.
A nawet:

- Wnosi kolejne inwektywy jakże ładnie w słowa ubrane.

A to bezczelny typ; ma jeszcze odwagę ubierać w słowa… Może jednak jakiś amator, bo bez słów ubierać nie potrafi? Może choć rozbierać potrafi – tu milczenie jest złotem…

Nasze hasło na dziś:
Awangarda se poradzi, awangarda was nie zdradzi.

Wasz reporter.


Panie Hodowco!

Chyba Pan przesadza.

Pozdrawiam


Subskrybuj zawartość