Intelektualistka Polska

Ciemny pokój, bujany fotel w kącie, lampka czerwonego wina połyskuje światłem odbitym od żarówki lampy stojącej pod ścianą. W fotelu zaczytana siedzi młoda kobieta, ciało jej drobne zawinięte w meksykańskie poncho, smukłymi dłońmi obejmuje najnowsze dzieło Pawła Huelle, którego treść pochłania zielonymi oczyma spoglądającymi na białe kartki zza oprawek okularów marki Gucci.

„Jaka to dziewica?”. Intelektualistka Polska, moi drodzy.

Choć to efemeryczne zjawisko jest niezwykle rzadkie w realiach naszego kraju, zdarza się, iż te urokliwe i przenikliwe stworzenia wychylają się ze swoich zacisznych kątów medytacyjnych, by zagłębić się w „zdegradowaną rzeczywistość” codziennych obowiązków i odwiedzić sklep, tudzież inną jaskinię cielesnych uciech. Poranek zaczynają zazwyczaj od modnego i jakże ekologicznego joggingu dokoła parku (jeśli takowego brak w miejscu zamieszkania, zmuszone są do wybrania chodnika lub nawet ryzykowania swojego życia na jezdni), następnie dokonują koniecznej ablucji i pochłaniają podwójne espresso, dawkę, która zdołałaby postawić na nogi nawet śpiącego słonia. Po tym pobudzeniu neurologicznym (którego niebezpiecznym efektem może być niekontrolowana tachykardia) pozostaje Intelektualistce Polskiej jedynie ująć w śnieżnobiałe dłonie skórzaną aktówkę z niezbędną dokumentacją i wyprawić się do pracy.

Tu należy dokonać koniecznego rozgraniczenia – bardziej metafizycznymi paniami są te, nieposiadające własnego środka lokomocji, daje im to bowiem możliwość zagłębiania się w lekturę w trakcie podróży, tudzież otwiera przed nimi niesłychanie szerokie perspektywy obserwacji ludzi w ich naturalnym, codziennym środowisku. Naturalnie te eteryczne istoty odczuwają immanentną wyższość nad „zepsutymi materialistkami”, które wożą się własnymi czterema kółkami. Te znowu współczują koleżankom po fachu, którym życiowy pech, a może raczej brak ambicji, nie umożliwił odpowiedniego uposażenia. Nie jest jednak ważne, czym, a raczej „jak” panny te dojeżdżają do zakładów pracy umysłowej (instytutów, uniwersytetów itp., itd.). Nieodzownym jest towarzystwo muzyki poważnej lub państwowego radia dyskusyjnego oraz odbyta już o świcie rozmowa telefoniczna z przyjacielem mentalnym, owym kongenialnym towarzyszem, z którym da się podyskutować tak o etymologiach słów wszelakich, jak i o wyższości monadologii nad innymi teoriami materialistycznymi.

Wartościowym jest też umówienie się z nim na wieczorny kieliszek wina, bynajmniej nie dla uczczenia narodowego święta lub ogólnego „rozluźnienia się”, ale dla uzyskania odpowiedniej, dostojnej i poważnej oprawy do rozmowy o artes liberales lub, w skrajnym przypadku, o wpływie globalnego kryzysu finansowego na sprzedaż i ceny ropy w Urugwaju. A, że in vino veritas, te wieczorne dysputy różnie się kończą, bo, co ciekawe, mimo swego niezwykle wysokiego poziomu kultury i intelektu, panny spod znaku IP są niezwykle podatne na wpływ napojów wyskokowych, które w ich organizmie czynią niezwykle ogromne spustoszenie, upodabniając się wręcz do Hunów (gdyby ciało niewiasty przyrównać do plemion ostrogockich, ot, chociażby za czasów Hermanaryka) albo innej niszczycielskiej grupy o, prawdopodobnie, dalekowschodnim rodowodzie.

Ciśnie się na usta pytanie – dlaczego?

Odpowiedź jest niezwykle prosta – pod wpływem etanolu puszczają naturalne blokady, tonus mięśniowy odchodzi do lamusa, rozwiązują się język, emocjonalność i etyczne zastrzeżenia, ustępując motorowi podświadomości, co może skończyć się wstydem i wyrzutami sumienia na drugi dzień.
Czy jednak istnieje coś w rodzaju intellectual lifestyle, którego próbki autorka umieściła powyżej? Cóż, chyba tak i, bynajmniej, nie należy go potępiać w czambuł, raczej oceniać zależnie od motywacji go praktykujących. Jeśli bowiem jest nią chęć przypodobania się grupie i aspirowania do wyższej kasty społecznej, może to oznaczać, iż dana osoba cierpi na wybitną odmianę kompleksu niższości i całe jej zachowanie jest jedną wielką grą pozorów. Oczywiście nie postępuje tak każdy – niektórzy są po prostu intelektualistami od urodzenia (lub od wychowania) i ich postępowanie jest całkowicie naturalne – wynika z pasji i chęci posiadania większej wiedzy. W ocenie – znaj proporcję, mocium panie. Jeśli jednak stwierdzono, iż ten typ stylu życia faktycznie występuje, można by pokusić się o opisanie, czym się charakteryzuje.

