Nie chce mi się pisać, bo piszę o rzeczach złych

Większość naszych notek porusza sprawy bolące, denerwujące, niepokojące. Pisząc coś takiego zagłębiamy się we frustrację. Pogłębiamy wewnętrzny ból istnienia, czy jak to chcecie soie nazwać.

Teoretycznie można pisać o koncercie z OPERY który otwierał rok Szopenowski – no tak, ale patrząc na otwarcie w kanale kultura widzimy dwoje stosunkowo młodych redaktorów, z których panna ma wadę wymowy a uśmiechający się młody człowiek ma niebywałą wadę zgryzu. Też można by się rozpisać, jak głupi telewizor nie umie dobrać ludzi do programu…
Ale chyba lepiej nie, bo w tle cudowna muzyka.

I tak dalej i tak dalej. Jedziesz bydlaku do pracy samochodem, slalom między dziurami. Idziesz do sklepu szynka napompowana wodą. Kupujesz książkę – tłumaczenie do dupy, bo zrobione byle szybciej….
I ze wsząd atakuje nas poetycko to ujmując syf. I to jest syf łączony, syf nasz POLSKI ( brudne wsie, dziury, bałagan, brak autostrad) połączony z syfem globalnym. No tu nawet nie ma co wymieniać...

No i co, nie pisać, żeby wkurwu wewnętrznego se nie generować, czy pisać i ładować się schadenfreude wiedząc, że teraz i czytelnik będzie miał podkurw stosowany?
Napisanie o syfie na chwilę oczyszcza, choć sam proces pisania denerwuje.

No napiszę o nędzy kandydata na prezydenta, o tym, że znowu mniejsze zło i co od razu spać się będzie dobrze….
Jeden pokazał niestety, że coś nie bardzo. Drugi wiadomo, nie sprawdził się kompletnie, a trzeci… nijaki trochę a i żona niezbyt z zespołu reprezentacyjnego.

I tak dobrze, że się na Saharze nie urodziłem.

Średnia ocena
(głosy: 2)

komentarze

No ale czy czasem nie o to chodzi?

By wypisać się z tych negatywnych emocji, by się z kims podzielić:), byle nie za często, bo i pozytywne rzeczy się zauważać je trza.

A spodobał mi się ten dualizm, który opisujesz, tak to już jest, że jak coś jest pozytywne nawet, to prędzej czy później (raczej prędzej) pojawi się tego czegoś negatywna strona.

Jak to ja niejednokrotnie stwierdzam w mym życiu, nie ma tak, by choć raz się coś udało na maksa, do końca, zawsze jakiś cierń będzie tkwił:) (swoją droga gdzie moja ulubiona blogerka cierńcyprysu, Cierniu wracaj:)

A na zakończenie, utwór który pozwala zawsze dojrzeć mi jsną stronę życia i nabrać dystansu:)


Przyjdzie wiosna, a z nią deszcz...

może coś zmyje…


Subskrybuj zawartość