A więc („ nie zaczyna się zdania od: „a więc…” ”), Intelektualistka Polska musi operować zaawansowanym słownictwem z zakresu takich dziedzin, jak: polityka, socjologia, lingwistyka, literaturoznawstwo, filozofia; nawet jeśli do końca nie jest świadoma ich znaczenia. Ponadto powinna posługiwać się biegle kilkoma językami obcymi, w tym obowiązkowo łaciną (a, żeby nie utrudniać zadania, należy dodać, że wystarczą tutaj sentencje rzymskie – podrzucone w odpowiednim momencie działają bardzo sugestywnie) i podstawami greki. Ponadto powinna interesować się współczesną literaturą – zachwycać się Dorotą Masłowską („no comments”, że to tak personalnie ujmę), Borgesem (w biedniejszej wersji – Marquezem), Huellem i Rylskim, w ostateczności – Pilchem, Irvingiem, Balzakiem i Victorem Hugo. Wszelkie braki w tej kwestii podlegają dosadnej krytyce i społecznemu ostracyzmowi, więc, jeśli się takowe posiada, należy opanować dobrze sztukę mimikry. Jeśli chodzi o muzykę – tylko poważna, jazz lub poezja śpiewana. Nieakceptowany jest hip-hop, ostry metal (wyłączywszy jednak kultowe kapele) i techno. Natomiast mile widziane jest posiadanie na koncie publikacji naukowych lub literackich, zabieranie głosu w dyskusjach, uczestnictwo w coctail party, uprawianie porannego joggingu oraz bycie na diecie wegetariańskiej (weganizm jest już zbytnim ekstremum). I jeśli komuś się wydaje, że te ostatnie formy aktywności przynależą raczej do mody i szeroko pojmowanego trendy lifestyle, to jest on/ona w błędzie. Tym bardziej zagubił się ten, kto uważa, iż znakami prawdziwego, minionego już intelektualizmu są wypalone papierosy i wciąż unoszący się dym, alkohol i nocne dysputy o wszelakim, przecież, charakterze.

To już przeżytek, „gone with the wind”, jak mawiają Anglicy.

Dzisiaj intelektualizm, choć wciąż nie jest modny, może być przyczynkiem do wyróżniania się z tłumu, czymś, co odpowiednio eksponowane i dobrze oprawione może przynieść właścicielowi wysoką pozycję i status „lepszego”, oczywiście w pewnych kręgach. A że czasami wiąże się to ze snobizmem, trudno, przecież nie jest to tak wielka dewaluacja wartości, jaką jest intelektualizm. To powie szanownemu czytelnikowi każda Intelektualistka Polska, medytująca właśnie nad obrazami Klimta lub odczytująca apokaliptyczne wizje Beksińskiego. Wstydem pierwszej kategorii i towarzyską wpadką byłoby jawne przyznanie się do tego, iż nie lubi się prozy Sienkiewicza lub nie rozumie malarstwa Picassa – tego absolutnie robić nie wolno i w tym wypadku prawda nie ma charakteru wyzwoleńczego.

Tyle w kwestii „podręcznego poradnika młodego myśliciela”. Ostatnią, bynajmniej nie najmniej ważną, cechą zodiakalnych Intelektualistek jest wzbudzanie powszechnego szacunku oraz odczuwanie koniecznej wyższości wobec „niższych form życia umysłowego”, którą to panie te eksponują z pieczołowitością średniowiecznego alchemika. Każdy wokoło powinien czuć się gorszy, a przynajmniej nie tak intelektualistyczny jak opisywane kobiety, co służy nie tylko odstraszeniu potencjalnych absztyfikantów, ale i podreperowaniu własnego poczucia wartości, zwanego w psychologicznej prozie amerykańskiej „self-esteem”. Poza ta jest jednocześnie próbą dla osób znajdujących się w bezpośrednim otoczeniu Intelektualistek Polskich, a paleta zachowań tychże jest naprawdę niezwykle bogata.

Osobiście uważam, że panny spod godła IP są ciekawymi obiektami do obserwacji, a być może i do ewentualnej znajomości. Do której, swoją drogą, należy podchodzić z odpowiednim dystansem. Ale czy ocena tych właśnie kobiet powinna być negatywna? Nie wiem. „Wiem, że nic nie wiem”.

Średnia ocena
(głosy: 2)

komentarze

Hm, co za dzień dziś:)

dwa tak smakowite teksty na TXT, jakich dawno nie było, najpierw Major, później ty.

Ale kilka uwag ode mnie, a co z intelektualistą?
Bo przecież chyba odpowiednik męski istnieje toże?

W ogóle w pierwszym akapicie tak opisałaś tę intelektualistę, że z chęcia bym się z nią poznał:) i tego wina napił , szczególnie że później się dowiedziałem o niej ciekawszych rzeczy:)

A to zdanie jest piekne, mam tak samo:) ja ta wspomniana Polska Intelektualistka

“Intelektualistka Polska musi operować zaawansowanym słownictwem z zakresu takich dziedzin, jak: polityka, socjologia, lingwistyka, literaturoznawstwo, filozofia; nawet jeśli do końca nie jest świadoma ich znaczenia. “

Ale wiesz, że ta nieświadomość znaczenia u mnie mimo to skutkuje zawsze poprawnym użyciem owych trudnych słów i blamażu(:)) nie ma ni w konfundację powodu wpadać nie mam.

Ale mam takiego dalekiego znajomego, który ma z tym problem, raz opowiadał że kustoszem śledzi jest (miast amatorem), ostatnio zaś pytal jak uczniowie na moich zajęciach po niemiecku spekulują:) (prawdopodobnie chodziło mu o konwersują, bo przecież prostackie rozmawiają/mówią przez usta by mu nie przeszło:)


Gicio

Świetny tekst, mniam. Intelektualistkę z intelektualistą spoić czerwonym winem i to opisać, zamawiam taki tekst, można?


:)

Jasne, można :) Mogę spróbować napisać taki “pijany dialog” dwóch IP. :)

Grzesiu, dzięki za miłe słowa (kolejne już :) ). Jasne, odpowiednik męski istnieje – nazywa się Mądrala Polski :D Nie, to żart, oczywiście. Sama też czasem tak mam, że bez dużej dozy pewności szafuję (ha!) trudnym słownictwem :) Staram się tę cechę wyrugować, ale to dość trudne.

Co do spotkania – mogę spróbować Cię umówić :)

A uczniowie o czym “spekulują”? ;)

Pozdrawiam! :)


Cierniu,

no miłe słowa sa, bo te portrety społeczne róznych grup ci świetnie wychodzą:), znaczy z treścią można by pewnie polemizować, ale jest to i fajnie napisane i zabawne.

Czekam na teksty kolejne więc, bez spekulacji żadnych:), co w nich może być.

A teraz to ja mam wakacje, więc nie wiem, kto i o czym spekuluje/konwersuje i co tam jeszczo robi.


Re: Intelektualistka Polska

Pozostaje mi tylko podziękować :)


Rany boskie,

Cierń, Ty jesteś wściekle złośliwa, Igła przy tych cierniach wysiada.

Uspokoiłam się bardzo, że nie mam nic wspólnego z intelektualizmem polskim. Nie cierpię biegania, Huelle to plagiator, Masłowska, Borges ani Balzak mnie nie interere, nie pijam espresso dodupio ani nawet wina (no chyba, że zostanie po imprezie), mam raczej mocny łeb, nie jestem wegetarianką, nie mam aktówki, nigdy się nie zapisałam na żadne artes liberales, nie posługuję się biegle językami obcymi, lubię nocne dysputy w oparach wódki i marihuany, ani czterech kółek ani komunikacji – tylko rower…

...Cholera jasna, wiem, co to jest monadologia i zgadzam się z jej wyższością nad innymi teoriami materialistycznymi, lubię Beksińskiego i Klimta, znam się na filozofii, mam na koncie parę publikacji, lubię Sienkiewicza i rozumiem malarstwo Picassa, zdarza mi się wzbudzać szacunek i odczuwać wyższość, mam kongenialnego duchowego przyjaciela…

Siedem do pięciu dla mnie (linijek tekstu), ale i tak poczułam się zaniepokojona. CC, weź się łaskawie zaloguj i racz potwierdzić, że nie spełniam kryteriów :o


Pino, no kto jak kto,

ale cierń musi być złośliwa i dźgać swoimi cierniami:)
I sztachać no.
Niekoniecznie się.


No i dobrze,

przecież ją komplementują, no.

A, lubię polski hip-hop, że kontynuować będę oddalanie wszelkich podejrzeń od własnej osoby.

Ale co tam rap, to będzie idealne, he he.

Nie słuchać. Lojalnie ostrzegam… lol, nawet jest o paście do zębów


Pino

A więc, Sąd Intelektualistyczny, który obecnie przebywa w mojej piwnicy i tam oczekuje na lepsze czasy zgodnie orzekł, iż (tam-da-ram) nie jesteś Intelektualistką Polską. Gratulacje!!! :)

“Nie dawaj kobiecie żadnej rady, bo ona ze złem sama sobie poradzi”, Menander


Subskrybuj zawartość